R3900 do 3903

CHLUBĄ MOJĄ - KRZYŻ CHRYSTUSOWY.

"Ojcze! odpuść im; bo nie wiedzą co czynią". - Łuk.23:33-46.

Ewangelia o zbawieniu przez krew Chrystusową i Jego krzyż, staje się coraz bardziej niepopularną. Wymaganie Boskiej Sprawiedliwości "życie, za życie" zdaje się nie zgadzać z ludzkim pojęciem, aby sprawiedliwość Boża miała przyjąć życie Jezusa jako Okup za życie pierwszego człowieka - Adama - i wszystkich, którzy w nim utracili swoje życie; nawet liczba tych, co są spłodzeni z Ducha Świętego i co są zdolni ocenić rzeczy duchowe, z duchowego punktu zapatrywania jest bardzo mała. Mądrość tego świata odrzuca naukę o okupie i nie uznaje opisu biblijnego o upadku człowieka a natomiast wprowadza naukę o rozwoju - Ewolucji, - która uczy, że człowiek nie odpadł od doskonałego stanu przez grzech, lecz podnosił się ze stanu zwierzęcego coraz wyżej, aż doszedł do obecnego stanu. Z tego można wnioskować, że jeżeli człowiek nie odpadł od doskonałości, w takim razie nie było grzechu pierworodnego, ani potępienia, a jeżeli Adam i jego rodzaj nie został od Boga potępiony - skazany na śmierć - to nie może być mowy o odkupieniu człowieka z takiego potępienia. Rzecz prosta, iż z takiego punktu zapatrywania mądrość tego świata nauczana w kolegiach, seminariach i wyższych uczelniach uważa za głupstwo naukę o okupie i zbawieniu przez krew Chrystusową i Jego krzyż.

Chrześcijańska umiejętność (Christian Sciance) fałszywie i niewłaściwie tak zwana również dopomaga do podkopywania wiary w naukę Pisma Świętego, co się tyczy okupu przez krew Chrystusa. Teoria ta uczy: że grzechu, ani żadnego zła nie ma i nigdy go nie było, taka rzecz jak śmierć wcale nie istnieje, że to wszystko jest tylko ułudą i umysłową halucynacją, przeto o potępieniu Adama i jego potomstwa nie może być mowy. Tym sposobem zaprzeczają oświadczeniu Apostoła, który mówi: "Przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć(…)i na wszystkich ludzi śmierć przyszła" (Rzym.5:12). To złudzenie, chociaż jest wątłym i śmiesznym w oczach tych, co nauczyli się dobrze rozbierać słowo prawdy, jest jednak jak Pismo Święte mówi "silnym złudzeniem" dla tych, co mają tylko powierzchowną znajomość Słowa Bożego. Tacy zaprzeczają nawet faktom, to jest temu, czego osobiście doświadczają, gdy mówią, że nie istnieją żadne choroby, ani boleści, chociaż na sobie odczuwają i im podlegają. To czyniąc gwałcą rozsądek i stopniowo wywracają umysł tak, że w końcu nie mogą właściwie i logicznie rozumować ani się zastanawiać nad żadnym przedmiotem. Tacy są umysłowo ślepymi, a Pismo Święte wiąże im ręce i nogi czyniąc ich zupełnie niezdolnymi do przyjęcia Prawdy.

Błędy rodzą błędy.

Jest jeszcze trzeci pogląd na krzyż a który jest płodem powyższych dwóch złudzeń. Ci, co mają ten pogląd usiłują trzymać się Pisma Świętego, krzyża Chrystusowego i dzieła przez ten krzyż dokonanego, lecz znajdując się w zamieszaniu nie mogą się dopatrzyć, czego właściwie dokonał krzyż Chrystusowy. W umyśle swoim wyobrażają sobie, że Chrystus wystawił tylko wzór do naśladowania, że Jego cierpienia nie stanowiły okupu, lecz były jedynie nauką i wzorem dla Jego naśladowców. Dowodzą oni, że Jezus cierpiał, aby pokazać jak potrzeba cierpieć, że umarł, aby pokazać jak powinno się umierać, że pokazał swoją rezygnację w poddaniu się woli Ojcowskiej. Nie widzą jednak lub ignorują prawdziwy pogląd na śmierć naszego Pana jak jest on określony wieloma wyraźnymi świadectwami Pisma Świętego, że Chrystus umarł za nasze grzechy, że wydał samego siebie na okup za wszystkich ludzi, że nas odkupił Swoją drogocenną krwią, że zostaliśmy kupieni Krwią Chrystusową itp.

