R-2688

„Tak wy czyńcie im”

„Wszystko tedy, co byście chcieli, aby wam ludzie czynili, tak i wy czyńcie im” – Mat. 7:12

Jakąkolwiek próbę lub zasadę zastosujemy, Jezus i Jego nauki wznoszą się ponad wszystkie inne. Na przykład mówi się często, że Złota Reguła znajduje się tak w pismach Konfucjusza, jak i w Nowym Testamencie i że to jest dowodem, iż Konfucjusz był nauczycielem tej samej rangi, co Jezus i tak samo posłanym przez Boga. I wielu z tych, którzy tak twierdzą, bez wątpienia czyni to w zupełnej uczciwości; albowiem faktem jest, że wielu chrześcijan nigdy nie poznało głębokości Złotej Reguły danej przez Jezusa, stąd też mylnie rozumieją, że jest ona tym samym co maksyma wystawiona przez Konfucjusza, która jest nieco podobna do tamtej. Mimo pewnego podobieństwa zachodzi jednak znaczna różnica i w porównaniu słowa Konfucjusza mogą być nazwane regułą miedzianą. Jego maksymą jest: „Nie czyń drugim tego, co byś nie chciał, aby oni czynili tobie”. Powtarzamy, że to jest tyle, ile większość chrześcijan kiedykolwiek widziała w Złotej Regule wystawionej przez naszego Pana.

Bylibyśmy radzi, gdyby chociaż maksyma Konfucjusza była przyjęta i w praktykę wprowadzana na całym świecie przez wszystkie stworzenia. Wynikiem tego niewątpliwie byłoby wielkie błogosławieństwo dla ludzkości – wielka poprawa obecnych warunków, w których prawie wszyscy (oprócz świętych starających się postępować śladami Jezusa) czynią codziennie wiele takich rzeczy, których nie chcieliby, aby ich bliźni czynili im. Lecz gdyby nawet dokonano tak wielkiej reformy, pozostałoby jeszcze wiele do pożądania; ona pozostawiłaby świat jeszcze dalekim od warunków wyrażonych w modlitwie Pańskiej: „Bądź wola twoja jako w niebie, tak i na ziemi” (Mat. 6:10). Albowiem dla pewnych powodów ludzie mogliby traktować sprawiedliwie jedni drugich i powstrzymywać się od czynienia drugim wszystkiego tego, czego by nie chcieli, aby oni czynili im, a jednak ich serca mogłyby być pełne samolubstwa, skąpstwa, chciwości itp. i bardzo dalekie od warunku miłości.

Gdy jednak zauważymy znaczenie Pańskiej Złotej Reguły, poznamy, że jest ona w zupełności regułą miłości; i że nie pozostawia ona nic takiego, czego jeszcze można by pożądać; nic co mogłoby być do niej dodane – ona jest kompletną. Nie jest to tylko prawo przeczące: „nie czyń” nikomu krzywdy; ale jest to prawo twierdzące: „czyń” drugim dobro. Wyświadczaj bliźniemu twemu wszelką grzeczność, usługę i wszelkie dobro, jakie byś chciał, aby on wyświadczał tobie. To prawo, które Apostoł nazwał „zakonem wolności” (Jak. 1:25), to doskonałe prawo, ta Złota Reguła życia nie ma drugiej równej sobie w żadnych pismach i niemożliwym też jest, aby mogło być coś wyższego – piękniejsze i wyższe uczucie nie może być wyrażone. Jak mało jednak jest takich, którzy by prawidłowo oceniali i miłowali tę regułę, i mierzyli nią swoje codzienne postępowanie! Jak to już zauważyliśmy, większość, nawet najlepszych ludzi na świecie i znaczna większość chrześcijan, wcale nie rozeznaje jej długości i szerokości, uważając ją tylko za napomnienie, aby drugim nie czynić krzywdy. Mało jest takich, którzy radośnie i z podziwem chwytają głębokie myśli tej reguły i z serca starają się dostosować do niej swe życie. Możemy być pewni, że w ten sposób tylko wybrani święci znajdują się w serdecznej harmonii z treścią i duchem prawa miłości ich Niebieskiego Ojca.

Możliwe jest, iż niektórzy z poświęconych stosują tę regułę błędnie i na ich własną szkodę, będąc za bardzo szczodrobliwymi dla drugich, a nie dosyć ostrożnymi dla siebie; lecz takie wypadki są chyba bardzo rzadkie, ponieważ ogólnym wynikiem upadku całego naszego rodzaju było coraz większe wypieranie miłości i szczodrobliwości, i coraz większe napełnianie się samolubstwem. Do takiego stopnia jest to prawdą, że przysłowiem tego świata stało się: „Samozachowawczość jest pierwszą regułą życia”; że nasze „ja” jest zawsze na pierwszym miejscu; że o samego siebie zawsze trzeba dbać najpierw i jak najzupełniej, zanim o innych można pomyśleć.

Nawet po tym jak zostaliśmy spłodzeni z Ducha Świętego, jako Nowe Stworzenia, i gdy przemiana umysłu naszego już się rozpoczęła, dowiadujemy się wszyscy przez doświadczenie, że samolubstwo starej natury jest zakorzenione tak głęboko, iż z uporem trzymać się nas będzie prawdopodobnie do końca naszego życia. Znaleźliśmy jednak niektórych takich, co w usilnym pragnieniu, aby w zupełności stosować się do Boskiej woli, przyjęli krańcowy pogląd na Złotą Regułę, rozumiejąc ją jakoby ona mówiła: „Czyń bliźniemu tak, jak on będzie chciał, abyś mu czynił” – nie widząc, że takie coś byłoby zupełnie inną regułą i to taką, która by działała ujemnie pod każdym względem. Chociaż mało jest takich, którzy byliby w niebezpieczeństwie popełniania pomyłki w tym kierunku, to jednak wielu jest skłonnych do rozumowania o tej sprawie z takiego punktu zapatrywania i do mówienia: Nie możemy stosować się do Złotej Reguły w zwykłych sprawach życia, ponieważ, na przykład, gdybym miał czynić bliźniemu tak, jakbym chciał, aby on czynił mnie, to parę butów wartą pięć dolarów, musiałbym mu sprzedać za dolara, a warte dwadzieścia dolarów ubranie za pięć dolarów; albo gdyby to była pszenica, owies itp. za połowę zwykłej ceny. A gdybym taką regułę zastosował do jednego, to trzeba by ją zastosować do wszystkich, a to doprowadziłoby mnie wnet do bankructwa w moim interesie: przeto Złota Reguła nie może być zastosowana w ludzkich sprawach w czasie obecnym.

