R4306 do 4307

BŁOGOSŁAWIEŃSTWO PIĘĆDZIESIĄTNICY

Lekcja z Dziejów Apostolskich 2:1-11

Złoty tekst: - "A Ja prosić będę Ojca, a innego pocieszyciela da wam, aby z wami mieszkał na wieki, onego Ducha prawdy" - Jan 14:16,17.

Zlecenie, jakie nasz Pan pozostawił uczniom, gdy ich opuszczał, było aby z góry Oliwnej powrócili do Jeruzalemu i pozostawali tam aż zostaną przyobleczeni mocą z wysokości. Dla wielu owe dziesięć dni czekania zdawałoby się poważną stratą czasu. Pomyśleć tylko! Sto dwadzieścia poświęconych ludzi próżnujących przez dziesięć dni - nie każąc, nie lecząc, ani wykonując jakiejkolwiek pracy religijnej - zaniedbując również wszelkie inne interesy, robienie pieniędzy jak i wszelkie wogóle ziemskie czynności. Co oni robili? Zapiski wskazują, że ich jedynym zajęciem w tych dziesięciu dniach były modlitwy i chwalenie Boga. Co oni chcieli? Oni byli już w społeczności z Bogiem przez wiarę i mieli dozwolone modlić się do Niego jako do Ojca. Oni już poznali Jezusa i byli przez Niego ubłogosławieni pod wieloma względami, a niektórzy z nich byli Jego mówczymi narzędziami. Czemu tedy to czekanie? Po co te modlitwy? Czemu nie weszli od razu do winnicy, aby pracować? Gdyby byli pozostawieni kierownictwu własnych umysłów to z pewnością zajęliby się pracą, lecz oni stosowali się do słów Mistrza, pamiętając na oświadczenie: "Posłuszeństwo jest lepsze aniżeli ofiara". Oni nie wiedzieli, jakich kwalifikacji potrzebowali do ich przyszłej służby. Ufali jednak swemu Panu i posłusznie czekali na obiecane błogosławieństwo i przygotowanie.

Potrzeba ich czekania była potrójna:

(1) Oni nie byli kompetentnymi do dzieła im prze-

znaczonego, aż dopiero mieli być do tego uzdolnieni mocą z wysokości.

(2) Owego pomazania nie mogli otrzymać prędzej aż Odkupiciel wstąpił do nieba, "aby się tam okazać przed oblicznością Bożą za nami", za wierzącymi. Chociaż oni byli członkami upadłego rodu to jednak, na podobieństwo ich ojca Abrahama, zostali uprzywilejowani łaską Bożą, jako Jego przyjaciele, będąc "usprawiedliwionymi z wiary". Jako usprawiedliwieni oni mogli udawać się do Boga w modlitwach, jako do Ojca - "Ojcze nasz, który jesteś w niebie". Oni w sercu nie byli nieprzyjaciółmi Bożymi, ale byli wiernymi, chociaż według słów Apostoła, byli "nieprzyjaciółmi przez złe uczynki", nie będąc w stanie zachować zakonu doskonale. Nie byli buntownikami potrzebującymi pośrednika, lecz chociaż niedoskonali, byli wiernymi przyjaciółmi, potrzebującymi odkupiciela i orędownika. Ich Odkupiciel poświadczył: "Sam Ojciec miłuje was"; a także w Swej modlitwie do Ojca On modlił się względem nich: "Twoić byli i dałeś Mi je" (Jan 17:6). Mimo to jednak, zanim Boska Sprawiedliwość mogła przyjąć ich jako żywą ofiarę na Pańskim ołtarzu, potrzeba było, aby okup był wyraźnie przekazany sprawiedliwości przez Odkupiciela. To było uczynione, w owych dziesięciu dniach ich czekania za "mocą z wysokości". Wylanie Ducha Świętego było dowodem, że zasługa ofiary Chrystusowej została za nich zastosowana i że Bóg ją przyjął. To dozwoliło, że oni mogli być uznani jako nowe stworzenia, mogli być spłodzeni do nowej, duchowej natury jako synowie Boży; mogli być pomazani duchem jako członkowie królewskiego kapłaństwa.

