R-0018

Sposób przyjścia Chrystusa

Poprzednio omówiliśmy cel powrotu naszego Pana; teraz przedmiotem naszego zainteresowania będzie niezwykle ciekawe zagadnienie sposobu, w jaki przyjdzie On do wszystkich, którzy „umiłowali przyjście jego”.

Aby nasze rozważania opierały się na mocnych fundamentach i aby mieć podstawę do dalszego badania, zastanówmy się najpierw, czym jest duchowe ciało. Jakie ma ono możliwości i jakimi prawami się rządzi? Napotykamy tutaj pewne przeszkody: Nie mamy prawa na siłę wnikać w ukryte sprawy Boże, a poza tym „czego oko nie widziało i ucho nie słyszało, i na serce ludzkie nie wstąpiło, co nagotował Bóg tym, którzy go miłują”. Przychylamy się do obu tych stwierdzeń, ale uważamy, że nie jesteśmy w stanie poprzez badanie Słowa Bożego – a nasze rozważanie będzie się do niego ograniczało – poznać tego, czego Bóg nie objawił. Powyższy cytat (1 Kor. 2:9) odnosi się do człowieka cielesnego i kiedy przeczytamy go w połączeniu z trzema wersetami, jakie po nim następują, to wątpliwości znikają, gdyż apostoł powiada: „Nam to Bóg objawił przez Ducha swojego”, który został nam dany, „abyśmy wiedzieli, które rzeczy są nam od Boga darowane”; w ostatnim fragmencie wersetu 13. podaje nam regułę, dzięki której możliwe jest nasze poznanie: „Do duchownych rzeczy duchowne stosując”. Często skłonni jesteśmy zmieniać tę zasadę i porównywać rzeczy duchowe z cielesnymi, na skutek czego otrzymujemy ciemność zamiast światłości. Zastosujmy więc teraz regułę apostoła.

Istnieją ciała duchowe i cielesne; ciała niebieskie i ciała ziemskie. Są one odmienne i różne (1 Kor. 15:38, 40). Wiemy, czym jest literalne ciało człowieka, bo takie właśnie obecnie posiadamy; składa się ono z mięśni, krwi i kości, bo „co się narodziło z ciała, ciało jest”. Wiemy, że to, co duchowe, nie zawiera mięśni, krwi i kości; czymkolwiek ono jest, stanowi ciało duchowe, a „co się narodziło z Ducha, duch jest”. Nie wiemy jednak, z jakiego materiału zbudowane jest duchowe ciało, bo „jeszcze się nie objawiło, czym będziemy; lecz (...) podobni mu [Chrystusowi] będziemy”.

ANIOŁOWIE SĄ CIAŁAMI DUCHOWYMI

Chrystus został wzbudzony z martwych jako ciało duchowe; było to Jego drugie narodzenie. Najpierw narodził się z ciała jako ciało ziemskie – bo „dzieci społeczność mają ciała i krwi, i on także stał się ich uczestnikiem” (Hebr. 2:14). Następnie był „umartwiony ciałem, ale ożywiony duchem”. Został wzbudzony jako ciało duchowe.To zmartwychwstanie stanowiło Jego drugie narodzenie. Był On „pierworodnym z umarłych”, „pierworodnym między wieloma braćmi”. Ci bracia to Kościół i dostąpią oni drugiego narodzenia tego samego rodzaju, tzn. do ciała duchowego przez zmartwychwstanie, kiedy obudzimy się na Jego podobieństwo – „podobni chwalebnemu ciału jego”. To powtórne narodzenie musi jednak być poprzedzone spłodzeniem z ducha – nawróceniem – tak samo, jak cielesne spłodzenie poprzedza narodzenie w ciele. Spłodzony w ciele – narodzony w ciele na podobieństwo pierwszego Adama, ziemskiego; spłodzony z ducha – w zmartwychwstaniu narodzony z ducha na podobieństwo niebiańskiego, wtórego Adama. „A jakośmy nosili wyobrażenie ziemskiego, tak też będziemy nosili wyobrażenie niebieskiego.” Analizując zatem zapis faktów dotyczących aniołów i Chrystusa po Jego zmartwychwstaniu, możemy zdobyć ogólne informacje na temat ciał duchowych, w ten sposób „do duchownych rzeczy duchowne stosując”.