Odpowiadamy, że jest to mylny pogląd na Złotą Regułę i kto dobrze zastanowiłby się nad tym, zauważyłby, że trudność prawdopodobnie leży w samolubstwie jego własnego serca. On myśli, że jego bliźni mógłby spodziewać się różnego towaru poniżej ceny kosztu, ponieważ wie, że i on chciałby dostać od swego bliźniego wszystko poniżej ceny kosztu. Zastosowanie Złotej Reguły powinno wykazać mu jego trudność: powinno nauczyć go, że gdy udaje się do swego bliźniego, by kupić parę butów, to powinien czynić temu bliźniemu tak, jakby chciał, aby on czynił jemu; powinien zapłacić mu odpowiednią cenę za jego buty, cenę zapewniającą mu pewien słuszny zysk, potrzebny do jego życia. Podobnie w każdej innej transakcji; Złota Reguła uczy, że powinniśmy być gotowi zapłacić rolnikowi za jego produkt, jak i przedsiębiorcy, taką cenę jaką uważalibyśmy za słuszną, gdybyśmy byli na miejscu tamtych i dany produkt sprzedawali. Gdybyśmy zaś byli sprzedającymi to nie powinniśmy naliczać większego zysku aniżeli uważalibyśmy za słuszne, gdybyśmy byli kupującymi. Przeto którzykolwiek z ludu Bożego prawdziwie zastosują Złotą Regułę do wszystkich spraw życia, zauważą, że takowa znacznie podniesie ich pojęcie o sprawiedliwości i równości, i że te Boskie przymioty rozwijać się w nich będą coraz bardziej jako części ich charakteru, aż będą im posłuszni nie tylko z powodu tego, że przymioty te harmonizują ze Złotą Regułą, ale i z tego powodu, że rozpoznają ich prawdziwą piękność i zacność, a także, że ich serca będą w zupełnej harmonii z tymi przymiotami.

Jednakże reguła ta, ucząc w ten sposób sprawiedliwości, idzie dalej niż to i uczy także szczodrobliwości – takiej szczodrobliwości i tyle, ile przy zdrowym rozsądku gotowi byśmy żądać od drugich, gdybyśmy znajdowali się w potrzebie lub w nieszczęściu. O, jak zacnymi w charakterze staliby się wszyscy wierni Pańscy, poddając się pod wpływ tej Złotej Reguły! Wywierałoby to korzystny wpływ nie tylko na wszystkie działania życia, czyniąc ich najpierw sprawiedliwymi wobec wszystkich, z którymi mają jakąkolwiek styczność, a także szczodrobliwymi wobec potrzebujących ich pomocy, o ile mogliby im dopomóc bez krzywdzenia drugich – lecz ponadto reguła ta wywierałaby pewien dobry wpływ także na ich słowa. Kierujący się tą regułą nie posługiwaliby się słowami gorzkimi, złośliwymi lub obelżywymi; ponieważ żaden nie chce, aby drudzy mówili do niego gorzko, złośliwie albo obelżywie. Nie dziw, że Apostoł mówi, aby ci, którzy przyoblekli się w Chrystusa, złożyli wszystkie takie rzeczy jak: gniew, złość, nienawiść, spory, zazdrości, obmowy itp. W dodatku ta Złota Reguła pobudzałaby do uprzejmych słów, łagodnych czynów i wyrozumiałego postępowania; bo któż nie życzyłby sobie tego od bliźnich? Jak to Apostoł powiedział, że mamy przywdziać chrześcijańskie cnoty: miłosierdzie, dobrotliwość, pokorę, cichość, cierpliwość, wytrwałość, braterską uprzejmość itp. (Kol. 3:8-10; Kol. 3:12-15).

Złota Reguła, zaczynając od zewnętrznych działań, a rozszerzając się także na nasze słowa, objęłaby wnet też i nasze myśli; jak nie chcielibyśmy, aby drudzy myśleli o nas źle i zawistnie, ani by tłumaczyli sobie źle naszego postępowania, a raczej, aby na nasze słowa i czyny zapatrywali się wspaniałomyślnie i dobrotliwie, tak i my z kolei zauważylibyśmy, że pod wpływem Złotej Reguły, nasze myśli o drugich stawałyby się coraz bardziej wspaniałomyślne, szlachetniejsze, mniej podejrzliwe itp.

Złota Reguła jest prawdziwie Boskim prawem, które przy innej okazji nasz Odkupiciel określił innymi słowy, mówiąc: „Będziesz miłował bliźniego twego, jako samego siebie” (Mat. 22:39). Możemy więc bezpiecznie rozumieć, że jedna z tych reguł objaśnia drugą i że miłować bliźniego jak samego siebie znaczy, aby miłować go i czynić mu dobrze, tak jak byśmy chcieli, aby on miłował nas i czynił nam dobrze. Nie można też rozumieć, że reguła ta miała oznaczać więcej niż to. Bóg spodziewa się po nas, że uczynimy rozsądne zaopatrzenie dla samych siebie i dla tych, za których przez prawne lub naturalne więzi jesteśmy odpowiedzialni, czyli dla naszej rodziny i krewnych, jak to i Apostoł powiedział: „A jeźli kto o swoich, a najwięcej o domowych starania nie ma, wiary się zaprzał i gorszy jest niż niewierny” (1 Tym. 5:8).

