R-2790

CIERPLIWOŚĆ JAKO ELEMENT CHARAKTERU

Żeś zachował słowo cierpliwości Mojej, Ja też cię zachowam od godziny pokuszenia, która przyjdzie na wszystek świat, aby doświadczyła mieszkających na ziemi” – Obj. 3:10.

Nie zamierzamy tu omawiać powyższego tekstu ze strony zastosowania go do Filadelfijskiej epoki historii Kościoła, lecz ograniczymy się do zbadania wyrażonych w tym tekście zasad, wierząc, że Pańskie postępowanie z Jego Kościołem przez cały Wiek Ewangelii było i dotąd jest takie same, zgodne z tymi samymi zasadami. Przeto warunki przyjemne Panu w Filadelfijskim okresie historii Kościoła, byłyby również Jemu przyjemne, gdyby znajdowały się pomiędzy nami obecnie, jak i pomiędzy całym Jego ludem w tym wieku.

Widzimy, że szczególny nacisk położony jest na cierpliwość – „słowo cierpliwości Mojej”, czyli cierpliwości, o jakiej Słowo Moje uczy. Badając to słowo krytycznie znajdujemy, że w języku greckim używane są dwa słowa, które tłumaczone są w języku polskim w Nowym Testamencie na cierpliwość. Jednym z tych greckich słów jest „makrothymia” (Żyd. 6:12; Jak. 5:10; Dz. Ap. 26:3, czyt. „mä-kro-thü-mç'-ä” /przyp. tłum); słowo to w ogólny sposób odnosi się do powszechnej myśli o cierpliwości, o jakiej mówimy w zastosowaniu do codziennych spraw naszego życia; ono oznacza po prostu nieskwapliwość (długie znoszenie /przyp. tłum), i zaiste, „makrothymia” jest tak też ogólnie tłumaczona w Nowym Testamencie (Rzym. 2:4, Rzym. 9:22; Efez. 4:2; Kol. 1:11; Kol. 3:12; 1 Tym. 1:16; 2 Piotr 3:15 i inne [w polskiej Biblii w niektórych z tych wersetów jest przetłumaczone jako „cierpliwość”, ale w znaczeniu nieskwapliwości /przyp. tłum). Jednak w naszym tekście naczelnym użyte jest inne słowo w języku greckim; mianowicie: „hypomone” (czyt. „hü-po-mo-nâ'” /przyp. tłum).

Słowo „hypomone” zawiera w sobie o wiele głębsze znaczenie aniżeli złączone jest z naszym polskim słowem „cierpliwość”. Ono wyraża raczej stałość, wytrwałość, niezłomność – jest w tym myśl wytrwałego znoszenia złego w radosny, ochotny, chętny i cierpliwy sposób. A zatem słowo „hypomone” przedstawia element charakteru, a nie tylko chwilowy stan, czyli chwilowe hamowanie się w uczuciach lub w uczynkach. Na przykład, człowiek światowy może mieć znaczną dozę cierpliwości w prowadzeniu swego interesu; może być bardzo uprzejmym dla swoich klientów, bardzo grzecznym i cierpliwym, nie okazując żadnego niezadowolenia z ich wybredności; zatem „cierpliwość” w swym zwykłym znaczeniu mogłaby być przypisana jego zachowaniu się. Lecz słowo cierpliwość wyrażone w naszym tekście oznacza rozwój serca i charakteru do takiego stopnia, że objawia się w znoszeniu zła i utrapień z wewnętrznym spokojem, bez buntowniczej woli, z zupełnym poddaniem się pod Boską mądrość i miłość, które, dozwalając na obecne zło, obiecują pokonać takowe w słusznym u Boga czasie. Wierzymy, że korzystnym będzie dla nas zbadać dobrze ten element chrześcijańskiego charakteru, o którym nasz Pan wyraża się z taką pochwałą, abyśmy, dobrze go rozumiejąc, mogli go wyrobić w sobie tym zupełniej i przez to otrzymać Pańskie hojne uznanie.

Ponieważ tekst nasz mówi o tej cierpliwości, jako będącej Pańskim „Słowem”, czyli Jego nauką, dlatego udajmy się do Ewangelii i zauważmy, gdzie Pan użył tego słowa w Swej nauce. Dwa razy jest ono zanotowane, jako część Pańskich wypowiedzi. U Łuk. 8:15, w przypowieści o rozsiewcy czytamy: „Które padło na ziemię dobrą ci są, którzy w sercu uprzejmym i dobrym słyszane Słowo zachowują i owoc przynoszą w cierpliwości” (w radosnej wytrwałości, stałości). Wyrażoną tu myślą jest, że aby należeć do klasy przynoszących owoc, do klasy, którą Pan uzna i przyjmie do królestwa, potrzeba czegoś więcej aniżeli tylko przyjęcia słów Jego świadectwa, choćbyśmy nawet przyjęli je z radością – albowiem klasa takich pokazana jest w przypowieści w tych na opoczystej roli, którzy na początku okazywali wielką żywotność i owocność, lecz później, gdy słońce prześladowania przypiekło, oni uschli z braku głębokości ziemi. Pan wytłumaczył, że ta opoczysta, płytka ziemia przedstawia klasę słuchaczy, którzy bardzo się radują prawdą, lecz nie trwają, bo są to tacy, którzy nie mogą oprzeć się prześladowaniom i przeciwnościom, lecz pod ich naciskiem więdną, zniechęcają się. Tacy nie mogą być w klasie królestwa, bo wszyscy członkowie tej klasy muszą być zwycięzcami.