Po pierwsze, aniołowie mogą być obecni, ale niewidoczni i tak też często bywa, bo „zatacza obóz Anioł Pański około tych, którzy się go boją, i wyrywa ich,” a także: „Izali wszyscy nie są duchami usługującymi, którzy na posługę bywają posłani dla tych, którzy zbawienie odziedziczyć mają?” (Hebr. 1:14). Czy ty jesteś dziedzicem zbawienia? Jeśli tak, to bez wątpienia usługują ci aniołowie. Czy ta służba jest widzialna, czy niewidzialna? Zapewne niewidzialna. Elizeusz otoczony był przez zastępy Asyryjczyków, jego sługę ogarnął strach; Elizeusz modlił się do Pana i oczy młodzieńca zostały otworzone, po czym „ujrzał, a oto góra pełna koni, i wozy ogniste około Elizeusza”. Podobnie anioł był niewidoczny dla Balaama, ale oczy oślicy były otworzone i go widziała.

Po drugie, aniołowie mogą przybierać postać ludzką i mamy kilka przykładów takich zdarzeń. Pan wraz z dwoma aniołami ukazał się Abrahamowi; ten przygotował im posiłek, który oni zjedli. Abraham sądził najpierw, że byli to „trzej mężowie” i dopiero, kiedy mieli odejść, zorientował się, że to Pan i dwaj aniołowie, którzy udali się następnie do Sodomy i uratowali Lota (1 Mojż. 18:1). Anioł w ludzkiej postaci ukazał się też Gedeonowi, ale potem wyjawił, kim jest. Matka i ojciec Samsona również sądzili, że mają do czynienia z człowiekiem, dopóki anioł nie wzniósł się do nieba w płomieniu na ołtarzu (Sędz. 13:20).

Po trzecie, ciała duchowe w swej naturalnej postaci są pełne chwały i często są określane jako chwalebne i świetliste. Wejrzenie anioła, który odwalił kamień przy grobie było „jako błyskawica”. Daniel oglądał chwalebną postać duchową, której oczy były jako lampy gorejące, wejrzenie jako błyskawica, ramiona przypomiały kolorem wypolerowaną miedź, a głos był jako głos mnóstwa. Daniel padł przed tą postacią jak martwy (Dan. 10:6). Jan widział na wyspie Patmos chwalebne ciało Chrystusa (Obj. 1:14) i opisuje je w bardzo podobnych słowach: Jego głos był jako głos wielu wód, oczy przypominały płomień ognia, nogi były podobne do mosiądzu rozpalonego w piecu (tak jasne, że trudno było na nie patrzeć); Jan również padł u Jego stóp jak martwy, ale usłyszał słowa: Nie bój się! Byłem umarły, a otom jest żywy na wieki wieków. Saul z Tarsu zobaczył chwalebne ciało Chrystusa. Lśniło ono jaśniej niż słońce w południe. Saul stracił wzrok, padł na ziemię itd.

Z dotychczasowych rozważań dowiedzieliśmy się, że duchowe ciała są prawdziwie chwalebne; są jednak niewidzialne, o ile nie zajdą cudowne okoliczności – szczególne otwarcie oczu celem ich zobaczenia albo ukazanie się w ciele w ludzkiej postaci. Ten wniosek znajduje dalsze potwierdzenie, kiedy przyglądamy się bliżej szczegółom związanym z tymi objawieniami. Jedynie Saul widział Pana, ale nie „mężowie, którzy z nim byli w drodze (...) nikogo nie widząc” (Dzieje Ap. 9:7). Podobnie towarzysze Daniela nie widzieli chwalebnej istoty, którą prorok opisuje, lecz „strach wielki przypadł na nich i pouciekali a pokryli się”. Ta sama chwalebna istota stwierdza (Dan. 10:13): „Książę królestwa Perskiego sprzeciwiał mi się przez dwadzieścia dni i jeden”. Daniel, „mąż wielce przyjemny” Panu, pada jak martwy przed tym, któremu książę Persji sprzeciwia się przez dwadzieścia jeden dni. Jak to możliwe? Zapewne nie objawił się księciu w chwale; był przy nim obecny w sposób niewidzialny albo

UKAZAŁ SIĘ JAKO CZŁOWIEK.