Prawdziwy pogląd na krzyż uznaje, że Jezus jest prawdziwie nie tylko Nauczycielem, Głową Kościoła i Oblubieńcem swojej Oblubienicy, ale jest także i Panem, który przez ofiarowanie Swojego życia nie tylko stał się naszym Mistrzem a w przyszłości Królem świata, lecz przez tę samą ofiarę - okup - kupił Kościół i świat zapewniając całej ludzkości uwolnienie od pierwotnego wyroku śmierci to jest od "przekleństwa", a tym samym udowadnia, że Bóg może być sprawiedliwym, a jednocześnie usprawiedliwiającym tych, co wierzą w Jezusa. Gdy zrozumiemy śmierć Jezusa jako okup za Adama i jego rodzaj, wtedy dopiero zobaczymy jak prawdziwym jest jego znaczenie i że według Boskiego rozporządzenia nie było możliwym, aby naszego Pana mógł ominąć kielich, który miał wypić lub chrzest, którym miał być ochrzczony. Jednocześnie możemy zauważyć, iż wszyscy, którzy mają być członkami klasy Oblubienicy muszą również mieć udział z Nim w piciu kielicha i chrztu i że bez przelania Jego krwi nie mogło być odpuszczenia grzechów lub pojednania z Bogiem, powstania od umarłych, lub odziedziczenia żywota wiecznego. Mając przed sobą prawdziwy pogląd możemy odczuć nie tylko sympatię z cierpieniami naszego Pana, ale także i radość z powodu Jego wierności, która zapewniła nam odkupienie a ostatecznie uwolnienie od grzechu i śmierci przez zmartwychwstanie.

Droga na Kalwarię.

W poprzednich wierszach naszego tekstu mamy pokazane jak Piłat osądził Jezusa na śmierć. Piłat będąc przekonany o niewinności Jezusa zanim wydał na Niego wyrok śmierci umył ręce, przez co okazał przed wszystkimi, że wyrok ten uważa za wyraźne pogwałcenie sprawiedliwości. Mimo to wydał Jezusa na śmierć, bo chociaż miał władzę, był jednak bezsilnym wobec woli narodu Żydowskiego, który żądał śmierci Jezusa i wołał: "Ukrzyżuj Go!". Jezus będąc przedtem ubiczowany wiedział, czym się ta sprawa zakończy. Z całej masy pospólstwa On jeden tylko był spokojnym, zupełnie zdecydowanym, by wypić kielich, który Mu Ojciec przygotował. Był On zupełnie pewny, że miłość i opieka Ojcowska nic nie uczyni, co by miało wyjść na Jego szkodę, lecz owszem wszystkie doświadczenia, przez które przechodził wyjdą na Jego dobro. Wnet zostały poczynione przygotowania do ukrzyżowania, a zgromadzony tłum wyruszył z pałacu Piłata wąskimi ulicami Jeruzalemskimi ku bramie Damaszkowej. Na czele postępował żołnierz rzymski niosący białą tablicę, na której było wypisane przestępstwo, za które przestępca został potępiony. Następnie szło czterech żołnierzy pod dowództwem setnika, który niósł młotek i gwoździe i miał pod swą strażą Jezusa niosącego Swój krzyż. Dalej postępowało dwóch łotrów, każdy niósł swój krzyż i byli pod strażą czterech żołnierzy. Po drodze wielu ciekawych i żądnych widowiska przyłączało się do tłumu, który składał się z zawziętych wrogów Jezusa, oraz z Jego przyjaciół, tak mężczyzn jak i niewiast, "które Go płakały" (w.27). Przestrzeń między zamkiem Antonio, a wierzchołkiem góry Kalwarii była około trzy ćwierci mili angielskiej. Kalwaria jest nazwą łacińską i znaczy "Trupia głowa". Wyraz Golgota użyty przez ewangelistę Mateusza również oznacza "Trupią głowę" w języku aramejskim, którym Żydzi w Palestynie na ówczas mówili. Nazwa ta była nadana tej górze prawdopodobnie z tego powodu, że z oddalenia przedstawiała ona widok olbrzymiej trupiej głowy.

"Około 200 metrów po za bramą Damaszkową miasta Jerozolimy wznosi się pagórek z kamienia wapiennego, około 60 stóp wysoki i zaokrąglony na podobieństwo ludzkiej głowy. Jedna jego strona jest prostopadła, z której obserwując pagórek ten przedstawia podobieństwo do trupiej głowy. Dwa puste oczodoły, wystające czoło, kształty nosa, ust i brody można wyraźnie zauważyć. Są tam także wklęsłości a kolor pagórka również jest podobny do trupiej głowy. Na wierzchu Golgoty jest wielki dół zawalony kamieniami. Dół ten napełniony jest szkieletami i kośćmi kryminalistów, jacy od niepamiętnych czasów byli tam ukrzyżowani lub kamienowani(…). Silne trzęsienie ziemi podwyższyło tę bryłę ziemi i rozłupało skałę. Z prawej strony tej trupiej głowy ściana skały jest rozszczypaną(…). U podnóża tej góry na zachodniej jej stronie znajduje się wielki ogród, w którym znajduje się bardzo starożytna studnia. Tam, gdzie ogród dotyka podnóża góry około sześciu stóp ponad powierzchnią ogrodu został odnaleziony grób wykuty w skale, który uważany jest za grób naszego Pana i zostało ogólnie uznanym, iż pagórek ten jest rzeczywistą Kalwarią".

