R-2593 (pewne niezgodności z oryginałem)

KTÓRA JEST PRAWDZIWA EWANGELIA?

„Nie wstydzę się za Ewangelię Chrystusową”.-Rzym. 1:16.

Zdaje się, że temat: „Która to jest prawdziwa Ewangelia, której Apostoł Paweł nie wstydził się”, nie potrzebują usprawiedliwienia. Jeżeli warto poświęcać czas i energię na badanie ziemskiej umiejętności-socjologii, polityki itd., zbudowanej przeważnie na ludzkich wnioskach i domysłach, to chyba nikt nie zaprzeczy właściwości badania Boskiego objawienia.

Jeżeli właściwym jest badać cielesne choroby, jak też ich przyczynę oraz prawa leczenia takowych, to z pewnością, że Ewangelia, którą Bóg przedstawił jako lekarstwo na choroby i antidotum na śmierć duszy, tudzież jako umiejętność względem wiecznego żywota, zasługuje na tym większe i staranniejsze badanie.

Największe umysły, najzacniejsi przedstawiciele ludzkiego rodzaju, przyznawali, że powyższy temat jest ponad wszelkie inne i rozważali go starannie, bez względu czy w rezultacie swego rozważania takowy przyjęli czy też nie. Nie omawiamy tu powag naukowych zajętych dyskusją za lub przeciw Ewangelii, sprawdzamy tylko fakt, że najpoważniejsi ludzie uznawali, że powyższy temat zasługuje na staranną rozwagę i że jest jednym z najważniejszych. Prawdziwie powiedzieć można, że człowiek, który nad tematem religii poważnie nie myślał, jest - albo nowicjuszem w ćwiczeniach umysłowych, lub zbliżonym do biblijnego głupca, który „mówi w sercu swojem, niemasz Boga” (Ps. 14:2), albo też jest tchórzliwym, pozwalającym odstraszyć się przez szatana od szczerego rozważania Boskiego poselstwa miłości i łaski.

Wierzymy, że czytelnicy niniejszego rozważali już o naszym przedmiocie, choć może nie wszyscy doszli do zadawalających konkluzji. Stąd wiara wasza, oraz miłość i gorliwość ku Bogu, tudzież zamiłowanie, do Ewangelii, są może słabsze aniżelibyście sami pragnęli. Miejmy nadzieję, że rozbierając wspólnie ten ważny przedmiot w niniejszym artykule, będziemy mogli, przy łasce Bożej, zobaczyć wyraźnie, która jest ona prawdziwa Ewangelia, której Apostoł się nie wstydził, a której i żaden z nas wstydzić się nie potrzebuje - Ewangelia, która będąc prawdziwą, powinna napełniać nas coraz większą gorliwością i mocą Bożą ku zbawieniu.

Słowo „Ewangelia” znaczy wesoła nowina, radosna wiadomość, dobre poselstwo. Żaden kaznodzieja, ani żaden inteligentny człowiek temu nie zaprzeczy. Mimo to jednak, jakimś niewytłumaczonym sposobem stało się pospolitym pojęciem, że prawdziwa Ewangelia jest bardzo smutną nowiną; mianowicie nowina o wiecznych mękach dla większości ludzkiego rodzaju. Z powodu takiego opacznego pojęcia, za dobrego kaznodzieję Ewangelii uważany jest taki, który umie jak najdosadniej opisać okropności tortur piekielnych i tym sposobem wzruszyć słuchaczy i pobudzić ich do reformy życia, w nadziei uniknięcia tych okropnych mąk wiecznych.

Prawda, iż ta, że ją tak nazwiemy, „Ewangelia(?) potępienia”, nie jest dziś już tak powszechnie głoszoną, jak była dawniej; albowiem światlejszy umysł kulturalnych ludzi odrzuca ją, jako zabobon przeszłości. Jednak ta opaczna Ewangelia jest dotąd często słyszana w kościołach wiejskich, a zawsze przy okazji tzw. misji. Dalekimi jesteśmy od zamiaru krytykowania sumienia i uczciwości tych, co tak każą. Nie jest to naszym celem, by krytykować osoby i ich motywy, lecz bez nienawiści do kogokolwiek a z miłością do wszystkich, uważamy nie tylko za nasz przywilej, ale i za obowiązek krytykować fałszywe nauki, aby przez to Prawda mogła być lepiej rozpoznana, a błąd odrzucony.

Zanim przystąpimy do rozważania Ewangelii, której Apostoł Paweł nie wstydzi się - Ewangelii wystawionej w Słowie Bożym, czyli w Piśmie Świętym - dokonamy treściwego przeglądu Ewangelii nauczanych przez różne denominacje chrześcijańskie, tak Katolickie jak i Protestanckie. Niemożliwym byłoby określić nasz przedmiot odpowiednio i gruntownie, gdybyśmy nie wspomnieli nic o Ewangeliach głoszonych w tych różnych kościołach i denominacjach i nie wykazali ich niewłaściwości i sprzeczności z Pismem Świętym i ze zdrowym rozsądkiem. Nie będziemy ośmieszać ani wyszydzać żadnych wierzeń, lecz w sposób poważny i rzeczowy rozpatrzymy nauki niektórych kościołów podawane za Ewangelię i zbadamy czy nauki te zasługują na miano Ewangelii, czyli wesołej nowiny i czy są prawdziwe. Starać się będziemy usilnie, aby nie mówić nic złego o osobach, które sumiennie podtrzymują którąkolwiek z tych nauk. Pismo Święte nakazuje nam „bojować o wiarę raz świętym podaną” (tj. o prawdziwą Ewangelię); lecz ono także mówi, abyśmy o nikim źle nie mówili. Będziemy więc starać się utrzymać w tych nakreślonych granicach, mając jeszcze na uwadze napomnienie Apostoła: „Mówcie prawdę w miłości.”

