R-1332

Widoki z wieży

Pole żniwiarskie za granicą

Po wszystkich perypetiach naszej długiej i pośpiesznej podróży zagranicznej, obejmującej dziesięć tysięcy mil drogą morską i siedem tysięcy mil drogą lądową w Europie, Azji, Afryce i Ameryce oraz pomiędzy nimi, z radością witamy ponownie czytelników The Watch Tower z biura naszej siedziby. Przybyliśmy tu w chwili, gdy ostatni numer czasopisma był gotowy do druku i dlatego musieliśmy odłożyć wszelkie relacje z naszych podróży do tego i kolejnych numerów.

Pod koniec naszej podróży mieliśmy przyjemność spotkać około stu pięćdziesięciu zainteresowanych w Londynie i mniej więcej tyle samo w Liverpoolu, którzy przybyli z różnych części Anglii i Walii. Pierwszą grupę połączyła życzliwość siostry Horne, a innych, tych drugich, zwołali brat i siostra Elam. Oba spotkania były cennymi doświadczeniami, dzięki którym nauczyliśmy się bardzo wysoko doceniać głębię i gorliwość współczłonków tego samego „ciała” z tamtych okolic. Nie zdziwi was to zapewne, że ten sam duch prawdy – głęboki, gorliwy i aktywny duch miłości – charakteryzuje tamtejszych świętych, podobnie jak wszystkich, którzy z radością i oddaniem przyjmują tę samą dobrą nowinę po tej stronie Atlantyku. Zgromadzenia w tych dwóch miejscach przypominały nam te, które odbywają się każdej wiosny w Allegheny. Miłość, radość i pokój, owoce ducha prawdy, były wyrażane na twarzach i przez ręce oraz słowa wszystkich zgromadzonych. Gorące i żarliwe były modlitwy tamtejszych świętych, zanoszone w intencji ich drogich braci i sióstr w Ameryce oraz za wielkie dzieło, w którym jesteśmy zjednoczeni. W przerwach między spotkaniami publicznymi prowadziliśmy niekończące się, poważne rozmowy osobiste, które ujawniały silny nurt miłości i oddania Bogu oraz tęsknotę za jeszcze większą użytecznością w Jego błogosławionej służbie. Ich modlitwy i błogosławieństwa na pożegnanie nigdy nie zostaną przez nas zapomniane, aż do momentu radości naszego chwalebnego zjednoczenia w niebiańskim Królestwie. Obyśmy wszyscy biegli tak, żebyśmy zostali uznani za godnych tego błogosławionego spełnienia naszych nadziei!

Przybywając do Nowego Jorku, byliśmy bardzo zaskoczeni, że brat i siostra Fairchild zorganizowali w swoim domu spotkanie zainteresowanych, aby powitać nas w ukochanej ojczyźnie – najbardziej uprzywilejowanej na świecie pod względem wielkich prac „żniwnych”. Było to rzeczywiście ciepłe powitanie, a najpiękniej wyrażone zostało przez dekoracje kwiatowe i elegancki poczęstunek, który zaplanowały kochające serca i przyrządziły kochające ręce. Cieszyliśmy się wielce z tego przywileju spotkania i powitania świętych, z których około sześćdziesięciu się tam zebrało, niektórzy przebyli pięćdziesiąt, a nawet sto mil, a większość z nich oczekiwała już jakiś czas na nasze przybycie.

Gdy dotarliśmy do Allegheny, wcześnie następnego niedzielnego poranka, ponownie byliśmy zaskoczeni przez bliskich. Bracia Bryan i Morrow, delegacja powitalna, spotkali się z nami na stacji, a po naszym przybyciu do domu, po nabożeństwie, podczas śniadania, odczytano nam wiersz powitalny, napisany specjalnie na tę okazję przez siostrę Ball z naszej siedziby.

Ale to nie były jeszcze wszystkie niespodzianki. Po wejściu do kaplicy Domu Biblijnego ujrzeliśmy stojak i platformę obramowaną roślinami doniczkowymi oraz ozdobioną kwiatami, zaś na ścianie, z tyłu biurka, zawisło pięknie wykonane słowo „Witamy”. Zbór liczący około dwustu osób oczekiwał naszego przybycia, a brat Weimar prowadził już zebranie, gdy wskazano nam nasze miejsca na sali. Program składał się z przemówienia powitalnego siostry Tuttle, która w imieniu zgromadzenia przywitała nas w domu, sprawnie posługując się językiem. Przemowa została poprzedzona i zakończona wspaniałym wykonaniem dwóch bardzo odpowiednich hymnów, specjalnie przygotowanych na tę okazję przez siostrę Zach.

