R-1548

Mężczyzna i kobieta w Boskim porządku

W tym wydaniu [Watch Tower] poświęcamy znaczną część miejsca pozycji kobiety z punktu widzenia Biblii, a szczególnie w świetle nauk apostoła Pawła. Ogólne niezrozumienie słów apostoła podsyciło ducha powątpiewania w jego Boskie natchnienie i w ten sposób stało się kamieniem obrażenia prowadzącym do niewiary. Takie powątpiewania, gdy tylko przejmą kontrolę nad umysłem, zwykle prowadzą do bardzo radykalnego podejścia w kwestii tzw. praw kobiet – sprawiając, że niektórzy są ich skrajnymi zwolennikami, podczas gdy inni wręcz odwrotnie: czynią kobiety wyłącznie niewolnicami, siłą roboczą czy rozrywką dla mężczyzn – błędnie zakładając, że właśnie tego nauczał apostoł. Artykuły te mogą być zatem uważane z naszej strony za dodatkową obronę apostolskiego autorytetu i nieomylności, przedstawioną w naszym czasopiśmie z 1 maja [1893] w odpowiedzi na liczne pytania.

Chociaż jako duchowe nowe stworzenia w Chrystusie Jezusie wiemy, że Bóg nie ma względu na pochodzenie, stanowisko czy płeć oraz że w Jego standardach przydatności do dziedzictwa nadchodzącego Królestwa „nie masz Żyda ani Greka; nie masz niewolnika ani wolnego; nie masz mężczyzny i niewiasty; albowiem wszyscy wy jednym jesteście w Chrystusie Jezusie” (Gal. 3:28) i wszyscy „jesteście powołani w jednej nadziei powołania waszego” (Efezj. 4:4), niemniej jednak wciąż znajdujemy się w ciałach oraz mamy do czynienia z ziemskimi warunkami i dlatego nasz właściwy stosunek do różnych związków w naszym życiu, nasze wierne przestrzeganie nauk Pisma Świętego odnoszących się do nich oraz to, czy jesteśmy warci czy nie Boskiej łaski, są obecnie oceniane. Chociaż każde pytanie dotyczące moralnych praw i obowiązków przybiera na znaczeniu w tym „dniu (...) przygotowania” (Nah. 2:4 BT), to jednak ten przedmiot jest jednym z najważniejszych zagadnień, które powinny zostać rozważone oraz przypomniane, ponieważ wielu niewierzących, a czasem nawet chrześcijan twierdzi, że Biblia naucza domowego niewolnictwa.

Naszym pragnieniem jest zatem przedstawienie tak zwięźle, jak to możliwe, tego, co – jak wierzymy – jest biblijnym stanowiskiem w tym temacie, w przekonaniu, że bez względu na ludzkie uprzedzenia rozmaitych jednostek Boskie Słowo jest jedynym bezpiecznym przewodnikiem do prawdy. W żadnym wypadku nie można powiedzieć, że Jego Słowo milczy w tej kwestii, a zbadanie wszystkich Jego świadectw z tym tematem związanych całkowicie uciszy, jak wierzymy, u wszystkich bezstronnych chrześcijan wspomniane powyżej zarzuty stawiane Biblii.

Pierwsze świadectwo Biblii na ten temat, poza stwierdzeniem, że mężczyzna został stworzony pierwszy, a następnie, jako jego pomocniczka i towarzyszka, została stworzona kobieta, stanowią Boskie słowa skierowane do kobiety po zjedzeniu przez nią zakazanego owocu: „Wola twa poddana będzie mężowi twemu, a on nad tobą panować będzie” [1 Mojż. 3:16]. Chociaż upoważnienie do panowania w naturalny sposób zawiera się w zwierzchnictwie mężczyzny (1 Kor. 11; 1 Tym. 2:13), to jednak nietrudno jest zauważyć, że Panu chodziło o coś więcej, ponieważ ta wypowiedź dotyczyła kary dla kobiety za jej udział w grzechu pierworodnym. Jest to sugestia, że panowanie jej męża będzie tyrańskie, a ona będzie cierpiała przez to niesprawiedliwość, której nie doświadczyłaby w przeciwnym wypadku. Tak też się stało: panowanie, czyli zwierzchnictwo męża, które w doskonałym stanie powinno służyć ochronie oraz interesom wszystkich członków jego rodziny – jako panowanie miłości i raczej przewodnictwo – stało się w większości przypadków, przez upadek, panowaniem samolubstwa, strachu i przemocy. Faktycznie, niektórzy mężczyźni używają właśnie tego wersetu jako usprawiedliwienia dla swojej samolubnej tyranii.

Chociaż fakty całkowicie potwierdzają Pańskie świadectwo w tym względzie, wielkim błędem byłoby zakładać, że ci, którzy nadużywają swojego naturalnego zwierzchnictwa, wykonują Boską wolę. Wręcz przeciwnie, powinniśmy zobaczyć w tym Boskie proroctwo dotyczące zła, które miało spaść na kobiety z powodu faktu, że człowiek utracił pierwotne podobieństwo do Boga. I musimy zaznaczyć, że im bardziej zdegradowany jest człowiek, tym bardziej bezduszne jest jego zachowanie względem osoby, którą powinien kochać i miłować jak swoje własne ciało. Męska domena w społeczeństwie, czyli bycie głową i początkiem stworzenia, jest jasno zdefiniowana, podczas gdy zadanie kobiety jako pomocy odpowiedniej dla niego jest bardziej dyskusyjne. Pytanie brzmi: „Do jakiego stopnia powinna mu pomagać?”. Chociaż wierzymy, że zgodnie z biblijną nauką może mu pomagać wedle swoich zdolności i możliwości w domu, zborze oraz w życiu społecznym, słyszymy wiele odmiennych głosów postulujących znaczne ograniczenie jej wpływu, jeżeli nie w domu, to przynajmniej w zborze i w życiu społecznym. Posłuchajmy zatem najpierw, co Biblia mówi na temat miejsca kobiety w zborze.

Miejsce kobiety w zborze

Piotr, zwracając się do całego Kościoła bez względu na płeć, mówi: „Wy jesteście rodzajem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym (...), abyście [wszyscy – mężczyźni i kobiety] opowiadali cnoty tego, który was powołał z ciemności ku dziwnej swojej światłości” (1 Piotra 2:9). Czytamy także: „Duch Wszechmocnego Pana nade mną, gdyż Pan namaścił mnie, abym zwiastował” (Izaj. 61:1 BW). Zobaczcie także Łuk. 4:18-20, gdzie nasz Pan cytuje i stosuje jedynie część tego proroctwa do siebie, pozostawiając drugą część – na którą nie był czas za Jego dni – Ciału Chrystusowemu, mężczyznom i kobietom, by zwiastowali. Słowo „gdyż” wskazuje, że pomazanie miało na celu przygotowanie pomazanych – kobiet i mężczyzn, by zwiastowali radosną nowinę. A zatem wszyscy pomazani, mężczyźni i kobiety, Żydzi i Grecy, wolni i niewolni, są pomazani do zwiastowania.

W Hebr. 5:12 Paweł gani Kościół, nie czyniąc różnicy pomiędzy jedną a drugą płcią, za niezdolność do nauczania spowodowaną zaniedbywaniem możliwości zdobywania pokarmu, który służy tej pracy. Mówi: „Biorąc pod uwagę czas [jaki upłynął], powinniście być nauczycielami, tymczasem znowu potrzebujecie kogoś, kto by was nauczał pierwszych zasad nauki Bożej; staliście się takimi, iż wam potrzeba mleka, a nie pokarmu stałego” (BW). Ponownie czytamy: „Każdy [kobieta czy mężczyzna] jako wziął dar, tak nim jeden drugiemu usługujcie, jako dobrzy szafarze rozlicznej łaski Bożej” (1 Piotra 4:10). Paweł mówi także: „A tegoć więc szukają przy szafarzach, aby każdy znaleziony był wiernym” (1 Kor. 4:2). Nie ma tutaj różnicy ze względu na płeć: każdy, kobieta czy mężczyzna, kto posiada talent bądź dar, staje się jego szafarzem, a w dzień sądu Pan każe każdemu szafarzowi zdać rachunek z własnego szafarstwa. Wierność w wykorzystywaniu wszystkich posiadanych talentów jest wymagana od wszystkich (Mat. 25:14-30).