W drodze, prawdopodobnie blisko bramy miasta grono niewiast spotkało procesję i podało skazańcom narkotyczny napój z wina i mirry, który miał sprowadzić znieczulenie, a tym samym miał zmniejszyć cierpienia i mękę krzyżowania. Sympatia niewiast również była wyrażona przez ich łzy. Zapiski dają do zrozumienia, że Jezus z uprzejmości skosztował napoju, by okazać ocenienie dobrych chęci tych niewiast, lecz nie wypił całej zawartości. Jezus ze świadomością był gotów znieść wszystko cokolwiek upodobało się Ojcu na Niego włożyć. Widzimy tu zwycięstwo naszego Pana i chlubą napełnia nas widok Jego stałości i gorliwości, jakie cechowały każdy czyn Wodza naszego zbawienia, a przykładem Jego jesteśmy zachęceni, by kroczyć odważnie naprzód, mając zapewnienie, iż "Większy jest Ten, który jest za nami, aniżeli wszyscy przeciwko nam", że On nie pozwoli na żadne doświadczenie, którego by nie mógł obrócić na nasze dobro.

Niesienie z nim krzyża.

Około tego czasu miało miejsce jeszcze inne wydarzenie: Pewien wieśniak imieniem Szymon Cyrenejczyk przyłączył się do procesji w chwili (jak podaje tradycja), gdy Jezus będąc osłabiony całonocnym dręczeniem, jak i poprzednimi doświadczeniami i z powodu uchodzenia z Niego siły, która uzdrawiała i leczyła chorych - prawie, że omdlewał pod ciężarem krzyża. Szymon został zniewolony do niesienia krzyża Jezusowego, lecz czy to ma znaczyć, ze Jezus szedł na przodzie a Szymon postępował za nim niosąc krzyż, czy też, że Szymon idąc za Jezusem niósł tylko koniec krzyża, który inaczej wlókłby się po ziemi - na pewno nie możemy wiedzieć, który z tych dwóch był w rzeczywistości, lecz jeżeli ten ostatni sposób miał miejsce, to okazałby się uderzającą ilustracją, jak prawdziwi naśladowcy Chrystusowi powinni kroczyć Jego śladem biorąc udział w niesieniu Jego krzyża, lecz nie literalnego a symbolicznego.

Jeżeli byśmy się dziwili, gdzie byli na ówczas apostołowie Piotr, Jan, Jakub i inni, że nie pośpieszyli z pomocą swojemu Mistrzowi, to powinniśmy pamiętać, że wtedy byli oni jeszcze "zwykłymi ludźmi" i w pogardzie jako Galilejczycy, więc mieli powód obawiania się złości kapłanów i starszych ludu skierowanej przeciw Jezusowi, którą też mogliby wywrzeć tę złość i na nich. Prawdopodobnie, z obawy tego trzymali się z dala. Z powodu doświadczeń, przez jakie przechodził ich Mistrz znaleźli się w ogromnym zakłopotaniu i zamieszaniu. Nie rozumieli potrzeby tych wszystkich doświadczeń Jezusa, aż dopiero po Jego zmartwychwstaniu, gdy im wyjaśnił Pisma, które o tym przepowiadały. Gdybyśmy myśleli, że skorzystalibyśmy z podobnej okazji i okazalibyśmy więcej odwagi i chętnie pomoglibyśmy naszemu Panu w niesieniu Jego krzyża, to powinniśmy mieć na względzie, że znajdujemy się zupełnie w innych warunkach, że posiadamy dziś większe światło i znajomość jak również Ducha Świętego, czego oni wówczas jeszcze nie posiadali a zatem znajdujemy się w korzystniejszych warunkach niż oni.

Gdy pomyślimy jak dzielnie bronili i prowadzili dzieło Boże Piotr, Jakub, Jan i inni apostołowie, jak podejmowali krzyż Chrystusowy w wyższym znaczeniu jako Jego uczniowie i słudzy, to możemy się radować i oddać im uznanie. Obecnie ten sam krzyż jest naszym udziałem. Prawda, jaka się objawia w naszym Panu, Jego nauce i w Jego ofierze są tak samo wzgardzone przez dzisiejszych Kapłanów, Faryzeuszów i nauczonych w Piśmie Teologów nominalnego Chrześcijaństwa. Członkowie ciała Chrystusowego, jak i ich nadzieja chwały czci, nieśmiertelności i błogosławienia wszystkich rodzajów ziemi są wyszydzane a z tego powodu jest dosyć sposobności niesienia krzyża i doświadczenia krzyżowania ciała Tego, który nas umiłował i kupił drogocenną krwią. Nasuwa się pytanie: Na ile byliśmy wiernymi w przeszłości? Na ile okażemy się wiernymi w przyszłości? Tu mamy sposobność kroczyć wiernie śladami Jezusa a również okazać się zwycięzcami.