Następnie, korzystając z okazji, odpowiedzieliśmy, zapewniając naszych drogich braci i kochane siostry, że serdecznie odwzajemniamy całą ich miłość i czułe zainteresowanie, jakie okazali nam z taką mocą i elegancją. Zapewniliśmy ich, że przyjmujemy te pełne miłości słowa powitania nie tylko jako skierowane pod naszym adresem, ale głównie jako wyraz ich sympatii i miłości do Prawdy i Mistrza, któremu pragniemy służyć. Następnie krótko opowiedzieliśmy kilka interesujących szczegółów z naszej podróży oraz wspomnieliśmy o różnych dowodach łaski i błogosławieństw Pana dla nas i dla naszej misji za granicą, obiecując szersze sprawozdanie, które w najbliższym czasie zostanie zamieszczone w The Watch Tower.

Kiedy uświadamialiśmy sobie, że niebezpieczeństwa zagrażały nam z każdej strony podczas całej podróży, z wdzięcznością wspominaliśmy modlitwy świętych za nas i pełną miłości łaskę Boga, którego obecność była dla nas tak widoczna przez całą drogę, że każda przeszkoda w realizacji naszej misji została usunięta, a nasze zamierzenia udawało się z powodzeniem realizować. Morza były gładkie i spokojne, dając sposobność, aby nasze światło świeciło wśród naszych współpasażerów, chociaż przez pewien czas musieliśmy znosić niedogodność choroby morskiej, co niewątpliwie było dla nas również pożyteczne. Mamy jednak szczerą nadzieję, że w umysłach niektórych osób, wobec których wydaliśmy świadectwo o planie naszego Ojca, wywarło ono trwałe wrażenie.

W drodze na wschód [na statku] znajdowało się około pięćdziesięciu duchownych Kościoła kongregacjonalnego, zmierzających na zjazd tej denominacji w Londynie, mający za główny cel ściślejsze zjednoczenie kongregacjonalistów na całym świecie. W trakcie naszej podróży powrotnej spotkaliśmy podobną liczbę pastorów metodystycznych, którzy mieli się spotkać w Waszyngtonie na konwencji metodystów. Na Morzu Czarnym i Śródziemnym, na pokładzie rosyjskiego parowca z Odessy do Jaffy towarzyszyła nam spora grupa żydowskich uchodźców. Mogliśmy się przy tej okazji przekonać, jak wygląda rosyjska nienawiść do tych biednych wędrowców. Nie można jednak oceniać wszystkich poszczególnych Rosjan na podstawie polityki ich despotycznego rządu ani przesądów ich narodowej religii greckokatolickiej [raczej prawosławnej – przyp. tłum.]. Wśród nich spotkaliśmy osoby o wielkiej kulturze umysłu i serca, w odniesieniu do których w sprzyjających okolicznościach, gdyby była okazja do przedstawienia im Prawdy, mielibyśmy uzasadnioną nadzieję ich nawrócenia. Niektórym z nich obiecaliśmy egzemplarz Planu wieków w języku francuskim, gdy tylko zostanie opublikowany.

Podczas podróży śródziemnomorskich spotkaliśmy i poznaliśmy znaczne grupy Greków, Egipcjan, Francuzów i Włochów, a nasze uznanie dla serdecznej uprzejmości tych podróżujących, z którymi zawarliśmy znajomość, znacznie poszerzyło naszą sympatię i miłość do różnych narodów, przez nich reprezentowanych. Kiedy przy rozstaniu wymienialiśmy się wizytówkami i życzyliśmy sobie nawzajem bezpiecznej i szczęśliwej podróży, obiecaliśmy każdemu egzemplarz Wykładów Pisma Świętego po niemiecku, francusku lub angielsku, o ile tylko byli wystarczająco zaznajomieni z którymkolwiek z tych języków, aby móc w nim czytać. Podczas naszych podróży po morskich falach echem zdawały się rozbrzmiewać słowa Mistrza: „Milcz i uspokój się!” [Mar. 4:39]. Chociaż bowiem słyszeliśmy o katastrofach na morzu i lądzie, naszym wątłym statkom zawsze udawało się bezpiecznie dotrzeć do celu. Pomimo że cała Europa cierpiała z powodu nadmiaru deszczów, a wiele miejsc zostało zniszczonych przez powodzie, my mieliśmy piękną pogodę i czyste słońce od dnia, w którym opuściliśmy dom, aż do naszego powrotu, z jednym tylko wyjątkiem – naszego ostatniego dnia pobytu w Londynie. Deszcze i burze zawsze były albo przed nami, albo za nami, z tyłu. Jeśli dodać do tego nasze nieustanne zdrowie fizyczne, pomimo ciągłych i szybkich zmian klimatu oraz zmęczenia wynikającego z ciągłego podróżowania i zwiedzania, to trudno tego nie uznać za szczególnie sprzyjające okoliczności, ułatwiające nasze szybkie podróże i z konieczności pospieszne obserwacje, za co serdecznie dziękujemy Bogu i wam, drodzy bracia i siostry, którzy nieustannie pamiętaliście o nas przed tronem łaski niebieskiej.