EWANGELJA WEDŁUG KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO

Nauka, którą kościół Katolicki nazywa Ewangelią, można by w streszczeniu określić w następujący sposób: że wszyscy ludzie znajdują się w grzechu i pod potępieniem wiecznych mąk, że Chrystus przyszedł na ziemie, aby odkupić ludzkość z tego potępienia. Że dokonawszy dzieła odkupienia i odszedłszy z tego świata Chrystus pozostawił dla ludzi różne środki i sposoby, za pomocą których mogą, uwolnić się z pod potępienia i zaskarbić sobie niebo, że tymi środkami są ofiara Mszy i różne Sakramenty pozostawione w kościele, z których korzystając wierni mogą uniknąć wiecznych mąk, które na pewno czekają heretyków, bez względu jak moralnymi oni by byli. Co zaś do swoich wyznawców, kościół Katolicki uczy, że nawet najwyżsi jego dostojnicy, włączając Biskupów i Papieży, idą zaraz po śmierci do czyśćca, gdzie muszą się wpierw oczyścić i przygotować do nieba. Dalej tenże kościół uczy, że niektórzy będą w czyśćcu tylko krótki czas, bo ich pobyt tamże może być skrócony przez odprawianie za nich modlitwy, mszy itp. Spodziewanym jest także, iż czyściec ostatecznie przestanie istnieć, a miliony dusz tam się znajdujących przygotują się w międzyczasie do lepszego i szczęśliwszego stanu w niebie. Wszyscy zaś Protestanci i przeciwnicy kościoła Katolickiego, będą, zdaniem wszystkich wielkich teologów i według papieskich bulli, skazani na wieczne męki.

Taką mniej więcej jest Ewangelia nauczana przez kościół Katolicki. Ona nie zdaje się być dobrą nowiną - nie jest bardzo wesołą nawet dla tych, co mieliby otrzymać to, co najlepszego ona obiecuje; zaś dla wszystkich nie będących w zgodzie z papiestwem, byłaby bardzo przykrą nowiną.

EWANGELIA PROTESTANTYZMU

Protestantyzm dzieli się na wiele większych i mniejszych denominacji, które różnią się pod względem nazw, obrządków, a także pewnych nauk. Lecz co do ostatecznego przeznaczenia człowieka, co do jego wieczności, pomiędzy Protestantami istnieją tylko dwa pojęcia. A i te dwa pojęcia są jednakowe pod względem ostatecznego zbawienia lub potępienia; różnią się tylko pod względem dróg do tego wiodących.

Protestanci uznają tylko dwa miejsca poza grobem, tj. niebo i piekło - w czyściec nie wierzą. Pewna część Protestantyzmu, zwana Kalwinizmem, uczy, że nikt nie może być Zbawiony, czyli dostać się do nieba, inaczej jak tylko przez wiarę w Chrystusa. Uczy także, iż wiara przychodzi od słuchania a słuchanie przez Słowo Boże. Kalwinizm wymaga więcej aniżeli tylko powierzchownej wiary w Chrystusa, oraz więcej aniżeli tylko wiary w Niego, jako wzorowego człowieka, który śmiercią przypieczętował swoje dobre przekonanie. Kalwinizm wymaga wiary, że śmierć Chrystusowa była ofiarą za grzechy ludzkie; a także żąda pewnej reformy życia, zanim ktoś może być zaliczony do wybranych. Z tego wynika, że do kościoła wybranych nie mogą należeć poganie teraz żyjący ani ci, co żyli w wiekach minionych, którzy nigdy nie słyszeli onego jedynego imienia danego ludziom, przez które mogliby być zbawieni. Przeto dla tych wszystkich pogan, jak i dla milionów Chrześcijan, którzy by nie żyli odpowiednio do wymagań Kalwinizmu, nie pozostawałoby nic innego jak tylko wieczne i beznadziejne męki w piekle Według tej nauki, tylko wybrani będą zbawieni, inni zaś zostaliby pominięci.

Co znaczy to pominięcie? Według Kalwinizmu znaczyłoby, że Bóg, który wiedział koniec na początku, zanim jeszcze stworzył świat i człowieka, postanowił pominąć miliony i miliardy Swoich stworzeń; postanowił nie dać im szczęścia, lecz przeznaczył ich na wieczne męki, oraz, że aby mógł ten okrutny plan przeprowadzić przygotował miejsce dość wielkie, aby te miliardy dusz mogły się pomieścić i dosyć opału, aby mogły wiecznie się palić, a nigdy nie spalić.