"Ojcze odpuść im".

Po przyjściu na Kalwarię, drewniany krzyż położono na ziemi a ofiara została na nim rozciągnięta, której ręce i nogi zostały przybite gwoździami do krzyża. Następnie żołnierze podnieśli krzyż i wpuścili do przygotowanego dołu. Tortury, jakie wskutek tego ponosiła ofiara można sobie łatwiej wyobrazić niż opisać. Była to śmierć nader okrutna, chociaż nie okrutniejsza, jaką doświadczało wielu z naśladowców Jezusa. Okup dany za nas nie stanowił cierpień i ponoszonych mąk, lecz wydanie życia. Kara nałożona na pierwszego człowieka nie polegała na ilości cierpień, lecz miał on umrzeć śmiercią - utracić życie. Wielu z rodu Adama oddało swoje życie w wielkich cierpieniach, inni w mniejszych, lecz nad wszystkimi wykonywa się wyrok śmierci: "Umierając, umrzesz". Pod pewnym względem nie stanowiłoby różnicy, jaką śmiercią nasz Pan miał umrzeć, lecz pod innym stanowiło różnicę. W Zakonie Mojżeszowym jest powiedziane: "Przeklęty każdy, który wisi na drzewie" (Gal.3:13). Ten srogi wyrok, czyli przekleństwo Jezus przyjął na siebie, aby się stał Odkupicielem nie tylko świata w ogólności, ale także narodu Izraelskiego jako napisano: "On stał się przekleństwem za nas", podjął karę tych, co byli pod Zakonem.

Jest przypuszczenie, iż w tej chwili, gdy wpuszczano krzyż do dołu, co musiało spowodować silne wstrząśnienie, a tym samym sprawiło najboleśniejsze uczucie, że w tym czasie nasz Pan modlił się za swych nieprzyjaciół: "Ojcze odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią". Wypowiedzenie takiej modlitwy było tym, czego po naszym drogim Mistrzu można się było spodziewać. Możemy być zupełnie pewni, że takimi były uczucia Jego serca, jak również uczucia pierwszego męczennika Szczepana, którego gdy kamienowano mówił: "Panie! nie poczytaj im tego za grzech!" (Dz.Ap.7:60). Ze względu na prawdziwość należy się nadmienić, że słowa tej modlitwy Jezusa za nieprzyjaciół nie znajdują się w Manuskrypcie Watykańskim, który jest jednym z najstarszych, a chociaż one znajdowały się w Manuskrypcie Synaickim to jednak z powodu rzekomo wątpliwej autentyczności zostały później usunięte. Nie potrzebujemy jednak wątpić, że słowa powyższe właściwie przedstawiają uczucie naszego Pana względem Jego nieprzyjaciół, bo one są w zupełnej harmonii z tym, co zalecał czynić swoim naśladowcom: "Miłujcie nieprzyjacioły wasze, błogosławcie tym, którzy was przeklinają; dobrze czyńcie tym, którzy was mają w nienawiści i módlcie się za tymi, którzy wam złość wyrządzają i prześladują was". - Mat.5:44.

Podzielili szaty Jego.

Owi czterej żołnierze, którzy trzymali straż nad Jezusem po ustawieniu krzyża zajęli się rozdzieleniem Jego szat, które według zwyczaju stawały się ich własnością. Dzieląc się Jego szatami rzucali losy, do którego z nich miała należeć tunika, Jego wierzchnia szata najwięcej mająca wartości. Czyniąc to wcale nie wiedzieli, iż wypełniali proroctwo: "Rozdzielili odzienie moje między się, a o szaty moje los miotali" (Ps.22:19). Podobnie rzecz się dzieje z całym światem; sprawy toczą się z dnia na dzień, proroctwa wypełniają się, wielu z nas ma w nich udział, chociaż jest nie wielu takich, co to widzą lub pojmują, ponieważ nie wszyscy są kierowani Duchem Świętym. Za ilustrację jak się wypełniają proroctwa w naszych czasach może posłużyć proroctwo Daniela, w którym jest powiedziane, że wielu będzie biegać tam i sam, że rozmnoży się umiejętność, że ma przyjść czas uciśnienia, jakiego nie było odkąd narody poczęły być, a co ma być znakiem końca obecnego wieku (Dan.12:1-4). Mało jednak jest takich, co widzą i wyrozumiewają, iż żyjemy w szczególnych i dziwnych czasach a co właściwie jest wypełnianiem się proroctw.

Zwodnicze pozory.

