R-0951

Upodobniony do braci (1)

„Dlatego musiał we wszystkim upodobnić się do braci, aby stał się miłosiernym i wiernym najwyższym kapłanem wobec Boga dla przebłagania za grzechy ludu” – Hebr. 2:17.

Mówiąc o „złym dniu”, apostoł ma na myśli nasze czasy, w których trudno jest się ostać [Efezj. 6:13]. Zachęcając do wzięcia zupełnej zbroi Bożej, która pomoże nam wytrwać, sugeruje raczej obronę niż agresywną walkę – konieczność obrony wiary raz świętym podanej przed napastnikami. Znajduje to zastosowanie w obecnym czasie, kiedy to ataki na prawdę stają się z każdym dniem coraz gwałtowniejsze. Fakt, że błędy były w umysłach ludzkich tak długo pomieszane z prawdami, daje przeciwnikowi znakomitą możliwość atakowania prawdy i to w czasie, w którym przyszedł czas na upadek błędu. Zbroja musi zostać założona, zanim nastąpi atak, ponieważ w czasie jego trwania będziemy tak zajęci przyjmowaniem i parowaniem ciosów oraz pchnięć błędu, że pozostanie nam niewiele czasu na poprawianie i polerowanie zbroi. Natarcie już się zaczyna, a nieuzbrojeni zaczynają padać. Nie ulega wątpliwości, że na koniec nikt z tych wielkich zastępów nie będzie w stanie się ostać – „Padnie po boku twym tysiąc” [Psalm 91:7]. Choć wydaje się, że konieczność obrony przeszkadza w dokonywaniu postępów przez ludzi odzianych w zbroję, to jednak każdy cios i pchnięcie będzie dowodzić siły ich uzbrojenia i skutkować większą ufnością, jaką można w niej pokładać.

Taki atak przeprowadzany jest obecnie przez czołową pikietę za sprawą twierdzenia, że nasz Pan Jezus był takim samym grzesznikiem jak cała ludzkość. Jako dowód cytowany jest nasz tytułowy werset, z którego wyprowadza się następujący argument: Nasz Pan upodobnił się do swych braci w tym celu, by mógł stać się wiernym arcykapłanem, zdolnym do współczucia z kuszonymi, upadłymi ludźmi, ponieważ stał się takim jak oni grzesznikiem. Gdyby się takowym nie stał, w jaki sposób mógłby mieć zrozumienie dla grzeszników? – pytają ci ludzie, tak pewni siebie. Ich teoria, wedle której nasz Pan nie przyszedł po to, by odkupić świat, musi wskazać jakiś powód dla Jego pierwszego przyjścia. Dlatego właśnie twierdzą oni, że miał On stać się tylko i wyłącznie przykładem dla ludzi i taki był cel Jego przyjścia w tamtym czasie. Z tego samego też powodu musiał zstąpić i stać się człowiekiem, by dostarczyć przykładu dla grzeszników. Ta sama logika – jak twierdzą – każe przyznać, że musiał też zostać grzesznikiem, aby móc w pełni z takimi ludźmi sympatyzować i stać się dla nich realnym wzorem.

Jest to bardzo zwodnicza i podchwytliwa argumentacja dla wszystkich, którzy nie są ugruntowani na skalnym fundamencie, dla takich, którzy nie dostrzegają potrzeby okupu. Jeśli ktoś jednak dokładnie uchwycił wyłożoną w Biblii naukę, że okup (1 Tym. 2:6) oznacza równoważną cenę, rozumie, że nasz Pan stał się człowiekiem po to właśnie, by dać okup za Adama i za wszystkich, którzy byli przez niego reprezentowani w jego próbie i upadku. A to oznacza, że nasz Pan, chcąc zapewnić okup za doskonałego Adama, który zgrzeszył, musiał również być doskonałym, bez zmazy i grzechu, nieskalanym, świętym człowiekiem. Nic innego bowiem nie mogłoby stanowić równoważnej ceny. Bóg zaś, przewidując charakter obecnego ataku, uzbroił nas w tym właśnie zakresie (zob. artykuły: „Doskonaląc nową naturę”, marzec 1883 [R-456b], „On niemoce nasze wziął na siebie”, styczeń 1884 [R-573d], „Nieskalany”, wrzesień 1885, [R-776b]). Jednak niektórzy nie założyli na siebie tej zbroi i teraz narażeni są na upadek wobec tak potężnego ataku, o którym powyżej piszemy.