Nasze podróże drogą lądową dawały również rozliczne okazje do nawiązania znajomości z przedstawicielami różnych narodów, z którymi często rozmawialiśmy, czasem przez tłumaczy, a wszystkie rozmowy w sposób naturalny kierowały się w stronę przedstawiania Prawdy. Uprzejme twarze, serdeczne uściski dłoni i dobre życzenia tych towarzyszy podróży na długo pozostaną nam w pamięci jako interesujące wydarzenia z naszej wyprawy, jako ogniwa w łańcuchu miłości, który łączy nas w naszym wspólnym człowieczeństwie i jako narzędzia w skłanianiu naszych serc do tego, by biły szybszym pulsem i żywiły cieplejsze uczucia dla „całego świata”, który Bóg tak umiłował, że dał swego jednorodzonego Syna dla ich odkupienia i restytucji.

Tak, nasza sympatia zyskała znacznie szerszy zakres, a nasza miłość wzmocniła się. Wzrosła gorliwość, bardzo pobudzona, by odegrać uprzywilejowaną rolę w realizacji tego chwalebnego planu Bożego, który jako jedyny jest w stanie sprostać tragicznej sytuacji rozpaczliwego przypadku naszej upadłej ludzkości. Nasz rozum, jak również Pismo Święte, jasno stwierdza, że wszelkie wysiłki, które nie pozostają w zgodzie z Bożym planem, są w istocie daremne. Tęsknimy zatem za spełnieniem się błogosławionej nadziei restytucji wszystkich rzeczy. Jednak środkiem prowadzącym do tego celu, jak rozumiemy, jest rozwój i wywyższenie Kościoła, co ma pierwszorzędne znaczenie. Wzywamy zatem teraz – w czasie żniwa – do skupienia wszystkich wysiłków na chwili obecnej i naszym otoczeniu, aby pod przyszłym kierownictwem i rządem doskonałego i uwielbionego Kościoła świat także mógł uwierzyć (Jan 17:21).

Chcemy opowiedzieć wam wszystko, co pamiętamy z naszej podróży, ale będzie to wymagało czasu. Chcielibyśmy na początek krótko podsumować, że Pan wielce nam w niej pobłogosławił, abyśmy dokonali tego, co zamierzyliśmy, podejmując się tego zadania, jak wyjaśniono to w lipcowym numerze [R-1311]. Dajemy wam możliwość szybkiego zapoznania się z ogólnym zarysem w tym numerze, a w następnych postaramy się przekazać wam więcej interesujących szczegółów. Będąc za granicą, nie tylko staraliśmy się zobaczyć wszystko, co mogliśmy, dla siebie, ale ciągle pamiętaliśmy, że przyglądamy się także dla was – jako oczy obserwujące dla całego „ciała”. Tym razem oglądaliśmy rzeczy rzeczywiste i ziemskie, ale przyglądając się im, dostrzegaliśmy ich związek z niebiańskimi prawdami i celami.

