R-2153

Enoch, Eliasz i wyrok

Odpowiedź na poniższe pytanie może zainteresować nie tylko pytającego:

„Skoro »na wszystkich ludzi śmierć przyszła« [Rzym. 5:12] z powodu grzechu Adama i ponieważ wszyscy muszą zostać odkupieni, by mogli uniknąć tego wyroku, to w jaki sposób uniknęli go Enoch i Eliasz, zanim została zapłacona cena odkupienia?”

Odpowiadamy, że nie uniknęli oni wyroku śmierci i ciążył on na nich aż do czasu, gdy został zapłacony okup. Egzekucja tego wyroku została w ich przypadku odłożona, a ich życie przedłużone, jednak w końcu by umarli, gdyby nie zostali odkupieni. Ojciec Adam żył jeszcze blisko tysiąc lat po tym, jak został skazany, ale w konkretnym przypadku jego wyroku nie mógł żyć dłużej niż tysiąc lat, jako że orzeczenie w jego sprawie brzmiało: „Dnia, którego jeść będziesz z niego, śmiercią umrzesz” [1 Mojż. 2:17]. A ponieważ „jeden dzień u Pana jest jako tysiąc lat” (2 Piotra 3:8), śmierć Adama zgodnie z postanowieniem miała nastąpić w obrębie tak rozumianego „dnia”. Bóg jednak pozostawił otwartą drogę, by móc w Enochu i Eliaszu zobrazować przyszłe rzeczy, a w związku z tym ani dla nich, ani dla pozostałych przedstawicieli ludzkiej rodziny nie został wyznaczony moment wykonania kary. Jeśliby zatem tak się Bogu upodobało, mogli oni kontynuować swe życie przez tysiące lat, będąc obciążeni wyrokiem śmierci, a jednak nie umierając. W przypadku Eliasza jest napisane, że „wstąpił do nieba” [2 Król. 2:11], ale to nie musi wcale oznaczać, że potem nie umarł. Według naszego zrozumienia (zob. „Wykłady Pisma Świętego”, tom II, rozdz. VIII) jego zabranie miało znaczenie obrazowe, a potem mógł umrzeć i zostać pogrzebany, podobnie jak Mojżesz (5 Mojż. 34:6).

Z Enochem sprawa wyglądała inaczej, gdyż jest wyraźnie napisane, że nie umarł. W jego przypadku jest oczywiste, że wykonanie wyroku zostało odroczone, nie ma jednak dowodu, że kara została anulowana. Znajdował się zatem pod owym wyrokiem aż do czasu, gdy został odkupiony przez śmierć naszego Pana. Jako członek upadłego rodzaju ludzkiego był niedoskonałym człowiekiem, a w związku z tym jest odkupiony i została mu w Bożym planie zapewniona restytucja do ludzkiej doskonałości. Nie mamy jednak przekonania, że już stał się doskonałym człowiekiem. Apostoł bowiem zdaje się nauczać, że nikt z tych, których wierność została potwierdzona jeszcze przed ogłoszeniem powołania ewangelicznego, nie stanie się doskonałym, aż do chwili, kiedy Chrystus i Jego Oblubienica uzyskają doskonałość. Po wymienieniu wielu starożytnych bohaterów, łącznie z Enochem (Hebr. 11:5), stwierdza on w Hebr. 11:39-40: „Ci wszyscy świadectwo otrzymawszy przez wiarę, nie dostąpili obietnicy [wiecznego życia itp.]. Przeto, że Bóg o nas coś lepszego [zarówno pod względem pierwszeństwa w czasie, jak i zaszczytu oraz stanowiska] przejrzał, aby oni [starożytni bohaterzy] bez nas nie STALI SIĘ DOSKONAŁYMI”. A skoro Kościół, czyli Ciało Chrystusa, nie został jeszcze uczyniony doskonałym w chwale, całkowicie rozsądny wydaje się wniosek, że niezależnie od tego, gdzie obecnie znajduje się Enoch i jak bardzo jest szczęśliwy i zadowolony ze swego stanu, nie stał się doskonałym człowiekiem i się nim nie stanie aż do momentu, gdy wszyscy członkowie Ciała Chrystusa osiągną doskonałość boskiej natury.