W Biblii znajdujemy liczne przykłady, które pozostają w harmonii z naukami Pisma mówiącymi, że kobiety tak samo jak mężczyźni są odpowiedzialne przed Bogiem za używanie swych talentów w Kościele, niezależnie od tego, czy mają ich dużo, czy niewiele, a także w harmonii z nauką Pawła, że działalność każdego członka Ciała Chrystusowego jest konieczna dla zachowania ogólnego zdrowia całego Ciała. I tak: (1) Kobiety, które były pierwsze przy grobie w poranek zmartwychwstania, zostały wysłane przez Pana, by zanieść pierwsze świadectwo o Jego zmartwychwstaniu apostołom. (2) Kobiecie w Samarii, z którą rozmawiał Pan i której zechciał objawić się jako Mesjasz, nie zabroniono pójść do miasta i głosić tej wieści wielu innym, co też natychmiast uczyniła, pozostawiając wiadro i idąc w pośpiechu. W rezultacie wielu uwierzyło dzięki jej świadectwu, bez względu na to, w jaki sposób to uczyniła – Jan 4:28-30,39.

Wiemy także, że kobiety, tak samo jak mężczyźni, posiadały dar prorokowania, który według apostoła Pawła jest mową przynoszącą „zbudowanie i napominanie, i pociechę” (1 Kor. 14:3-4), czyli jest nauczaniem i napominaniem zgodnie z miarą daru od Boga (zobacz także: 1 Kor. 12:31). W 1 Kor. 11 Paweł przyznaje, że jest rzeczą właściwą, aby kobiety publicznie się modliły oraz prorokowały, pod warunkiem że czynią to ze stosowną skromnością, której szczególnym przejawem w owych czasach było przykrywanie głowy, zwłaszcza pomiędzy Grekami, do których Paweł się tutaj zwraca. Ignorowanie tego zwyczaju – do czego niektórzy, jak się zdaje, mieli skłonność, odkąd zaczęli sobie uświadamiać wolność ewangelii – sprowadziłoby hańbę na dzieło Chrystusowe, a także na „aniołów”, ambasadorów i posłańców chrześcijańskiej wiary – apostołów i innych.

Mamy kilka przypadków, kiedy kobiety prorokowały: na przykład Anna (Łuk. 2:36-38), cztery córki Filipa (Dzieje Ap. 21:8-9), Miriam (Mich. 5:1-4), Hulda (2 Kron. 34:21-28) i Debora (Sędz. 4:4-24). Co więcej, mamy także znaczące proroctwo Joela (2:28-29), które według słów Piotra przynajmniej częściowo się wypełniło w dniu Pięćdziesiątnicy, gdy duch święty zstąpił w mocy na wszystkich obecnych (Dzieje Ap. 2:17-18). Również Paweł z wyraźnym uznaniem wspomina działalność niektórych kobiet we wczesnym Kościele – wymienia szczególnie Pryscyllę, Tryfenę, Tryfosę, a także matkę Rufusa, Julię i siostrę Nerego (Rzym. 16 i Filip. 4:3). We wszystkich przypadkach, poza 1 Kor. 16:19, gdzie Pryscylla i Akwilas są wspomniani, Pryscylla wymieniania jest pierwsza, jakby była bardziej znacząca i czynna z tych dwojga (Rzym. 16:3; 2 Tym. 4:19; Dzieje Ap. 18:18,26). Ona i jej mąż towarzyszyli też Pawłowi w jednej z jego podróży z Koryntu do Efezu, gdzie spotkali Apollosa i dokładniej wyłożyli mu drogę Bożą (Dzieje Ap. 18:18-26). Chociaż słowa te nie są skierowane do świata, to nie stanowią głosu ani precedensu przemawiającego przeciwko kobiecej aktywności w rozmaitych właściwych zamierzeniach życiowych, do których usposobiła je natura i wykształcenie. I chociaż w przeszłości kobieca edukacja znajdowała się na bardzo niskim poziomie, a kobiety rzadko były przygotowywane do obowiązków innych niż domowe, mamy cenny przykład jednej skutecznej kobiety, sędziny w Izraelu – Debory, żony Lapidotowej (Sędz. 4:4-24, 5:1-31), która była także prorokinią i najwidoczniej kobietą niezwykle kompetentną i wpływową. Hulda, żona Selluma (2 Król. 22:14-20) także była prorokinią, do której zwracał się król Izraela.

Ze wszystkich tych wskazówek wnioskujemy, że Bóg, który nie ma względu na osobę, wymaga od kobiet wierności w kwestii wykorzystywania wszystkich talentów, tak samo jak od mężczyzn, bez żadnych innych zastrzeżeń poza tym, że mają czynić to ze skromnością, która jest szczególnie właściwa dla ich płci. Ponadto, jeżeli Bóg daje jakiejś członkini Ciała Chrystusowego talent bądź szczególną zdolność do nauczania czy prorokowania, jak to czyniła w przeszłości, jest jej przywilejem, a nawet obowiązkiem, by jako mądra i sprawiedliwa szafarka gorliwie pielęgnowała ten talent i używała go. Apostoł Paweł wyraźnie mówi o tym również w 1 Kor. 12:28-31 – nazywając nauczanie jednym z najlepszych darów, zachęca wszystkich bez względu na płeć: „Starajcie się usilnie o lepsze dary”.

Kobieta i jej związek z mężczyzną

Zastanówmy się teraz nad tym, co niektórzy uważają za bezpośrednią sprzeczność występującą w słowach apostoła Pawła (1 Tym. 2:12): „Bo niewieście nie pozwalam uczyć ani władzy mieć nad mężem, ale aby była w milczeniu” [hesychia – cichość]. Ale apostoł podaje dalej powód tego ograniczenia, odwołując się ponownie do pierwotnego związku Adama i Ewy w ogrodzie Eden: „Bo Adam pierwszy stworzony jest, potem Ewa. I Adam nie był zwiedziony, ale niewiasta zwiedziona będąc, przestępstwa przyczyną była” [1 Tym. 2:13-14]. Z 1 Mojż. 2:16-18 dowiadujemy się, że zanim Ewa została stworzona, „rozkazał Pan Bóg człowiekowi, mówiąc: Z każdego drzewa sadu jeść będziesz. Ale z drzewa wiadomości dobrego i złego jeść z niego nie będziesz; albowiem dnia, którego jeść będziesz z niego, śmiercią umrzesz”.

Widać wyraźnie, że Pan nie rozmawiał bezpośrednio z Ewą, lecz z Adamem oraz że Boskie ostrzeżenie zostało przekazane Ewie przez Adama. W ten sposób Adam stał się z Boskiego rozkazu nauczycielem Ewy, a ona kimś, kto się uczy. Było to dobre i właściwe, przynajmniej w tym przypadku, by kobieta uczyła się „w milczeniu ze wszelkim poddaństwem”, jak apostoł doradza w 1 Tym. 2:11. Czy miała jakieś prawo, by się sprzeciwić? Nauczycielem jej męża był Bóg, który dając mu ją za żonę, nałożył na niego obowiązki męża (opiekuna oraz żywiciela). Wypełniając tę powinność, Adam podzielił się z Ewą wiedzą, która była konieczna, by zachować życie i znajdować się w harmonii z Bogiem. W ten sposób Bóg pokazał zwierzchność mężczyzny, którą apostoł wyraźnie wyjaśnił zborowi w Koryncie (1 Kor. 11:3).

Zwracając się bezpośrednio do Ewy, Przeciwnik kusił ją, by zlekceważyła Boskie ostrzeżenie dane jej przez męża. Uczyniła to, nie konsultując się nawet z Adamem, czy powinna posłuchać tego nowego i dziwnego nauczyciela, który ewidentnie nie znajdował się w harmonii z Bogiem. Podejmując ten krok niezależnie od Boga oraz swego naturalnego obrońcy, którego dał jej Bóg, stała się przestępczynią, a ponieważ zignorowała Boga, została pozostawiona swojemu własnemu osądowi i została zwiedziona, jednak nie co do naganności swego postępku, ale co do jego skutku, który, jak przypuszczała, miał doprowadzić do większych błogosławieństw (poznania), a nie do śmierci. W ten sposób nie tylko zignorowała Adama oraz Boski rozkaz przekazany jej przez Adama i zdała się wyłącznie na swój własny osąd, ale następnie też postanowiła nauczyć Adama swojej nowej doktryny, odwracając w ten sposób Boski porządek zwierzchności. W następstwie zmienionego porządku zwierzchności Adam, chociaż nie został zwiedziony, także stał się przestępcą.

