R-2722

“NIEWDZIĘCZNI NIEPOBOŻNI”.

Łuk. 17:11-19
“Bądźcie wdzięcznymi” -
Kol. 3:15.

Choroba trądu jest dość rozpowszechniona w krajach wschodnich, a pomiędzy Żydami trędowaci byli odosobnieni od wszystkich; nie wolno im było mieć żadnej styczności nawet z rodziną; do nikogo nie wolno było im się zbliżyć, a gdyby nieznajomy zbliżał się do trędowatego ten zobowiązany był wołać głośno: “Nieczysty! Nieczysty!” Z punktu zapatrywania Zakonu, trąd miał przedstawiać grzech i jego wstrętny, zaraźliwy i niszczący charakter.

Pewien podróżny zwiedzający wschód napisał: “Gdyśmy przeszli zachodnią bramą do Nablus, miejscowości starożytnego Sychem, grono zeszpeconych trędowatych przywitało nas rozpaczliwym wołaniem o pomoc. Objawiali oni różne formy tej strasznej choroby: nos, wargi, ręka albo noga roztoczone trądem; u niektórych biodra powykręcane, a jeden był cały pokryty trądem jakby warstwą śniegu. Gdyśmy odeszli nieco od miasta w kierunku zachodnim gdzie znajdowały się nasze namioty, trędowaci nadchodzili w gromadkach, siadali w półkolach, w pewnym oddaleniu i zasmuconym wzrokiem spoglądali na nasze namioty. Jeden z takiej gromady zwykle przystępował nieco bliżej i trzymając w ręce naczynie do jałmużny, tak on jak i wszyscy inni prosili o zlitowanie się nad nimi i udzielenie im pomocy. Inny podróżny opisał stan trędowatego w taki sposób: Włosy i brwi wypadają, paznokcie zaczynają odstawać, gnić a w końcu odpadają, palce u rąk i nóg zaczynają się kurczyć i członek po członku odpada; dziąsła ulegają strawieniu i zęby znikają; nos, oczy, język i podniebienie są stopniowo niszczone”.

Okropność i obrzydliwość trądu i jego zaraźliwe przymioty, dobrze ilustrują chorobę grzechu, która zaraziła cały rodzaj ludzki i oddaliła wszystkich od Boga i od rzeczy świętych. Zakon nakazywał odosobnienie trędowatych, lecz lekarstwa na trąd nie przepisywał. Choroba ta była traktowana z religijnego punktu zapatrywania i w każdym wypadku podchodziła pod sąd kapłanów; oni decydowali czy dana choroba była trądem, oni skazywali trędowatego na odosobnienie i w razie ustąpienia choroby, ich zbadanie i poświadczenie były konieczne, zanim chory mógł powrócić do społeczności z drugimi. Podobnie w owej wielkiej chorobie grzechu. Bóg poruczył w ręce pozafiguralnego Kapłaństwa - Chrystusa i Jego współkapłanów, obecnie wybieranych z świata - dzieło ogłoszenia i objawienie czym jest grzech, jako odrębny i oddalony od sprawiedliwości; a tym samym dokonywany jest rozdział pomiędzy czystym i nieczystym, pomiędzy będącymi w harmonii z Bogiem a tymi, którzy są w dysharmonii z Nim. W przyszłym wieku, kiedy Królewskie Kapłaństwo będzie uwielbione i wyposażone mocą błogosławienia świata znajomością Boga i uświadomieniem jak ludzie będą mogli uwolnić się od grzechu przez zasługę kosztownej krwi Chrystusowej i kiedy procesem restytucji dochodzić będą do zupełnej czystości i doskonałości umysłu, serca i ciała - Królewskie Kapłaństwo zadecyduje kiedy to oczyszczenie będzie dopełnione. Trąd grzechu będzie wtedy w zupełności pokonany i usunięty i wszyscy uznani za oczyszczonych przyjęci zostaną ponownie do zupełnej społeczności z Bogiem i ze sprawiedliwością.

Podróżni mówią, że w okolicy wspomnianej w naszej lekcji - na pograniczu Samarii i Galilei - trąd dotąd jeszcze grasuje więcej aniżeli gdziekolwiek indziej; i że grupy osób trędowatych podobnie jak w naszej lekcji, spotykane są tam dość często. Czytamy, że owych dziesięciu trędowatych stanęło z daleka, co było prawem nakazane. Gdy jednak zauważyli Jezusa, Onego wielkiego Nauczyciela, o cudownej mocy którego niezawodnie już coś słyszeli, rozbudziła się w nich nadzieja, że może On ulituje się nad nimi i nad ich nędznym stanem. Zaczęli więc głośno wołać: “Jezusie Nauczycielu! zmiłuj się nad nami!” (Łuk. 17:13). Nie potrzebujemy wątpić w jakiej myśli było to wołanie; chociaż zwykle prosili oni o datki pieniężne, lecz w tym wypadku widocznie błagali Onego Wielkiego Lekarza o uleczenie ich z trądu.