(3) Owe dziesięć dni spędzonych na modlitwie były potrzebne także i na to, aby przygotować uczni Pana na przyjęcie Ducha Świętego. Umysł ludzki jest jako pokój, którego drzwi muszą być otworzone zanim skarb może być doń włożony. Drzwi w tym obrazie przedstawiałyby wolę, która musi przyzwolić zanim cokolwiek może wejść do umysłu i do serca danej osoby. Co więcej, pokój już zapełniony, nie ma miejsca na nowe wartościowe rzeczy - stare muszą być wpierw usunięte aby zrobić miejsce na nowe. Nasze serca muszą być wpierw opróżnione z ziemskich nadziei, celów i ambicji, aby przygotować miejsce na nowe bogactwa Boskiej łaski. Owe dziesięć dni nie były pewno wcale za długie na doświadczenie ich wiary, posłuszeństwa i gorliwości dla Pana i Jego sprawy, której oni podjęli się służyć. Modląc się, poszcząc i wyczekując za obiecanym błogosławieństwem z wysokości, światowe ich ambicje, nadzieje i cele niewątpliwie ustępowały i ginęły z ich serc, przygotowując takowe do błogosławieństwa, jakie Pan zamierzył i wkrótce miał wylać.

Szum gwałtownego wiatru

Nie mamy rozumieć, że w dniu Pięćdziesiątnicy

gwałtowny wicher zawiał nagle nad gronem tych modlących się i wyczekujących wiernych, ale raczej, że był to szum podobny do gwałtownego wiatru. Było to tym bardziej cudowne z tego, że nie było wiatru. Z greckiego tekstu wychodzi na to, że ogniste języki, czyli płomyki światła, jakie ukazały się nad głowami każdego z nich, nie były od razu "rozdzielonymi językami na kształt ognia", ale określenie "rozdzielone języki ognia" znaczy, że najprzód okazał się większy płomień, który rozdzielił się na mniejsze płomyki i osiadł nad głową każdego z nich. Bez względu jednak, w jakiej formie to się okazało, cel tego był prędko rozpoznany. Było to owo obiecane błogosławieństwo z wysokości, od tronu Ojca, przez Syna; jak to później Św. Piotr objaśnił: "Każdy jako wziął dar, tak nim jeden drugiemu usługujcie" (1Piotr.4:10). Nie mamy rozumieć, że ta rzesza uczni, będąc jednej myśli, wytworzyła tę manifestację, ale raczej, że Bóg Swoją opatrznością przywiódł ich do tego stanu jedności, w przygotowaniu do udzielenia im obiecanego błogosławieństwa. Podobnie Pan oświadczył, że szczególniejsze błogosławieństwo może być spodziewane gdy dwóch albo trzech łączy się w modlitwie - nie że ich łączność może coś wytworzyć, ale że Panu podoba się nagradzać takie złączone wysiłki Jego ludu i przez to zachęca ich aby nie zaniedbywali społecznego zgromadzania się.

Cały dom został napełniony cudowną mocą i każdy wierzący był jakoby zelektryzowany, ożywiony, czyli podniecony i wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, uświęcającym wpływem i pod tymże wpływem zaczęli mówić obcymi językami. Nie jesteśmy tego pewni, lecz myślą naszą jest, że ta szczególniejsza manifestacja była tylko dla jedenastu Apostołów, ponieważ następnym opisem jest, że Piotr i inni z Apostołów przemówili do ludu tymiż obcymi językami. Nie mamy dowodu, że i inni z owych stu dwudziestu osób kazali obcymi językami przy tej sposobności lub, że byli w możności to czynić.