Tłum stał przypatrując się, a starsi i przywódcy ludu przyłączyli się do niego, wyszydzając Tego, który kilka dni temu wjechał do Jerozolimy na oślęciu jako Król Żydowski. Szydzili także z Jego cudów leczenia i wskrzeszania umarłych mówiąc: "Inszych ratował, niechże ratuje samego siebie; jeśli on jest Chrystusem, On wybrany Boży (w.35). Z tego można zauważyć jak wielce byli oni zwiedzeni, a co może posłużyć nam za naukę, by się przekonać jak omylnym jest ludzki sąd i jak bardzo jest nam potrzebne głębsze wnikanie szczególnie w sprawach odnoszących się do Boga i Jego Słowa. Jeżeli ci przywódcy ludu mieli jakiekolwiek skrupuły sumienia względem obchodzenia się z Jezusem, to nie okazali tych skrupułów teraz będąc przekonania, że Jezus był zwodzicielem i oszustem. Ujawnili tę pewność, gdy wołali: "Krew jego na nas i na dziatki nasze" (Mat.27:25). Jeżeli kiedykolwiek mieli jakąkolwiek niepewność i wyrzuty sumienia, to teraz się uspokoili, gdy widzieli Jezusa zawieszonego na krzyżu, słabego i umierającego. Teraz jest niewątpliwa próba - mówili między sobą. Gdyby On był Mesjaszem to nie cierpiałby tak sromotnie, lecz zstąpiłby z krzyża, mamy w tym dowód, że postąpiliśmy mądrze i właściwie usuwając z drogi buntownika, który zakłócał spokój naszego narodu a jego nauki mogłyby zburzyć naszą kapłańską powagę, wpływ i kontrolę nad ludem.

Podobnie sprawa się ma z pozafiguralnym nominalnym duchowym Izraelem podczas żniwa obecnego wieku. Prawda jest dziwniejszą, aniżeli jakikolwiek błąd; masy ludu znajdują się w złym stanie serca, a będąc zaślepieni czują uprzedzenie do Prawdy a podobnie się czują jego przywódcy, Kapłani i Doktorowie Teologii. Możliwe, że przyjdzie chwila, gdy będzie użytą przemoc przeciw tym, co będą stać wiernie przy Panu i Prawdzie; a zadawane im cierpienia będą czynione w tym przekonaniu, że usunięcie ich z drogi będzie dla dobra sprawy Bożej i że korzystniej popełnić pewną miarę niesprawiedliwości względem kilku jednostek, aniżeli pozwolić, by ich wpływ miał się rozszerzać i podkopywać powagę systemów dzierżących władzę nad ludem.

Zachęceni przykładem starszych żydowskich żołnierze rzymscy również szydzili z króla żydowskiego, dopiero ukrzyżowanego. Pospólstwo czytając napis umieszczony nad głową Jezusa w języku Rzymian, po łacinie, jak również po hebrajsku w języku ich własnego narodu: "Król Żydowski" nie mógł pogodzić się z myślą, aby rzeczywisty król mógł być tak znieważony i odrzucony od własnego narodu. Jak małe mieli pojęcie o Jego potędze i władzy! Jezus z pewnością mógłby zstąpić z krzyża, mógł oprzeć się śmierci i zniewadze Mu zadawanej; gdyby zechciał, Ojciec mógłby Mu zesłać więcej niż "dwanaście chórów Aniołów" na Jego obronę. Lecz taki postępek nie byłby zgodny z Jego poświęceniem, ani z wolą Ojca i pozostawiłoby cały rodzaj ludzki nadal pod wyrokiem śmierci, bez żadnej nadziei przyszłego żywota, na podobieństwo zwierząt.

Jak możemy się cieszyć i radować, że nasz drogi Zbawiciel gdy Mu złorzeczono nie odzłorzeczył, gdy maltretowano nie sprzeciwiał się ani nie czynił żadnej krzywdy Swym oprawcom. Jak możemy radować się z Jego wierności i miłości, która uzdolniła Go do złożenia za nas przyjemnej Bogu ofiary. Możemy się również cieszyć z tej wielkiej chwały, czci, panowania i mocy, które otrzymał jako nagrodę w dowód uznania Ojcowskiego; oraz z tej nadziei danej nam, że przy Jego łasce i pomocy możemy otrzymać z Nim współdziedzictwo w Jego Królestwie.

"Będziesz ze mną w raju".

Rzesze widzów dzieliły się na sympatyzujących z cierpieniami Jezusa i szydzących z Niego; nic dziwnego, że podobne uczucia wzbudziły się w umysłach dwóch łotrów jednocześnie z Jezusem ukrzyżowanych. Będąc w Jego towarzystwie w drodze na Kalwarię mieli sposobność zauważyć Jego pokorę, cichość, cierpliwość i wiarę w Boga, a jednak tylko jeden z nich mógł do pewnego stopnia to rozeznać i ocenić, zaś drugi zaślepiony jak przywódcy ludu i oszołomione pospólstwo wraz z nim szydził z Jezusa, uważając Go za oszusta i obłudnika. Pierwszy objawił wiarę, która wobec warunków okazała się bardzo znamiennie i zgromił swego towarzysza mówiąc: "I ty się Boga nie boisz chociażeś w tym skażeniu? My zaiste sprawiedliwie, bo godną zapłatę za uczynki nasze bierzemy, ale ten nic złego nie uczynił" (w.40,41). Światłość naszego Pana prawdziwie świeciła w ciemności, ale synowie ciemności nie mogli ją rozpoznać, lecz uczniowie Jego przynajmniej z Nim sympatyzowali. Biedny łotr dostrzegł, że nasz Pan cierpiał niesprawiedliwie, a będąc wyszydzany znosił cierpliwe.