Mając na uwadze pewne przesłanki wskazujące, że ta podróż będzie wolą Pana, nie wahaliśmy się użyć części pieniędzy Pana na ten cel, chociaż czuliśmy się zmuszeni do wykonania tego dzieła w najbardziej ekonomiczny sposób, co zrobiliśmy dzięki podróżowaniu na ogół pociągami drugiej klasy, dzięki czemu mieliśmy lepszy kontakt z ludźmi, jak sobie tego życzyliśmy, ponieważ ogół ludzi unika raczej wagonów pierwszej klasy, z wyjątkiem cywilnych i kościelnych dygnitarzy oraz zamożnych poszukiwaczy przyjemności. Znaleźliśmy również przeprawę drugiej klasy przez ocean, która i tak była dość wygodna, choć nie luksusowa, i chętnie skorzystaliśmy z tych metod oszczędzania, ciesząc się również, że nasze pozasezonowe wizyty w Palestynie i Egipcie sprawiły, iż stawki hotelowe spadły tam o połowę w stosunku do zwykłych cen. Nie wróciliśmy do domu, jak to zwykle bywa u podróżnych, obładowani luksusami starego świata, z próbkami dzieł sztuki, bogatymi koronkami czy eleganckimi jedwabiami, ale położyliśmy ufność w bogatszym skarbie wiedzy i doświadczenia cennego dla dzieła drogiego Pana. Powiedzieliśmy, że skorzystaliśmy w tej sprawie z pieniędzy Pana, ale nie należy przez to rozumieć, że w ten sposób przywłaszczyliśmy sobie jakąkolwiek część funduszy przeznaczonych na szerzenie Prawdy itp., z których każdy cent, a nawet więcej, jest wykorzystywany bezpośrednio na zamierzone cele. Sfinansowaliśmy tę wyprawę w całości z naszych prywatnych, osobistych środków, które jednak uważamy za Pańskie i dlatego używamy wyrażenia „Pańskie pieniądze”.

Wyruszając w tę podróż, mieliśmy szczególnie na uwadze trzy cele: (1) Zapoznanie się z warunkami społecznymi w Europie z myślą o bezstronnym osądzie, jak szybko można się tam spodziewać ucisku przepowiadanego przez Słowo Boże. (2) W ramach tej podróży chcieliśmy zobaczyć Palestynę i ocenić stan wypełniania się proroctw oraz perspektywy pracy restytucyjnej rozpoczynającej się wśród Żydów, a także spotkać się i naradzić z naszym żydowskim bratem Rabinowiczem odnośnie tej fazy pracy żniwa, która obejmuje kwestię żydowską, aby te dwie części dzieła mogły przebiegać w jeszcze bliższej sympatii. (3) W ramach realizacji tych głównych celów zaproponowaliśmy spotkanie i naradę z niektórymi czytelnikami i pracownikami Watch Tower za granicą, a obserwując całą podróż, mieliśmy nadzieję dostrzec być może pewne metody rozprzestrzeniania Prawdy, przynajmniej do pewnego stopnia, w Europie.

Ten ostatni i najmniej istotny z naszych celów tej misji okazał się jednak pierwszym i najwyższym w naszych sercach. Dlatego to on właśnie musi być pierwszym zarysem naszego sprawozdania dla was, a mianowicie dostrzeżone przez nas możliwości i perspektywy szerzenia prawdy „żniwa” wśród owiec Pana w Europie.

Szybko przekonaliśmy się, że nie doceniliśmy inteligencji i zapału religijnego ludu Bożego po drugiej stronie oceanu, zwłaszcza w Anglii, Irlandii, Szkocji, Norwegii, Szwecji i Danii. Jako „wasze oczy”, śpieszyliśmy dowiadywać się, w jaki sposób członkowie Ciała Chrystusowego naszego kraju, którzy zostali tak bardzo pobłogosławieni przez Pana znajomością Jego łaskawych planów (teraźniejszych i przyszłych), mogą pomagać, błogosławić i wypuszczać na wolność tym samym chwalebnym światłem Prawdy innych współczłonków tego samego „ciała” w „starym świecie”. Wydawało się, jakby to do nas Pan powiedział: „Podnieście wasze oczy i przypatrzcie się polom, że już są białe, gotowe do żniwa” [Jan 4:35] – gotowe na zapuszczenie sierpa teraźniejszej Prawdy.

A teraz, jako wasze oczy, mamy do złożenia ten raport o dojrzałości pól na wasze i nasze usługi jako współżniwiarzy z wielkim Żniwiarzem w obecnym zbieraniu dojrzałej pszenicy do wielkiego spichlerza bezpieczeństwa, oddzielonego od świata i od kąkolu oraz ognistych ucisków, jakie wkrótce na niego spadną.