Od chwili zmartwychwstania Chrystus jest duchowym ciałem. W ciągu czterdziestu dni obecności przed wniebowstąpieniem ukazał się uczniom około siedmiu czy ośmiu razy. Gdzie przebywał przez resztę czasu? Był obecny, ale niewidoczny. Zwróćmy też uwagę, że za każdym razem czytamy, iż się ukazał czy też objawił – a takiego wyrażenia nie znajdujemy w odniesieniu do Niego przed przemianą z ciała ziemskiego w duchowe; teraz, podobnie jak aniołowie, ukazywał się. Co więcej, ukazywał się w różnych ciałach – Marii jako ogrodnik; „potem się też dwom z nich idącym ukazał w innym KSZTAŁCIE, gdy szli przez pole” (Mar. 16:12). Zwróćmy uwagę: Był to inny kształt, nie ten sam, co podczas spotkania z Marią. Później ukazał się w ciele – takim samym lub podobnym do tego, które zostało ukrzyżowane – ze śladami po włóczni i gwoździach. „I przyszedł Jezus, gdy były drzwi zamknięte, a stanął w pośrodku nich” [Jan 20:26]. Ukazywał się im przy różnych okazjach, rozmawiał z nimi, a potem znikał im z oczu jak wiatr; nie byli w stanie powiedzieć, skąd przyszedł ani też dokąd się udał. „Takżeć jest każdy, który się narodził z Ducha” [Jan 3:8]. W momencie zrodzenia z ducha (przy zmartwychwstaniu) my również posiądziemy taką możliwość. Wszystkie istoty duchowe mają taką moc. Jezus rzekł jednak: „Dotykajcie się mnie, a obaczcie; bo duch [pneuma] nie ma ciała ani kości, jako widzicie, że ja mam” [Łuk. 24:39]. Następnie spożył z uczniami posiłek. To prawda, wierzę w to. Podobnie czynili aniołowie [pneuma] (Hebr. 1:7) – objawiali się jako ludzie mający ciało i kości i również jedli pokarmy. Ich duchowe ciała nie jadły, nie składały się z mięśni i kości, ale postać, w której się ukazywali, była ziemskim ciałem i jadła. Uczniowie nie oglądali chwalebnego ciała Chrystusa, tylko ciało ziemskie, w którym się objawiał. Św. Paweł naucza nas wyraźnie, że Chrystus został wzbudzony z martwych jako dający życie duch [pneuma – to samo słowo, którego użył Pan] (1 Kor. 15:44,45). Skąd jednak wziął te różne „kształty”, jakie przybierał? Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć; wierzę jednak – i wy również – w rozmaite inne rzeczy, których nie rozumiemy. Nie rozumiem, na przykład, jak rośnie ziarno pszenicy, ale wiem, że rośnie. Nie wiem, w jaki sposób Chrystus zmienił wodę w wino, uzdrawiał chorych czy wzbudzał umarłych. Wierzę jednak, że wszystko to uczynił. Czy jesteście w stanie wyjaśnić, skąd wziął szaty, które nosił po zmatwychwstaniu? „A rozdzieliwszy szaty jego, los o nie miotali” [Łuk. 23:34] – starego ubioru już nie było, a płócienne prześcieradła zostały w grobie. Czy istotom duchowym, obdarzonym mocą, trudniej jest stworzyć okrycie z ciała niż z płótna? Nie; ta sama moc może dokonać jednego i drugiego, i tak rzeczywiście się działo.

Przekonaliśmy się zatem, że duchowe ciało Chrystusa było podobne do tego, jakie mieli aniołowie: chwalebne, a jednocześnie niewidzialne dla istot śmiertelnych, posiadające moc objawiania tej chwały, ukazywania się w postaci człowieka bądź w jakimkolwiek innym kształcie, zależnie od Jego upodobania. Po zmartwychwstaniu będziemy podobni aniołom i „chwalebnemu ciału Jego” [Filip. 3:21]. Będziemy do Niego podobni, bo (dopiero wtedy) ujrzymy Go tak, jako jest, bo „chociaśmy też znali Chrystusa według ciała, lecz już teraz więcej nie znamy [według ciała]” (2 Kor. 5:16). Taką właśnie duchową istotą był Chrystus po zmartwychwstaniu; mamy nadzieję, że opierając się na tym, czego się dowiedzieliśmy o możliwościach duchowego ciała, jesteśmy gotowi zadać pytanie:

„JAKIE BĘDZIE JEGO POWTÓRNE PRZYJŚCIE?”