Niezawodnie łotr ten słyszał o Jezusie, iż przez niektórych był uważany za Mesjasza a pomimo dziwnych i sprzecznych ze sobą warunków i okoliczności zauważył on w Jezusie prawdziwie królewską powagę. Możliwe, że miał on mniej więcej myśli tego rodzaju: Kto wie czy ten człowiek nie pochodzi z innego świata, bo jak sam powiada, iż ma ustanowić w przyszłym czasie swoje królestwo! Kto wie czy ci przywódcy ludu będąc napełnieni nienawiścią i samolubstwem są ślepi i głusi na Jego nauki! Szyderstwo jego towarzysza pobudziło go, że stanął w obronie Jezusa. Przyznając własną niegodność bronił jednak sprawiedliwości przedstawiając myśl, że tak on jak i jego towarzysz mają powód do obawy, jaką będzie ich przyszłość w rękach Wszechmocnego, lecz Ten wiszący między nimi był wyszydzany, znieważany i ukrzyżowany niewinnie, czego sami byli świadkami, iż "nie uczynił nic złego".

"Panie wspomnij na mnie".

Łotr zgromiwszy swojego towarzysza zwrócił się do Jezusa z prośbą mówiąc: "Panie! pomnij na mnie, gdy przyjdziesz do królestwa twego", - gdy otrzymasz królestwo gdziekolwiek ono będzie i w jakichkolwiek warunkach, jeżeli to jest w Twojej mocy wspomnij na mnie. Zwracam się do Ciebie jako wyższego ode mnie i od nas wszystkich. Nie wydaje mi się wcale niemożliwym, że jesteś w rzeczywistości potężnym królem, niezrozumianym przez Twoich poddanych. Zanoszę tę prośbę do Ciebie, chociaż innym może się to okazać głupstwem. "Wspomnij na mnie", gdy zostaniesz królem, bo wierzę szczerze, iż w jakiś sposób kiedyś, osiągniesz królestwo, bo prawdziwie jesteś tego godzien.

Odpowiedź naszego Pana dana łotrowi, jaka jest zapisana w Piśmie Świętym spowodowała wiele debat pomiędzy chrześcijanami. Ustęp ten w polskim tłumaczeniu zdaje się nasuwać myśl, że nasz Pan jeszcze tego samego dnia, w którym został ukrzyżowany spodziewał się pójść do Raju i że łotr miał się również tam znaleźć i otrzymać łaskę i błogosławieństwo. Jeżeli przez wyraz Raj ma się rozumieć Niebo, to widoczne, że zaszła jakaś pomyłka, bo jawnym jest, że nasz Pan tego dnia nie wstąpił do Nieba. Apostoł Piotr cytuje proroctwo Dawida, które ujawnia, że Chrystus miał być w Szeol (w grobie, piekle, po grecku Hades), aż do dnia trzeciego, kiedy został wzbudzony od umarłych mocą Bożą (Dz.Ap.2:31; Ps.16:10). W dniu zmartwychwstania nasz Pan sam powiedział do Marii: "Jeszczem nie wstąpił do Ojca mego, ale idź do braci moich a powiedz im: wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego i do Boga mego i Boga waszego" (Jan 20:17). Paweł apostoł oświadcza, że Jezus umarł i był pogrzebany i że zmartwychwstał dnia trzeciego według Pism. - 1Kor.15:4.

Raj utracony zostanie przywrócony.

Wyraz Raj w innych miejscach Pisma Świętego znaczy ogród Eden, z którego byli wygnani Adam i Ewa pierwsi nasi rodzice; wyraz ten odnosi się także do Raju przywróconego, gdy podczas, wtórego przyjścia naszego Pana i ustanowienia królestwa Bożego cała ziemia stanie się Rajem; zatem do tego Raju odnosiła się odpowiedź Jezusa dana łotrowi: "Zaprawdę powiadam tobie dziś, ze mną będziesz w Raju". Cała sprawa, jaka się z tych słów wywiązała polega na wyrazie "dziś". Ten sposób wyrażenia nie jest dziś używany tak jak jest użyty w powyższym tekście gdzie wyrażenie jest zrobione z naciskiem i może być właściwie zrozumiane, gdy postawimy przecinek po wyrazie: dziś, zamiast przed dziś. Wówczas zdanie to czytałoby się w ten sposób: "Zaprawdę powiadam tobie dziś, (gdy wszystko wydaje się być sprzecznym, gdy poczytany jestem za oszusta i stałem się przedmiotem zelżywości i urągań moich nieprzyjaciół, mimo to ja ci dziś mówię) zemną będziesz w Raju". Wiemy z Pisma Świętego, że tak nasz Pan jak i łotr poszli do Hades, do grobu - do stanu śmierci. Jezus powstał z grobu dnia trzeciego - zmartwychwstał, - lecz łotr dotąd pozostaje w onym wielkim więzieniu śmierci wraz z resztą świata w stanie nieświadomości.