Właśnie z tego powodu apostoł nie pozwala kobiecie uczyć ani uzurpować sobie władzy nad mężczyzną. Jednak pytanie, jak pogodzić to ograniczenie z pozornie sprzecznymi wersetami, które już wspomnieliśmy, dla wielu osób pozostaje trudne. Musi być jednak jakieś rozwiązanie. Po pierwsze, powinniśmy sobie wyjaśnić: Czy ten porządek zwierzchnictwa przysługuje mężczyznom jako klasie oddzielnej od kobiet? Czy może odnosi się wyłącznie do relacji pomiędzy mężczyzną a kobietą? To, że na drugie pytanie odpowiedź jest twierdząca, jasno wynika z 1 Kor. 11:3, gdzie czytamy: „A chcę, abyście wiedzieli, iż każdego męża głową jest Chrystus, a głową niewiasty mąż, a głową Chrystusową Bóg”. Musimy się zatem dowiedzieć, co oznacza ten urząd zwierzchnika. Widzimy, że powyższy obraz został zaczerpnięty z ważnej części ludzkiego ciała, głowy, która jest częścią dowodzącą – częścią, która nieodłącznie posiada prawo przywództwa i autorytetu. Na taką interpretację wskazuje doskonały obraz zwierzchnictwa w relacji pomiędzy Bogiem a Chrystusem. Pierwszy posiada władzę ustawodawczą, drugi zleconą władzę wykonawczą. W harmonii z tym obrazem relacja człowieka w stosunku do Chrystusa oraz kobiety w stosunku do mężczyzny powinna charakteryzować się uległością i jeżeli mężczyźni i kobiety byliby doskonali, to piękna harmonia takiego związku przynosiłaby wszystkim satysfakcję. Mężczyzna pozostawałby w harmonii z Chrystusem, a kobieta w harmonii z mężczyzną, wszyscy zaś byliby w harmonii z Bogiem. W ten sposób Boski porządek zwierzchności jednoczyłby wszystkich więzami wzajemnej miłości i pokoju.

Pojawia się jednak pytanie: Jak pojęcie zwierzchności ma się do indywidualnej wolności – chwalebnej wolności synów Boga? Czy obraz głowy i ciała ma być tutaj brany aż tak bardzo dosłownie? Ludzkie ciało, jeżeli jest zdrowe, nigdy nie czyni niczego bez wiedzy i zgody głowy, a mistyczne Ciało Chrystusowe (Kościół), jeżeli jest zdrowe, zawsze raduje się, poznając i czyniąc wolę Chrystusową, natomiast Chrystus zawsze dążył do poznania i czynienia woli Ojca. Podobnie, jeżeli ludzkość nie zostałaby upośledzona przez grzech, kobieta cieszyłaby się swoją pozycją, a mężczyzna nie nadużywałby jak tyran swojej siły umysłowej i fizycznej. Spoglądając raz jeszcze na doskonałą ilustrację związku pomiędzy Bogiem a Chrystusem, widzimy, że porządek zwierzchnictwa, właściwie praktykowany, jest całkowicie zgodny z chwalebną wolnością Bożych synów. Chociaż Bóg jest głową Chrystusa, wiemy, że z przyjemnością obdarza zaszczytami swojego Syna, czyniąc Go głową wszelkiego księstwa i zwierzchności (Kol. 2:10, 1:16; Efezj. 1:10 – Diaglott), i wzywa, aby „wszyscy czcili Syna, tak jako czczą Ojca” (ponieważ jest On przedstawicielem Ojca i odbiciem Jego osoby) [Jan 5:23]. Wiemy także, że Bóg powierzył wszelki sąd Synowi. Najpierw Go wypróbował i sprawdził, czy godny jest zaufania, a następnie, objawiwszy Mu swoje plany, zobowiązał Go do ich wykonania. Czytamy: „Bo Ojciec nikogo nie sądzi, lecz wszystek sąd dał Synowi” (Jan 5:22) oraz że dana Mu jest „wszelka moc na niebie i na ziemi” (Mat. 28:18).

Oczywiście nie ma żadnej niewoli w tym związku pomiędzy Chrystusem a Bogiem, ale pod najwyższą zwierzchnością Boga znajduje się najpełniejsza wolność i najszersze pole rozwoju oraz wykorzystywania wszelkiej szlachetnej władzy Chrystusa. A Chrystus ze swojej strony, jako poddany Bogu, swojej Głowie, w całym swoim dziele podporządkowany jest zasadom działania oraz planom, które mądrość i dobroć Boża nakreśliła. W zwierzchności Boga znajduje się chwalebna wolność jednorodzonego Syna Bożego. Podobnie człowiek powinien być poddany Głowie, którą jest Chrystus, którego kierownictwo, podobnie jak Boże, jest wystarczająco szczodre, by dozwolić na największy rozwój mocy człowieka. Tak samo też ma wyglądać zwierzchnictwo mężczyzny nad kobietą – nie powinno umniejszać jej wartości przez niewolę tyranii, ale podnosić ją i nobilitować, zapewniając jej, pod jego przywództwem i z jego wsparciem, pełną wolność, tak by odpowiednio wykorzystywała swoje możliwości.

Ale powracając do stwierdzenia apostoła Pawła: „Bo niewieście nie pozwalam uczyć ani władzy mieć nad mężem, ale aby była w milczeniu”, widzimy, że biorąc pod uwagę podany powód tego ograniczenia oraz fakt, że kobiety nauczały przy różnych okazjach wspomnianych w Piśmie, musimy interpretować pierwszą część tego napomnienia w świetle drugiej, tj. że kobieta nie powinna uzurpować sobie prawa do naturalnej pozycji mężczyzny jako przywódcy i nauczyciela i, lekceważąc jego zwierzchnictwo, sama przejmować w ten sposób jego rolę – rolę sprzeczną z naturą, niezgodną z kobiecym wdziękiem i niemiłą w oczach wszystkich właściwie myślących ludzi. Z taką interpretacją apostolskich słów całkowicie zgodne jest to, czego nauczał w innych miejscach, np. w 1 Kor. 11:5.

Nie odbiera to kobiecie jej przywileju i obowiązku dobrego wykorzystywania jej wszystkich talentów jako mądrej szafarki, która zda sprawę ze swego szafarstwa. Nie oznacza to również dla niej zakazu nauczania innych prawdy, ale raczej wskazuje na wspaniałe i najefektywniejsze sposoby wykorzystywania w życiu swojego wpływu. Natura bez wątpienia wskazuje zazwyczaj zarówno mężczyznom, jak i kobietom właściwe dziedziny, w których mogą być użyteczni, ale niestety, nikt nie jest doskonały – wszyscy są upadli, umysłowo, fizycznie i moralnie, niektórzy bardziej niż inni lub na inne sposoby. Żadna prawdziwa kobieta nie wybierze za swój ideał krzykacza, nieznoszącego sprzeciwu dyskutanta, natarczywego wykładowcy czy żądnego władzy przywódcy. A jednak we właściwym momencie, gdy wymagają tego interesy prawdy, może – w kobiecy sposób i bez przejmowania męskiego przywileju zwierzchnictwa – głosić dobrą nowinę o wielkiej radości wszystkim, którzy będą jej słuchać, mężczyznom i kobietom. Przy innych okazjach interesy prawdy mogą wymagać, by brała udział w dyskusji nad jakąś kwestią, w czym często można być równie skutecznym, stosując metodę sugestii, jak i bardziej stanowcze sposoby, za pomocą których generalnie osiąga się o wiele więcej, o czym przekonali się niektórzy – mężczyźni i kobiety. Ci, którzy najlepiej rozumieją ludzką naturę, wiedzą, że niejednokrotnie więcej można zdziałać na polu usuwania uprzedzeń i zakładania fundamentów prawdy przy użyciu tej drugiej metody.