Uważamy, że Pismo Święte naucza, iż podczas swojego przyjścia i przez pewien czas po nim Pan pozostanie niewidzialny; później zaś objawi się, czy też okaże, poprzez sąd i inne sposoby, tak że „ujrzy go wszelkie oko”. Nie każde oko dostrzeże Go jednak w tym samym czasie. Podobne stwierdzenie zapisano o zmartwychwstaniu: „Wszyscy, co są w grobach, usłyszą głos Syna człowieczego i wynijdą”. Bez kontekstu wydaje się to oznaczać, że wszyscy powstaną jednocześnie. Wiemy jednak, że istnieje pierwsze zmartwychwstanie obejmujące jedynie „błogosławionych i świętych”.

„Oto idę jako złodziej” – tak Pan często opisywał uczniom swoje przyjście. Przychodzi „jako złodziej” dla Kościoła – do wyczekujących panien, zarówno tych, którzy „zasnęli w Jezusie” – pierwsze zmartwychwstanie – jak i do „nas, żywych, którzy pozostaniemy” i „zachwyceni będziemy w obłokach naprzeciwko Panu na powietrze, a tak zawsze z Panem będziemy”.

„Owego dnia dwie będą mleć ze sobą, dwaj będą na roli, dwaj będą na jednym łożu; jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony” – jak w przypadku Enocha, którego nie było, bo Pan go zabrał. Świat będzie się nadal zajmował swoimi sprawami, nieświadomy wielkiej zmiany epok.

Wtóre przyjście, podobnie jak pierwsze, obejmuje pewien okres czasu i nie jest wydarzeniem dziejącym się w jednym momencie. Pierwsze trwało prawie trzydzieści cztery lata i związane z nim wydarzenia – Pańskie narodziny, chrzest, smutek, śmierć, zmartwychwstanie itd. – miały właśnie wtedy miejsce, zgodnie z zapowiedziami proroków. Wtóre przyjście, jak już widzieliśmy, trwa o wiele dłużej. Obejmuje tysiącletnie królowanie, a proroctwa mówią nam o wszystkich ważnych aspektach tego królowania. Przychodzi On, aby królować – bo musi królować, „póki by nie położył wszystkich nieprzyjaciół pod nogi jego”, a ostatnim nieprzyjacielem jest śmierć (1 Kor. 15:25).

W zastosowaniu proroctw do wydarzeń pierwszego przyjścia widzimy pewien porządek. Chrystus musi być najpierw „dziecięciem narodzonym” i „synem danym”, zanim stanie się „mężem boleści świadomym niemocy”. Musi najpierw umrzeć, aby potem mógł powstać z martwych itd. Podobnie przy studiowaniu proroctw odnoszących się do wtórego przyjścia musimy dostrzec porządek – musimy ustalić porządek kierując się rodzajem wydarzenia. Tak jak żona jest chwałą męża, podobnie i Oblubienica jest chwałą Chrystusa, bo mamy stać się „uczestnikami chwały, która ma być objawiona” (1 Piotra 5:1,10) i „przyszła chwała ma się objawić w nas” (Rzym. 8:18). Wiemy, że Chrystus nie mógłby przyjść w chwale swego królestwa [Kościoła], dopóki najpierw nie zbierze go ze świata. Zgodnie z tą myślą czytamy: „Gdy się Chrystus (...) pokaże, tedy i wy z nim okażecie się w chwale” (Kol. 3:4).

Prorocy przepowiedzieli cierpienia Chrystusa (Głowy i Ciała) oraz chwałę, która ma po nich nastąpić. Jeśli cierpienia mają dotyczyć całego ciała, to podobnie rzecz się ma z chwałą; cierpimy z Nim, abyśmy również „z nim byli uwielbieni” (Rzym. 8:17). „A prorokował też o nich (...) Enoch, mówiąc: Oto Pan idzie z świętymi tysiącami swoimi [gr. hagios, nigdy nie tłumaczony jako „anioł”] (Judy 14). Zachariasz (14:5) powiada z kolei: „Gdy przyjdzie Pan, Bóg mój, i wszyscy święci z nim”. Widzimy więc, że kiedy On się objawia w chwale, my jesteśmy z Nim; wynika z tego, że musimy być porwani, aby się z Nim spotkać, zanim możemy się z Nim objawić.