Najwyraźniej więc domownicy nasi są naszą pierwszą troską i odpowiedzialnością, i potrzeby ich muszą być najpierw rozumnie zaopatrzone, zanim byśmy chcieli coś czynić dla innych bliźnich. Zapewne, że czyniłoby to pewną różnicę pomiędzy naszym bliźnim a samym sobą, pomiędzy rodziną naszego bliźniego a naszą własną rodziną, lecz sprawa ta jest dobrze uregulowana Złotą Regułą poprawnie zinterpretowaną, która wymaga od nas, abyśmy bliźniemu naszemu, będącemu w potrzebie lub niedostatku, czynili tak jakbyśmy chcieli, aby on czynił nam, gdyby znajdował się w naszych warunkach, a my w jego. A gdy umysły nasze są podniesione do poziomu sprawiedliwości, to powinniśmy spodziewać się, że gdybyśmy znajdowali się w niedostatku, nasz bliźni nie udzielałby nam pomocy kosztem lub ze szkodą dla swej własnej rodziny, ale najpierw zaopatrzyłby swoją rodzinę, a dopiero potem, o ile by go było stać, udzieliłby pomocy nam.

CZY ZŁOTA REGUŁA JEST OBOWIĄZUJĄCĄ?

Ktoś mógłby zapytać: Czy konieczne jest, aby chrześcijanin stosował się do Złotej Reguły w swoim codziennym życiu? Gdy zauważymy, że mało ludzi, nawet chrześcijan, odpowiednio ocenia tę regułę i stara się do niej stosować, to czy nie możemy mniemać, że jest to bardzo dobra reguła, lecz że przestrzeganie jej nie jest obowiązkowe i że nasze osiągnięcie żywota wiecznego i chwały niebieskiej nie jest połączone z przestrzeganiem tejże Złotej Reguły? Czy nie możemy raczej mniemać, że jest to dobry ideał dla naszego umysłu, aby o nim rozmyślać jako o doskonałym prawie, lecz że żyć według tego ideału nie jest wcale konieczne?

Odpowiadamy, że Złota Reguła była tą regułą, według której mierzone było każde działanie naszego Odkupiciela, według której On żył i według której złożył Swe życie za nas, i jest ona tak samo ważna i obowiązująca dla tych wszystkich, którzy chcą być Jego uczniami i naśladowcami. Wszyscy mający nadzieję współdziedziczenia z Nim w Królestwie, muszą postępować Jego śladami, według wystawionego przezeń wzoru (1 Piotra 2:21), czyli, jak oświadczył to inny Apostoł, Bóg zamierzył wybrać Kościół, pewne grono takich, którzy mają być współdziedzicami z Chrystusem w Królestwie, lecz On tak samo zamierzył i najpierw postanowił, że do Kościoła w chwale przyjęci będą tylko ci, którzy w obecnym życiu będą przypodobani obrazowi miłego Syna Bożego, a naszego Pana Jezusa; a być przypodobanym obrazowi Jezusa znaczy naśladować Złotą Regułę, która tak dobitnie wyrażona została w Nim i w Jego postępowaniu. Z tego wynika, że ktokolwiek spodziewa się działu w Królestwie musi dokładać wszelkiej pilności w kształtowaniu swego charakteru i że Złota Reguła jest potrzebna do odpowiedniego kształtowania charakteru – do rozwinięcia w nas nie tylko zasady równości i sprawiedliwości, ale także ducha miłości i niesamolubnego czynienia dobrze drugim (Rzym. 8:29).

MOC BOŻA WYKONUJE SIĘ W SŁABOŚCI LUDZKIEJ

Tu znowu nasuwa się pytanie: W jaki sposób ktoś z natury upadły i niedoskonały, pełen odziedziczonego samolubstwa i niegodziwości, może spodziewać się, że zachowa Złotą Regułę, która jest miarą doskonałego posłuszeństwa ludzkiego i którą wypełnić był w stanie nasz Pan Jezus Chrystus przez Swoje czynienie dobrze wszystkim i ofiarowanie Samego Siebie? Jak możemy spodziewać się uznania jako stosujący się do tej reguły w oczach Tego, który czyta nie tylko zewnętrzne postępowanie, ale także nasze myśli i intencje naszych serc?

Odpowiadamy, że dla naszego odciążenia Bóg przygotował łaskawe zarządzenie w Wieku Ewangelii, mianowicie: usprawiedliwienie przez wiarę. Usprawiedliwienie to nie tylko przykrywa grzechy popełnione w przeszłości (Rzym. 3:25), czyniąc nas przyjemnymi Bogu w Chrystusie, tak że możemy stawić samych siebie żywą ofiarą na Jego ołtarzu, lecz więcej niż to, ono stoi przy nas podczas całej naszej pielgrzymki tu na ziemi i według hojnej łaski Bożej w Chrystusie, dopełnia nam wszystkie nasze mimowolne braki, tak aby, jak określił to Apostoł: „Ona sprawiedliwość zakonu [wyrażona w Złotej Regule] była wypełniona w nas, którzy nie według ciała chodzimy, ale według Ducha” (Rzym. 8:4).