Kobieta może zatem w pełni cieszyć się wolnością dziecka Bożego, przedstawiając wszystkie swoje mocne argumenty tym, którzy chcą jej słuchać, i może wyraźnie głosić swoje własne przekonania dotyczące prawdy, ale zawsze z umiarkowaniem i bezstronnością. W ten sposób, mając na względzie naturalne zwierzchnictwo mężczyzny, uniknie choćby pozorów dyktatorstwa czy uzurpowania sobie autorytetu. Jeżeli zaś byłby tam obecny mężczyzna, który potrafiłby uwolnić ją od odpowiedzialności zajmowania tak znaczącej pozycji, jej naturalna skromność powinna skłonić ją do ustąpienia. „Milczenie”, czyli cichość, zalecane przez apostoła w wymienionym wyżej tekście, nie ma być rozumiane jako absolutne, ale raczej względne, pozostające w zgodzie z faktem, że przyznaje on kobiecie prawo do modlenia się, prorokowania czy wykładania prawdy, co bez wątpienia czyniły kobiety w czasach apostolskich, gdy miały ku temu zdolności i okazję. W 1 Tes. 4:10-11 apostoł w podobny sposób nawołuje do cichości braci, mówiąc: „My zaś napominamy was, bracia, żebyście (...) się starali prowadzić żywot cichy, pełnić swe obowiązki i pracować własnymi rękami, jak wam przykazaliśmy” (BW). To samo słowo jest użyte także w 1 Tym. 2:2.

Musimy pamiętać, że słowa apostoła Pawła z 1 Kor. 14:34-35 zostały skierowane do zboru składającego się z nawróconych na chrześcijaństwo Greków, których zwyczaje były całkowicie inne od dzisiejszych, a także odmienne od hebrajskich i rzymskich zwyczajów tamtych czasów. Chociaż Grecja stanowiła wtedy centrum nauki, kobiety w Grecji posiadały bardzo niską pozycję i były niewykształcone, dlatego do niektórych z nich trzeba było mówić z pewnego rodzaju naciskiem, którego apostoł nigdy nie używał, kiedy zwracał się do kobiet hebrajskich czy rzymskich chrześcijanek. Z listu tego wynika, że w zborze korynckim panował nieład, jego zgromadzenia były chaotyczne i nie przynosiły korzyści. W rozdziale tym apostoł przedstawia pewne niezbędne zasady i nakazy, tak by wszystko działo się „przystojnie i porządnie”; nagana była potrzebna tak samo dla niesubordynowanych kobiet, jak i mężczyzn (1 Kor. 14:28,30,33, 11:17-22,31-34, 6:5-11, 5:1-13, 3:1-3). Wypowiadanie się takich kobiet w zborze przynosiło im wstyd, po pierwsze dlatego, że jakiekolwiek publiczne wystąpienia ówczesnych kobiet tak tam wtedy traktowano, a po drugie, nie potrafiły robić tego w mądry sposób, lepiej więc było, aby podczas zgromadzeń zboru słuchały w ciszy, a pytania zadawały w domu swoim mężom [dosłownie: mężczyznom]. Nałożenie tego nakazu na cały Kościół całego wieku byłoby pogwałceniem ogólnej wymowy nauki biblijnej dotyczącej obszaru działania kobiety oraz obwieszczonego jej przez Pana obowiązku, by pełniła swą służbę jako godna i należyta pomoc dla mężczyzny. Równie dobrze moglibyśmy nałożyć na cały Kościół obowiązki literalnego umywania sobie nawzajem nóg oraz pozdrawiania się świętym pocałunkiem, obowiązki, które są wielokrotnie zalecane (Rzym. 16:15-16; 1 Kor. 16:20; 1 Tes. 5:26; 1 Piotra 5:14), ale które intuicyjnie rozumiemy w duchowym, a nie dosłownym sensie. Kurtuazja i grzeczność w naszych czasach są nieco inne od ówczesnych zwyczajów, chociaż równie nacechowane gościnnością.

W celu lepszego zrozumienia warunków, które wymusiły użycie pozornie szorstkiego języka przez apostoła wobec kobiet ze zboru w Koryncie, zacytujemy kilka fragmentów z książek wybitnych autorów, pokazujących stan społeczeństwa w Koryncie, Efezie i głównych miastach greckiej cywilizacji tamtych czasów.

W Contemporary Review, tom 34, marzec 1879, strona 700, w artykule „Pozycja i wpływ kobiet w starożytnych Atenach”, prof. Donaldson z Uniwersytetu St. Andrews w Szkocji pisze:

„W Atenach były dwa rodzaje kobiet, które nie były niewolnikami. Jedną grupę stanowiły kobiety, które ledwo mogły wyjść na krok ze swojego pokoju, były pilnowane i ograniczane w każdy możliwy sposób. Do drugiej grupy należały te, które nie były w żaden sposób ograniczane, mogły się swobodnie poruszać i czynić cokolwiek było dobre w ich własnym mniemaniu. Kobiety obywatelki [żony] miały mieszkania przeznaczone dla siebie, zwykle na wyższym piętrze. Nie wolno im było pojawiać się na żadnych ucztach. Mężczyźni woleli jadać sami z innymi mężczyznami, niż wystawiać swoje żony na widok sąsiadów. Edukacja dziewcząt była najwyraźniej ograniczona do najbardziej podstawowych zagadnień. Aż ciężko wyobrazić sobie, że taki urodzaj wybitnych mężczyzn, obeznanych w literaturze i sztuce, pojawiłby się na świecie, gdyby wszystkie ateńskie matki były zwykłymi gospodyniami domowymi. [Bo nie były: wiele z tych matek było niezamężnych; pochodziły z wykształconej, choć rozwiązłej klasy wspomnianej powyżej, której przyznano wszelkie swobody.] I chociaż nigdy w historii świata nie było takiej liczby wspaniałych myślicieli, poetów, rzeźbiarzy, malarzy i architektów w jednym czasie i w jednym miejscu, jak miało to miejsce w Atenach, to żadna cnotliwa ateńska kobieta nie wyróżniła się w żadnej dziedzinie literatury, sztuki czy nauki.

Przechodzimy od kobiet obywatelek Aten [żon] do innej klasy wolnych kobiet – cudzoziemek, które były kurtyzanami. Tego typu kobiety nie mogły wychodzić za mąż. Poza tym mogły robić wszystko, co im się podobało. Kobiety obywatelki były zamykane w domach i nie jadały z mężczyznami, ale mężczyźni nie ograniczali swoich związków z kobietami wyłącznie do domu. Wybierali cudzoziemki za swoje towarzyszki, dlatego ta grupa kobiet była nazywana heterami (hetairai), czyli towarzyszkami. Kobiety obywatelki musiały być żonami i matkami, nikim więcej. Cudzoziemki pełniły rolę towarzyszek, ale nie wolno im było wejść do klasy kobiet, które mogły wychodzić za mąż. Były one jedynymi wykształconymi kobietami w Atenach. Niemal każdy z wielkich mężczyzn w Atenach miał taką towarzyszkę, a kobiety te najwyraźniej podzielały ich wielką wyobraźnię i głębokie rozmyślania.

Ale ateńskie kobiety, nawet jeśli były obywatelkami, nie miały poważania w polityce. Zawsze były na drugim planie. Jednak hetery miały taką siłę charakteru lub taki wpływ na wysoko postawionych mężczyzn, że niejednokrotnie ich synowie byli uznawani (przez specjalne dekrety) za obywateli. Imion cnotliwych żon nie można odnaleźć w historii, za to wpływ heter zaznaczył się wiele razy. Korzystały one z wszelkich przyjemności życia, ubierały się niezwykle gustownie, były błyskotliwe. Nie można jednak zapominać, że setki tysięcy tych niechronionych kobiet było zatrudnianych jako narzędzia do zaspokajania najniższych żądz, pragnęły więc jedynie tego, by pod przykrywką miłości zrujnować mężczyzn i wpędzić ich w nędzy jak najszybciej do grobu”.

Każde z powyższych twierdzeń pochodzących od prof. Donaldsona znajduje obfite poparcie w pismach greckich autorów, które przytacza w swoich pracach prof. Becker z Niemiec, uznawany przez wszystkich współczesnych pisarzy jako niekwestionowany autorytet w dziedzinie życia w starożytnej Grecji i Rzymie. W „Charicles”, str. 463, pisze on: „W tamtym czasie w samym centrum cywilizacji kobiety uznawane były za istoty niższego rzędu, które mają skłonność do zła i zdolne są wyłącznie do rozmnażania gatunku oraz zaspokajania zmysłowych pożądliwości mężczyzn. Nie było instytucji kształcenia dziewcząt ani prywatnych nauczycieli w domu. Były one odsunięte od kontaktów nie tylko z obcymi, ale także ze swoimi najbliższymi i rzadko widywały nawet własnych ojców i mężów. Niezamężne panny mieszkały w ścisłym odosobnieniu aż do momentu zawarcia małżeństwa i, można powiedzieć, zazwyczaj pod kluczem”. Strona 287: „W Atenach rzeczą niespotykaną było, by jakakolwiek wolna kobieta robiła zakupy na rynku”.