Usłyszawszy ich wołania Jezus litościwie obrócił się ku nim i możemy sobie lepiej wyobrazić aniżeli opisać współczucie jakie On odczuwał dla nich w tym ich politowania godnym stanie. Możemy też być pewni, że jednocześnie Jezus uprzytomnił sobie ową wielką chorobę grzechu, którą zarażona jest cała ludzkość. Myśli takie niezawodnie przesuwały się przez Jego litościwy umysł, albowiem On przyszedł na świat w tym celu właśnie aby ludzkość z tych cierpień i niewoli grzechu wybawić, aby życie Swoje złożyć jako Okup za nich. W odpowiedzi na te błagalne wołania trędowatych, Jezus odrzekł krótko: “Szedłszy okażcie się kapłanom” (Łuk. 17:14). To zawierało w sobie myśl, że niszczące działanie trądu zostało powstrzymane i że mogą spodziewać się, iż uznani zostaną za wolnych od tej choroby i zezwolone im będzie powrócić do swoich domów i rodzin, chociaż może pewne uszkodzenia i znaki pozostały z nimi na zawsze. Wdzięczni za takie uwolnienie ich od cierpień, wszyscy dziesięciu natychmiast zastosowali się do podanego im przez Pana polecenia, lecz w drodze zauważyli, że to co im Jezus uczynił nie tylko uwalniało ich od trądu, ale przywracało do normalnego stanu w społeczeństwie. Ich wiara dała im więcej, aniżeli oni się spodziewali.

Jeden z nich wrócił się i upadł przed Panem, wyrażając Mu hołd i podziękowanie za tak cudowne uzdrowienie. Ci inni zaś szli dalej aby według polecenia Pańskiego, okazać się przed kapłanami. Nie okazali dosyć miłości, oceny i wdzięczności aby rozpoznawszy swoje oczyszczenie z trądu, wrócić i najpierw wyrazić podziękowanie Temu, który ich uzdrowił. Nasz Pan uczynił pewną uwagę w tym względzie zaznaczając również i to, że ten który się wrócił był Samarytaninem a nie domownikiem wiary żydowskiej. Słowa naszego Pana były: “Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych, a dziewięciu gdzie są? Czyż żaden się nie znalazł, któryby wrócił i dał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec?” I rzekł mu: “Wstań, idź, wiara twoja uzdrowiła cię” - Łuk. 17:17-19.

W łączności z tym nic nie jest powiedziane, aby Samarytanin ów dostąpił też jakichś duchowych łask i błogosławieństw. Nie mamy powiedziane aby Jezus wezwał go aby stał się Jego naśladowcą; zaprawdę dopatrujemy się, że nie było możliwe aby on mógł być uprzywilejowany duchowym błogosławieństwem, ponieważ jako cudzoziemiec był on na równi z innymi poganami, oddalony od uczestnictwa w Boskich łaskach tak długo, aż czas łaski dla Izraela przeminął. Dopiero trzy i pół lat po ukrzyżowaniu Chrystusa Pana, poganie zostali dopuszczeni do Boskiej łaski a pierwszym, który jej dostąpił był Korneliusz, setnik. W tym dopiero czasie skończyły się owe siedemdziesiąt tygodni łaski obiecane Izraelowi - Dan. 9:24-27; 2 Tom W. P. Ś., wykład 3.

Nie jest też nic powiedziane aby owi dziewięciu, którzy będąc uzdrowieni z trądu nie okazali dosyć wdzięczności aby wrócić i dać chwałę Bogu, byli w jakimkolwiek stopniu pozbawieni tej otrzymanej łaski Bożej. Możemy jednak wyobrażać sobie, że ich serca nie znajdowały się w stanie odpowiednim do przyjęcia przywilejów co do Królestwa Niebieskiego, o jakich Jezus głosił. Z właściwością wnosić możemy, że jeżeli ich serca nie zostały poruszone tak wielkim dobrodziejstwem Bożym udzielonym im osobiście, to pozostałyby one nieporuszone także wobec tego cokolwiek oni później mogliby usłyszeć z ust naszego Pana lub Jego Apostołów. Możemy więc przypuścić, że oni nigdy nie weszli do Kościoła Chrystusowego.