Możemy przedstawić więcej dowodów na to, że przychodzi On w sposób niewidzialny dla świata; wcześniej jednak damy odpowiedź na dwa pozornie zaprzeczające temu wersety, mianowicie: Ten Jezus (...) tak przyjdzie, jakoście go widzieli idącego do nieba” (Dzieje Ap. 1:11) oraz „Gdyż sam Pan z okrzykiem, a głosem archanielskim i z trąbą Bożą zstąpi z nieba, a pomarli w Chrystusie powstaną najpierwej” (1 Tes. 4:16). Teksty te zdają się uczyć, że Chrystus przyjdzie w postaci widocznej dla każdego oka, podczas gdy w powietrzu rozlegnie się donośny głos archanielskiej trąby, a pośród toczących się nagrobków i otwierających się grobów pojawią się zmartwychwstali umarli. Tak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka i bez wątpienia tak miało być rozumiane aż do nadejścia czasu wyznaczonego; popatrzmy jednak jeszcze raz: czy jest to taki sam sposób, w jaki nasz Pan odszedł? Nie wstąpił do nieba wśród głosu trąby i wielkiej manifestacji. Nie mamy też tutaj napisane, że „wy ujrzycie Jego przyjście”, ani że ktokolwiek je ujrzy, lecz że przyjdzie. Kiedy się pojawi, stanie się to na osobności. Przychodzi On bowiem, by zorganizować nas – Kościół – jako swoje Królestwo, aby nas w ten sposób ustanowić. Przychodzi, aby w ten dzień dostąpić uwielbienia w swoich świętych (2 Tes. 1:10). Po zmartwychwstaniu świat Go nie oglądał; nie widział też Jego wniebowstąpienia. „Jezus (...) tak przyjdzie, jakoście go widzieli idącego do nieba” – świat nie będzie o tym wiedział. Pan rzekł: „Jeszcze maluczko, a świat mię już więcej nie ogląda”; nie będzie Go też oglądał podczas Jego wtórej obecności, aż zostanie zebrany Jego Kościół, bo gdy się On okaże, „tedy i my z nim okażemy się”. Cóż więc oznacza trąba? Zastanówmy się. Mamy otrzymać nagrodę przy zmartwychwstaniu; z pewnością nie otrzymamy nagrody dwukrotnie ani też nie będziemy dwa razy wzbudzeni z martwych. Dochodzimy zatem do wniosku, że „trąba Boża” (1 Tes. 4:16) jest tym samym, co „trąba ostateczna” (1 Kor. 15:51), choć wyrażonym na dwa sposoby. W obu przypadkach mają miejsce te same wydarzenia, tzn. zmartwychwstanie i nagrodzenie świętych. Z tego samego powodu uważamy, że „trąba Boża” i „trąba ostateczna” to zarazem „siódma trąba” (Obj. 11:15,18). Podczas tej ostatniej następuje również sąd umarłych oraz nagrodzenie proroków i świętych. Tak więc „siódma trąba” jest jednocześnie nazywana „trąbą ostateczną” i „trąbą Bożą” – być może dlatego, że wprowadza szczególne sądy Boże związane z ustanowieniem Jego Królestwa.

Te trąby niewątpliwie odnoszą się do tego samego. Siódmy anioł zatrąbił – ale czy był to dźwięk rozlegający się w powietrzu? Nie; podobnie jak i siedem wcześniejszych trąb. O wszystkich jest napisane, że zabrzmiały, a Sir Izaak Newton, Clarke i wszyscy liczący się komentatorzy zgodnie uważają, że pięć lub sześć z nich należy do przeszłości. Znalazły one wypełnienie w wydarzeniach na ziemi i każda z nich obejmowała pewien okres czasu. Wszystkie muszą zabrzmieć przed zmarwychwstaniem, które ma miejsce podczas siódmej z nich. Jeśli

SIÓDMA TRĄBA

miałaby wydać słyszalny dźwięk, nie byłoby to w harmonii z pozostałymi sześcioma trąbami w tym cyklu. Ponieważ w tym samym zdaniu czytamy o gniewie Bożym docierającym do narodów, jest więcej niż prawdopodobne, że owa trąba obejmuje „wielki dzień Jego gniewu”, czas sądu nad królestwami świata i wylanie „siedmiu czasz” Jego gniewu, „czas uciśnienia, jakiego nie było, jako narody poczęły być”.