W swej pracy na temat edukacji w starożytnej Grecji prof. J.P. Mahaffy z Trinity College w Dublinie, na stronie 11, wspomina, jak często dzieci były porzucane lub pozostawiane na śmierć głodową i z braku opieki:

„Bez wątpienia porzucanie noworodków było nie tylko sankcjonowane przez opinię publiczną, ale także praktykowane w całej Grecji. Platon w pewnych okolicznościach dopuszczał dzieciobójstwo w swoim idealnym państwie. Nigdzie rozpacz serca matki nie uderza nas przez literaturę w taki sposób, jak gdy Sokrates porównuje gniew swych uczniów w chwili, kiedy pierwszy raz ktoś obalił ich poglądy, do szału młodej matki pozbawionej swego pierwszego niemowlęcia. Jest coś strasznego w uwadze, że po jakimś czasie attyckie matki uodparniały się na takie traktowanie. Pozbywanie się dziewczynek nie należało do rzadkości”.

Związek tej ogólnej sytuacji kobiet w greckiej cywilizacji ze sposobem, w jaki zwraca się apostoł Paweł do niektórych z nich, widać jeszcze wyraźniej, gdy weźmiemy pod uwagę, że Korynt był jednym z najgorszych greckich miast. Prof. Becker pisze: „Korynt zdawał się prześcigać wszystkie inne miasta w liczbie heter, którym bogactwo i świetność tego miejsca, tak samo jak tłumy bogatych kupców, dawały perspektywy wielkiego żniwa”.

Z obserwacji tych jasno wynika, że gdy Koryntianie zostali chrześcijanami i, nie zważając na opinię publiczną, przyprowadzali swoje żony ze sobą na zgromadzenia Kościoła, kobiety te były niewykształcone, brakowało im podstawowych manier i miały skłonność do zakłócania spotkań przez zadawanie niepożytecznych pytań. To dlatego apostoł poinstruował je, by pytania zadawały w domu swoim mężom, którzy mogli dać im proste wskazówki, jakich potrzebowały. Niewłaściwą rzeczą było bowiem, aby kobiety przemawiały w Kościele i zakłócały właściwy porządek nabożeństw. Musimy dodatkowo pamiętać, że chrześcijanie w tamtym czasie, podobnie jak teraz, zazwyczaj nie wywodzili się spośród znaczących mężczyzn i filozofów, ale z biedniejszych grup społecznych – z prostego ludu.

Takie położenie kobiet w Koryncie wyjaśnia konieczność apostolskiego zalecenia, zapisanego w 1 Kor. 11, dotyczącego przykrywania głowy, które szczególnie wśród ówczesnych ludzi było znakiem skromności. Gdyby kobiety nagle zlekceważyły ten zwyczaj z chwilą, gdy zaczęły dostrzegać wolność ewangelii, zostałoby to źle zrozumiane i prawdopodobnie rozwinęłoby w nich, z powodu ich własnej niewiedzy, skłonność do ignorowania zwierzchności mężczyzny oraz kłótliwość i zbytnią pewność siebie.

Gdy zauważymy, jak bardzo różniła się pozycja kobiet w Rzymie i Izraelu, zrozumiemy, dlaczego nie ma takich instrukcji w listach do Rzymian i Hebrajczyków.

Dr Smith, w „Greek and Roman Antiquities”, pisze: „Pozycja rzymskich kobiet po ślubie znacząco różniła się od pozycji Greczynek. Rzymska żona panowała nad domem i otrzymywała zaszczyty i szacunek, jakimi cieszył się jej mąż”.

Natomiast prof. Becker pisze: „Rzymska pani domu zawsze była zwierzchniczką całego domowego budżetu, nauczycielką dzieci, strażniczką honoru domu, była poważana na równi ze swoim mężem, w domu, jak i poza nim. Kobiety uczęszczały, tak jak mężczyźni, do publicznych teatrów i zajmowały z nimi miejsce na publicznych ucztach”.

Wolność kobiet w żydowskim społeczeństwie jest tak oczywista w Piśmie Świętym, że nie ma potrzeby innych dowodów. Swobodnie rozmawiały z Panem, apostołami i innymi uczniami, uczęszczały na spotkania w zborach i w synagogach, wychodziły z domu, ciesząc się całkowitą wolnością. W rezultacie, gdy pojawiło się chrześcijaństwo, były gotowe na chrześcijańską pracę i nie musiały być krępowane przez ograniczenia dotyczące dziedzicznych zwyczajów, które pomiędzy innymi narodami musiały być stopniowo dostosowywane aż do czasu, gdy możliwa była zmiana opinii publicznej, ponieważ w przeciwnym wypadku mogłoby to ściągnąć zarzuty wobec sprawy Chrystusa.

Kobieta pomocą odpowiednią dla mężczyzny

„Potem rzekł Pan Bóg: Niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam. Uczynię mu pomoc odpowiednią dla niego. (...) Nadał tedy człowiek nazwy wszelkiemu bydłu i ptactwu niebios, i wszelkim dzikim zwierzętom. Lecz dla człowieka nie znalazła się pomoc dla niego odpowiednia. (...) A z żebra, które wyjął z człowieka, ukształtował Pan Bóg kobietę i przyprowadził ją do człowieka. Wtedy rzekł człowiek: Ta dopiero jest kością z kości moich i ciałem z ciała mojego. Będzie się nazywała mężatką [iszah], gdyż z męża została wzięta [isz]” – 1 Mojż. 2:18,20,22,23 (BW).

W dalszej części naszych rozważań na temat miejsca wyznaczonego kobietom w Boskiej ekonomii stworzenia zajmiemy się powyższym zwięzłym opisem momentu, kiedy kobieta po raz pierwszy pojawiła się na ziemi i została przedstawiona mężczyźnie; apostoł mówi bowiem, że „mężczyzna nie został stworzony dla kobiety, lecz kobieta dla mężczyzny” (1 Kor. 11:9). Jak wskazuje opis, kobieta została stworzona, by być odpowiednią pomocą dla mężczyzny. To, że mężczyzna potrzebował takiej pomocy, wynika nie tylko z Bożych słów: „niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam”, ale także ze stwierdzenia, iż pomiędzy wszystkimi stworzeniami nie było dla niego „odpowiedniej pomocy”. Wszystkie zwierzęta były mu w pełni poddane jako panu i zwierzchnikowi i całkowicie posłuszne w wykonywaniu wszystkich wymaganych usług. Wiele spośród nich mogło udźwignąć jego ciężar, niektóre prędko biegały, by wykonywać jego polecenia, inne zaspokajały jego miłość do piękna, kiedy patrzył na ich kształty, proporcje czy na przykład upierzenie, jeszcze inne urzekały jego uszy dźwiękami muzyki, a wszystkie wykazywały w mniejszym lub większym stopniu inteligencję i przywiązanie. Jednak w tym wszystkim czegoś brakowało. Doskonały człowiek nie pragnął, by go noszono ani wykonywano jego polecenia, nie chciał, by barwny motyl sprawiał przyjemność jego oczom, nie potrzebował urzekającej muzyki. Pragnął inteligentnego, życzliwego towarzysza – i ten właśnie brak Bóg doskonale uzupełnił, dostarczając mu „odpowiednią pomoc”.

Gdy Bóg ją stworzył i przyprowadził do Adama, ten nazwał ją kobietą. Słowo to nie oznaczało pierwotnie posiadania zdolności do macierzyństwa. Wnioskujemy tak, ponieważ gdy Bóg powiedział, że będzie ona matką, Adam zmienił jej imię na Ewa, miała być bowiem matką wszystkich żyjących (1 Mojż. 3:20). Czytamy także (1 Mojż. 5:2), że Bóg „nazwał imię ich Adam [człowiek – przyp. tłum.], w dzień, którego są stworzeni”. A zatem zarówno Bóg, jak i mężczyzna uważali, że to nowe dzieło posiada tę samą naturę co mężczyzna, chociaż różni się od niego fizycznie i intelektualnie. Nie był to kolejny mężczyzna, ale kolejny człowiek, ktoś porównywalny z mężczyzną, a zatem odpowiednia dla niego pomoc.