W przypowieści tej nasz Pan wykazuje, że cierpliwa wytrwałość, stałość, jest ostateczną próbą, następującą po gotowym przyjęciu nasienia; po tym, gdy to nasienie już zakiełkowało i gdy miłość, nadzieja i radość pobudziły je do wzrostu i do przynoszenia owocu. Cierpliwa wytrwałość jest wtedy potrzebna, aby ziarno mogło rozwinąć się, dojrzeć i nadawać się do gumna. Och! Jak ważna w świetle tych słów naszego Pana jest cierpliwa wytrwałośćradosna wytrwałość; albowiem nie możemy przypuszczać, że Ten, kto rozsądza myśli i intencje serca, byłby zadowolony ze Swych dzieci, choćby oni nawet dużo dla Niego znosili, gdyby znosili tego w niezadowolonym, niecierpliwym i przygnębionym stanie umysłu. Tacy nie byliby naśladowcami miłego Syna Bożego, którego uczucie wyrażone jest słowami: Rozkoszą Moją jest czynić wolę Twoją o Boże!”. Wszyscy członkowie Królewskiego Kapłaństwa są ofiarnikami tak, jak był Arcykapłan, nasz Odkupiciel i Wzór, który ofiarował Samego Siebie. My, jako członkowie Jego kapłaństwa, również stawiliśmy nasze ciała ofiarą żywą i mamy wydawać nasze życie za braci – w służbie dla prawdy. Bóg, który przyjmuje te ofiary przez Chrystusową zasługę, oświadcza, że On ocenia i miłuje ochotnego dawcę, czyli tych, którzy swoją ofiarę sprawują ochoczym sercem, radośnie. Należy zauważyć, że ta właśnie myśl zawiera się w owym greckim słowie, które tu rozważamy. Zalecaną jest radosna wytrwałość, cierpliwa wytrwałość.

Inna okazja, przy której nasz Pan podczas Swej misji użył słowa o cierpliwości, zapisana jest w Ew. św. Łukasza (Łuk. 21:19). Pan opowiedział właśnie Swoim naśladowcom, czego oni, jako Jego uczniowie, mają spodziewać się w obecnym czasie, gdy grzech obfituje, a Szatan jest księciem tego świata – oni muszą spodziewać się prześladowania i przeciwności z różnych stron; lecz jednocześnie zapewnił ich, że, pomimo iż prześladowaniom dozwolone będzie ich dosięgnąć i doświadczać, to jednak oni będą się znajdować pod zupełną opieką i ochroną Bożą. Potem następują słowa: „W cierpliwości waszej (w cierpliwej wytrwałości, radosnej stałości) posiadajcie dusze wasze”.

Nasza wiara i ufność w Bogu i w Jego chwalebnych obietnicach przyszłego żywota mają być bardzo silne. Wiara nasza ma przeważać do takiego stopnia, że prześladowania ze strony świata, fałszywych braci i zaciemnionych sług Szatana będziemy rozpoznawać jako środki Boskiej opatrzności do ociosywania i ogładzania nas jako żywe kamienie do onej chwalebnej świątyni, którą Bóg buduje. Przyjmując nasze próby z tego punktu widzenia, z pewnością możemy posiadać nasze dusze, czyli nasze życie, i radować się nawet wśród ucisków, z radosną wytrwałością, stałością. Tak, możemy rozumieć, że dusza, czyli rzeczywista istota, której Bóg dał te wielkie i kosztowne obietnice co do przyszłości, nie może być uszkodzona tymi cielesnymi prześladowaniami, ani niczym takim co ludzie mogliby nam uczynić, o ile tylko jesteśmy wierni Bogu i przyjmujemy te prześladowania ochoczo i wytrwale, jako doświadczenia dozwalane przez Boską opatrzność dla naszego ostatecznego dobra.