Widzimy więc, że brzmienie trąb i przyjście w taki sposób, w jaki odszedł, nie stanowią sprzeczności, lecz raczej dodają mocy twierdzeniu, że przychodzi On „niezauważony”, „jako złodziej” i wykrada ze świata „swój skarb”, „swoją własność”; pamiętajmy również, że chodzi tu o Chrystusa w ciele duchowym, którego nie można było zobaczyć bez cudu i który był obecny, choć niewidzialny, przez 33 dni po swoim zmartwychwstaniu.

Czyż jednak świat nie będzie widział zbieranych lub zbierających się świętych? Nie; dostępują oni przemienienia (w mgnieniu oka) z ciała ziemskiego w duchowe, podobne chwalebnemu ciału Chrystusa; w momencie przemiany staną się równie niewidzialni jak On sam oraz aniołowie. A ci, którzy powstaną z grobów? Nie, oni zostali wsiani (pogrzebani) jako ciała ziemskie, a powstaną jako ciała duchowe – niewidzialne. A czy świat nie zobaczy otwierających się grobów i zrzucanych płyt nagrobnych? Ciało duchowe (pamiętajmy, że porównujemy rzeczy duchowe z duchowymi, nie z cielesnymi) opuszczające grób nie spowoduje w ziemi otworu większego, niż duchowe ciało Chrystusa uczyniło w drzwiach, gdy „przyszedł Jezus, gdy były drzwi zamknięte, a stanął w pośrodku nich”. Nie zapominajmy jednak, że tylko Kościół zostaje wzbudzony w ciałach duchowych, a wszyscy pozostali powstaną w ciałach ziemskich, podobnie jak Łazarz i inni.

OBECNOŚĆ CHRYSTUSA PRZED PORWANIEM KOŚCIOŁA

Trzy i pół roku osobistej obecności i misji Chrystusa podczas Jego pierwszego przyjścia, jak również trzy i pół roku, jakie nastąpiły potem, określane są jako „żniwo”. Było to żniwo, zbieranie plonów Wieku Żydowskiego czy też Wieku Zakonu. Chrystus był obecny jako główny żniwiarz. Jego uczniowie byli pomniejszymi żniwiarzami; ich dzieło polegało na oddzielaniu pszenicy od plew i zbieraniu pszenicy do wyższej epoki – Wieku Ewangelii. Tamto żniwo było końcem tamtego wieku. Jezus powiedział swoim uczniom: „Podnieście oczy wasze, a przypatrzcie się krainom, żeć już białe są ku żniwu. (...) Jam was posłał, żąć to, około czegoście wy nie pracowali; insić [prorocy] pracowali, a wyście weszli w pracę ich” (Jan 4:35,38). Tamto dzieło nie było ogólne, nie dotyczyło całego świata. Jezus ograniczył swą pracę do terenu Judei i nie zakończyła się ona aż do chwili, gdy piątego dnia przed śmiercią wjechał na osiołku do miasta, zapłakał nad nim, porzucił jego mieszkańców, a ich dom pozostał pusty. Po zmartwychwstaniu wysyła uczniów, by „kazali Ewangielię wszystkiemu stworzeniu”, „począwszy od Jeruzalemu”. Nie mieli jeszcze wtedy głosić całemu światu, ażby się w pełni dokonało siedem lat żniwa narodu żydowskiego, zgodnie z Boską obietnicą (Dan. 9:27). „[Główny żniwiarz] zmocni przymierze wielom ich w tygodniu ostatnim; a w połowie onego tygodnia uczyni koniec ofierze palonej i ofierze śniednej” – jako że sam zostanie złożony jako rzeczywista ofiara. Te trzy i pół roku Wieku Ewangelii były jednak żniwem jedynie dla kościoła żydowskiego; Kościół Ewangelii nie żnie, lecz sieje nasienie. Paweł sieje, Apollos podlewa, Bóg daje wzrost itd. Ten wiek ma jednak również zakończyć się żniwem, jak pokazano w przypowieści o pszenicy i kąkolu oraz w objaśnieniu tejże przypowieści. Zwróćmy uwagę, że tak pszenica, jak i kąkol znajdują się w królestwie niebios – w Kościele – i że ta przypowieść, podobnie jak pozostałe siedem w tym cyklu, nie odnosi się do niewierzącego świata, lecz do dwóch klas wewnątrz Kościoła.