Podczas wtórej obecności Chrystusa, gdy przyjdzie czas właściwy Pan zawoła łotra i wyjdzie on z grobu, aby mógł być w Raju, bo ziemia cała, stanie się Rajem, gdy zostanie napełniona chwałą Pańską a Słońce Sprawiedliwości oświeci światłem Prawdy Bożej. Wtenczas łotr, który posiadał tak znamienną wiarę będzie wspomniany i otrzyma błogosławieństwo w stosunku do wiary, jaką okazał w umierającym Odkupicielu. Należy jeszcze dodać, że prośbą łotra było, aby Jezus wspomniał na niego, gdy przyjdzie do Królestwa Swego, a my dotąd jeszcze modlimy się: "Przyjdź Królestwo Twoje; bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi"; zatem Raju być nie może, dokąd nie przyjdzie Królestwo. Odpowiedź naszego Pana: "Zaprawdę" znaczy to samo, co "Amen" tj. niech się tak stanie jak powiedziałeś; będziesz zemną w Raju mówię ci to dziś podczas sprzeciwiania się grzeszników i powstawania mocy ciemności.

Większe i mniejsze ćwiczenia w Raju.

Czy cała ludzkość - (z wyjątkiem tych, co teraz poznali i zakosztowali daru Bożego a potem go dobrowolnie odrzucili) nie będzie miała sposobności powrócić do łaski Bożej pod władzą Chrystusa, w Tysiącletnim Jego panowaniu, czyli wtedy, gdy Raj zostanie przywrócony? Odpowiadamy: Tak. Ów drugi łotr zaślepiony jak ci wszyscy, którzy lżyli Pana i wołali: "Ukrzyżuj go", jak i ci, którzy Go ukrzyżowali, przebili i wołali: "Krew jego na nas i na dzieci nasze!" znajdą się tam jako napisano: "Wszyscy, którzy są w grobach usłyszą głos Syna Człowieczego i wyjdą" (Jan 5:28,29). Pytanie, czy przyjaciele Jezusa mieć będą w przyszłości większe względy od innych ludzi? Na to odpowiadamy, iż oni zawsze otrzymują większe korzyści. Najprzód mają oni pokój i błogosławieństwo, które wypływa z wiary nawet w życiu doczesnym. Wszyscy uczniowie Jezusa wiedzą o tym jak również wierzący łotr niezawodnie odczuł to i umarł o tyle szczęśliwszym od drugiego łotra. Co się zaś tyczy przyszłego żywota, to już teraz dopatrujemy się iż ci wszyscy, co byli zaślepieni przez "boga tego świata" (2Kor.4:4), chociaż nie zupełnie będą odpowiedzialnymi za swoje postępki, to jednak są oni odpowiedzialnymi do pewnego stopnia i o tyle będzie im trudniej w życiu przyszłym, o ile w doczesnym grzeszyli dobrowolnie.

Wierzący łotr nie był gotowym by pójść do nieba, gdyż nie był spłodzonym z Ducha Świętego i przy zmartwychwstaniu nie mógł się stać istotą duchową. Nie miał on możności rozwinięcia w sobie łask i owoców Ducha Świętego, przeto nie może być przyjętym jako zwycięzca i współdziedzic z świętymi. Lecz możemy być pewni, że wiara, którą okazał, gdy bronił naszego Pana w przykrej dla Niego godzinie wskazywała, że posiadał on w sercu pewien stopień poczucia sprawiedliwości i zapewne, gdy się znajdzie w warunkach Tysiącletniego Królestwa i pod wpływem otrzymywanych błogosławieństw niezawodnie będzie mógł czynić szybki postęp w dojściu do zupełnej doskonałości utraconej w Adamie, a odkupionej przez drogocenną krew Chrystusa.

Dr. Alford dobrze powiedział: "Co rzeczywiście jest zadziwiającym to moc i potęga wiary jaka wobec wstydu, bólu i poniżenia mogła się wznieść na tyle, że rozpoznała we współ ukrzyżowanym - króla. Łotr ten może zająć dodatkowe miejsce na liście zwycięzców przez wiarę wymienionych w liście do Żydów w rozdziale jedenastym".

"Ciemność po wszystkiej ziemi".