Nie dostrzegliśmy w Rosji otwarcia ani gotowości na przyjęcie Prawdy, z wyjątkiem brata Rabinowicza i Żydów, do których stara się on dotrzeć. Nie zauważyliśmy też niczego, co pobudzałoby nas do nadziei na jakiekolwiek zbiory we Włoszech, Turcji, Austrii czy w Niemczech. Wydaje się, że wśród Niemców, jako narodu, żywotna pobożność i wiara w Biblię została prawie całkowicie zmiażdżona, a prawie wszyscy inteligentni ludzie spośród nich są w najlepszym razie moralistami odrzucającymi Pismo Święte, poza zawartymi w nim, a niedoskonale przez nich pojmowanymi ideami dobra i zła. Większość Rosjan i Austriaków wydaje się być pogrążona w zabobonnym formalizmie, do którego inteligentne uznanie Boga i Jego Słowa nie ma przystępu. Włosi tak długo byli pod zgubnym wpływem papiestwa, że podobnie jak Francuzi, szybko przechodzą do otwartej niewiary, chociaż wielu wciąż jest zaślepionych rażącymi rzymskimi przesądami.

Jednak Norwegia, Szwecja, Dania, Szwajcaria, a zwłaszcza Anglia, Irlandia i Szkocja to pola gotowe i czekające na żniwa. Wydaje się, że te pola wołają: Przyjdź i pomóż nam! I nie znamy innych tak obiecujących części świata, w które można by zapuścić sierp i zbierać. Nie dorównuje im nawet ta nasza ukochana kraina wolności [Stany Zjednoczone – przyp. tłum.]. We wszystkich tych krajach są serca głodne Prawdy i w sposób widoczny poświęcone Panu, pragnące udowodnić Mu swoje oddanie przez zaangażowanie się we wszystko, co każde z nich z osobna uznaje za Jego dzieło.

Armia Zbawienia korzysta z usług wielu z nich i rzeczywiście wykonuje wspaniałą pracę w swoim szczególnym zakresie. W sposób wymagający wielkiego oddania nieustannie planują i pracują nad podniesieniem osób upadłych i zdegradowanych oraz zachęcają ich i pomagają im prowadzić lepsze życie. Tak jak każda inna działalność humanitarna, jest to dobra praca. Gdybyśmy nie byli świadomi lepszych planów, sposobów i środków, które Bóg przygotował dla podniesienia i błogosławienia świata, takie humanitarne zadania miałyby dla nas ogromne znaczenie. Pamiętajmy jednak, że nastało „żniwo” wieku i prowadzone jest dzieło „żniwa” polegające na zapuszczaniu sierpa teraźniejszej Prawdy i gromadzeniu wybranych z czterech wiatrów (z każdej strony pola), od jednego krańca nieba (nominalnego kościoła chrześcijańskiego) aż po drugi (Mat. 24:31). Jest to zadanie na czasie dla prawdziwie oświeconych – dzieło Pana, a zatem także dla Jego współpracowników.

W Wielkiej Brytanii wiele gorliwych dusz głosi Chrystusa na rogach ulic, nie czekając na oficjalne „nałożenie rąk” przez duchownych. Możliwe, że ich gorliwości nie towarzyszy wielka znajomość Prawdy, ale ich skłonność do służenia Mistrzowi jest bardzo widoczna, a uważne i pełne szacunku tłumy układnych, zamyślonych ludzi, które gromadzą się wokół nich, wskazują, że liczne rzesze ludzi łakną prawdziwego „chleba życia”. Wśród myślących chrześcijan rośnie również niezadowolenie z pozbawionych żywotności sekciarskich form pobożności, a także tęsknota i pragnienie czegoś lepszego.