Na pytanie, dokąd Bóg zabrał Enocha, wolno nam nie znać odpowiedzi, ponieważ nie zostało to przez Niego objawione. Gdybyśmy próbowali się domyślać, czy został zabrany przez Boga do jakiegoś innego świata i jaki to mogłoby mieć cel, byłoby to jedynie próżną spekulacją. Nie powinniśmy starać się być mądrzejsi ponad to, co zostało napisane. Możemy być jednak pewni, że Enoch nie udał się do nieba – do stanu duchowego – ponieważ mamy taki zapis: „Nikt nie wstąpił do nieba, tylko ten, który zstąpił z nieba, Syn człowieczy” (Jan 3:13). O Eliaszu zostało napisane, że wstąpił do nieba, jednak w świetle powyższych słów naszego Pana należy rozumieć, że niebo oznacza po prostu powietrze, podobnie jak czytamy o ptakach „latających środkiem nieba” [Obj. 19:17]. Z pewnością nie może to się odnosić do stanu niebiańskiego, którego ciało i krew nie mogą odziedziczyć ani nawet oglądać bez doznania przemiany natury, co jest obiecane wyłącznie dla Kościoła Wieku Ewangelii.

Rozumiejąc, jak to mamy powyżej przedstawione, że Enoch został zachowany od rzeczywistego rozkładu spowodowanego śmiercią, choć był objęty tym wyrokiem, czyli z prawnego punktu widzenia był martwy (Rzym. 5:12; Mat. 8:22) aż do momentu, gdy nasz Pan przez śmierć zapłacił cenę okupu – możemy sądzić, że jego rozkład nie będzie już teraz konieczny i gdy nadejdzie słuszny czas, Enoch zostanie całkowicie przywrócony do pełnej ludzkiej doskonałości ze stanu choćby niewielkiej miary ludzkiej niedoskonałości, jaką odziedziczył.

Taki sam proces zajdzie w przypadku ludzi, którzy będą żyli na świecie w momencie, kiedy w pełni nastaną „czasy naprawienia”. Nie będą oni musieli znaleźć się w grobie. Chociaż w sensie prawnym są oni już umarłymi na skutek wyroku skazującego ich na śmierć, która na wszystkich ludzi przyszła, jednak ich kara została w legalny sposób przejęta przez kogoś innego, przez Chrystusa. Do Niego należy obecnie sąd nad wszystkimi, ale łaskawie oferuje anulowanie całego wyroku każdemu, kto zaakceptuje restytucję do życia na warunkach Nowego Przymierza.

Tak, jak w ciągu Wieku Ewangelii członkowie Kościoła, choć niegdyś również pod wyrokiem byli umarli z powodu upadków i grzechów, zostali uznani za uwolnionych od potępienia, za usprawiedliwionych, którzy przeszli z śmierci do żywota, gdy zaakceptowali zasługę Chrystusa pod Nowym Przymierzem, tak też będzie w Wieku Tysiąclecia z tymi ze świata, którzy dowiedziawszy się o Boskiej ofercie życia, zaakceptują ją. Oni również zostaną uznani za takich, którzy przeszli z śmierci do żywota – tak, jakby byli całkowicie martwi i następnie zostali wzbudzeni. To uznanie będzie tak całkowite, że ci, którzy dobrowolnie zgrzeszą, utracą przypisane im życie i umrą drugą śmiercią, nawet jeśli w rzeczywistości wcześniej nie zaznali śmierci. A tak samo przecież jest obecnie z Kościołem Wieku Ewangelii. Jeśli dzięki ofierze Chrystusa uznano, że już nie jesteśmy umarli, lecz zostaliśmy poczytani za żywych dla Boga przez Jezusa Chrystusa, a potem zgrzeszylibyśmy świadomie, w sposób zamierzony, ściągnęlibyśmy na siebie w ten sposób ponownie (po raz drugi) pełną zapłatę za grzech, którą jest śmierć, i byłaby to wtóra śmierć.