Ponieważ nie jesteśmy wszyscy jednakowo upadli i jednakowo samolubni, wynika z tego, że niektórzy mogą postępować bliżej ducha Boskiego Prawa, dojść znacznie bliżej do miary wymaganej prze Złotą Regułę aniżeli inni; to jednak żadne upadłe stworzenie nie jest w stanie postępować według wymagań Złotej Reguły w zupełności, ponieważ przeszkadzają mu w tym różne słabości ciała; i tu łaska Boża w Chrystusie dopełnia te braki. Ci, którzy są w stanie naśladować ten wzór najdokładniej, są jeszcze daleko od naśladowania go w zupełności i potrzebują, aby zasługa drogiej krwi Chrystusowej była im przypisana na dopełnienie ich niedostatków; ci zaś, którzy są bardziej upadli i którzy, pomimo najlepszych starań, odchylają się tym bardziej od Złotej Reguły, potrzebują też więcej Boskiej łaski na zrównoważenie ich braków. Toteż Apostoł powiedział, że gdzie grzech się rozmnożył, tam łaska Boża bardziej obfituje; tak, że wszyscy, którzy są w Chrystusie i starają się postępować Jego śladem, którzy w sercu mierzą siebie przy pomocy Złotej Reguły i na ile ich stać starają się do niej stosować, aby mogli sprostać wymaganiom, może odnieść sukces w swoich różnych dążeniach ze światowego punktu zapatrywania; lecz z punktu widzenia Boskiego wszyscy tacy mają swoje zmazy w zupełności przykryte zasługą ofiary Chrystusowej i z tego powodu sprawiedliwość Zakonu, jego rzeczywiste znaczenie, jego duch i prawdziwa miara Złotej Reguły, liczy się jako wypełniona w nich doskonale.

Jednakże samo takie poczytalne wypełnienie Złotej Reguły w nas na dzień, tydzień lub miesiąc, nie czyni nas jeszcze „zwycięzcami”, lecz musimy wiernie trwać w naśladowaniu naszego Pana i w stosowaniu się do Złotej Reguły, najlepiej jak nas stać; i musimy to czynić codziennie i z roku na rok z coraz większą gorliwością, aż nasz Mistrz, patrzący na ten proces rozwoju naszego charakteru, powie: Dosyć; charakter jest już ustalony; zamiłowanie do sprawiedliwości jest już zupełnie i trwale rozwinięte; duch miłości przejawia się w niezatarty sposób; a chociaż w ciele pozostają jeszcze ślady samolubstwa, to jednak są one tak nikłe i słabe w porównaniu z tym, co było pierwotnie i dają dowody zwycięstwa odniesionego nie w ciele, ale w duchu, w sercu, w woli.

„Cić mi będą, mówi Pan zastępów, w dzień, który Ja uczynię, własnością” (Mal. 3:17).

INNY POWAŻNY BŁĄD POPEŁNIANY PRZEZ NIEKTÓRYCH WZGLĘDEM ZŁOTEJ REGUŁY

Złota Reguła niewątpliwie wywierała pewien dobry wpływ nawet na ludzi światowych (nominalnych chrześcijan), gdziekolwiek ci byli w bliższej styczności z prawdziwymi świętymi, którzy z większą lub mniejszą gorliwością uznawali Złotą Regułę, i starali się nią mierzyć swoje postępowanie, chociaż nie stosowali się do niej ściśle ani nie twierdzili, że tak robią. Nawet pomiędzy chrześcijanami, którzy poświęcili się Panu i pragną, aby Jego wola wykonywała się w nich w każdym szczególe i którzy uznają, że Złota Reguła jest najpiękniejszym wyrażeniem Boskiej woli, zachodzą poważne nieporozumienia względem właściwego stosowania tejże. Na przykład pomiędzy najzacniejszymi z wiernych Pańskich są niektórzy co mówią: Odwrócimy się od towarzyskich i światowych zabaw, i czas wolny do naszej dyspozycji wykorzystamy na naprawianie bardziej upadłych – na różne reformy moralne, społeczne i finansowe, na naprawianie pijaków itp.; a inni, przesiąknięci takim samym duchem i pragnieniem stosowania się do Złotej Reguły, mówią: Opuścimy nasze rodzinne strony i naszych przyjaciół, a udamy się do dalekich krajów, aby tam kazać Chrystusa poganom.

Musimy oceniać tak zacne uczucia, bez względu czy godzimy się na te wnioski co do metod pracy itp. czy też nie. Wielce oceniamy tę zacną zasadę, która, jeżeli nie zawsze, to przynajmniej w wielu wypadkach jest podstawą do takich ofiar czasu, wygód, wpływu itp. W pojęciu tych drogich przyjaciół, jest to stosowaniem się do Złotej Reguły, gdyż oni mówią samym sobie i drugim: Gdybyśmy byli w degradacji moralnej lub pogańskiej, chcielibyśmy, aby niektórzy z ludu Bożego przyszli do nas i starali się nas podnieść i oświecić; przeto starać się będziemy, aby drugim czynić to, co byśmy chcieli, aby oni uczynili nam, gdybyśmy znajdowali się w warunkach odwrotnych.

Jest to zdrowym rozumowaniem i właściwym stosowaniem Złotej Reguły, a jednocześnie wierzymy, że jest ono mylnym i niewłaściwym. Jedną z pierwszych lekcji, jakiej chrześcijanin powinien nauczyć się w szkole Chrystusowej, jest zrozumienie, że jego sąd jest wadliwy; że przez upadek zdegradowane zostały nie tylko nasze władze fizyczne, ale też i władze umysłowe, tak, że cały świat obecny jest upośledzony tak cieleśnie, jak i umysłowo. Pierwsze lekcje, jakich dzieci Boże uczą się w szkole Chrystusowej, są właśnie w tym względzie, że brak nam wszystkim mądrości i że z tego też powodu Bóg przygotował Swoją Księgę, Pismo Święte – „Aby człowiek Boży był (...) dostatecznie wyćwiczony” (2 Tym. 3:16-17).