Co za okropny i potworny obraz maluje przed naszym duchowym wzrokiem powyżej przytoczona nauka Kalwinistyczna. Jak strasznym byłby ten Stwórca, któryby przywiódł do egzystencji miliony istot ludzkich, wiedząc naprzód że z tych milionów zaledwie jeden na sto będzie zbawiony, a reszta pójdzie na okropne nigdy nie skończone męki piekielne. Wyobraź sobie, drogi czytelniku, że z pomiędzy stu osób byłbyś tym jedynym szczęśliwcem, który poszedłby do nieba. Twoje dzieci, rodzice i inne drogie ci dusze znalazłyby się w liczbie potępionych. Pomyśl, czy mógłbyś czuć się szczęśliwym w niebie, gdybyś wspomniał, lub ujrzał twoje dzieci, lub inne drogie ci osoby wijące się w strasznych mękach piekielnych?

O! jak straszną jest taka nauka! Jak daleką od Ewangelii, czyli wesołej nowiny! Nie myślimy, abyś ty, drogi czytelniku, miał taki fałszywy pogląd o Boskim charakterze i Jego planie. Zaiste, miło nam zauważyć, że coraz więcej jest takich, co powątpiewają w prawdziwość tej nauki. Przykro nam tylko, że wielu z tych, co przestają wierzyć w te błędne nauki nie starają się szukać istotnej prawdy, lecz popadają w zupełną niewiarę. Nie idź za ich przykładem, lecz, jeśli znajdujesz się w niepewności lub w duchowej rozterce, nie zniechęcaj się, ale przeczytaj uważnie i bez uprzedzenia, do końca to, co tu napisano, a jeśli umysł twój i serce są dobrym gruntem, znajdziesz orzeźwienie.

ARMIAŃSKIE POJĘCIE EWANGELII

Pewna część Protestantów głosi nieco inną Ewangelię; mianowicie tzw. Armiańską, która w ostatnich czasach staje się coraz więcej popularną. Nauka Armiańska głosi, że Bóg jest miłość - że czyni wszystko co może, aby ludzi zbawić. Jeżeli zaś zginiesz, nie stanie się to z winy Bożej, ale z twej własnej Na pozór przynajmniej, teoria ta zdaje się przypisywać Bogu nieco więcej miłości i sprawiedliwości, aniżeli ta, którą dopiero co zbadaliśmy; lecz gdy posuniemy się nieco dalej, zauważymy, że i to pojęcie jest bardzo wadliwe i dalekie od rozumnej. Jak i od biblijnej Ewangelii. Gdy popatrzymy trzeźwo na stosunki panujące na ziemi zauważymy, że na świecie Jest więcej złego, aniżeli dobrego.

Jeżeli tedy prawdą byłoby, że Bóg czyni wszystko co może, aby ludzi zbawić, to wychodziłoby na to, że Jego możność jest bardzo ograniczona. Teoria ta przypuszcza istnienie walki pomiędzy Wszechmocnym a szatanem, że każdy z nich stara się pociągnąć ludzkość na swoją stronę i, ku hańbie tej teorii wychodziłoby na to, że szatan dotychczas był i jest decydującym zwycięzcą; albowiem o wiele więcej ludzi zyskuje na stronę złego, aniżeli Bóg na stronę dobrego.

Co by to dowodziło, wobec Armiańskiej teorii, że Bóg czyni wszystko co może, aby ludzkość zbawić? Dowodziłoby, że Bóg, pomimo Swych dobrych intencji, miłości i miłosierdzia, wcale nie jest zdolnym do przeprowadzenia dzieła zbawienia, którego się podjął. Jeżeli sześć tysięcy lat Boskich zabiegów, przyniosło takie wyniki, że dziś na stu zaledwie jeden może być zbawiony, to czego można by spodziewać się w przyszłości? Widzimy więc, że teoria ta jest niedorzeczną i zamiast Ewangelią, czyli wesołą nowiną, jest ona raczej przykrą nowiną, bo odbiera światu jakąkolwiek nadzieję przyszłości.

Poprzednio rozważana teoria Kalwinistyczna wywyższa Boską mądrość i moc kosztem Jego sprawiedliwości i miłości, teoria Armiańska zaś wywyższa Boską miłość, kosztem Jego mądrości i mocy. Prawdziwa Ewangelia musi wykazywać Boską mądrość i moc jako będące w zupełnej zgodzie z Jego sprawiedliwością i miłością. Jakiejkolwiek innej Ewangelii musielibyśmy się wstydzić.

ODMIENNE NAUKI BEZ PRAKTYCZNEJ RÓŻNICY

Zauważmy teraz, że co się tyczy ostatecznego przeznaczenia człowieka, stosunkowo mała różnica zachodzi pomiędzy tymi trzema powyżej przytoczonymi Ewangeliami. Różnica jest tylko w teorii, w jaki sposób ostateczny los człowieka będzie osiągnięty. Sam ostateczny los jest jednakowy według wszystkich tych pojęć; mianowicie, okropne wieczne męki dla ogromnej większości ludzkich istot, a niebo dla znikomej mniejszości Z pewnością, że dla tych milionów potępieńców nie stanowiłoby różnicy, czy oni dostaliby się do tego beznadziejnego stanu z powodu takiego przeznaczenia Bożego, czy z Jego braku miłości i sprawiedliwości, czy wreszcie z powodu Jego nieudolności, lub braku mądrości i odpowiednich zarządzeń. Wierzymy, że prawdziwy Chrześcijanin po zbadaniu tego przedmiotu, jakeśmy to wyżej uczynili, nie powie, że zgadza się z którąkolwiek z tych Ewangelii i że nie wstydzi się ich.