W Norwegii i Szwecji dochodzi również do wielkiego przebudzenia i narastającej niechęci pod adresem oficjalnego Kościoła (luterańskiego). Szwedzi i Norwegowie to poważni, pełni szacunku, troskliwi ludzie, a wielu z nich zaczyna sobie uświadamiać, że urodzenie się w nominalnym kościele to jedno, a bycie prawdziwym chrześcijaninem, członkiem jedynego prawdziwego Kościoła, którego imiona są napisane w niebie, to coś zupełnie innego. Chociaż jednak wielu jest już na zewnątrz, a inni ciągle opuszczają stare, tak zwane ortodoksyjne koleiny i systemy religijne i rozważają Pismo Święte niezależnie, bez nazw sekciarskich, nazywając swoje spotkania „misjami”, to Przeciwnik nawet tam usilnie stara się tchnąć zgubne doktryny błędu, tak, aby wśród nich, jak i u nas, odbywał się ogólny proces przesiewania. A tam, tak jak i tutaj, podstawą fałszywych doktryn są te, które w bardzo subtelny sposób zaprzeczają fundamentowi skalnemu wszelkiej prawdziwej wiary, a mianowicie okupowi – że zostaliśmy wykupieni za wysoką cenę – przez samą drogocenną krew Chrystusa. Pan Waldstrom jest jednym z najbardziej aktywnych nauczycieli tego kierunku wśród nich, podczas gdy inni usilnie sprzeciwiają się błędowi i szukają starych ścieżek Pana i apostołów. Podobną postawę przyjmują również Duńczycy.

Ponieważ inne części Europy również pragną słuchać ewangelii, a Pan najprawdopodobniej rozproszył tu i tam po całym świecie wielu drogich świętych, z pewnością mamy powody, by mieć nadzieję na większe ich zgromadzenie z tej części zagranicznego pola niż z jakiegokolwiek innego.

A teraz narzuca się pytanie – co my, którzy zostaliśmy tak bardzo wyróżnieni, możemy zrobić dla tych drogich świętych za granicą? W jaki sposób zapuścimy sierp w te dojrzałe pola? Jak możemy opatrzyć złamane serca i polać je oliwą i winem Prawdy? Jakich przywilejów pracy i samozaparcia udzieli nam drogi Mistrz i w jaki sposób nam pobłogosławi, aby zgromadzić swoje owce na zielonych pastwiskach przy spokojnych, orzeźwiających wodach Jego Słowa, z dala od zbrukanych strumieni ludzkich tradycji i spekulacji?

Przede wszystkim widzimy wielką potrzebę przetłumaczenia [publikacji zawierających] prawdy „żniwa” na różne języki europejskie. Opracowywane obecnie francuskie tłumaczenie Wykładów Pisma Świętego będzie służyć dobremu celowi w całej Europie, ponieważ język francuski jest powszechnie rozumiany i używany wszędzie, nawet wśród wielu zwykłych ludzi. Niemieckie tłumaczenie I i II tomu jest już dostępne dla Niemców wszędzie tam, gdzie można rozbudzić zainteresowanie, chociaż nie możemy mieć nadziei na znalezienie znaczącej liczby wybrańców pośród narodu tak oddanego szukaniu przyjemności, piciu piwa, gorliwości wojskowej i ambicji i gdzie istotna pobożność została prawie zmiażdżony przez zimną, formalną religijność państwową. Oryginalne wersje angielskie będą oczywiście odpowiedzią na potrzeby Anglii, Irlandii, Szkocji i dla wielu w Walii, a także Stanów Zjednoczonych i Kanady oraz anglojęzycznej populacji rozsianej po całym świecie. Istnieje jednak wielka potrzeba dokonania tłumaczenia szwedzkiego, a także tłumaczenia, które służyłoby zarówno Duńczykom, jak i Norwegom, nie tylko w ich ojczystych krajach, ale także tutaj, w Stanach Zjednoczonych, jako że – z czego być może nieliczni zdają sobie sprawę – narodowości te mają tu pośród nas miliony przedstawicieli.

Jak dotąd nie widzimy otwartej drogi dla tej części pracy, ale przynajmniej mamy przywilej prosić Pana żniwa nie tylko o wysłanie większej liczby robotników do swojej winnicy, ale także o zapewnienie tego, co może uważać za niezbędne dla wykonania tej pracy. Poszukujemy jednak i umawiamy się z osobami kompetentnymi do wykonania prac tłumaczeniowych, aby, kiedy Pan zechce wskazać drogę lub zapewnić środki, ta praca mogła zostać odpowiednio przyspieszona. Już teraz broszury w języku szwedzkim budzą spore zainteresowanie.