Była pomocą w tym, że stała się dla niego towarzyszem. Zanim się pojawiła, Adam, chociaż otoczony orszakiem niższych stworzeń, był „sam” i potrzebował towarzystwa, którego one nie mogły mu zapewnić. To, że ta pomoc była potrzebna nie tylko do rozmnażania gatunku, wynika z faktu, że [kobieta] została uznana i przyjęta jako odpowiednia i pożądana pomoc od samego początku, zanim rozmnażanie zostało w ogóle wspomniane – a miało to miejsce dopiero po upadku człowieka. Była to miłościwa opatrzność, aby – jak pokazuje apostoł Paweł – każdy członek rodzaju ludzkiego mógł cieszyć się błogosławieństwem odkupienia przez Chrystusa (Rzym. 5:12, 11:32-33).

Widzimy zatem, że mężczyzna zyskał w kobiecie inteligentnego towarzysza, zdolnego dzielić oraz rozumieć wszystkie jego radości (nie miał bowiem smutków), współdziałającego z nim we wszystkich jego zajęciach. Gdyby utraciła taką zdolność, nie byłaby już odpowiednim towarzyszem, czyli pomocą, i Adam dalej w jakimś stopniu byłby samotny. Gdy synowie i córki ludzkie zaczęli się rozmnażać, posiadali takie same cechy charakterystyczne dla danej płci jak na początku, poza faktem, że wszyscy cierpieli wskutek upadku. Stąd obydwie płcie są nadal do siebie nawzajem podobne – mężczyzna jako „głowa” ziemskiego stworzenia i kobieta jako „odpowiednia pomoc” dla niego. I to, jak wskazuje apostoł (1 Kor. 11:3), dotyczy wszystkich relacji, nie tylko małżeńskich. Mężczyzna, który jest „wyobrażeniem i chwałą Bożą”, był stworzony władcą ziemi, a kobieta jest „chwałą mężczyzny” we wszystkich dziedzinach życia, szczególnie jednak jako żona – jest jego godną towarzyszką i wspólniczką, jego królową [1 Kor. 11:7 BW]. I w tym znaczeniu Bóg powierzył pierwotnie im obojgu panowanie na ziemi – nad rybami morskimi i nad ptactwem niebieskim, i nad wszelkim zwierzęciem, które się rusza na ziemi (1 Mojż. 1:27-28; Psalm 8:6-8).

Jest zatem rzeczą właściwą, by ta naturalna relacja pomiędzy płciami była zawsze zachowywana. By kobieta pamiętała, że nie jest głową, wodzem, przywódcą światowych spraw, chociaż istnieje ogromny wachlarz możliwości pozwalający jej wykorzystywać wszystkie swoje siły pod właściwym i wspaniałomyślnym zwierzchnictwem mężczyzny. Tak samo konieczną i właściwą rzeczą jest, by mężczyzna w pełni uznawał, doceniał i akceptował pomoc, jaką kobieta może mu zaoferować we wszystkich sprawach życia, gdzie istnieje taka możliwość. Jeżeli Bóg dał jej talenty, to po to, by je pielęgnowała i wykorzystywała, aby móc stać się jeszcze skuteczniejszą pomocą dla mężczyzny. Nie byłoby więc właściwe – i mężczyzna nie może sobie na to pozwolić – by odrzucić taką pomoc i usiłować obniżyć wartość tych talentów. Niech „pomoc” pomaga tak bardzo, jak to możliwe, chociaż w obecnych niedoskonałych warunkach czasami dzieje się tak, że pomoc przewyższa głowę w zdolnościach, zarówno naturalnych, jak i nabytych. Dopóki kobieta wykonuje swą pracę w skromny, kobiecy sposób, bez skłonności do narzucania swojej woli wyznaczonej przez Boga głowie, czyli królowi ziemi – niech czyni, na ile może, co tylko jej ręce znajdują do zrobienia.

W większości przypadków szczególna przydatność kobiet objawia się w sferze, do której najczęściej ogranicza ją konieczność – jest żoną, matką, siostrą, przyjaciółką – w domu, w szkole oraz w obowiązkach, które w naturalny sposób spadają na nią w życiu religijnym oraz społecznym, a niekiedy zawodowym. Niech kobiety we wszystkie te związki wnoszą swoje najwyższe moralne oraz intelektualne osiągnięcia, najpiękniejszą sztukę oraz szlachetny wygląd, którymi natura oraz wychowanie je obdarzyły, a wtedy będą w najprawdziwszy sposób odpowiadać celom swojej egzystencji jako wartościowa i odpowiednia pomoc dla zamierzonego króla ziemi – mężczyzny. To prawda, że mężczyzna i kobieta utracili panowanie nad ziemią pierwotnie powierzone im jako królowi i współdziedziczce, ale jednak, chociaż pod ciężarem klątwy, kobieta może być pomocą odpowiednią dla mężczyzny w walce o doskonałość, a żaden prawdziwy mężczyzna nie pogardzi taką pomocą, gdy zostanie zaoferowana w duchu siostrzanej miłości.

Kobieta jako żona

Zauważywszy, że naturalną postawą kobiet wobec mężczyzn jest na ogół bycie odpowiednią pomocą, a nie głową, rozważmy biblijne stanowisko na temat kobiet jako żon. W zbyt wielu przypadkach ten najdroższy na świecie związek jest sprowadzany do domowego niewolnictwa. Tyrani rządzący tymi niewolnicami zbyt często wypaczają lub błędnie interpretują nauki apostołów, by poprzeć swoje czyny – niektórzy z nich czynią to nieświadomie. Naszym celem jest zatem przeanalizowanie fragmentów najczęściej przytaczanych na poparcie domowej tyranii oraz na ograniczanie i degradowanie kobiety w najszlachetniejszej sferze jej działania na ziemskim poziomie – jako prawdziwej żony.

Czujemy się wolni, by już na samym początku powiedzieć, że Biblia, o ile jest właściwie interpretowana, nie naucza takiego postępowania, a jednym z najlepszych na to dowodów jest fakt, że Pan wybrał ten związek jako obraz związku pomiędzy sobą a swoim uwielbionym Kościołem – finału tak chwalebnego, że został wystawiony jako nagroda dla wiernych dzieci Bożych przez cały Wiek Ewangelii, nagroda warta poświęcenia każdego doczesnego zajęcia, nawet na śmierć. Obraz takiego związku musi, w pewnym stopniu, objawiać nadchodzącą chwałę.

Zobaczyliśmy już, że w relacji pomiędzy głową a ciałem, do której apostoł porównuje związek męża i żony i która chwalebnie ilustruje związek pomiędzy Bogiem a Chrystusem Jezusem oraz pomiędzy naszym Panem Jezusem a Kościołem, nie ma nic niezgodnego z wolnością „chwały dzieci Bożych”. Stąd też zwierzchnictwo mężczyzny nad kobietą, właściwie praktykowane, jest tak samo zgodne z podobną chwalebną wolnością. Rozumiemy także, że zwierzchność mężczyzny nie była ustanowiona w tym celu, by odmawiać kobiecie jej przywileju i obowiązku wykorzystywania w pełni swoich talentów, którymi powinna mądrze szafować w służbie Panu, ale raczej, by zwiększyć jej przydatność poprzez połączenie sił i energii we współpracy z kimś jeszcze silniejszym.

Wersety z Efezj. 5:22-24 są nam czasami cytowane jako ilustracja apostolskiej nauki, która rzekomo zakłada służalcze poddanie żony względem męża: „Żony! bądźcie poddane mężom swoim, jako Panu; albowiem mąż jest głową żony, jako i Chrystus głową kościoła; a on jest zbawicielem ciała. Jako tedy kościół poddany jest Chrystusowi, tak też żony mężom swoim we wszystkim”. Skoro pełnienie funkcji głowy u mężczyzn jest na ogół wrodzone i powinno być uznawane przez kobiety, argument ten nabiera mocy w szczególnym związku pomiędzy mężem a żoną, ponieważ szacunek, którym kobieta w naturalny sposób darzy płeć przeciwną, powinien w rzeczywistości być jeszcze większy w stosunku do mężczyzny, którego przyjęła za swojego męża. Sposób, w jaki kobieta powinna być poddana mężowi, jest wyraźnie określony przez apostoła: „Jako tedy kościół poddany jest Chrystusowi”. Musimy zatem przyjrzeć się, jak Kościół poddany jest Chrystusowi. Rozumiemy, że poddaństwo Kościoła względem Chrystusa jest poddaństwem dobrowolnym, wynikającym z miłości, czci, wdzięczności oraz absolutnej pewności i zaufania do Pańskiej miłości, troski o nas oraz Jego najwyższej mądrości, którymi się kieruje, by uczynić dla nas więcej dobrego, niż my sami dalibyśmy radę. Taki idealny stosunek względem Chrystusa przyjął sam apostoł, starając się, jak sam powiedział, podbijać wszelką myśl pod posłuszeństwo Chrystusowe (2 Kor. 10:5). Takie stanowisko żony względem jej ziemskiej „głowy” nie zawsze jest możliwe, co sam apostoł także przyznaje, gdy mówi do mężów (Efezj. 5:33 BW): „A zatem niechaj i każdy z was miłuje żonę swoją jak siebie samego, a żona niechaj poważa męża swego” [lub: aby (hina – tak oddaje Diaglott w Efezj. 3:10) żona poważała męża swego”].