Wszystkie te nauki przedstawiają Boga w bardzo złym świetle, bo czynią Go okrutnym tyranem mszczącym się nad milionami nieszczęsnych potępieńców. Jest wprost nie do pojęcia, jak wobec takich wierzeń kościoły te mogą jeszcze nauczać, że Bóg jest miłością - że jest dobrym miłościwym Ojcem. Któryż ojciec mógłby męczyć swoje dziecko w ogniu, choćby tylko jedną godzinę, za jakiekolwiek i największe przestępstwo? A gdyby któryś ojciec to uczynił, to czy nie nazwano by go tyranem lub wyrodnym ojcem? Co byś powiedział ty, który jesteś ojcem, lub co byś powiedziała ty, która jesteś matką, gdyby ktoś roznosił o was kłamliwą wieść, że torturujecie wasze dzieci i przypiekacie ich ogniem? Czy nie uznalibyście tego za najwyższą zniewagę i za najohydniejszą potwarz? Zapytujemy więc: Czyż nie jest to zniewagą dla naszego Boga głosić tak potworne nauki, że On miliony Swoich nieszczęsnych dzieci posyła do wiecznego ognia? Czyż nie jest to hańbieniem i bezczeszczeniem Jego świętego imienia? Jeżeli w twoim sercu znajduje się uczucie wiary i miłości ku Bogu, to odrzuć od siebie te błędne i bluźniercze nauki i staraj się poznać prawdziwą Ewangelię, która w rzeczywistości jest wesołą nowiną. Możemy cię zapewnić, że jeżeli za głosem prawdziwej Ewangelii pójdziesz i z wiarą, zamiłowaniem coraz więcej ją badać będziesz, to ona odsłoni przed twoim duchowym wzrokiem prawdziwą piękność charakteru Bożego - niezmierzoną szerokość, długość, wysokość i głębokość Jego miłości.

JAKA JEST PRAWDZIWA EWANGELIA?

Udajmy się teraz do Słowa Bożego i zbadajmy prawdziwą Ewangelię, za którą Apostoł się nie wstydził.

Samo słowo „Ewangelia” powinno być kluczem - powinno chronić myślącego Chrześcijanina od przyjmowania za Ewangelię różnych teorii o wielkim nieszczęściu dla znacznej większości ludzi. Kto myśli, że nauka, iż ze stu zaledwie jeden będzie zbawiony a 99 czeka wieczne męki, jest Ewangelią, czyli wesołą nowiną, ten albo wcale Chrześcijaninem nie jest, albo też nie posiada rozwiniętego Chrześcijańskiego charakteru litości, miłości i sprawiedliwości.

Kiedykolwiek spotykamy Chrześcijan dających dowody szczerości, którzy wciąż jeszcze trzymają się tego potwornego i bluźnierczego pojęcia względem charakteru naszego Boga, to czujemy się jakoby zacytować im słowa Boże, wypowiedziane przez proroka: „Zaiste myśli Moje nie są jako myśli wasze, a drogi wasze jako drogi Moje, mówi Pan; ale jako wyższe są niebiosa niż ziemia, tak przewyższają drogi Moje wasze drogi, a myśli Moje, wasze myśli” (Iz. 55:8-9). To też głównym celem niniejszego artykułu jest, aby dopomóc prawdziwym i szczerym Chrześcijanom do lepszego poznania duchowych rzeczy, aby mogli zobaczyć niektóre z tych wyższych dróg i myśli Bożych przedstawionych nam w Jego Słowie, pod mianem Ewangelii, czyli „wesołej nowiny”.

Apostoł mówi, że Bóg przedtem kazał Ewangelię Abrahamowi. „Przedtem” znaczy zanim nadszedł słuszny czas na jej głoszenie; albowiem Ewangelia nie rozpoczęła się z Abrahamem, ale z Jezusem, jako czytamy: „To wielkie zbawienie wziąwszy początek opowiadania przez samego Pana od tych, którzy Go słyszeli nam jest potwierdzone” (Żyd. 2:3). Cokolwiek było przed Jezusem nie było Ewangelia, ale tylko obietnicami i figurami tejże. Zauważmy jeszcze co, według Apostoła, było tym poprzedzającym Ewangelię świadectwem ogłoszonym Abrahamowi, święty Paweł mówi, że były nimi słowa: „W tobie i w nasieniu twojem będą błogosławione wszystkie narody ziemi” (Gal. 3:16; Gal. 3:29). Zauważmy dobrze; nie mówi: w nasieniu twoim błogosławiony będzie jeden ze stu, a reszta pójdzie na wieczne męki, ale że wszystkie narody będą błogosławione - przez Chrystusa, ono prawdziwe nasienie Abrahama.

Gdy Pan Jezus się narodził Bóg posłał wiadomość o tym najprzód pasterzom. Anioł, który wiadomość tę zaniósł pasterzom wyraził ją w następujących słowach: „Nie bójcie się, bo oto zwiastuję wam radość wielką (ewangelię), która będzie wszystkiemu ludowi” (Łuk. 2:10). Zauważmy, że i tu mówi o radości dla wszystkich a nie tylko dla kilku.