Obserwacje i narady ze świętymi w Anglii, Irlandii i Szkocji wskazują, że przeszkodą w szybszym rozpowszechnianiu się Prawdy jest niemożność nabycia przez zainteresowanych tylu broszur, ile można by z korzyścią rozpowszechnić. We wszystkich dużych miastach zapewnia się dużą swobodę, a często ochronę policyjną dla tych, którzy organizują spotkania plenerowe. Szczególnie w niedzielne wieczory tłumy gromadzą się chętnie i dyskutują na tematy religijne i społeczne z różnych punktów widzenia – wielu ludzi najwyraźniej jest niezadowolonych i głodnych Prawdy. Poza tym odbywają się spotkania misyjne i Armii Zbawienia w około dwudziestu miejscach naraz w każdym dużym mieście. Dają one doskonałe sposobności do głoszenia Prawdy – rzeczywiście przewyższają one wszystko, co dzieje się w tym zakresie w naszym kraju. Tamtejsi bracia i siostry zdają sobie sprawę, że są to doskonałe pola do rozpowszechniania publikacji wyjaśniających Prawdę i mogliby bez trudu rozprowadzić ich tysiące więcej, gdyby mieli wystarczające środki na ich zakup. Zarówno bowiem tam, jak i tutaj, wśród głęboko zainteresowanych jest niewielu wielkich i bogatych.

Zostawiliśmy ich z zapewnieniem, że dostrzegamy tę potrzebę i zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby przezwyciężyć trudności, tak jak Pan nas poprowadzi i udzieli nam środków na zaspokojenie tych potrzeb.

Znaleźliśmy wielu przyjaciół, którzy również chcieliby wykorzystać swój czas i energię w pracy kolporterskiej – sprzedaży Wykładów Pisma Świętego. Dowiedzieli się, jak bardzo Bóg błogosławi tę metodę i używa jej tutaj w celu dotarcia do wielkiej liczby zainteresowanych Prawdą i zapragnęli uczestniczyć w podobnym dziele samozaparcia dla dobra Pana, Jego Prawdy i Jego ludu wokół nich.

Wskazywali, że urządzenie składu z Wykładami Pisma Świętego w Londynie jest niemal koniecznością pracy, ponieważ obecnie trzeba prawie miesiąca, aby otrzymać odpowiednią ilość książek po przyjęciu zamówienia. Niektórzy też zapewniali nas, że chętnie wykonywaliby tę pracę, ale przeszkadzają im w tym obowiązki rodzinne, bo bez nich nie mogliby zarobić na utrzymanie swoich podopiecznych, mimo że nasz zasiłek jest ostatnio dość hojny. Z tą samą trudnością spotkało się również wielu tutaj w Ameryce, gdzie pieniędzy nie brakuje aż tak bardzo, a sprzedaż i dochody w konsekwencji są proporcjonalnie większe.

Aby przezwyciężyć pierwszą z tych trudności, poczyniliśmy przygotowania do londyńskiego wydania Wykładów Pisma Świętego, które, gdy tylko będzie gotowe, zostanie należycie ogłoszone w naszym czasopiśmie. Jeśli zaś chodzi o drugą trudność, będziemy mieć nadzieję i modlić się, aby droga mogła jeszcze otworzyć się wystarczająco szeroko, w celu stworzenia możliwości wszystkim tym, którzy teraz są skrępowani jedynie potrzebami finansowymi i których serca są przepełnione gorącym pragnieniem wyruszenia naprzód w celu zbierania kłosów.

Między innymi zdaliśmy sobie sprawę z konieczności opracowania pewnych broszur, jeszcze innych od tych, które zostały już opublikowane – „dla sceptycznego chrześcijanina”, „dla poświęconego chrześcijanina” i takiego, który wykazuje wyraźne oznaki przynależności do jedynego prawdziwego Kościoła. Te idee postaramy się urzeczywistnić w nadchodzącym roku w postaci kolejnych numerów naszego „Kwartalnika starej teologii”. Wydamy również nową ulotkę, podobną nieco do obecnych „składanek” [ang. Arp-slip]. Ze względu na niższe koszty będą one mogły być rozdawane bez ograniczeń, podczas gdy większe broszury powinny być wręczane tylko wtedy, gdy istnieje jakiś powód, by przypuszczać, że zostaną docenione.

Każda okazja do służenia Panu przez szerzenie Jego Prawdy oznacza (w tym wieku, kiedy zło obfituje) okazję do samoofiary ze strony Jego poświęconych. Nasz Mistrz chce, aby tak było, ponieważ udowodniłby przez to zarówno sobie, jak i nam szczerość naszej miłości. Może nam się wydawać, że kochamy Go i Jego Słowo bardziej niż to rzeczywiście ma miejsce. Gdy zaś pojawiają się takie możliwości, ujawniają nam one naszą prawdziwą postawę – prawdziwą głębię naszej miłości. A ci, których serca są naprawdę i w pełni poświęcone, gdy zauważą opór ciała, gdy nadarzy się okazja do ofiary, będą mieli się na baczności, aby przekonać się, czy ich ludzka wola, duma, miłość do siebie i wygody, itp. są całkowicie ukrzyżowane – aż na śmierć.