Syn człowieczy zasiał Kościół jako czyste, dobre ziarno. W czasach apostołów istniały szczególne „dary ducha”, takie jak „rozeznawanie duchów” itp., dzięki którym mogli zapobiec wkradaniu się kąkolu pomiędzy pszenicę – przedostawaniu się hipokrytów do Kościoła. (Przykłady znajdujemy w 1 Kor. 5:3, jak również w historii Szymona czarnoksiężnika czy Ananiasza i Safiry.) Kiedy jednak apostołowie pomarli – „gdy ludzie zasnęli” – nieprzyjaciel rozpoczął sianie kąkolu wśród pszenicy. Paweł powiada, że tajemnica nieprawości zaczęła działanie jeszcze za jego dni; dziś rosną one obok siebie we wszystkich naszych kościołach. Czy mamy je rozdzielić, Panie? Nie. (Moglibyśmy popełnić pomyłkę, wyrwać pszenicę, pozostawiając kąkol.) „Dopuśćcie obojgu społem rość aż do żniwa” (Mat. 13:30). „Żniwo jest dokonanie świata [aion – wiek]; a czasu żniwa rzekę żeńcom [a żeńcy to aniołowie]: Zbierzcie pierwej kąkol, a zwiążcie go w snopki ku spaleniu; ale pszenicę zgromadźcie do gumna mojego.”

Zwróćmy uwagę, że to żniwo jest końcem Wieku, ale podobnie jak żniwo kończące okres żydowski obejmuje pewien wycinek czasu – „w czasie żniwa”. Po drugie, istnieje pewna kolejność: „zbierzcie pierwej kąkol”. Nadejdzie zatem czas przy końcu obecnego wieku, kiedy żeńcy – aniołowie – będą obecni i będą dokonywali pewnego rodzaju rozdzielenia w Kościele; będzie to jednak obecność niewidzialna, bo kiedy zostanie zebrana pszenica (po związaniu kąkolu) – czyli kiedy „my żywi, którzy pozostaniemy, zachwyceni będziemy w obłokach naprzeciwko Panu na powietrze” – będąc na roli, we młynie i na łożu, czyż osoby te byłyby tak zajęte, że nie zauważyłyby aniołów zbierających wokół nich kąkol? Nie; jest to niewidzialne dzieło, dokonywane przez niewidzialne istoty.

Zanim jednak zostaną zebrani żywi, muszą być wzbudzeni umarli w Chrystusie, choćby to miało nastąpić jedynie moment wcześniej: „Pomarli w Chrystusie powstaną najpierwej, zatem my żywi” itd. (1 Tes. 4:16). To żniwo obejmuje nie tylko żywych, lecz również „pomarłych w Chrystusie”, „którzy zasnęli w Jezusie”. Aniołowie zbierają żyjących, ale nasz Pan, który jest tutaj głównym żniwiarzem (podobnie jak podczas żniwa żydowskiego), zbiera czyli wzbudza umarłych. „Ja go wzbudzę”; „Ja jestem zmartwychwstanie i żywot”; w harmonii z tą myślą dowiadujemy się, że według Objawienia 14:15 siedzący na obłoku „podobny Synowi Człowieczemu” dokonuje żniwa ziemi. Są tu pokazane dwa żniwa albo dwie części jednego żniwa – w tej drugiej grona winnicy ziemi zostają wrzucone do prasy gniewu Bożego. Nasza uwaga skierowana jest jednak na ważny szczegół: Żniwo będzie przebiegało bez okazywania tego na zewnątrz, jako że główny żniwiarz i jego pomocnicy będą obecni, ale niewidzialni.

OBECNOŚĆ (PAROUSIA) CHRYSTUSA

Niektórzy mogą mylić te wzmianki o obecności Chrystusa jako duchowego ciała z obecnością ducha Chrystusowego, ale są to dwie zupełnie różne rzeczy. Ten ostatni nigdy nie opuścił Kościoła, a zatem nie mógł powrócić. O swej duchowej obecności powiedział: „Jam jest z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata”. My mówimy zaś o osobistej obecności; odszedł i powróci, jako duchowe ciało.