Pomóżmy jednak naszym oponentom dojść do dalszych logicznych konkluzji poprzez sugestię, że jeśli ich teoria miałaby być poprawna, jeśli prawdą by było, że misja naszego Pana polegała na zgromadzeniu praktycznego doświadczenia z grzechem w Jego własnej osobie, w tym celu, by był On zdolny odczuwać sympatię dla grzeszników i mógł ZILUSTROWAĆ, w jaki sposób każdy z nich może pozbyć się własnego grzechu, to wtedy konsekwentnie trzeba byłoby przyjąć, że zakosztował każdego rodzaju grzechu, tak by móc współczuć i udzielić pomocy każdemu grzesznikowi. Jeśli ich teoria miałaby być poprawna, to nie ma sposobu, by uniknąć tej konkluzji, a uczciwy jej zwolennik od razu to przyzna i na potwierdzenie przytoczy zapewne stwierdzenie o Jezusie, że był „kuszonym we wszystkim podobnie jak my, ale bez grzechu” [Hebr. 4:15].

Do czego jednak prowadzi przyjęcie takiej teorii i takiej interpretacji Pisma Świętego? Otóż jej skutkiem będą sprzeczności i pominięcie wszystkich innych miejsc Biblii, z których wynika, że nasz Pan był czysty, święty, nieskalany zarówno w umyśle, jak i na ciele. Przekonajmy się o tym. Wyobraźmy sobie odurzonego pijaka, tak słabego, że nie jest w stanie oprzeć się nawet zapachowi alkoholu, człowieka tak oszołomionego, że posuwa się do brawury i zbrodni. Wyobraźmy sobie narkomana uzależnionego od opium. Pomyślmy o skąpcu czczącym swe pieniądze, gotowym sprzedać za pieniądze swe życie, zdrowie i każdą wygodę. Wyobraźmy sobie marnotrawcę ze wszystkimi jego niegodnymi wadami. Pomyślmy o pysznych i wyniosłych ludziach z ich haniebnymi słabościami. Wyobraźmy sobie człowieka bez zasad i prostytutkę, których każda myśl rozpalona jest niemoralnością, tak że ustawicznie dręczeni są pokusami. Wyobraźmy sobie wszystkie te występki, zwyrodnienia i pożądliwości, a następnie pomyślmy, że jeśli teoria, której się sprzeciwiamy, byłaby prawdziwa, to nasz Pan przyszedł, aby być kuszony we wszystkim w takiej samej mierze, jak kuszeni są wszyscy grzesznicy, by mógł w pełni współczuć z każdym z nich, by dla każdego stać się przykładem, w jaki sposób należy odrzucić grzech, nieczyste i zwyrodniałe myśli i uczucia, które opisaliśmy powyżej. Co więcej, skoro czyste źródło nie może dawać nieczystej wody, a dobre drzewo nie może przynosić złego owocu, oznaczałoby to, że posiadanie takich myśli i uczuć przez naszego Pana musiałoby świadczyć o tym, że Jego umysłowy i fizyczny organizm był bardzo skażony. Dalej, nasz Pan nie mógłby być tylko tak upadły i zwyrodniały na ciele i umyśle, w myślach i uczuciach, jak dowolny człowiek, jakiś grzesznik, ale musiałby być gorszy i bardziej upadły od wszystkich, posiadając wszystkie złe skłonności i słabości każdego człowieka tamtego i każdego innego czasu, wcześniej i później. Sodomici i ludzie sprzed potopu byli ohydnymi grzesznikami, lecz nasz Pan, wedle takiej teorii, której się sprzeciwiamy, byłby równie zły jak najgorszy z nich i na dodatek tak samo upadły jak najgorszy z żyjących w innych wiekach grzeszników, popełniających inne zbrodnie – najpodlejsze z podłych.

Jakże absurdalny i bluźnierczy jest ten błąd, gdy wyobrazimy sobie jego logiczne konsekwencje! Zwróćmy na to baczną uwagę – przyznając, że nie było konieczne dla naszego Pana, by musiał przechodzić przez wszystkie bagna grzechu, w celu nauczenia się współczucia i ustanowienia przykładu, stwierdzamy też, że w ogóle nie musiał się stawać grzesznikiem ani też posiadać jakiejkolwiek najmniejszej nawet niedoskonałości, co naszym zdaniem potwierdza cała Biblia swoim nauczaniem.

Gdyby to przyznali nasi oponenci, to upadłaby ich teoria o braku odkupienia, a musieliby się też zgodzić, że nasz Pan był doskonałym człowiekiem, odpowiadającym pierwszemu doskonałemu człowiekowi, Adamowi, zanim zgrzeszył. Zmuszeni byliby też przyznać, że ten niepotępiony doskonały człowiek Chrystus Jezus umarł, płacąc tę właśnie dokładnie cenę lub ponosząc tę karę, która została wymierzona Adamowi – dokładny okup lub też cenę zadośćuczynienia. Wobec takiego argumentu nasi przeciwnicy musieliby uznać, że w ten sposób dokonało się dzieło odkupienia za świat, a nie jakieś inne dzieło polegające na daniu przykładu.

Po wykazaniu, o czym nasz tytułowy werset nie mówi, w następnym artykule [w drugiej części] wyjaśnimy prawdziwe jego znaczenie.

Zion's Watch Tower, lipiec 1887, R-951
Straż 1/2019

Do góry