Tylko prawdziwa miłość i prawdziwa szlachetność charakteru mogą wywołać takie poważanie. W przeciwnym wypadku żona nie mogłaby poddać się swojemu mężowi tak, jak Kościół jest poddany Chrystusowi. Nie byłoby także właściwe poważanie czy poddawanie się temu, co jest nikczemne i bezbożne. Ale zarówno poważanie, jak i poddanie jest możliwe i naturalne, mimo omylności ziemskiej „głowy”, jeżeli mężczyznę cechuje taka szlachetność charakteru, że pokornie przyznając, iż jest omylny, słucha głosu Bożego przemawiającego w Piśmie Świętym i się nad nim zastanawia. W apostolskiej doradzie dla mężów (wersety 25-29) zauważymy dalej, że wspomnianym celem zwierzchnictwa Chrystusa nad Kościołem i posłuszeństwa Kościoła względem Chrystusa nie jest ograniczanie jego duchowego oraz intelektualnego spojrzenia, nie jest ograniczanie czy pozbawianie praw ani nie ma tu żadnych haniebnych czy samolubnych pobudek. Wręcz przeciwnie, celem jest jeszcze pełniejsze uświęcenie i oczyszczenie Kościoła przez obmycie wodą przez Słowo, by był on święty, bez skazy, zmazy, zmarszczki czy czegoś w tym rodzaju. Taki stosunek Chrystusa względem Kościoła został okazany poprzez ducha samoofiary Tego, który umiłował Kościół i wydał zań siebie samego. Jak mówi apostoł, „tak powinni mężowie miłować żony swoje jako swoje własne ciała” i w ten sposób mogą wymagać poważania i czułego poddania żony „we wszystkim” – oczywiście nie w rzeczach bezbożnych, nieczystych czy samolubnych, ale w każdej rzeczy prowadzącej do świętości, czystości i prawdziwej szlachetności charakteru, którego zasady zapisane są w Słowie Bożym. Mamy bardzo wyraźny przykład, kiedy Pan okazał niezadowolenie z powodu niewłaściwego posłuszeństwa żony względem męża – jest to przypadek Safiry, żony Ananijasza (Dzieje Ap. 5:7-10).Gdyby wszyscy mężowie i wszystkie żony naśladowali przykład Chrystusa oraz Kościoła, byłby to błogosławiony i radosny stan rzeczy. Ale godny pożałowania pozostaje fakt, że nieliczni przyjmują do serc wskazówki tutaj podane i wielu mężów, zapominając o przestrzeganiu rad Pawła, by podążać za tym przykładem, wyobraża sobie, że posiada prawo do despotycznej i samolubnej władzy, która wzbudza w żonach słuszne oburzenie i sprzeciw daleki od posłuszeństwa. Nie zrozumiawszy nauk Pisma Świętego w tym względzie, twierdzą oni i są przekonani, że Biblia naucza domowej tyranii oraz niewolnictwa, co toruje drogę wątpliwościom i niewierności.

„Ale co mogę zrobić?” – powie żona chrześcijanka, której mąż nie kieruje się chrześcijańskimi zasadami poza tym, że rości sobie domniemane prawo do samolubnego sprawowania władzy. Cóż, zależeć to będzie od okoliczności. Byłoby lepiej, gdybyście w swojej młodości pamiętały o apostolskiej radzie, by zawierać związki małżeńskie wyłącznie w Panu. Teraz musicie za swój błąd zapłacić. Po pierwsze, należy pamiętać, by nie gwałcić swojego sumienia, pragnąc kogokolwiek zadowolić, ponieważ Piotr mówi: „Więcej trzeba słuchać Boga niż ludzi” (Dzieje Ap. 5:29, 4:19-20). Ale w przypadku, gdy sumienie nie jest gwałcone, apostoł daje żonom taką samą radę jak sługom posiadającym przykrych panów (1 Piotra 2:18-23, 3:1-2). Mówi: „Słudzy! bądźcie poddani panom we wszelakiej bojaźni [tj. ostrożnie, aby nie uchybić], nie tylko dobrym i bacznym, ale i dziwnym”. Lepiej bowiem cierpieć niewinnie, niż walczyć nawet o własne prawa. „Boć to jest łaska, jeśli kto dla sumienia Bożego ponosi frasunki, cierpiąc niewinnie. Bo cóż jest za chwała, jeślibyście grzesząc, cierpliwie znosili, by was i pięściami bito? Ale jeśli dobrze czyniąc i cierpiąc znosicie, to jest łaska u Boga”. Następnie wskazuje na przykład Chrystusa, który przestrzegał takich samych zasad: „Albowiem na to też powołani jesteście, ponieważ i Chrystus cierpiał za was, zostawiwszy wam przykład, abyście naśladowali stóp jego” (werset 21) i „Nie jestci uczeń nad mistrza ani sługa nad pana swego” (Mat. 10:24). Potem dodaje: „Także i żony! [wy, które macie przykrych mężów] bądźcie poddane mężom swoim, aby i ci, którzy nie wierzą słowu, przez pobożne obcowanie żon bez słowa byli pozyskani, obaczywszy czyste w bojaźni Bożej obcowanie wasze [uważając, by w niczym nie uchybić]” [1 Piotra 3:1-2] – pokazując w ten sposób raczej ducha miłującej wyrozumiałości niż sporu.

Podczas gdy żonie jest tutaj szczególnie zalecane, by naśladowała Chrystusową pokorę, mąż ma naśladować wspaniałomyślność Chrystusa: „Także i wy, mężowie! mieszkajcie z nimi [swoimi żonami] umiejętnie [mądrze i wspaniałomyślnie], a jako mdlejszemu naczyniu niewieściemu [używając swej siły, by ją wspierać i zachęcać, a nie ciemiężyć] oddawajcie uczciwość [czerpiąc przyjemność z jej postępów i wszystkich szlachetnych poczynań oraz osiągnięć], jako też współdziedziczkom łaski żywota [korzyści i błogosławieństw]” [1 Piotra 3:7].

Taki sam duch posłuszeństwa, a nie walki, wymagany jest od całego Kościoła w stosunku do cywilnych nakazów wyznaczonych przez ludzi. Apostoł Piotr pisze: „Bądźcież tedy poddani wszelkiemu ludzkiemu urzędowi dla Pana” – tak aby objawiał się w was Jego duch, czyli Jego usposobienie. „Albowiem taka jest wola Boża, abyście dobrze czyniąc, usta zatkali nieumiejętności głupich ludzi” (1 Piotra 2:13-17). A apostoł Paweł powiada: „Każda dusza niech będzie zwierzchnościom wyższym poddana: boć nie masz zwierzchności, tylko od Boga” (Rzym. 13:1,5), zaś do Tyt. 3:1 pisze: „Napominaj ich, aby zwierzchnościom i przełożeństwom poddanymi i posłusznymi byli i aby do każdego dobrego uczynku gotowymi byli”.

Ten obowiązek posłuszeństwa (szczególnie nakładany na żonę w relacjach domowych) jest także zalecany całemu Kościołowi indywidualnie, we wzajemnych stosunkach. Dlatego apostoł Piotr mówi: „Starszych, którzy są między wami, proszę (...): Paście trzodę Bożą (...) ani jako panując nad dziedzictwem Pańskim, ale wzorami będąc trzody [przykładem, wzorem uniżoności, braterskiej miłości, cierpliwości i wierności]. (...) Także, młodsi! bądźcie poddani starszym, a wszyscy jedni drugim bądźcie poddani. Pokorą bądźcie wewnątrz ozdobieni, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. Uniżajcież się tedy pod mocną ręką Bożą, aby was wywyższył czasu swego” (1 Piotra 5:1-6; Efezj. 5:21).