DLA CZEGO EWANGELIA POTRZEBNA?

Zachodzi jednak pytanie: Dlaczego te różne obietnice błogosławienia narodów ziemi itp.? Czy świat nie doznaje dosyć błogosławieństwa obecnie? Faktycznie, świat otrzymuje liczne błogosławieństwa Boże każdodziennie, w formie słońca, powietrza, owoców i wielu innych darów i błogosławieństw Bożych. Mimo to jednak ludzkość, na ogół biorąc, znajduje się w stanie niekorzystnym, dalekim od szczęśliwego. Wszyscy ludzie czują na sobie jakiś ciężar, pod którym wzdychają i boleją. Pismo Święte również nazywa ludzkość wzdychającym stworzeniem, jak czytamy „Bo wiemy, iż wszystko stworzenie wespół wzdycha i wespół boleje aż dotąd.” (Rzym. 8:20) „Gdyż stworzenie marności jest poddane nie dobrowolnie, ale dla tego, który je poddał.” (Rzym. 8:22)

Powyższe Pismo, jak i ogólne niezadowolenie ludzkości świadczą, że człowiek nie znajduje się w stanie odpowiednim, pierwotnie dla niego zamierzonym. Apostoł w powyższym tekście mówi wyraźnie, że ludzkość poddana jest marności i to nie dobrowolnie, ale że została przez kogoś poddana, czyli zaprzedana. Aby się dowiedzieć, w jaki sposób i przez kogo ludzkość została poddana tej marności, wystarczy zapoznać się z historią stworzenia i upadku człowieka. Pismo Święte informuje nas, że człowiek został stworzony doskonałym, a więc wolnym od jakiejkolwiek marności czyli słabości. (1 Moj. 1:31; Kaz. 7:29.)

Człowiek nie tylko, że był stworzony doskonałym, ale ponadto został przez swego Stwórcę uczyniony panem czyli królem nad ziemią i wszystkim, co Bóg na niej stworzył, z poleceniem rozradzania się i napełniania ziemi swoim rodzajem (1 Moj. 1:26-28). Ponadto Bóg hojnie zaopatrzył człowieka we wszystko, cokolwiek było mu potrzeba do życia i szczęścia (1 Moj. 1:29-31; 1 Moj. 2:8-15). Tego szczęścia i dostatku, w warunkach doskonałych i przyjaznych, człowiek mógłby był zażywać wiecznie, pod warunkiem trwania w społeczności z Bogiem i w posłuszeństwie Jego prawu. Człowiek jednak stał się nieposłusznym swemu Stwórcy, ściągnął na siebie Jego niełaskę i sam się pozbawił szczęścia i życia. Skoro Adam okazał się nieposłusznym Bogu i przestąpił Jego przykazanie, zapadł na niego wyrok: „Przeklęta będzie ziemia dla ciebie, w pracy z niej pożywać będziesz po wszystkie dni żywota twego, a ona ciernie i oset rodzić będzie tobie; i będziesz pożywał ziela polnego. W pocie oblicza twego będziesz pożywał chleba, aż się nawrócisz do ziemi, gdyżeś z niej wzięty; boś proch i w proch się obrócisz!” (1 Moj. 3:17-19).

Zauważ dobrze, iż w wyroku tym niema żadnej choćby najmniejszej wzmianki o jakichkolwiek mękach piekielnych lub czyśćcowych. Przeciwnie, jest tu wyraźna zapowiedź trudów i przeciwności na ziemi, a szczytem tego wyroku jest unicestwienie, powrót do prochu, czyli, jednym słowem, śmierć. To też dalszą informacją Pisma Świętego jest, że pierwsi nasi rodzice zostali wypędzeni z raju, do ziemi nieprzygotowanej, gdzie rozpoczęły się ich trudy, cierpienia, choroby, a w końcu śmierć. Grzech Adama przeszedł na całe jego potomstwo, a wraz z grzechem przeszły także na wszystkich cierpienia, choroby i śmierć. Takim to sposobem ludzkość stała się wzdychającym stworzeniem poddanym marności, czyli zaprzedaną grzechowi i zgubnym jego skutkom.

Grzech i wynikłe z tego przekleństwo Boże zdegradowały człowieka do rzędu bezrozumnych stworzeń. Jako giną zwierzęta tak zginąłby człowiek, gdyby Bóg nie był przygotował pewnego zarządzenia ku jego wybawieniu. Promyk nadziei dany był zaraz w raju, kiedy to Bóg, wydając wyrok na węża zapowiedział, że przyjdzie jakieś nasienie niewiasty, które potrze głowę węża, który jako narzędzie szatana był przyczyną grzechu. Chociaż Bóg miał przygotowany plan wybawienia ludzkości z tego stanu grzechu i śmierci, to jednak plan ten ukrył w Samym Sobie, aby sprawiedliwość Jego mogła być okazaną.

Wieki mijały, a ludzkość brnęła coraz głębiej w grzechu. Nadzieja obiecanego wybawienia coraz więcej w ludziach się zacierała. Pozostało jednak jakieś odruchowe, nieokreślone oczekiwanie czegoś lepszego, jakiegoś złotego wieku, jakiejś jasnej, chwalebnej przyszłości, idealnego szczęścia i zadowolenia. Wyraźna, dobra, pewna i zagwarantowana wiadomość o tym szczęściu, jakie ono będzie i przez kogo, gdzie i w jaki sposób zaprowadzone byłaby więc dla świata Ewangelią, czyli wesołą nowiną.