POTRZEBA CIERPLIWEJ WYTRWAŁOŚCI

Tu powstaje właściwe pytanie: Dlaczego rzecz tak się ma? W jakim znaczeniu taka wytrwałość jest konieczna? Odpowiadamy, że jest to jeden z warunków, jakie Bóg złączył z powołaniem do współdziedzictwa w Jego Królestwie, a mądrość tego może być rozpoznana, gdy zauważymy, do jakiego dzieła jesteśmy powołani. Dowiedzieliśmy się, że tym przyszłym dziełem będzie błogosławienie wszystkich rodzajów ziemi, w Boskim tysiącletnim Królestwie, jako współdziedzice z naszym Panem. Będzie to wielkie dzieło, a dlatego zupełnie słusznym jest, aby od tych, którzy mają być uznani za godnych do sprawowania tego dzieła, Pan wymagał, by nie tylko oceniali Jego dobroć i charakter ponad grzech i wszelką nieprawość, ale także aby udowodnili swoją wierność i zamiłowanie do tych zasad, aż do stopnia radosnej gotowości ponoszenia cierpień dla sprawiedliwości i aby wszelkie cierpienia ponosili w radosnej cierpliwości. Chwilowe znoszenie jednej, dwóch lub trzech krótkich prób nie dowodzi jeszcze, że dana osoba posiada charakter utwierdzony dla sprawiedliwości; lecz cierpliwe i ochotne znoszenie aż do śmierci udowodni i zademonstruje taki charakter.

Możemy zrobić ilustrację tego na diamencie. Przypuśćmy, że umielibyśmy robić diamenty z jakiegoś plastycznego materiału i że te sztuczne diamenty miałyby taki sam połysk jak prawdziwe; przypuśćmy, że one byłyby również dość twarde, lecz niezupełnie tak twarde jak diamenty – czy kamienie takie miałyby ta samą wartość, co prawdziwe diamenty? Bynajmniej. Tak samo z Chrześcijaninem; choćbyśmy mniemali, że on posiada każdy przymiot charakteru, jakim odznaczać się mają synowie Boży, oprócz tego jednego przymiotu stałości, czyli wytrwałości, to Chrześcijanin taki nie mógłby być zaliczony do Pańskich klejnotów. Stąd to Pańskie wymaganie, że trwałość i radosna cierpliwość we wszystkim, co Boska opatrzność dozwala, ma być charakterystyką wszystkich tych, którzy chcą nadawać się do Królestwa.

Ważność cierpliwości w chrześcijańskim charakterze jest dobitnie wykazana w sposobie używania tego słowa przez Apostoła Pawła, który przy kilku okazjach zaliczył cierpliwość ponad miłość, która, jak wiemy, jest metą charakteru – metą konieczną do osiągnięcia przez tych, którzy mają zdobyć nagrodę. Na przykład, pisząc do Tytusa (Tyt. 2:2), wyliczając przymioty zaawansowanych Chrześcijan, Apostoł wymienił je w następującym porządku: „Trzeźwi, poważni, roztropni, zdrowi w wierze, w miłości i w cierpliwości (w cierpliwej, radosnej wytrwałości). Choćbyśmy mieli wszystkie inne przymioty, to musimy również przejść jeszcze tę próbę cierpliwej, ochotnej wytrwałości, zanim możemy być przyjęci przez Pana, jako członkowie „wybranych”.

Pisząc do Tymoteusza (2 Tym. 3:10), Apostoł również stawia przymiot cierpliwej wytrwałości ponad miłość, gdy mówi: „Aleś ty doszedł nauki mojej, sposobu żywota mego, przedsięwzięcia wiary, nieskwapliwości, miłości i cierpliwości (cierpliwej wytrwałości).

Ktoś mógłby zapytać: Jak ona może oznaczać rangę wyższą od miłości, jeżeli miłość jest wypełnieniem Zakonu i metą nagrody Wysokiego Powołania? Odpowiadamy, że cierpliwa wytrwałość przychodzi nie tylko przy końcu naszego biegu, lecz potrzebną jest na całej drodze. Radosnej wytrwałości potrzeba nam w najpierwszych doświadczeniach na naszej chrześcijańskiej drodze, a w miarę, jak biegniemy w naszym zawodzie do wystawionej mety, duch radosnej wytrwałości powinien wzmagać się z każdym krokiem naszej pielgrzymki. Jest ona z nami w pierwszym stopniu naszego zbliżenia się do mety, jest również w drugim i trzecim, a także wciąż jeszcze jest z nami w czwartym stopniu, czyli gdy już dobiegamy do mety – do doskonałej miłości. A gdy już dosięgniemy tej mety, że możemy miłować nie tylko naszych przyjaciół, ale i nieprzyjaciół, wymaganym jest, abyśmy stali przy tej mecie wiernie, radośnie, cierpliwie trwając we wszelkich próbach, jakie Bóg nawet wtedy uzna za odpowiednie na nas dopuścić. Toteż Apostoł napomina: „Wszystko wykonawszy, stójcie”trwajcie (Efez. 6:13). Dosięgnąwszy mety, „cierpliwość (cierpliwa wytrwałość) niechaj ma doskonały uczynek” (Jak. 1:4), czyli niechaj „udoskonala swe czyny”. Niechaj cierpliwa wytrwałość zademonstruje, że masz nie tylko charakter, kwalifikacje miłości wymaganej w zawodach o nagrodę, ale że masz to jako element charakteru, głęboko zakorzeniony, nieporuszony tak, że przez radosną wytrwałość możesz znosić wszelkie przeciwności.