Z drugiej strony, mamy poważne powody mieć nadzieję dla Samarytanina, którego wdzięczność się okazała – że stan jego serca był bliższy do wymagań Królestwa, i, że gdy później ewangelia Chrystusowa była głoszona poganom i Samarytanom, on był chętnym słuchaczem i miał serce gotowe do otrzymania dobrej nowiny i bycia uzdrowionym od moralnego trądu grzechu, oraz do przyjścia do harmonii z Bogiem, poprzez okazanie się przed wielkim Najwyższym Kapłanem wyznania naszego, który umarł za nasze grzechy i który przyjmuje jako czystych wszystkich, którzy przychodzą do Ojca przez niego. Chociaż nie mamy o tym wzmianki, wierzymy, że ten Samarytanin był jednym z tych, których Pan teraz pociąga i powołuje do ofiarowania się z Chrystusem, i, że otrzymawszy tą nowinę o Królestwie, on był gotowy do złożenia swego życia i stania się umarłym w Chrystusie – przedstawiając swoje ciało ofiarą żywą Bogu – 1 Jana 3:16; Rzym. 5:1-2.

Patrząc z tego punktu widzenia, wdzięczność serca jest bardzo pewną oznaką charakteru, którego Bóg poszukuje – szczególnie w sprawach dotyczących naszego wielkiego zbawienia. I widzimy równoległości tego obrazu odnośnie nas. Widzimy tych, którzy ucierpieli od trądu grzechu, którzy zwrócili się do Jezusa po łaskę i pomoc, i którzy zostali usprawiedliwieni przez wiarę – oczyszczeni od swych nieprawości, przykryci sprawiedliwością Chrystusową, a jednak pomiędzy nimi wszystkimi, którzy doświadczyli takich błogosławieństw i łask z rąk naszego Pana, jak stosunkowo niewielu było takich, którzy wrócili do niego i upadli przed nim aby podziękować za uwolnienie ich od zniewolenia grzechu i potępienia, i którzy złożyli samych siebie u jego stóp, jako żywe ofiary – czyniąc pełne poświęcenie się Panu, swą rozumną służbę (Rzym. 12:1). Tylko naprawdę wdzięczni są przymuszeni (przyciśnięci /BG) do uczynienia tego – tylko ci, którzy w pełni to docenili. Jak Apostoł mówi o sobie i sobie podobnych, jest prawdą, że: “miłość Chrystusowa przyciska [przymusza, pociąga, skłania, pobudza] nas, jako tych, którzyśmy to osądzili, iż ponieważ jeden za wszystkich umarł, tedy wszyscy byli umarłymi [a nawet bardziej niż umarłymi w występkach, grzechach i potępieniu], a że za wszystkich umarł, aby ci, którzy żyją (ang. “abyśmy my, którzy żyjemy” /przyp. tłum) [usprawiedliwieniu ku życiu poprzez wiarę w jego krew], już więcej sobie nie żyli, ale temu, który za nich umarł i jest wzbudzony” – 2 Kor. 5:14-15.

Niewdzięczność jest bezbożnością, brak tej właściwej oceny, która doprowadziłaby do pełnego poświęcenia życia i wszelkich spraw i interesów Panu – niezależnie od nagrody jaką on mógłby obdarzyć. “Bardzo wielkie i kosztowne obietnice” Boskiego Słowa nie są dane ku zainicjowaniu wdzięczności i poświęcenia, ale one są dane tylko wdzięcznym i poświęconym, którzy już przedstawili się jako żywe ofiary Bogu. “Wam dano wiedzieć tajemnicę królestwa niebieskiego”, “Ale nam to Bóg objawił przez Ducha swojego”, który jest udzielony tylko poświęconym. Te obietnice są aby wzmocnić i pobudzić nas, oraz aby umożliwić nam “zwycięstwo” w wypełnianiu naszego przymierza poświęcenia – 2 Piotra 1:4; Mat. 13:11; 1 Kor. 2:9-10.

Niech każdy z nas z osobna i wszyscy razem poszukują i pielęgnują coraz więcej i więcej ducha wdzięczności, “rozumnego” ducha, lub usposobienia. Wdzięczność sprawi, że każdą próba i ofiara z naszej strony wyda się małą i stosunkowo łatwą do ofiarowania, oraz uczyni wszystkie Boże łaski i przywileje dla nas odpowiednio wspaniałymi, wielkimi i inspirującymi.

W.T. R-2722-1900

Straż 05/1953 str. 71-73.