Bez wątpienia, gdyby był jeden doskonały człowiek w Kościele, można by doradzać pozostałym członkom poddanie się jego kierownictwu i wskazówkom. Ale zamiast nieomylnego człowieka w Kościele mamy nieomylne, spisane Słowo, które każdemu z nas i wszystkim razem radzi, żeby wszystkiego doświadczać. A zatem, w pierwszej kolejności jesteśmy zobowiązani być posłuszni napisanemu Słowu, a dopiero potem sobie nawzajem, w tym sensie, że wszystko powinno najpierw zostać doświadczone przez Słowo; w rezultacie nasze zachowanie i język ma cechować umiarkowanie oraz braterska i siostrzana życzliwość oraz bezstronność, tak by duch poddaństwa i pokory mógł się zawsze we wszystkich objawiać.

W podobny sposób, ale z większym naciskiem, apostoł przedstawia obowiązek poddaństwa spoczywający na żonie w relacjach domowych. Jest to poddaństwo, które ma smak miłości, poważania, zaufania i uniżoności, jest zgodne z „wolnością chwały dziatek Bożych” (Rzym. 8:21), która istnieje wszędzie tam, gdzie panuje duch Pański (2 Kor. 3:17), w którym, jak nawołuje apostoł Paweł, musimy stać niezachwianie (Gal. 5:1 BW).

Apostoł Piotr odsyła nas do przykładu Sary, żony Abrahama, która jest odpowiednim wzorem poddaństwa żony. Ale chociaż, jak zauważamy, Sara poważała Abrahama, czego dowodem jest fakt, że nazywała go panem (1 Mojż. 18:12), i choć bez wątpienia z radością opuściła swoją ojczyznę i przyjaciół oraz – posłuszna Boskiemu rozkazowi, jaki otrzymał jej mąż – towarzyszyła mu w jego wędrówce do Ziemi Obiecanej, krocząc z nim ze względu na wiarę, widzimy, że nie było to ślepe poddaństwo, które uniemożliwiłoby jej wypowiadanie myśli niezgodnych ze zdaniem Abrahama, a w zachowaniu Abrahama względem niej nie było nic, co wskazywałoby, że on takiego poddaństwa oczekiwał. Bez wątpienia była kobietą myślącą, wierzyła w Boską obietnicę, że będą mieli syna, przez którego przyjdzie błogosławieństwo na cały świat. A gdy zdawało się, że natura zawiodła, zasugerowała sposób, w jaki obietnica mogłaby zostać wypełniona. Kiedy Hagar zaczęła się chełpić i gardzić swą panią, Sara poskarżyła się Abrahamowi, twierdząc, że to po części jego wina. Nie chciała się dzielić sercem Abrahama ze swoją służebnicą. Abraham zapewnił ją, że tak nie jest i że jej służąca nadal należy do niej. Jej dalsze poczynania względem Hagar miały skorygować niewłaściwy stosunek służącej względem swej pani. A gdy Hagar uciekła, anioł Pański spotkał się z nią i nakazał jej powrócić oraz poddać się swojej pani. Tak też uczyniła i najwyraźniej została przez Sarę przyjęta z powrotem (1 Mojż. 16).

Przy innej okazji, już po narodzeniu Izaaka, gdy obydwaj chłopcy razem dorastali, rywalizacja rozpoczęta przez Hagar odżyła w Ismaelu, który zaczął prześladować Izaaka, syna Sary (1 Mojż. 21:9; Gal. 4:29). I znów Sara, zmartwiona, zwróciła się do Abrahama, by wypędził niewolnicę i jej syna, ponieważ obawiała się, że Abraham uczyni go dziedzicem razem z jej synem, co byłoby niezgodne z Boską obietnicą (2 Mojż. 21:10-12, 15:4, 17:17-19). Tego Abraham nie miał zamiaru uczynić, a gdy Sara nalegała, czytamy, że „się to bardzo nie podobało w oczach Abrahamowych, dla syna jego” Ismaela, dopóki Bóg nie wyraził swojej woli w tej sprawie. Apostoł Piotr, podając nam ten przykład [Sary], mówi dalej (do tych, które są podobnie poddane swoim mężom): „której wy stałyście się córkami, gdy dobrze czynicie, nie bojąc się żadnego postrachu” (1 Piotra 3:6). Posłuszeństwo zalecane przez apostołów jest rozsądnym posłuszeństwem, polegającym na powściągliwym, skromnym wyrażaniu uczuć przez żonę i właściwym ich rozważaniu przez męża, jak było w przypadku wiernego Abrahama, który nigdy nie kierował się nierozważnie zachciankami żony, lecz rozsądnie analizując jej uczucia i doświadczenia, czekał, by poznać wolę Pana, zanim spełnił jej życzenia.

Z powyższych rozmyślań w sposób oczywisty wynika, że związek pomiędzy mężem a żoną, który Pan daje jako ilustrację pięknego związku Chrystusa i Kościoła, w żaden sposób nie może być okazją do przejawiania tyranii czy służalczości po którejkolwiek ze stron. Jeżeli istnieją takie przypadki, to są niezgodne z Boskim porządkiem. Pan przypieczętował swoją aprobatę dla małżeństwa, gdy ustanowił ten związek i pobłogosławił połączenie pierwszej pary w Edenie oraz gdy jako króla i królową, głowę i pomocnika, uczynił ich współdziedzicami ziemskiego panowania (1 Mojż. 1:27-28), a potem nakazał dzieciom, by szanowały i były posłuszne obojgu rodzicom (2 Mojż. 20:12; Efezj. 6:1-2).

Przekleństwo grzechu spadło zarówno na kobietę, jak i mężczyznę, ale mężczyzna chrześcijanin, który usiłowałby nałożyć to przekleństwo na swoją żonę, zamiast starać się je złagodzić i pomóc jej je znosić, nie posiada niestety ducha niebiańskiej Oblubienicy. Podobnie jeżeli żona chrześcijanka samolubnie wymaga od swojego męża zbędnego potu wynikającego z przekleństwa, zamiast usiłować ulżyć jego trudowi i dzielić jego troski, niestety nie posiada ducha, który charakteryzuje prawdziwą Oblubienicę Chrystusową. To grzech ściągnął przekleństwo na rodzaj ludzki, ale jeżeli walczymy przeciwko grzechowi i dążymy do sprawiedliwości na Boskie podobieństwo, to jedni drugim łagodzimy zło przekleństwa. I, dzięki Bogu, szybko zbliża się czas, kiedy już „nie będzie więcej żadnego przekleństwa” [Obj. 22:3] i „stolica Boża i Barankowa” zostanie ustanowiona na ziemi, a duch miłości, tak pięknie zobrazowany w relacji pomiędzy Chrystusem a uwielbionym Kościołem, będzie wspaniale powielony także na ziemskim poziomie. Przekleństwo zostanie wówczas całkowicie zdjęte, kobieta odnajdzie swą naturalną i zaszczytną pozycję u boku swojego szlachetnego męża jako jego godna szacunku pomocniczka i współtowarzyszka – która jest „chwałą mężową”, jak opisuje ją Paweł, i „współdziedziczką łaski żywota”, jak ją nazywa. Zostało to pięknie przepowiedziane przez obrazową restytucję Ijoba (Ijob 42:15), który dał swoim córkom dziedzictwo z ich braćmi.

Podsumowując zatem – związek małżeński jest zaszczytny i błogosławiony, jeżeli patrzymy na niego w świetle Pisma Świętego. Jest jednym z ziemskich błogosławieństw, których – jak pokazał apostoł – święci w wielu przypadkach mają przywilej zrzec się dla jeszcze większego zaszczytu służenia bez kłopotu interesom nadchodzącego Królestwa (1 Kor. 7:32-35). Gdy ofiarowujący się Kościół ujrzy Króla w Jego pięknie i zostanie uznany przez Niego za godną Oblubienicę i współdziedziczkę, błogosławieństwo takiego towarzystwa nie będzie miało w sobie posmaku ani tyranii, ani służalczości, ale raczej błogosławionej harmonii miłości i uznania, które będą niewysłowioną rozkoszą.

Zion's Watch Tower, 1 i 15 lipca 1893, R-1548
Straż 2/2017

Do góry