Księga ta uczy nas, że dzieło zbawienia jest zbyt wielkie dla samej ludzkości, dlatego też Bóg podjął się tego dzieła. Pouczeni jesteśmy, że On nie pozostawił tej sprawy, aby wykonywała się sama na ślepo; ani też nie pozostawił jej naszym nieudolnym sądom i słabym zabiegom. Pouczeni jesteśmy, że On, wielki Zbawiciel świata, zaplanował Swoje dzieło „przed założeniem świata”, jednak upłynęło przeszło 4000 lat zanim On podjął pierwszy krok ku wypełnieniu tego dzieła, a mianowicie danie Swego Syna, aby był okupem za Adama i jego rodzaj (1 Piotra 1:20). Pouczeni też jesteśmy, że Bóg rozpocząwszy w taki sposób to dzieło zbawienia, nie zaniechał go ani nie zamierza zaniechać, ale że w końcu On „wystawi sąd [próbę] ku zwycięstwu” i że ostatecznie Pan nasz Jezus ujrzy owoc z boleści duszy Swej za człowieka i że będzie nasycony; że ostatecznie znajomością Pańską napełniona będzie cała ziemia i że wszyscy Go poznają od najmniejszego aż do największego z nich; że ostatecznie zaprowadzi On wieczną sprawiedliwość, tak że wszystkie rodzaje ziemi pobłogosławione zostaną znajomością Boskiej dobroci i łaski oraz sposobnością skorzystania z tej znajomości; że ostatecznie, ktokolwiek nie zechce słuchać tego wielkiego Proroka i Króla, wygładzony będzie spomiędzy ludzi i że ostatecznie nie będzie już więcej umierania ani wzdychania, ani płaczu, ani boleści już nie będzie, bo te rzeczy wynikające z grzechu Adamowego przeminą na zawsze (Iz. 14:24; Iz. 14:27; Iz. 55:11; Mat. 12:20; Iz. 53:11; Iz. 11:9; Jer. 31:34; Dz. Ap. 3:19-23; Obj. 21:3-4).

Wiele z dzieci Bożych pomija te łaskawe zarządzenia i obietnice Boże, a powodowani do pewnego stopnia duchem miłości, zapominają, że miłość Boża jest większa od ich miłości, tak jak mądrość Boża jest większa od ich mądrości. Stąd oni nie dostrzegają tego, że cały plan zbawienia jest Boskim planem i że On go nie odstąpił innym, lecz wykona go Sam w Jego własnym słusznym czasie. Ponieważ zapominają o tym, obciążają się poczuciem przesadnej odpowiedzialności i zdaje im się, że zbawienie świata spoczywa na nich; a będąc pod wrażeniem własnej powagi i zapominając o Słowie Bożym, oni podejmują pracę misyjną, pracę nawracania pogan itp. Zapominają (i wiele przez to tracą) o tym, co Bóg Sam oświadczył: „Jako wyższe są niebiosa niż ziemia, tak przewyższają drogi moje drogi wasze, a myśli moje myśli wasze” (Iz. 55:8-9).

W rezultacie takich mylnych pojęć i zabiegów ci drodzy przyjaciele wykonują teraz pracę, która według Boskiego zamiaru ma być wykonana w przyszłym wieku i która też będzie wtedy wykonana o wiele lepiej pod każdym względem. Bóg wyznaczył Wiek Tysiąclecia na podniesienie słabych, jak i na otworzenie zaślepionych oczu barbarzyńców i przytępionych uszu, aby mogły usłyszeć poselstwo o Boskiej łasce. Bóg ustanowił, że gdy czas na dokonanie tej pracy (w której On jest bardziej zainteresowany aniżeli może być ktokolwiek z Jego stworzeń) nadejdzie, warunki będą tak pomyślne, że Jego plan będzie miał powodzenie i sprowadzi błogosławieństwo dla wszystkich rodzajów ziemi, i oświeci każdego człowieka przychodzącego na świat (Gal. 3:16; Gal. 3:29; Jana 1:9; Dz. Ap. 3:19-21).

Słowo Boże informuje tych, którzy rady Jego szukają, że w tamtym czasie Szatan będzie związany, aby nie zwodził więcej narodów, jak to czyni obecnie (Obj. 20:1-3); a także, iż gdy Szatan zostanie związany to ci, których on teraz zaślepia (2 Kor. 4:4) różnymi błędnymi naukami, przesądami itp., zostaną od tego wszystkiego uwolnieni, a ich oczy i uszy zrozumienia zostaną otworzone. Dalszą informacją Słowa Bożego jest, że w tamtym czasie Królem nad całą ziemią Bóg postanowił Swego wysoce zaszczyconego przedstawiciela, który złożył Swoje życie jako okup za ludzkość; i że Pan nasz Jezus Chrystus, ustanowi Królestwo Boże pomiędzy ludźmi, królestwo nie tylko z imienia, ale w mocy i w rzeczywistości, królestwo, które będzie rządziło światem, skutecznie niszcząc grzech, opresję, nieświadomość, przesądy i ciemnotę, a podnosząc sprawiedliwość, prawdę i każdą dobrą zasadę i dobre wpływy ku błogosławieniu i podźwignięciu tych, których kupił Swoją drogą krwią. Pod tym chwalebnym panowaniem wszelkie zło zostanie pokonane, śmierć będzie zniszczona, a cała ludzkość uwolniona spod Adamowego wyroku śmierci, będzie mogła, o ile zechce, osiągnąć żywot wieczny i ludzką doskonałość, i tylko rozmyślni grzesznicy przeciwko światłu i sposobności zostaną na zawsze zniszczeni wtórą śmiercią (1 Kor. 15:24-28; 2 Tes. 1:8-9; Dz. Ap. 3:23).

To samo Słowo Boże uczy, że plan Boży względem obecnego wieku nie wyznacza nawrócenia świata ani jego zbawienia w żadnym znaczeniu tego słowa; przeciwnie, wiek ten przeznaczony jest na wybranie Kościoła, czyli najpierw postanowionej klasy „maluczkiego stadka”, której członkowie wybierani są spomiędzy ludzi i każdy z nich musi być kopią miłego Syna Bożego (Rzym. 8:29). Ono także informuje, że względem tego dzieła Bożego w obecnym wieku zostaliśmy zaproszeni, abyśmy byli współpracownikami Bożymi. Wykazuje nam, że taką jest praca Oblubienicy, tj. aby przygotować się do wesela (Obj. 19:7); że szczególnym dziełem w obecnym wieku jest nie tylko powoływanie Kościoła, ale także wzajemne budowanie pomiędzy powołanymi – budowanie jeden drugiego w najświętszej wierze – dopomaganie jeden drugiemu w dopełnianiu poświęcenia w bojaźni Bożej; co pokazuje, że znaczna część naszej pracy jest w naszych własnych sercach, oczyszczanie samych siebie od wszelkiej zmazy ciała i ducha, i dopomaganie jeden drugiemu do uczynienia naszego wezwania i wybrania pewnym przez doskonalenie w naszych sercach Złotej Reguły (2 Kor. 7:1; Judy 1:20).