Około południa Jezus widząc swoją matkę i ucznia Jana stojących w pobliżu rzekł: "Niewiasto, oto syn twój" (Jan 19:27). Z tego widzimy, że nasz Pan nawet u szczytu swych cierpień myślał więcej o drogich mu osobach i o uczniach, aniżeli o sobie. Około tego czasu ciemność pokryła ziemię i trwała przez trzy godziny. Niezawodnie, iż ciemność ta była pewną ulgą dla ukrzyżowanych aniżeli gdyby byli wystawieni na promienie słońca, które silnie grzeje w tym ciepłym kraju. Było widocznym, jakoby cała natura pokryła się żałobą podczas tej tragicznej sceny. Przedstawiało to również chwilowe zwycięstwo mocy ciemności nad Tym, który powiedział: "Jam jest światłością świata". Dzięki niech będą Bogu i naszemu Panu, że przez Jego wielką ofiarę za grzechy wkrótce wszelka ciemność zostanie rozproszoną, gdy wzejdzie Słońce Sprawiedliwości przynosząc zdrowie w promieniach swoich i błogosławieństwo dla wszystkich rodzajów ziemi.

"Oddał ducha".

Tekst nasz podaje, że Jezus w ostatnich boleściach "zawołał głosem wielkim". Był to niezawodnie okrzyk donośny, który wyczerpał ostatek Jego sił. Na innym miejscu (Mat.27:46) zapisane są słowa Jezusa, jakie wyrzekł: "Boże mój, Boże mój! czemuś mnie opuścił!". Widzieliśmy już ten pogodny spokój, który posiadał nasz Pan od chwili, gdy został wzmocniony przez Anioła w ogrodzie Getsemańskim przez zapewnienie, iż sprawa Jego w oczach Ojca otrzymała uznanie, iż dotąd okazał się wiernym. W planie Bożym było widać konieczność, aby Jezus przeszedł przez wszystkie doświadczenia, na jakie został skazany pierwszy nasz rodzic tak dalece, iż został zupełnie odsunięty od społeczności z Ojcem. Opatrzność Boża nie zezwoliła, aby to odrzucenie trwało długo, a jedynie na chwilę. Ojciec Niebieski ukrył Oblicze Swoje przed umiłowanym Synem w tym znaczeniu, iż powstrzymał na chwilę wszelką duchową z Nim łączność i pomoc, przeto nasz Zbawiciel został pozostawiony sam w głębi ciemności. Słowa Jezusa wypowiedziane wielkim głosem w Jego wielkich cierpieniach ujawniły boleść i tęsknotę Jego serca. Nie dosyć, że z ludu nikt z Nim nie sympatyzował, lecz musiało przyjść do tego, że choć na chwilę Ojciec Niebieski powstrzymał i zawściągnął podtrzymującą i wzmacniającą Go siłę.

Pan nasz jednak zwyciężył, na co wskazują ostatnie Jego słowa: "Ojcze! w ręce twoje polecam ducha mojego; a to rzekłszy, skonał". Wyraz duch tutaj użyty, jest synonimem siły życia, zatem ma znaczyć, że nasz Pan dokonał swojego żywota - oddał dech żywota; innymi słowy przestał żyć.

Lecz co mamy rozumieć przez wyrażenie: "W ręce twoje polecam ducha mojego" - mój "dech żywota", moje życie? Na to odpowiadamy: Gdy Pan Bóg stworzył Adama uformował najprzód jego organizm, a następnie "tchnął w niego dech żywota". Z powodu nieposłuszeństwa Adam utracił prawo do żywota wiecznego. Człowiek był zdolnym udzielić swojemu potomstwu iskrę życia, lecz, nie był zdolny dać życia doskonałego, bo utracił wszelkie do niego prawa. Przeto Adam i cały jego rodzaj umierając, oddają swoje życie Bogu, według wyroku Bożego, ponieważ nie są godnymi dalszego życia, nie mogą utrzymać go, ani rościć do niego prawa tak teraz jak i później. Z naszym Panem rzecz miała się inaczej. On posiadał życie, które nie pochodziło od Adama, lecz zostało przeniesione z warunków niebieskich do ziemskich - ludzkich. Miał On prawo do życia wiecznego na ziemi i to życie oddał jako Okup, za życie Adama i cały jego rodzaj. Jezus dobrowolnie zgodził się oddać to życie i rzeczywiście złożył je Ojcu: "W ręce twoje polecam (składam) ducha mojego", który zapewnił Go przedtem, że gdy to uczyni, wtedy nagrodzi Go wyższym stopniem żywota, co też otrzymał "dnia trzeciego", gdy został wzbudzony od umarłych jak to oświadcza apostoł Piotr, gdy mówi, że Jezus był "Umartwiony (zabity) ciałem, ale ożywiony Duchem", jako duchowa istota. - 1Piot.3:13.

W.T. 1906 - 374.

Straż 1926 str. 99 - 104.