Choć jednak występują tego rodzaju podobieństwa między stosowanymi przez Pana obecnie oraz w przyszłym wieku metodami usprawiedliwienia do życia czy też przechodzenia z śmierci do życia na zasadzie uznania, to jednak postanowienie dla obu tych wieków jest całkiem odmienne, jeśli chodzi o rzeczywiste przejście z śmierci do żywota po zakończeniu próby każdej z tych grup. Kościół Wieku Ewangelii kroczy dzisiaj całkowicie drogą wiary, a nie widzenia. Jego próba odbywa się przed realnym ustanowieniem Królestwa, a w związku z tym każdy jego członek po ukończeniu swego biegu musi czekać na wieniec żywota. Wszyscy oni umierają jak inni ludzie [Psalm 82:7], a świat nie dostrzega żadnej różnicy. Jednak Bóg przez uznanie czyni różnicę między tymi, którzy zaakceptowali ofertę życia i stali się Jego dziećmi, a innymi, którzy tego nie uczynili. Dlatego w Piśmie Świętym wierzący nie są nazywani umarłymi, lecz tymi, którzy śpią aż do „poranku”, kiedy to zgodnie z wcześniej ułożonym przez Boga planem otrzymają pełną miarę życia, obecnie im jedynie przypisanego dzięki zawarciu Bożego przymierza w Chrystusie. Zgodnie z tym Pan mówi o Łazarzu oraz innych, że śpią, a w pismach apostolskich mowa jest o tych, którzy „zasnęli w Jezusie” [1 Tes. 4:14]. Ten sam sens zachowany jest w całym Piśmie Świętym, gdzie napisane jest, że „z wieczora bywa płacz, ale z poranku wesele” [Psalm 30:6]; „gdy się ocucę, nasycony będę obrazem obliczności twojej” [Psalm 17:15] itp. Jedyne wyjątki od owego „zaśnięcia” zostały wyraźnie określone przez apostoła, gdy pisał: „Nie wszyscy zaśniemy, ale wszyscy będziemy przemienieni” [1 Kor. 15:51]. Ci, którzy żyją w czasie, gdy nasz Pan zaczyna obejmować swą wielką władzę i królowanie, choć wszyscy muszą umrzeć, bo przecież poświęcili się aż do śmierci, to jednak nie „zasną”, gdyż ich „przemiana” do duchowego istnienia nastąpi w momencie ich śmierci. A wierzymy, że (zgodnie z dowodami przedstawionymi w „Wykładach Pisma Świętego, tom II i tom III) żyjemy już w tym czasie od kwietnia 1878 roku. Jakże wielkie błogosławieństwo odnajdujemy zapisane w słowach naszego Pana: „Błogosławieni są odtąd umarli, którzy w Panu umierają. Zaprawdę mówi Duch im, aby odpoczywali od prac [od znużenia itp.] swoich, a uczynki ich idą za nimi” – Obj. 14:13.

W Wieku Tysiąclecia będzie się to odbywało nieco inaczej. Ci, którzy zaakceptują Nowe Przymierze, nie otrzymają doskonałego życia natychmiast, tak jak my je teraz otrzymujemy. Dostaną je dopiero na końcu Wieku Tysiąclecia, podobnie jak my pod koniec Wieku Ewangelii. Ale mimo wszystko nie tak samo, gdyż Kościół Wieku Ewangelii, jak się przekonaliśmy, oczekiwał w stanie snu śmierci na zakończenie obecnego wieku i otrzymanie nagrody doskonałego życia, podczas gdy wierni Wieku Tysiąclecia, zamiast umierać, będą stopniowo odzyskiwać zdrowie – umysłowe, moralne i psychiczne – aż przy końcu Millennium wszystkie takie osoby osiągną doskonałość. W tym samym czasie wszyscy, którzy będą świadomie grzeszyć przeciwko pełnemu światłu i całkowitej zdolności, zostaną zaliczeni do tych, co popełniają grzech na śmierć. A śmierć takich osób, nawet gdyby urodzili się w Tysiącleciu, będzie już drugą śmiercią.

Zion's Watch Tower, 15 maja 1897, R-2153 (por. też R-1434 oraz R-3377)
Straż 1/2017

Do góry