O, tak! Teraz widzimy, dlaczego Bóg tak zarządził, że tak jak Pan przechodził Swe próby, podobnie i my mamy różne próby przechodzić w obecnych złych warunkach – abyśmy nie tylko posiadali przymioty charakteru, ale abyśmy mieli je zakorzenione, ugruntowane i utwierdzone, i że to ma być zademonstrowane i udowodnione naszym radosnym znoszeniem wszystkiego cokolwiek Boska opatrzność uzna za odpowiednie na nas dozwolić.

NATCHNIONE ZASTOSOWANIA CIERPLIWEJ WYTRWAŁOŚCI

Wszystko cokolwiek może dopomóc nam do rozpoznania jak ważnym jest ten przymiot cierpliwej, radosnej wytrwałości, powinno być dla nas korzystnym. Dlatego zauważmy jeszcze inne przykłady, gdzie słowo to użyte jest w Nowym Testamencie. Apostoł Paweł mówi: „Albowiem cierpliwości (stałości, radosnej wytrwałości) wam potrzeba, abyście wolę Boże czyniąc (osiągnąwszy metę), odnieśli obietnicę” (Żyd. 10:36). Tu znowu widzimy, że nie tylko czynienie woli Bożej jest próbą, ale że po dojściu do tego punktu, do tej mety charakteru w naszym sercu i woli (choćby tylko częściowo w ciele), przez cierpliwą wytrwałość mamy utwierdzić Boską sprawiedliwą wolę, jako prawo dla naszych serc, jako regułę życia we wszelkich warunkach i okolicznościach. Wtedy dopiero i nie prędzej aż wtedy, znajdziemy się w stanie serca odpowiednim do Królestwa. Apostoł Jakub (Jak. 1:3) mówi: „doświadczenie wiary waszej sprawuje cierpliwość [cierpliwą wytrwałość], to znaczy, jeśli nasza wiara wytrzyma próbę, to wypracuje w tym charakterze cierpliwą wytrwałość; oczywiście, z drugiej strony, jeśli nie osiągniemy cierpliwej wytrwałości, to będzie oznaczało, że nasza wiara nie wytrwała w próbie zadowalająco, że nie jesteśmy odpowiedni do Królestwa.

Widzimy, więc, że wielka omyłka została popełniona przez ogół Chrześcijaństwa w mniemaniu, że religia jest zaledwie rzeczą, którą otrzymuje się jako odpowiedź na modlitwę, przez udanie się do domu żałoby, przez powstanie do modlitwy, albo przez zastosowanie się do pewnych ludzkich lub Boskich wezwań – tak jakby ktoś otrzymał dolara i wsunął go do swej kieszeni. Przeciwnie, pokuta za grzechy, przyjęcie Chrystusa i wiara ku usprawiedliwieniu, są tylko początkiem a nie końcem chrześcijańskiej drogi. Następnym stopniem jest poświęcenie i to również jest jeszcze dalekim od końca; jest to dopiero zapoczątkowaniem w szkole Chrystusowej, zaciągnięcie się na listę uczni chcących być liczonymi przez Boga, aby przynosić owoce Ducha Świętego. Wszystkie te rzeczy są potrzebne; lecz oprócz nich potrzebnym jest coś więcej; musimy iść stale naprzód, nie tylko do osiągnięcia wiary i miłości, ale także do okazania charakteru, jak wyrażono w jego słowie, cierpliwą wytrwałością.

Apostoł napomina: „Przez cierpliwość (radosną stałość, cierpliwą wytrwałość) bieżmy w zawodzie, który nam jest wystawiony” (Żyd. 12:1). Jak już zauważyliśmy, w zawodzie tym mamy biec ze stałością jeżeli chcemy dobiec do „mety”, a po dojściu do mety stanowisko to może być utrzymane tylko przez łaskę stałości, cierpliwej wytrwałości, abyśmy wykonawszy wszystko, mogli się ostać.