Greckie słowo używane zwykle w odniesieniu do wtórej obecności – parousia, często oddawane jako „przyjście” – za każdym razem oznacza osobistą obecność, już po przyjściu, po przybyciu, a nigdy nie opisuje osoby będącej w drodze, jak nasze „przyjście”. Fakt ten uznaje wielu szukających Pana, ale ogólnie kościół obciążony jest błędem polegającym na założeniu, że obecność wiąże się z widzialnością, objawieniem się czy pojawieniem. Niemniej jednak w języku greckim dla opisania objawienia czy pojawienia się stosowane są inne wyrazy, mianowicie faneroo (przetłumaczone na „gdy się Chrystus pokaże”) oraz apokalypsis – jak w 2 Tes. 1:7, „przy objawieniu Pana Jezusa z nieba”.

Mamy jednak słowa wypowiedziane przez samego Chrystusa stanowiące dowód, że będzie On obecny na świecie, ale świat nie będzie sobie zdawał z tego sprawy. W Mat. 24:37 czytamy: „Ale jako było za dni Noego, tak będzie i parousia [obecność] Syna człowieczego.” Obecność Chrystusa nie jest porównana do potopu, lecz do dni Noego, do dni przed potopem, jak wskazuje werset 38; wtedy właśnie jedli, pili, żenili się, nie spostrzegli się – podobnie będzie z obecnością Syna Człowieczego. Podobieństwo polega tutaj na niezauważeniunie zauważą obecności Chrystusa. Ludzie byli wtedy zapewne źli i podobnie źli będą podczas Jego obecności; nie na tym polega jednak porównanie; jedli, pili, żenili się – nic zdrożnego w tym nie ma, nie są to grzechy. Podobnie będzie podczas obecności Chrystusa. Spójrzmy teraz na werset z Łuk. 17:26: „A jako było za dni Noego, tak będzie i za dni Syna człowieczego.” Werset 27 opisuje sytuację w dniach Noego – ludzie jedli, pili i żenili się. „Tak będzie i za dni Syna człowieczego”. Z całą pewnością dni Syna człowieczego nie mogą się wydarzyć wcześniej niż dni Jego życia, podobnie jak dni Henry'ego Claya nie mogą mieć miejsca przed jego narodzeniem. Nie; im dłużej studiujemy ten przedmiot, tym głębiej jesteśmy przekonani, że świat będzie szedł swoją drogą i nie dowie się, aż przeminie żniwo i skończy się lato, a oni nie znajdą się w arce wraz z Maluczkim Stadkiem, uznanym za „godnych ujść tego wszystkiego”. Nie będzie jawnego objawienia tego, że nastąpiło wtóre przyjście, że Chrystus jest obecny – aż do zabrania Kościoła, bez względu na to, kiedy owo zabranie się dokona – już niedługo czy też w odległej przyszłości.

Uważamy, że mamy solidne podstawy – nie wyobrażenia – nie sny czy wizje, lecz dowody biblijne (znane większości naszych czytelników) na to, że żyjemy obecnie w „dniach Syna”, że nadszedł „dzień Pański” i że Jezus, duchowe ciało, jest obecny, prowadząc żniwo Wieku Ewangelii; niemniej jednak, jak sam powiedział, świat Go więcej nie ogląda; ludzie jedzą, piją itd. i nie wiedzą. Ten dzień Pański, w którym okaże się, kim jest „on błogosławiony i sam możny król królujących i Pan panujących”, już świta, ale większość wierzących w kościołach, podobnie jak świat, śpi; dla nich ów dzień przychodzi jako złodziej w nocy. „Lecz wy, bracia! nie jesteście w ciemności, aby was on dzień jako złodziej zachwycił.” „Nie jesteśmy synowie nocy, przeto nie śpijmy jako i insi.” Oto znaczenie naszego podtytułu „Zwiastun obecności Chrystusa”. Słowa: „mądrzy zrozumieją” nie odnoszą się do osób posiadających światową mądrość, lecz do pokornych, czerpiących mądrość z niebiańskich wskazówek; „jeśli tedy czuć nie będziesz, przyjdę na cię jako złodziej, a nie zrozumiesz, której godziny przyjdę na cię.” „A strzeżcie się, aby snać nie były obciążone serca wasze (...) pieczołowaniem o ten żywot, a nagle by na WAS przyszedł ten dzień.” W następnej kolejności zastanowimy się nad wydarzeniami „dnia Boga Wszechmogącego”.

Zion's Watch Tower, sierpień 1879, R-18
Straż, 4/2009, str. 91

Do góry