W swoim czasie Bóg dał wyraźniejszą obietnicę Abrahamowi, jak to już było poprzednio wspomniane, że błogosławieństwa na wszystkie narody spłyną przez jego nasienie. Lecz i tam nie było powiedziane kiedy się to stanie i w jaki sposób. Nasienie Abrahamowe rozmnożyło się w wielki naród, pod panowaniem Dawida i Salomona doszło do znacznej sławy, bogactwa i potęgi, lecz przewodem błogosławieństwa dla innych narodów nie stało się. Co więcej, około roku 606 przed Chrystusem, to nasienie Abrahamowe, które miało błogosławić wszystkie narody ziemi, samo straciło swoją niezależność narodową, a krótko po Chrystusie zostało rozproszone pomiędzy wszystkie narody i w tym rozproszeniu pozostaje dotąd. Czyż to znaczy, że Bóg nie był zdolnym uskutecznić tego, co zamierzył? Nie! Cokolwiek Bóg zamierzył to wykona, lecz w nakreślonym na to czasie i w Jego własny dobry sposób.

Cielesne nasienie Abrahama, czyli naród żydowski, nie był tym nasieniem, przez które miało spłynąć Boskie błogosławieństwo na wszystkie narody ziemi. Natchniony Apostoł mówi, że tym nasieniem jest Chrystus (Gal. 3:16). Jezus jako człowiek wprawdzie wyszedł z pokolenia Abrahamowego przez Swoją matkę, lecz nie to czyniło Go dziedzicem tej wielkiej obietnicy, ale raczej to, że był On takie Jednorodzonym Synem Bożym, którego Bóg wystawił ubłaganiem za grzechy świata, aby każdy kto weń wierzy nie zginął, ale miał żywot wieczny. (1 Jana 2:2; Jana 3:15-16)

Dowiadujemy się także, iż Jezus zanim mógł stać się legalnym spadkobiercą uczynionej Abrahamowi obietnicy, zanim mógłby stać się przewodem błogosławienia dla wszystkich rodzajów ziemi, musiał najprzód zdobyć sobie do tego prawo, musiał znieść ciążące na ludzkości przekleństwo Boże. Jezus nie mógł tego dokonać inaczej jak tylko przez przyjęcie tego przekleństwa na Się i przez dobrowolne przyjęcie na Siebie tej kary, jaka spadła na Adama i na cały rodzaj ludzki z powodu grzechu. On podjął się tego, jak to Sam powiedział: „Całopalenia i ofiary za grzech (postanowione w zakonie) nie upodobałyć się; aleś Mi ciało sposobił, tedym rzekł: Oto idę, abym czynił o Bole wolę Twoją” (Żyd. 10:5-7). Wolę Bożą w tym, że Jezus (którego imię przedtem było Logos-Słowo-Jana 1:14) stał się ciałem, czyli doskonałym człowiekiem, był: - „aby z łaski Bożej za wszystkich śmierci skosztował.” (Żyd. 2:9.)

Taka dobrowolna śmierć doskonałego człowieka Chrystusa Jezusa była w planie Bożym konieczna do usunięcia przekleństwa ciążącego na ludzkości i do sprowadzenia błogosławieństwa wiecznego żywota. Jezus przyjął na się ten wielki i przykry ciężar, to jest grzechy całego świata i nałożoną za te grzechy karę, więc cierpiał i umarł On Sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby nas przywiódł do życia i do Boga (1 Piotra 3:18). To też słusznie prorokował o Nim prorok Izajasz: „Zaiste On niemocy nasze wziął na Się, a boleści nasze nosił On zraniony jest dla występków naszych, starty jest dla nieprawości naszych; kaźń pokoju naszego jest na Nim, a sinością Jego jesteśmy uzdrowieni. Wszyscyśmy, jako owce zbłądzili... a Pan włożył nań nie prawość wszystkich nas. Tak ci się Panu upodobało zetrzeć Go i niemocą utrapić, aby, położywszy ofiarą za grzech duszę Swą, ujrzał nasienie Swoje, przedłużył dni Swoich; a to, co się podoba Panu przez rękę Jego, aby się szczęśliwie wykonało. Znajomością Swoją wielu usprawiedliwi, sprawiedliwy sługa Mój, bo nieprawości ich On Sam poniesie.” (Iz. 53:4-12)

EWANGELIA W NOWYM TESTAMENCIE

Jeżeli dobrze zrozumieliśmy, to co powyżej było przytoczone, to stanie się nam jasnym, dlaczego nauki Nowego Testamentu nazwane są Ewangelią, czyli wesołą nowiną. Dlatego, że Księgi Nowego Testamentu opisują narodzenie, życie, nauki, działalność i śmierć Tego, który dobrowolnie przyjął nieprawości wszystkich nas, za nie zapłacił i tym sposobem zniósł Boskie przekleństwo i stał się legalnym dziedzicem obietnicy Bożej, tj. przewodem błogosławienia dla wszystkich narodów ziemi. Czymże tedy to błogosławieństwo jest lub będzie? Czy jest to tylko wybranie pewnej klasy i zabranie jej do nieba, a posłanie wszystkich innych na wieczne męki? Nie! Jest to przywrócenie ludzkości ponownie do tego stanu w jakim znajdował się Adam przed grzechem; jest to wzbudzeniem wszystkich z śmierci i danie im sposobności osiągnięcia wiecznego żywota, na warunkach posłuszeństwa Temu, który świat kupił (Dz. Ap. 3:20-23); jest to podniesienie wszystkich ze stanu skażenia, grzechu i śmierci, do stanu wiecznego szczęścia, zdrowia i życia, do zupełnej fizycznej, umysłowej i moralnej doskonałości!