GODZINA POKUSZENIA PRZYCHODZĄCA NA CAŁY ŚWIAT

Ze słów Pańskich, zapisanych w naszym tekście, nie mamy rozumieć, że Pan zachował Swój lud, nazwany Kościołem Filadelfijskim, od wszelkich prób i pokus; zupełnie przeciwnie, możemy być pewni, że próby i pokuszenia były działem ludu Bożego przez cały Wiek Ewangelii. Apostoł Piotr powiedział do niektórych: „Niech wam nie będzie rzeczą dziwną (lub nową) ten ogień, który na was przychodzi ku doświadczeniu naszemu, jakoby co obcego na was przychodziło” (1 Piotra 4:12). Próby muszą być udziałem tych, którzy mają być zwycięzcami. Jak mogliby zwyciężać, jeżeli nie mieliby nic do przezwyciężania? Kościół, należący do okresu Filadelfijskiego, przechodził te zwykłe próby; lecz Pan obiecał zachować go od pewnych szczególnych prób, jakie miały przyjść na cały świat. My nie znajdujemy się w okresie Filadelfijskim, ale w Laodycejskim, w którym to okresie próby te miały przyjść, a według naszego wyrozumienia, ta „godzina pokuszenia” (Obj. 3:10), jaka miała doświadczyć mieszkających na ziemi, już tu jest, my już się w niej znajdujemy i to jest częścią próby dla naszej wytrwałości.

Chociaż nasz Pan nie zachowa Swych wiernych z okresu Laodycejskiego od ucisku, to jednak możemy być pewni, że ci, którzy zachowują słowo Jego cierpliwości, będą mieli Jego moc zachowawczą, jak to obiecane jest Laodycejskim świętym: „Oto stoję u drzwi i kołaczę, jeśliby kto usłyszał głos Mój i otworzył drzwi, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną” (Obj. 3:20). Jest to specjalna nagroda dla tych, którzy biegną w zawodzie z cierpliwą wytrwałością w czasie obecnym, w okresie Laodycejskim. Chociaż nie było naszym przywilejem uniknąć godziny pokuszenia, to jednak jest naszym przywilejem mieć przeważające szczególne błogosławieństwo z okazji, że żyjemy w czasie parousii (obecności) naszego Pana. Możemy cieszyć się Jego społecznością, Jego nauką i duchowymi pokarmami „na czas słuszny” (Mat. 24:45), w takim stopniu jak żaden z Jego wiernych w okresach przeszłych nie miał sposobności cieszyć się. Powinniśmy jednak spodziewać się, że tym wielkim łaskom przeciwstawione są subtelne i srogie próby tej godziny pokuszenia, przychodzącej na cały świat.

Jeżeli cierpliwa wytrwałość była kiedykolwiek potrzebne, to są one potrzebne teraz; jeżeli kiedykolwiek prawdziwym było: „W cierpliwości waszej posiadajcie dusze wasze”, to jest to tym bardziej prawdziwym teraz. Ci, którzy bieżą w zawodzie właściwie i posiadają taką cierpliwą wytrwałość, będą w stanie „ostać się w tym dniu złym”, inni zaś nie ostoją się; bo, jak mówi Apostoł, ogniste próby tego dnia doświadczą roboty każdego – 1 Kor. 3:13.

Ta godzina pokuszenia zdaje się szczególnie opierać na, oraz doświadczać na punkcie tej cierpliwej wytrwałości i spostrzegamy, że w całym cywilizowanym świecie, ta cnota cierpliwej wytrwałości staje się coraz rzadsza. Gdy warunki naszych czasów porównamy z tym, co było pięćdziesiąt, czterdzieści, trzydzieści lub nawet dziesięć lat temu, to według naszego pojmowania tej sprawy zdaje nam się, że chęć do jakiejkolwiek wytrwałości staje się coraz bardziej rzadka. Nikt nie chce znosić niczego – dla sprawiedliwości, dla Chrystusa, lub dla kogokolwiek; a jeżeli wytrwałość kiedykolwiek jest niezbędna, to zazwyczaj jest ona z bardzo dużą dozą niecierpliwości, o wiele większym narzekaniem, itd., niż dawniej. Ta ogólna skłonność cywilizowanego świata do braku wytrwałości, oraz niecierpliwości, z konieczności wywiera pewien wpływ także i na tych, którzy starają się postępować wąską drogą, przeciwko prądowi publicznych uczuć i zwyczajów. Im silniejszy ten prąd, tym większa zachodzi trudność i postęp możliwy jest tylko przy Boskiej łasce.

Ta potrzebna łaska Boża dana nam jest przez znajomość Boskiego Planu, a powstrzymywana jest od tych, którzy nie postępują blisko za Panem, Jego śladami. To jest powód wzmagania się tego usposobienia niecierpliwości, braku wytrwałości, pomiędzy tymi, którzy mienią się być naśladowcami Pana. To usposobienie jest podłożem różnych gwałtów motłochu, które w Europie są powstrzymywane siłą militarną, lecz w tym kraju (w Stanach Zjednoczonych /przyp. tłum) objawiają się częściej w samosądach motłochu, w linczach itp., które wielkim głosem ogłaszają niecierpliwość jako narastające odczucie. Ten sam zły stan jest zilustrowany w niedawno wznieconym ataku na nielegalną sprzedaż alkoholu w stanie Kansas, w którym brali ci, którzy kochają sprawiedliwość i nienawidzą nieprawości, nie dostrzegając instrukcji Pańskiego Słowa odnośnie cierpliwej wytrwałości złego, dopóki nie przyjdzie jego czas na naprawienie tego samego – przez ustanowienie królestwa Bożego, związanie Szatana i pokonanie wszelkiego zła.