Pomijając tę szczególną służbę, wyznaczoną dla tych, którzy chcą być współpracownikami Bożymi w obecnym wieku, wielu chrześcijan nadużywa Złotej Reguły, stosując ją poza obręb tej klasy, dla której Pan zamierzył ją w wieku obecnym. Reguła ta będzie zastosowana do całego świata pogańskiego, jak i do niskich sfer społeczeństwa w Tysiącleciu, lecz obecnie ona stosuje się głównie do domowników wiary. Prawda, że gdybyśmy mogli dokonać wszystkiego, co Pan chciałby, abyśmy dokonali dla domowników wiary, to następnie właściwym byłoby skierować nasze zabiegi do pogan i do niskich sfer naszego społeczeństwa raczej aniżeli usiąść bezczynnie, lecz twierdzimy, że nie tylko brak nam czasu na odpowiednie dokonanie naszej pracy w obrębie domu wiary, ale twierdzimy także, iż żyjemy przy końcu, czyli w okresie żniwa tego wieku oraz że żniwo jest wielkie, a robotników mało i że jest pracy więcej aniżeli dosyć na zajęcie naszego czasu i energii pomiędzy „braćmi”, których Pan Bóg nasz powołuje teraz. Toteż Złota Reguła wzywa nas, abyśmy pracowali głównie pomiędzy tymi, a nie tyle pomiędzy takimi, których Bóg dotąd nie powołał, lecz pozostawił ich do pewnego innego powołania i błogosławieństwa w przyszłym wieku – w Tysiącleciu.

Patrząc wstecz, spostrzegamy, że drogi nasz Mistrz, który podał tę Złotą Regułę, przestrzegał ją w taki sposób, jaki my tu zalecamy. Żyjąc przy końcu Wieku Żydowskiego i wiedząc, że Boskie łaski i błogosławieństwa ograniczały się wówczas do cielesnego Izraela, nasz Pan, z zupełnym zrozumieniem Złotej Reguły, używał jej w ścisłej harmonii z planem Swego Ojca; i stosownie do tego pouczył także Swoich Apostołów słowami: „Na drogę poganów nie zachodźcie, i do miasta Samarytańczyków nie wchodźcie; ale raczej idźcie do owiec, które zginęły z domu Izraelskiego” (Mat. 10:5-6; Mat. 15:24; Mat. 15:26). Tak samo Apostołowie zrozumieli, że chociaż ze śmiercią Chrystusa, średnia ściana, która dotychczas oddzielała Boską łaskę od innych narodów, została rozwalona, tak że, o ile to od Boga zależało, poselstwo Ewangelii zostało otwarte dla każdego stworzenia, to jednak każde stworzenie nie miało otwartych uszu dla Ewangelii i że Bóg według Swego planu nie miał otworzyć ich uszu prędzej aż w słusznym naznaczonym na to czasie, czyli w Tysiącleciu; stąd też Apostołowie szukali tylko takich, dla których obecne poselstwo Wysokiego Powołania było zamierzone – „Kto ma uszy ku słuchaniu, niechaj słucha”.

Stosując się do tej reguły szukania takich, którzy mieli uszy ku słuchaniu, Apostoł Paweł, użyty przez Pana jako wielki posłaniec łaski Bożej dla pogan, nie myślał sam w sobie (jak to może wielu z obecnych misjonarzy myślałoby sobie), ja będę szukał najciemniejszych i najbardziej zdegradowanych ludzi na świecie i będę się starał ich podnieść. Gdyby takie było uczucie Pawła, to niewątpliwie udałby się wraz z swoimi pomocnikami na południe od Jeruzalem, do najciemniejszej Afryki albo też udałby się na wschód do Indii, lub jeszcze dalej na wschód, do Chin, gdzie setki milionów ludności znajdowało się w zupełnej nieznajomości Boga i w głębokich przesądach. Jednakże Apostoł dokonał lepszych studiów Boskiego planu i zrozumiał, że czasy restytucji, czyli Wiek Tysiąclecia był wyznaczony przez Boga na to ogólne podniesienie ludzkości; i że byłoby stratą czasu podejmować tę pracę wcześniej, przed wyznaczonym przez Boga czasem i przed Jego zarządzeniami, które Jego mądrość przewidziała za potrzebne do dokonania tej pracy.

Apostoł rozumował, że „[Bóg] postanowił dzień, w którym będzie sądził wszystek świat w sprawiedliwości” (Dz. Ap. 17:31) i że ten naznaczony dzień należał do przyszłości, że był to dzień Tysiąclecia oraz że jeżeli Bóg naznaczył ten dzień na sądzenie świata, to niedorzecznością byłoby dla niego próbować sąd ten sprowadzić prędzej, choćby nawet mógł to uczynić. Rozumował dalej, że jeżeli Bóg naznaczył pewien przyszły dzień na sądzenie świata w ogólności, to ogólny świat nie znajduje się na próbie ani na sądzie w obecnym dniu Ewangelii, a więc może być pozostawionym w pogańskiej ciemności nieco dłużej, tak jak Bóg pozostawiał go w tej ciemności przez minione cztery tysiące lat – i takie rozumowanie Apostoła było logiczne. Był on pouczonym od Pana, miał więc ducha zdrowego umysłu i nie próbował czynić rzeczy niemożliwych, a więc i niemądrych. Nie próbował być mądrzejszym lub bardziej miłującym od samego Boga, lecz ufając w Jego mądrość i miłość, starał się poznawać Boską wolę odnośnie obecnego wieku, aby mógł być Jego prawdziwym przedstawicielem i współpracownikiem.