Ktoś może powie: Jeżeli takie miały być te błogosławieństwa obiecane przez Boga Abrahamowi, jeżeli Chrystus jest tym, przez którego te błogosławieństwa miały spłynąć na wszystkich i jeżeli przez Swoją dobrowolną śmierć ofiarniczą, Chrystus stał się legalnym dziedzicem tej obietnicy, to dla czego te błogosławieństwa nie spłynęły na świat zaraz po śmierci Chrystusa, ani nie spłynęły dotąd? Jest to ważne pytanie i odpowiedź na nie powinna być nie tylko jasna ale i pocieszająca; powinna być także Ewangelią, czyli wesołą nowiną, jeżeli już nie dla wszystkich, to przynajmniej dla tych, co ją usłyszą, zrozumieją i przyjmą. Taką też ona jest. Informacją Pisma Świętego jest, że zanim przyjdą te czasy ochłody od obliczności Pańskiej, o których mówiliśmy powyżej; zanim rozpocznie się zmartwychwstanie i podnoszenie świata do doskonałości, jest przed ludźmi wystawione pewne „wysokie” powołanie, nazwane także „niebieskiem”. (Żyd. 3:1)

Jest to powołanie do uczestnictwa z Chrystusem (1 Kor. 1:9), aby wraz z Nim stać się tym duchowym nasieniem Abrahamowym, przez które te ziemskie błogosławieństwa spłyną na cały świat. Nie jest to powołanie dla wszystkich, ale jak to Pan Sam powiedział: „Kto ma uszy ku słuchaniu, niechaj słucha”. Powołanie to streszczone jest w następujących słowach Chrystusa Pana: „Pójdźcie do Mnie wszyscy którzyście spracowani i obciążeni, a Ja wam sprawię odpocznienie; weźmijcie jarzmo Moje na się i uczcie się ode mnie” (Mat. 11:28-29); a w innym miejscu dodał: „Kto chce iść za Mną, niechajże samego siebie zaprze, a weźmie krzyż swój i naśladuje Mię.” (Mat. 16:24)

Widzimy więc, że jest to powołanie do krzyża, czyli do cierpień, do zaparcia samego siebie, do przyjęcia na siebie jarzma Pańskiego, czyli kielicha goryczy, hańby, poniżenia i śmierci ofiarniczej: jest to powołanie do wstąpienia na wąską drogę cierpień i prześladowań, którą kroczył Jezus i o której powiedział, że mało jest tych, co ją znajdują (Mat. 7:14). O tych, którzy mogą zobaczyć i zrozumieć ważność tego powołania, Jezus powiedział: „Oczy wasze błogosławione, że widzą i uszy wasze, że słyszą; bo wiele proroków i sprawiedliwych żądało widzieć to, co wy widzicie, ale nie widzieli i słyszeć to co wy słyszycie ale nie słyszeli” (Mat. 13:16-17). A Apostoł Piotr dodaje, iż o tym powołaniu „wywiadywali się i badali się prorocy, którzy o tej łasce, która na was przyjść miała prorokowali,. którym objawione jest, iż nie samym sobie, ale nam tem usługiwali. co wam teraz zwiastowano przez tych, którzy wam kazali Ewangelję przez Ducha świętego, z nieba zesłanego, na które rzeczy pragną patrzeć Aniołowie” (1 Piotra 1:10-12).

Wielkie jest to powołanie i nagroda wielka, lecz droga bardzo przykra. Dla tego też mamy powiedziane, że „wiele jest wezwanych, ale mało wybranych” (Mat. 22:14). Droga i warunki są tak przykre dlatego, aby tylko wypróbowani i w zupełności wierni zwycięzcy mogli otrzymać nagrodę, uczestnictwa z Chrystusem w chwale, czci i nieśmiertelności. Ci zwycięzcy, którzy wiarą przemogą wszelkie przeciwności i pozostaną, wiernymi aż do śmierci, stanowić będą to nasienie Abrahamowe, z Chrystusem jako Głową i wraz z Nim będą królować, sądzić i błogosławić świat. (Gal. 3:27-29; 2 Tym. 2:12; 1 Kor. 6:2; Jana 17:22; Obj. 3:21; Obj. 20:6.)