Zapewne, możemy się spodziewać, że w Chrześcijaństwie wzmagać się będzie ten duch – to mniemanie, że w przeszłości oni byli zbyt cierpliwymi, nie dosyć agresywnymi (zaczepnymi) – to uczucie, że gdyby byli ujęli sprawy w swe ręce dawno temu, to świat byłby już dotąd nawrócony. Jednak ci, którzy zachowali Pańskie słowo o cierpliwej wytrwałości, którzy poszukiwali u niego potrzebnej mądrości w górze, która najpierw jest czysta, a potem spokojna, mierna, powolna, pełna miłosierdzia, dobrych uczynków i cierpliwej wytrwałości, poznali, że Bóg ma Swój słuszny czas na dokonanie Swoich zamysłów; a znajomość ta dopomaga im do wyrobienia w sobie cierpliwej wytrwałości, tak jak ich Pan znosił opozycję złego, jego złość, nienawiść, przewrotność i prześladowanie – znosząc to wszystko spokojnie i cierpliwie, rozumiejąc, że to jest plan, na który Pan nie tylko dozwolił, ale dozwolił go dla pewnego mądrego celu, w łączności z powołaniem i przygotowaniem „Maluczkiego Stadka” współdziedziców z Chrystusem ich Panem w Królestwie.

Apostoł ostrzega nas względem tej godziny pokuszenia, w którą już weszliśmy. Jej zasadzki i próby będą różne, a niektóre z tych będą subtelne i tak zwodnicze, że wszyscy, którzy nie będą dostatecznie zakorzenieni i ugruntowani w prawdzie, będą sprowadzeni z tego pewnego fundamentu (okupu) różnymi argumentami i sofisteriami tych, których Szatan używa teraz za swe narzędzia ku doświadczeniu wszystkich mieszkających na ziemi. Najsubtelniejszą z tych prób zdaje się być tzw. chrześcijańska umiejętność (Christian Science), która zasilana mocą onego przeciwnika, odważa się zapewniać swoich zwolenników, że gdy zatwierdzą nieprawdę i będą się jej trzymać, to zostaną uwolnieni od pewnych bólów i dolegliwości. Ci, którzy nie nauczyli się cierpliwie znosić wszystkiego cokolwiek Boska opatrzność dozwoli, będą gotowi przyjąć wszelką ulgę, jaką on przeciwnik podsunie ich uwadze; a nauczywszy się zwodzić samych siebie co do bólu i chorób, oraz nauczywszy się przekręcać prawdziwe znaczenie pewnych słów, zostają oni w końcu tak zamieszani w swych umysłach, że prawda zdawać im się będzie fałszem, a fałsz przedstawi im się jako świecąca prawda, na wszelkie tematy z tym związane.

Do tego opłakanego stanu są oni doprowadzani częściowo przez ciekawość. Tak dziwnym zdaje się słyszeć, gdy ktoś mówi: „Nie ma śmierci, wszystko jest życiem! Nie ma boleści, wszystko jest zdrowiem! Nie ma złego, wszystko jest dobrem!” Oni myślą sobie: Chociaż wiemy, że są to niedorzeczne oświadczenia, to jednak ciekawi jesteśmy jak ludzie mogą to tłumaczyć – jaka jest ich filozofia? To jest właśnie, co on przeciwnik chce – przyciągnąć ich uwagę, aby następnie krok za krokiem wciągnąć ich z jednego fałszerstwa w drugie, aż cały ich umysł i sumienie zostaje spaczone, w zamian za odrobinę cielesnej ulgi – o co za marna rekompensata! Oni przyjęli ciemność za światłość, a zatem światłość zdawać się im będzie ciemnością. Dlaczego? W jaki sposób? Ponieważ po pierwsze oni nie chcą cierpliwie znosić, a po drugie, nie chcą przyjąć prawdy, o ile ją widzą, z odpowiednią stałością. Oni nie przyjęli prawdy z miłości i dlatego byli gotowi to, co zbyt lekko cenili, zamienić za odrobinę ciekawej informacji, lub za cielesną ulgę od ucisków, które gdyby były znoszone ochotnie, okazałyby się im wielkim błogosławieństwem.