Ach! powie ktoś, poświęciłem Panu wszystko i chętnie poświęciłbym zarówno czas, jak i środki w Jego służbie, ale potrzeby tego życia pochłaniają prawie wszystko w trosce o tych, którzy są ode mnie zależni. Chciałbym znaleźć jakiś sposób na potwierdzenie mojej miłości. „Sługom” pod Zakonem nakazano oddać dziesiątą część swojego dochodu na służbę Pańską, a ja, „syn” uwolniony od Prawa, pouczony o rzeczywistości Boskiego planu, który „słudzy” widzieli tylko mgliście w typach, odczuwam chęć robienia więcej, a nie mniej niż oni. Ale jak to zrobić, nie wiem. Jest tak wiele zapotrzebowań na każdą moją wolną godzinę i każdego wolnego dolara.

Wierzymy, że takim osobom Pan chciałby przez nas przekazać następujące poselstwo, którego inni proszeni są nie czytać:

Twoja trudność polega na tym, że próbujesz zrobić za dużo – więcej, niż jesteś w stanie urzeczywistnić – przegapiasz zaś małe rzeczy, które są w zasięgu twoich możliwościach. Chciałbyś głosić Prawdę wspaniałej publiczności w porywających kazaniach przy użyciu„srebrnego języka”, ale czy masz taki talent? Jeśli nie, lepiej zacznij pokornie w najbliższym otoczeniu i w prosty, spokojny sposób opowiedz historię odkupienia w miłości tym członkom rodziny i sąsiadom, którzy są „cisi” i mają „uszy do słuchania”. To temu, kto wiernie korzysta z posiadanych talentów, Pan obiecuje dać większe talenty i możliwości. A może, bardziej skromnie, aspirujesz do tego, aby odnosić sukcesy jako kolporter lub dystrybutor broszur – sprzedawać i rozprowadzać ich tysiące na ogromnym obszarze – ale nie potrafisz. Wtedy rozejrzyj się i zobacz, czy byłeś lub czy starałeś się być wierny w korzystaniu z możliwości, które znajdują się w zasięgu twojej ręki, w mniejszej, skromniejszej skali – pokora może być dla ciebie jedną z najbardziej potrzebnych lekcji.

A może mówisz sobie: Gdybym tylko miał tysiące lub miliony dolarów, jakże chętnie wydałbym je na szerzenie Prawdy. Być może zapomniałeś na chwilę pouczenie wielkiego Mistrza (Łuk. 21:2-4), że dwa drobne pieniążki ubogiej wdowy były cenniejsze w Jego oczach niż wielkie darowizny złożone przez tych, którzy jedynie składali je ze swojej obfitości. „Pan, wasz Bóg, doświadcza was” [5 Mojż. 13:3], czy miłujecie Go i Jego Prawdę ponad wszystko. Dlatego też pozwala, by Jego praca często wydawała się opóźniać z powodu braku środków, aby pozorna konieczność dała nam możliwość zaparcia samego siebie w Jego służbie – dla naszego dobra, naszego rozwoju, naszego błogosławieństwa (2 Kor. 8:1-15, 9:5-12). Wielu, którzy stwierdzają, że duch jest ochoczy, ale ciało słabe, zapomina, że Słowo Boże to przewiduje i wyznacza prostą ścieżkę dla naszych słabych stóp, napominając tych, którzy w ten sposób okażą swoją miłość, aby nie kusili samych siebie, ale przyjęli regularny zwyczaj odkładania pierwszego dnia każdego tygodnia jakąkolwiek sumę, jaką czują, że mogą oddać – zgodnie z tym, jak Pan im poszczęścił w poprzednim tygodniu (1 Kor. 16:2). Jakże starannie Bóg zatroszczył się o to, by dostarczyć nam potrzebnych wskazówek w każdym przedmiocie. Słowo Boże jest pożyteczne, aby człowiek Boży był całkowicie przygotowany do wszelkich dobrych uczynków (2 Tym. 3:17).

Zion's Watch Tower, listopad 1891, R-1332
Straż 3/2022

Do góry