Nie był on też pozostawiony w ciemności. Był on pouczony od Pana i z kolei poucza nas, że pracą obecnego wieku jest praca przygotowywania sędziów świata, którzy, gdy ten wielki dzień sądu, czyli próby dla świata, nadejdzie, będą mogli sprawować sąd i sprawiedliwość na świecie, i błogosławić sprawiedliwym rządem wszystkie rodzaje ziemi. Apostoł poucza nas, że świeci, którzy teraz są sądzeni, doświadczani i budowani w charakterze, poddawani są tym surowym próbom i potrzebują tak postępować „wąską drogą” w tym celu, aby mogli być odpowiednimi narzędziami Bożymi do sądzenia świata w sprawiedliwości, gdy słuszny czas na ten sąd nadejdzie (1 Kor. 6:2-3). Znajdujemy więc, że Apostoł zamiast kierować swoją energię do najniższych sfer społeczeństwa, do pogan i do barbarzyńców, kierował ją raczej do przeciwnych klas. On szukał najlepszych ludzi w świecie, ludzi najmoralniejszych i najinteligentniejszych, najbardziej zaawansowanych pod każdym względem – sądząc, i słusznie, że rozumny i łaskawy plan Boży zainteresuje takich bardziej, aniżeli gnuśne, zaciemnione i zdegradowane umysły barbarzyńskich pogan. Apostoł najpierw szukał inteligentniejszych ludzi w małej Azji, a przeszedłszy kilka miast (nie starając ani nie spodziewając się nawrócić całych mas, a jedynie żywiąc nadzieję, że zgodnie z Boskim planem znajdzie kilku, Maluczkie Stadko, aby utwierdzić ich w zasadach sprawiedliwości i w szkole Chrystusowej, by mogli być uczeni od Niego, wyrabiać swój charakter i przygotowywać się do przyszłego dzieła sądzenia i współdziedziczenia z Chrystusem w Królestwie) – on parł dalej, aby znaleźć jeszcze innych mających „uszy ku słuchaniu”.

Pismo Święte oświadcza, że Apostoł Paweł i jego towarzysze zamierzali udać się do Azji, lecz Boska opatrzność zdawała się im utrudniać tę drogę; a później Bóg w szczególny sposób, przez sen, skierował Apostoła do Europy – posyłając go z Ewangelią nie do barbarzyńców, ale do najbardziej oświeconych i kulturalnych ludzi ówczesnego cywilizowanego świata, mieszkańców Grecji; pamiętamy także, iż nieco później Pan posłał Apostoła do Rzymu, oznajmiwszy mu najpierw, że było to Jego wyraźną intencją i że jakby w celu przytrzymania Apostoła w Rzymie, posłał go tam jako więźnia, jednak przez trzy lata dana mu była wolność kazania Chrystusa takim, którzy mieli uszy ku słuchaniu. Nie zapominajmy także o pewnej okoliczności, która wydarzyła się w łączności z jego podróżą do Rzymu, kiedy to okręt rozbił się przy wyspie Melicie (Dz. Ap. 28:1-10). Apostoł znalazł tam ludzi, którzy, o ile to możemy sądzić, byli przeciętnie lepiej przygotowani do Prawdy aniżeli Chińczycy, Malajczycy lub inni; i o nich opis mówi: „Którzy nam też wielką uczciwość wyrządzali”. Możemy wnosić, że barbarzyńcy, którzy łaskawie obchodzili się z rozbitkami, byliby sposobniejszymi do przyjęcia Ewangelii aniżeli ludożercy, do których dzisiejsi misjonarze są często posyłani.

Co jednak znajdujemy w rezultacie przebywania tam Apostoła przez całą zimę? Czy czytamy, że pozostawił tam kilka małych, lecz dobrze rozwijających się misji? Czy czytamy, że Apostoł głosił im Ewangelię dniem i nocą? Ani słowa o tym; nie ma wzmianki, aby czynione było cokolwiek ku nawróceniu ich. Apostoł widocznie zauważył, że byli to ludzie zbyt zdegradowani, aby mogli mieć uszy sposobne do przyjęcia poselstwa chrześcijańskiego albo, aby mogli być powołani wysokim powołaniem, jakie Bóg daje w tym wieku, aby wybrać Oblubienicę dla Swego Syna. Mamy wszelki powód, by wierzyć, że Apostoł nie podejmował żadnych starań, aby pogańską ludność owej wyspy zapoznać z Ewangelią Chrystusową. Być może, iż będąc tam przymusowo zatrzymanym i nie mogąc dotrzeć do takich, którzy by mieli uszy sposobne do słuchania wesołej nowiny, Apostoł prawdopodobnie wskazał im pewne reformy moralne lub jak mogliby żyć wygodniej, albo jakieś inne rzeczy dochodzące do ich miary inteligencji; lecz on widocznie wcale nie myślał, aby ewangeliczne „wysokie powołanie” było dla takich, stąd Złota Reguła działająca w jego życiu i rządząca jego postępowaniem, była odpowiednio ograniczona – ograniczona do działania zgodnie z Boskim objawieniem i planem.

Czemuż tedy te przykłady Jezusa i Jego natchnionych Apostołów są niezauważane przez tak wielu dzisiejszych chrześcijan? Czemuż oni tedy używają Złotej Reguły bez zastanawiania się nad Boskim planem i nad Jego obietnicami? Odpowiadamy: Ponieważ wielu z nich uczy się z własnego rozumowania zamiast szukać Bożego Słowa i być nauczanym od Boga; zdaje się im, że wiedzą co powinni czynić bez radzenia się Słowa Bożego i krążą wokół tego, co im się zdaje, że czynić powinni, zamiast starać się postępować za niebieskimi wskazówkami i za przykładem Pana i Apostołów. Niektórzy z nich nie są zarozumiali do takiego stopnia, aby nie dbali o radę; przeciwnie, brak im własnych myśli i są za skorzy, i za pilni w przyjmowaniu rady od drugich; lecz nie są oni wystarczająco ostrożni, skąd tę radę czerpią.

