R-0962b

Ciało – członkowie z osobna

Dla zilustrowania całkowitego poddania obecnie ukrzyżowanego i pod względem woli umarłego „malutkiego stadka” jego raz ukrzyżowanemu i obecnie wywyższonemu Panu trudno byłoby znaleźć doskonalszy obraz niż ten, który podaje Paweł – postaci człowieka złożonego z głowy i ciała. Tak jak ludzkie ciało składa się z wielu członków pełniących rozmaite funkcje, a jednak wszystkie są doskonale kontrolowane i zarządzane przez jedną głowę, zupełnie niemających pragnienia sprawowania nad sobą samodzielnej kontroli, tak jest też z „ciałem Chrystusa” i jego „głową” – Jezusem. Każdy członek musi być w doskonałej zgodności z głową, tak aby wspaniałe dzieło Chrystusa mogło zostać doskonale wykonane w nadchodzącej epoce.

Doskonałe „ciało Chrystusa” jest wszakże tylko ideałem. Jest to ciało przyszłości, a nie teraźniejszości i nie będzie kompletne, dopóki ostatni jego członek nie zostanie wypróbowany, nie okaże się godny i nie zostanie uwielbiony – uczyniony podobnym do Niego, choć będzie poddany swej głowie – Chrystusowi Jezusowi. W ciągu Wieku Ewangelii przyszli członkowie ciała są powoływani, czyli zapraszani (którym to mianem określani są jedynie usprawiedliwieni wierzący) powołaniem, które nazywane jest „wysokim” [KJV, Filip. 3:14, BG „z góry”] albo „niebieskim” [Hebr. 3:1], ponieważ wzywa ono takie osoby do bardzo wysokiej pozycji oraz do niebiańskiej natury, chwały, czci i doskonałości, która ma zostać przywrócona w zamian za ziemską chwałę i cześć przewidzianą dla wszystkich innych ludzi.

Obecne związki tego ciała w tym życiu mają jedynie charakter tymczasowy, jest to członkostwo próbne w celu przekonania się, kto jest go godzien. Dlatego powołani już członkowie ciała Chrystusa są zachęcani do umocnienia swego powołania i wybrania, uczynienia go trwałym przez całkowite i ochocze poddanie się wszystkim próbom, które wyznaczy Pan i poprzednik w tym biegu. Mają oni też zapewnienie, że ich Głowa ma dla nich same dobre uczucia i nie pozwoli, by byli próbowani i doświadczani ponad to, co są w stanie znieść, a w tym momencie, w którym mogłoby im zabraknąć sił i wytrzymałości – nie z powodu braku pragnienia wypełniania Jego woli, lecz ze względu na słabości ciała – wskaże im wyjście z trudnej sytuacji.

Na skutek błędnych wyobrażeń oraz fałszywego nauczania wielu jest nominalnie uważanych za członków ciała Chrystusa, czyli Kościoła. Jednak Pan w żadnym znaczeniu nie uznaje ich za takowych, a często nawet nie wprowadził ich między nowicjuszy na próbie trwałego członkostwa w gronie „malutkiego stadka”, ponieważ nigdy nie podjęli oni choćby pierwszego kroku w celu stania się jego członkami.

Każdy, kto odpowiada na „powołanie z góry” (osoba, która już została usprawiedliwiona z wiary), został poinformowany o warunkach członkostwa, a mianowicie, że taka osoba musi zaprzeć się samego siebie, całkowicie zignorować swoją własną wolę, zaniechać własnych planów i ambicji, choćby najszlachetniejszych, ukrzyżować swoją ludzką wolę, ludzkie sentymenty i dążenia (pragnienia), choćby były najczystsze i najszlachetniejsze, i poddać wszystko pod wolę Chrystusa, niezależnie od tego, czy rozumie mądrość Jego zarządzeń, czy też nie. Dla ludzi mądrych na sposób światowy taka postawa wydaje się głupotą, a ci, którzy akceptują takie powołanie, uważani są za głupców, dokładnie tak samo i z tych samych powodów co ich Mistrz: „Dlatego świat nas nie zna, bo [z tego samego powodu] jego nie zna” (1 Jana 3:1).

Wąska droga ofiarowania samego siebie, na którą zapraszani jesteśmy „powołaniem z góry”, jest tak sprzeczna ze światową mądrością, że tylko nieliczni ją znajdują, w znaczeniu uświadomienia sobie jej istnienia i poznania jej. A jeszcze mniej liczni są ci, którzy po jej znalezieniu decydują się nią kroczyć. Jest ona bardzo wąska, bardzo trudne i bolesne jest krzyżowanie własnego ciała i jego ludzkich namiętności, nadziei, celów i pragnień, bardzo trudno jest mieć swój pogląd, sąd i wolę, a jednak nie słuchać tego, co one dyktują, ale je ukrzyżować po to, by przyjąć wolę kogoś innego i podążać za nią, co nierzadko może się wydawać mniej korzystne, a ostateczny pożytek płynący z takiego postępowania jest często dla nas niezauważalny.