Godzina pokuszenia nie przychodzi na wszystkich jednakowo; bo całe Chrześcijaństwo nie znajduje się na tym samym poziomie umysłowego, moralnego, fizycznego i duchowego rozwoju. Próba ta, tak jak ona przychodzi na ogólne Chrześcijaństwo, jest przedstawiona przez Apostoła w liście do Tymoteusza (2 Tym. 3:1-5). Św. Paweł opisuje tam pewne charakterystyki tej godziny pokuszenia, nazywanej także „wielkim uciskiem”, przychodzącym na świat. Z tego proroczego opisu widzimy, że na dnie całej tej sprawy leży samolubstwo, a niecierpliwość będzie jej główną bronią. Apostoł mówi: „A to wiedz, iż w ostateczne dni nastaną czasy trudne. Albowiem będą ludzie sami siebie miłujący, łakomi, chlubni, pyszni, bluźniercy, rodzicom nieposłuszni, niewdzięczni, niepobożni, bez przyrodzonej miłości, przymierza nie trzymający, potwarcy (wszczynający spory), niepowściągliwi, nieskromni, dobrych nie miłujący, zdrajcy (nie zasługujący na zaufanie, bo sprzedaliby najlepszych przyjaciół dla samolubnych względów), skwapliwi, nadęci, rozkoszy raczej miłujący niż miłujący Boga; którzy mają kształt pobożności, ale się skutku jej zaparli”.

W swym liście do Tesaloniczan (2 Tes. 2:9-12) Apostoł podaje parę innych myśli co do szczególnych prób godziny pokuszenia, która już przyszła na świat, lecz nie dosięgła jeszcze swego szczytu i prawdopodobnie zajmie jeszcze kilka lat zanim go dosięgnie. Lecz godzina ta już sprawuje swoje dzieło, przesiewa i rozdziela – ponieważ sąd rozpoczyna się od domu Bożego. Apostoł, mówiąc o Szatanie, jako o głównym działaczu złego w obecnym czasie, a szczególnie w tej godzinie pokuszenia, którą zakończy się ten wiek, oświadcza, że działanie onego przeciwnika będzie „ze wszelką mocą i znakami i cudami kłamliwymi i ze wszelkim oszukaniem nieprawości w tych, którzy giną”. Następnie tłumaczy, dlaczego tak będzie i mówi: „Przeto, iż miłości Prawdy nie przyjęli (czyli nie przyjęli prawdy z miłości do niej), by byli zbawieni. A przetoż pośle im Bóg skutek błędu (dosłownie „silne złudzenie”), aby wierzyli kłamstwu, aby byli osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, ale sobie upodobali niesprawiedliwość”.

Boska obietnica jest fundamentem, na którym budujemy wszystko, tak charakter jak i nadzieje przyszłej chwały. Oceniajmy, więc tę prawdę tak, aby nie czynić kompromisu w żadnym znaczeniu ani stopniu; trzymajmy prawdę nie tylko w literze, ale i w duchu – z miłości dla niej, ponieważ jest ona prawdziwa, a także piękna i wspaniała. Trzymając ją w taki sposób będziemy baczni, aby nikt jej nam nie przekręcał, a także baczyć będziemy, abyśmy sami nie używali Słowa Bożego w sposób zwodniczy, ku zaciemnieniu naszych własnych oczu wyrozumienia, a tym samym ku naszej szkodzie. Pamiętajmy również, jak ważną jest cierpliwa wytrwałość, abyśmy mogli nie tylko rozwijać w sobie chrześcijańskie cnoty i praktykować je, ale także radośnie znosić wszelkie próby, prześladowania i trudności, jakie Pan uzna za odpowiednie dozwolić na nas, ku naszemu doświadczeniu i ku rozwojowi naszego charakteru, co jest rzeczą najważniejszą i bez czego doskonałej miłości nie moglibyśmy osiągnąć ani w niej się utrzymać.

SZCZEGÓLNIEJSZE PRÓBY W PORZE WIELKANOCNEJ.

Kilka lat temu zwróciliśmy uwagę na fakt, że tak jak pora wielkanocna przyniosła dla naszego Pana smutki i próby w Getsemane i na Kalwarii, oraz była czasem przesiewania i próby dla Judasza. Piotra i innych naśladowców Pana, podobnie daje się zauważyć, że jest to pora, gdy Szatan zdaje się mieć szczególniejsze zezwolenie doświadczać lud Boży. W miarę jak coraz dalej wchodzimy w tę „godzinę pokuszenia, która przyjdzie na wszystek świat, aby doświadczyła mieszkających na ziemi”, spodziewamy się, że te doświadczenia będą szczególnie nad „domem Bożym” – nad poświęconymi.