Tacy mówią sobie: Należymy do kościoła Prezbiteriańskiego, popatrzcie na miliony jego wyznawców, na jego wykształcenie, na jego wpływ. Albo: Należymy do kościoła Metodystycznego, zauważcie wielką liczbę wyznawców, wielkie wpływy itd., itd. To samo jest prawdą z innymi. Następnie tacy pytają się: Czy możliwe jest, aby tak wielu mądrych i uczonych ludzi było w błędzie? Czyż nie zalecają oni wszyscy, aby iść i głosić Ewangelię poganom? Tak, to jest częścią tego złudzenia; wielu wielkich i mądrych tego świata przyjęło tę teorię i stosują Złotą Regułę poza obrębem i w zupełnym zaniedbaniu Boskiego planu. Ich teorią jest, że Królestwo Boże już przyszło i na dowód tego wskazują na cywilizowane narody Europy i Ameryki, i mówią: To, co wszyscy gorliwi chrześcijanie powinni teraz czynić, to starać się nawrócić narody chińskie, japońskie, indyjskie i wszystkie rodzaje ziemskie, aby także stały się chrześcijańskimi, takimi, jakimi są narody Europy i Ameryki, i w taki sposób cały świat stanie się Królestwem Bożym.

Na to odpowiadamy, że jest to błędne, całkowicie błędne; narody Europy i Ameryki nie są Królestwem Bożym, chociaż mówią o sobie, że są narodami chrześcijańskimi i chociaż na swoich monetach wybijają napisy mówiące, że ich monarchowie panują z łaski Bożej. W najlepszym razie i co najwyżej, one wszystkie są „królestwami tego świata”, pod kontrolą Szatana, „księcia tego świata” (Jana 14:30). Są to te królestwa, które przy nadejściu Królestwa Chrystusowego będą potłuczone jak naczynia zduńskie, jako nienadające się do Jego służby i będące w zupełnej dysharmonii z zasadami sprawiedliwości, które ustanowione będą w Jego Królestwie (Obj. 2:26-27; Dan. 2:45).

Gdyby królestwa tak zwanego chrześcijaństwa były wypełnieniem modlitwy, której nasz Odkupiciel nauczył Swoich uczniów: „Przyjdź królestwo twoje; bądź wola twoja jako w niebie, tak i na ziemi” (Mat. 6:10) – jeżeli te królestwa musielibyśmy przyjąć za Królestwo Boże, a ich rządy za wykonywanie się woli Bożej na ziemi, tak jak wykonuje się w niebie – to wielu z nas byłoby ogromnie zawiedzionych; albowiem stwierdzamy, że bardzo mało Boskiej woli wykonuje się na ziemi, z czego wynikałoby, że niebo, nie będąc lepszym miejscem od ziemi, byłoby niczym w porównaniu do tego, czego się spodziewaliśmy.

Jednakże nie mylimy się; gdyż Słowo Boże wszędzie uczy, że obecny Wiek Ewangelii jest dla wybrania klasy królewskiej, świętych, którzy w przyszłości, w słusznym u Boga czasie, będą współdziedzicami z Chrystusem w Jego Królestwie, współdziedzicami tej wielkiej obietnicy Bożej danej Abrahamowi, że w nasieniu jego (którym jest Chrystus i Jego Ciało – Gal. 3:16; Gal. 3:29) błogosławione będą wszystkie rodzaje ziemi, gdy Królestwo Boże sprowadzi wieczną sprawiedliwość. Obyśmy mogli chociaż w pewnym stopniu pomóc w otwieraniu zaślepionych oczu chrześcijaństwa w tym temacie; nie spodziewamy się jednak, abyśmy byli w stanie dopomóc ogólnej masie kościelnictwa – albowiem w Boskim planie jest zawarte, że w obecnym czasie nie „kąkol”, a tylko „pszenica” ma zrozumieć (Dan. 12:10; 1 Tes. 5:3-5).

Wszystko, czego spodziewać się możemy jest to, że ci, którzy są prawdziwie Pańscy, nie są i nigdy nie byli zupełnie zadowoleni z pozycji, w jakiej się znajdują i z pracy, jaką wykonują; a raczej odczuwają w swych sercach pewnego rodzaju głód za czymś lepszym i będącym w większej harmonii z Boskim charakterem i z Jego mocą – że ci, którzy mają uszy i którzy do pewnego stopnia już usłyszeli prawdziwą Ewangelię, mogą teraz słyszeć głos prawdziwego Pasterza i wyjść z Babilonu, z jego zamętu błędów i różnych sprzeczności, a iść na zielone pastwiska i nadal pić Boską Prawdę – teraźniejszą Prawdę – i że tak odłączeni (wybawieni z niewoli babilońskiej) będą mogli być bardziej zjednoczeni z samym Pasterzem i stać się współpracownikami Bożymi w Jego dziele, ucząc się jak stosować Złotą Regułę w swym własnym sercu i życiu, i jak dopomagać innym domownikom wiary, aby to czynili.

Nie należy nam także przeoczyć tego faktu, że podczas gdy obecne poselstwo Ewangelii jest dla ludzi z klasy wyższej, ono pociąga zwłaszcza średnią klasę z tychże –pokornych, lecz inteligentnych raczej aniżeli bogatych i wielkich. „Zaprawdę, Ojcze! tak się upodobało tobie” (Mat. 11:25-26).

W.T. R-2688 -1900 r.
Straż 09/1942 str. 131-137

Do góry