Warunki, na których jesteśmy zatem przyjmowani na tymczasowe, czyli próbne, członkostwo w ciele Chrystusa, zobowiązują nas do zawarcia przymierza, czyli uroczystego oddania samych siebie i poddania wszystkich interesów naszego ludzkiego istnienia Pańskiej woli i Jego służbie. Próbny członek symbolizuje to przez zanurzenie w wodzie. Jego chrzest jest obrazem śmierci wszystkich ziemskich spraw, pośród których główną i reprezentatywną dla wszystkich innych jest jego LUDZKA WOLA. Musi ona zostać pogrzebana, by poświęcony człowiek mógł zostać uznany za członka takiego bez-wolnego ciała, którego wyłączną wolą jest wola Głowy. „Pogrzebani z nim w chrzcie” [Kol. 2:12], „ochrzczeni w Jezusa CHRYSTUSA” [Rzym. 6:3], gdyż wszyscy, którzy zostali ochrzczeni w JEZUSA CHRYSTUSA, zostali ochrzczeni w Jego śmierć, „ukrzyżowani z Chrystusem” [Gal. 2:20] dla ziemskich dążeń i pod Jego kierownictwem wzbudzeni przez wiarę do niebiańskich nadziei, zamierzeń itp., które staną się naszym udziałem, o ile nie osłabniemy, ale będziemy trwać mocno aż do końca, utrzymując nasze zamierzenia cały czas w pełnym poddaniu pod wolę Chrystusa, a również nasze ciała, na ile to tylko możliwe.

Każdy w ten sposób poświęcony został zarejestrowany jako potencjalny członek wśród tych, których „imiona zapisane są w niebie”. Jednak zapis ten jest takiego rodzaju, że może zostać wymazany. Ostateczne utrwalenie tego wpisu jest możliwe dopiero wtedy, gdy zakończy się próbne członkostwo, a każdy poświęcony zostanie osądzony jako godny lub niegodny miejsca w doskonałym i chwalebnym „ciele Pomazańca”, którego wpis będzie już nieusuwalny z Barankowej księgi żywota. Znajdzie się on w gronie tych, których Bóg przejrzał od założenia świata, przewidując, że staną się oni zaszczytnym narzędziem błogosławienia wszystkim narodom ziemi.

Nie wszyscy poświęceni, próbni członkowie wejdą w skład rzeczywistego ciała Chrystusa, lecz jedynie zwycięzcy. O takich nasz Pan mówi: „Nie wymażę jego imienia z księgi życia, lecz wyznam jego imię przed moim Ojcem i przed jego aniołami” (Obj. 3:5). Jakże błogosławioną jest przy tym świadomość, że zwycięstwo nie będzie polegało na doskonałości uczynków, ale na doskonałości serca, czyli woli. Gdy bowiem własna wola takich osób zostanie ukrzyżowana, a wola Chrystusowa zamieszka w ich sercach obficie, nie będą oni bezczynni ani bezowocni w poznawaniu naszego Pana [2 Piotra 1:8], ale odnowią swe siły i będą przechodzić z łaski w łaskę w znajomości i służbie ich Głowy. A w końcu osoby te zostaną przyjęte do wiecznego i trwałego członkostwa w uwielbionym ciele.

Jest jeszcze coś ważniejszego ponad ukrzyżowanie swej własnej woli. Powinniśmy nie tylko ukrzyżować własne dążenia, ale w pełni zaakceptować i stosować w ich miejsce wolę Pana. „Słowo Chrystusa niech mieszka w was obficie” i „niech będzie w was takie nastawienie umysłu, jakie też było w Chrystusie Jezusie” (Kol. 3:16; Filip. 2:5). Ludzkie ciała, których członki byłyby jedynie bez woli czy własnych zamierzeń, byłyby bezwolne, pozbawione życia i bezużyteczne. Podobnie jest z członkami ciała Chrystusa w okresie próby – jeśli pozostawaliby oni jedynie martwi dla świata, byliby zimni, bezwolni, jałowi, ospali i bez życia, a w związku z tym – bezużyteczni. Apostoł zachęca przeto, żebyśmy byli nie tylko umarli dla doczesnych nadziei i celów, mając nadzieje uczestnictwa w przyszłym chwalebnym ciele i jego zaszczytnej działalności, ale nasze śmiertelne ciała, które ukrzyżowaliśmy wraz z ich dążeniami, powinniśmy tak zupełnie poddać pod wpływ świętego ducha poświęcenia naszego Mistrza, aby ożyły i stały się aktywne w Bożej służbie – znajdując najwyższą przyjemność w czynieniu Jego woli, angażowaniu się z całego serca w Jego zamierzenia i działania (Rzym. 8:11).

Dopóki nasze własne zamysły nie zostaną ukrzyżowane, nie będziemy w pełni przygotowani do poszukiwania i poznania woli naszego Pana. Nieukrzyżowana wola, nawet jeśli uda się do Słowa Bożego, by poznać Pańską wolę, nie będzie przygotowana, by ją przyjąć; potknie się o nią, zostanie oślepiona własnymi pomysłami, dążeniami i ambicjami. Wprowadzana przez nie w błąd, będzie przekręcała i błędnie stosowała Słowo Boże, tak by pasowało do jej mądrości i planów. Niestety, jakże wielu poświęconych, zostało ukrzyżowanych jedynie częściowo, o ile w ogóle. Jakże wielu, co jeszcze gorsze, nie zauważa w ogóle „powołania z góry” i omijając usprawiedliwienie z wiary dzięki okupowi, pokładają ufność w zapewnieniu sobie usprawiedliwienia przez ukrzyżowanie ich grzechów. Chodźmy w światłości jak i On sam jest w światłości [1 Jana 1:7], i nie miejmy nic wspólnego z bezowocnymi uczynkami ciemności, ale je raczej strofujmy [Efezj. 5:11]. By to czynić i otrzymać wielką nagrodę, starajmy się o to, by móc powiedzieć razem z Pawłem: „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany: żyję, ale już nie ja [nie tak jak dawniej], lecz żyje we mnie Chrystus” [Gal. 2:20], Jego wola jest całkowicie moją wolą i dlatego mogę się uznać za Jego własność i odczuwać ufność wobec Niego. Jeśli całkowicie należę do Niego, On może uznać mnie za swoją własność, za część swego ciała i użyć mnie i teraz, i zawsze.

Zion's Watch Tower, sierpień 1887, R-962
Straż 1/2019

Do góry