Ci wybrani nie powstaną z śmierci jako ludzkie istoty, ale przy zmartwychwstaniu będą przemienieni na istoty duchowe i to najwyższej, Boskiej natury (2 Piotra 1:4), jak czytamy: „Bywa wsiane (złożone do grobu) ciało w skazitelności, a będzie wzbudzone w nieskazitelności; bywa wsiane ciało cielesne, a będzie wzbudzone ciało duchowne, boć musi to, co jest skazitelnego przyoblec nieskazitelność i co jest śmiertelnego przyoblec nieśmiertelność” (1 Kor. 15:42-53). Ten przyszły stan wybranych jest trudnym do opisania, lecz jednak jest pewnym i nader chwalebnym, jak zapewnia o tym natchniony Apostoł: „Jeszcze się nie objawiło czem będziemy, lecz wiemy, iż gdy się On (Chrystus) objawi, podobni Mu będziemy; albowiem ujrzymy Go tak, jako jest”. (1 Jana 3:2)

To też zakończającą częścią Ewangelii jest, że gdy ta klasa wybranych będzie uzupełniona, Chrystus powtórnie obecny ujmie moc i panowanie, lecz nie na poziomie ziemskim, ale na niebieskim i rozpoczną się czasy ochłody i naprawienia wszystkich rzeczy. Chrystus i uwielbiony Kościół wraz z Nim, jako to duchowe nasienie Abrahamowe, rozpocznie błogosławić wszystkie narody ziemi, podnosząc je stopniowo z grobu i z wszelkiej niedoskonałości fizycznej, umysłowej i moralnej. Na uskutecznienie tego chwalebnego dzieła przeznaczony jest okres tysiąca lat, który będzie tym dniem sądu, naprawienia i podnoszenia świata (2 Piotra 3:8). Wszyscy spoczywający w grobach powstaną i otrzymają znajomość Pana i Prawdy i gdy będą posłuszni, otrzymają żywot wieczny na ziemi; nieposłuszni zaś będą powtórnie i na wieki wytraceni (Dz. Ap. 3:23). Przy końcu tego chwalebnego Tysiąclecia wszelkie zło wraz z szatanem zostanie na zawsze zniszczone, ludzkość wypróbowana i doskonała będzie oddana Ojcu, „tedyć też i Syn będzie poddany Temu, który Mu poddał wszystkie rzeczy, aby Bóg był wszystkiem we wszystkich” (1 Kor. 15:28). Wtenczas na ziemi będzie „przybytek Boży z ludźmi i będzie mieszkał z nimi; a oni będą ludem Jego, a Sam Bóg będzie z nimi, będąc Bogiem ich. I otrze Bóg wszelką łzę z oczów ich, a śmierci więcej nie będzie ani smutku, ani krzyku, ani boleści nie będzie; albowiem pierwsze rzeczy pominęły.” (Obj. 21:3-5).

RADOŚĆ DLA WSZYSTKICH.

Taką jest Ewangelia Pisma Świętego! Jest ona prawdziwie wesołą nowiną dla wszystkich którzy mogą ją zrozumieć i w nią uwierzyć. A i dla tych, co jej dotąd nie słyszeli lub, słysząc, zrozumieć nie mogli, ma ona w sobie dobre rzeczy, a nie męki piekielne lub jakie inne. Zaiste śmiało powiedzieć możemy, że takiej Ewangelii nie potrzebujemy się wstydzić.

Na zakończenie chcemy jeszcze dodać, że, według naszego wyrozumienia Pisma Świętego żyjemy obecnie w czasie gdy to powołanie do uczestnictwa z Chrystusem zdaje się być na ukończeniu. Różne proroctwa naszego Pana i znaki czasów wskazują, że żyjemy w czasie wtórej duchowej obecności Chrystusa Pana; że On już powrócił i dokonuje ostatniego obrachunku ze Swymi sługami, a jednocześnie mocą niewidzialną kruszy i usuwa władców ziemskich i niesprawiedliwe rządy; albowiem Bóg Niebieski dał Jemu „władzę i cześć i królestwo, aby Mu wszyscy ludzie, narody i języki służyli; władza Jego władza wieczna, która nie będzie odjęta, a królestwo Jego, które nie będzie skażone”. - Dan. 7:14.

Pismo Święte wskazuje, że niesprawiedliwy porządek na ziemi zakończy się czasem wielkiego ucisku, jakiego nie było odkąd narody zaczęły być na ziemi. Ucisk ten już się rozpoczął, lecz jeszcze nie doszedł do najwyższego szczytu. Dzieją się jednak rzeczy przez Pismo Święte przepowiedziane. To też dla tych, co mogą te rzeczy widzieć, żywe są dziś słowa Chrystusa Pana: „Gdy ujrzycie iż się to dzieje, wiedzcie że blisko jest królestwo Boże” (Łuk. 21:31); to Królestwo, o które modlimy się: „Przyjdź królestwo Twoje; bądź wola Twoja na ziemi tak jak jest w niebie”. (Mat. 6:10)

Poznawszy tak piękną i tak wzniosłą Ewangelię, z radością możemy śpiewać: „Wielkie i dziwne są sprawy Twoje, Panie Boże wszechmogący, sprawiedliwe i prawdziwe są drogi Twoje, o Królu świętych! Któżby się Ciebie nie bał Panie, i nie wielbił imienia Twego? gdyżeś Sam święty, gdyż wszystkie narody przyjdą i kłaniać się będą przed obliczem Twojem.” (Obj. 15:3-4)

W.T. R-2593-1900
Straż nr 11/1933, str. 163-167.

Do góry