Przez listy dowiadujemy się o walkach, łzach i modlitwach wielu – niektórzy przechodzą trudności z powodu własnych słabości i nieudolności, inni z powodu nieudolności drugich, a jeszcze inni z powodu pewnych ziemskich brzemion, których nie mogą pokonać, ani w zupełności wrzucić na Pana (Ps. 55:23). Sympatyzujemy z takimi i doradzamy im jak najlepiej umiemy, lecz pamiętając na słowa naszego Pana: „Błogosławieni, którzy się smęcą; albowiem oni pocieszeni będą” (Mat. 5:4), serce nasze szczególnie troszczy się o tych, z których listów daje się zauważyć, że znajdują się w pokuszeniu, lecz nie zdają sobie z tego sprawy – którzy bywają uwikłani ambicją, interesem lub jakąś inną „troskliwością o ten żywot i zwodniczością bogactw” – duchowych lub doczesnych; a także o tych specjalnie, w których miłość do prawdy zamiast rozgrzewać się więcej z każdym rokiem, zdaje się raczej wystygać i którzy zdają się mniej rozumieć i mniej odczuwać, aniżeli kilka lat przedtem. W takich wypadkach przychodzą nam myśli: Ci są tak jak byli Apostołowie – śpią, gdy powinni czuwać i modlić się. Tacy bywają zaskoczeni godziną pokuszenia, bo nie są przygotowani; gdy zaś inni, którzy płaczą i bojują, jak czynił to nasz Zbawiciel w Getsemane, będą tak jak On wzmocnieni w godzinie ich próby.

Nie możemy modlić się do Boga, aby nie dozwalał na te próby wiary i cierpliwej wytrwałości; ponieważ rozumiemy, że „wybrani” muszą być ludem wypróbowanym, bo cel ich powołania tego wymaga – oni mają być współdziedzicami z Chrystusem w dawno obiecanym Królestwie, które ma sądzić i błogosławić świat podczas Tysiąclecia. Apostoł powiedział: „Te ogniste próby muszą was doświadczyć”. Jest sprawą nieodzowną, konieczną w zastosowaniu do wszystkich, którzy chcą być absolwentami szkoły Chrystusa i jako tacy otrzymać udział w jego chwalebnym Królestwie – że oni muszą zdać egzamin.

O! Gdybyśmy tylko mogli myśl tę trzymać ustawicznie na uwadze, jak wielce dopomagałoby to nam do chcenia i czynienia Boskiego upodobania – wiernie i radośnie znosząc wszystko cokolwiek nasz dobry Mistrz uzna za odpowiednie na nas dozwolić, wiedząc, że w ten sposób On „nader zacnej chwały wieczną wagę nam sprawuje! (2 Kor. 4:17). Z tego punktu widzenia:

„Jak lekkie nasze próby wówczas się wydadzą! Jak krótką droga naszego pielgrzymowania! Życie na ziemi urwanym snem, Rozproszonym przez nastający dzień!

A potem spocznij, me serce! i ucichnij języku!
Bądźcie spokojne, moje ściśnione piersi!
Każda mijająca godzina przygotowuje was bardziej
Na nieustający spoczynek”.

Niech każdy z nas, drodzy bracia, będzie nader troskliwym o siebie i o drugich; i poczyta wystawioną nam nagrodę ponad wszystko inne, jak mówi Apostoł: „Bójmy się, aby snać zaniedbawszy obietnicy o wejściu do odpocznienia Jego, nie zdał się kto z was być upośledzony” (Żyd. 4:1). Miłujmy wszystkie dziatki Boże taką miłością, że dobro ich będzie naszą główną troską, a to będzie oznaczać nasze własne duchowe zdrowie. Nie pozwólmy jednak, aby nasza miłość dla braci miała powstrzymać naszą ufność w Boską miłość i mądrość, co do Jego warunków w wyborze Pańskiej Oblubienicy, choćby nawet przesiewanie odłączyło od naszej społeczności niektóre drogie nam i umiłowane osoby.

„Czemu ma tak niespokojny ciężar
Wciskać się w zmęczony umysł?
Pośpiesz do tronu Niebiańskiego Ojca
I słodkie odświeżenie znajdź”.

„TAK JAK PRZEZ OGIEŃ”

„Czasami czuję tak gorączkową tęsknotę
Do duchowej doskonałości, tu na dole,
Ta żyjąca powłoka płonąca pełną życia gorączką,
Wydaje się moim zdeklarowanym wrogiem.

Tak aktywnie ona daje srogi opór,
Tak okrutnie ona czasem prowadzi wojnę
Przeciw wyższej, duchowej egzystencji,
O którą ja się ubiegam.

Ona przeszkadza usilnym poświęceniom mej duszy;
Pewne nadzieje dusząc już przy samych ich narodzinach
Szybkim napływem gwałtownych emocji
Które wiążą mnie do ziemi.

To jakby dwóch śmiertelnych wrogów rywalizowało
W mej piersi w śmiertelnym boju;
Jeden za wzniosłe cele jakie Jezus zamierzył,
Jeden za życie „Mamony”.

A jednak znam tę właśnie wojnę we mnie,
Która objawia całą moją siłę woli i kontrolę;
Ten właśnie konflikt jednak przez Chrystusa wywalczy mi
Ukochaną i utęsknioną metę.

I gdy, w nieśmiertelne rangi, włączony,
Czasem sobie myślę, czy się nie okaże
Że nie za same uczynki, ale także za to co zwalczone,
Nasze miejsce zostało nam przyznane”. – Wybrane

W.T. R-2790-1901 r.
Straż 07/1936 str. 101-106

Do góry