Przez całe stulecia lud Boży był w pewnym mniejszym lub większym sporze odnośnie Ducha Świętego - czym on jest, itd. Nie będziemy tu objaśniać tego przedmiotu, ale odsyłamy czytelników do piątego tomu wykładów Pisma Świętego, rozdziały 8-11, gdzie przedmiot ten omawiany jest szczegółowo. Mimochodem zwracamy tylko uwagę, że Duch Święty nie jest osobą, ale duchem, mocą lub usposobieniem osoby. Jest to Duch Ojca; a także Duch Syna; oraz jest to duch tych wszystkich, którzy są w harmonii z Ojcem i z Synem. Zaimek męski stosowany jest do Ducha Świętego, ponieważ tak Bóg jak i Pan nasz Jezus określani są rzeczownikami rodzaju męskiego, słusznym więc jest aby i Duch ich był podobnie określany. Nic nie mogło bardziej zamącić umysłów Chrześcijaństwa jak ta niebiblijna teoria, że Duch Święty jest jedną z trzech osób Bóstwa, równy w mocy i chwale. Jest to błędne pojęcie. Należy raczej rozumieć, że Duch Święty jest to jedna z manifestacji jednego żywego i prawdziwego Boga. Bóg objawił Samego Siebie w Jezusie, który był "Bóg objawiony w ciele" (1Tym.3:16). On objawił Samego Siebie w tym świętym wpływie, czyli mocy, w dniu Pięćdziesiątnicy i odtąd objawia się w ten sposób tym, co otrzymali spłodzenie, czyli pomazanie tymże Duchem Świętym, duchem prawdy, a pośrednio objawia się także tym z świata, którzy dostrzegają działanie tego ducha w synach światłości i bywają przez niego ćwiczeni i strofowani, ponieważ są w dysharmonii z Boską wolą.

Tak jak niektórzy błądzą określając Ducha Świętego jako trzecią osobę w "Trójcy", tak inni błądzą w przeciwnym kierunku, gdy mówią, że Duch Święty nie jest niczym więcej jak tylko duchem prawdy. Utrzymujemy, że właściwą myślą jest, iż określenie Duch Święty oznacza Boską wolę, Boską moc i Boską prawdę używane i zastosowane w sposób, w czasie i w okolicznościach takich jak Bóg zechce. Moc jaka zstąpiła na oczekujących uczni nie była tylko polem prawdy, ani samą tylko znajomością prawdy, nie była także osobą przypadającą na nich, ani nie możemy sobie wyobrazić jak osoba mogłaby rozdzielić się i zamieszkać w jedenastu Apostołach lub w stu dwudziestu braciach, albo w tysiącach i dziesiątkach tysięcy wiernych Pańskich w różnych częściach świata.

"Da wam innego Pocieszyciela"

Nasz złoty tekst przedstawia tę sprawę wyraźnie i zgodnie z innymi Pismami traktującymi o tym przedmiocie, gdy oświadcza że Duch Święty musi pochodzić od Ojca a nie od Syna; albowiem wykazuje, że Syn miał prosić Ojca aby Duch był zesłany; wykazuje również że ta szczególna moc, czyli duch Ojca, będzie innym Pocieszycielem, zamiast samego Pana Jezusa, którego odejście było potrzebne i konieczne. Gdyby nasz Pan pozostał cielesną osobą, byłby ograniczony tymi cielesnymi i ziemskimi warunkami, tak jak my jesteśmy, ponieważ nie mógłby znajdować się wszędzie. Było więc korzystniej i dogodniej aby Pan osobiście opuścił uczni i okazał się przed Ojcem jako ich Orędownik i aby w ten sposób zapewnił dla nich Ducha Świętego, który nie tylko przedstawiałby Ojca i Jego Samego, ale przedstawiałby również wszelką prawdę, wszelką sprawiedliwość i byłby przewodem błogosławieństwa dla każdego naśladowcy Pana.

Po owym zadziwiającym szumie i elektryzującym wpływie, jaki napełnił pokój, oraz po okazaniu się płomyków nad głowami zebranych, z pewnością, że wielka radość i wzruszenie opanowało wiernych i takowe wnet okazało się na zewnątrz i zaciekawiło wielkie rzesze ludu; albowiem powiedziane jest, że uczniowie "byli zawsze w kościele". - Ew. Łuk.

24:53; Dz.Ap.2:46.

Niektórzy wnoszą, że większy górny pokój zajmowany przy tej okazji, był jednym z licznych apartamentów przyległych do świątyni i w ten sposób może być łatwo zrozumianym owe prędkie zgromadzenie się około trzech tysięcy ludzi. Było to jedno z dorocznych świąt, co ściągało do Jeruzalemu pobożnych żydów, nie tylko z Palestyny, ale i z krajów okolicznych. Większość z tych byli żydami z urodzenia, lecz niektórzy byli także prozelitami, czyli nawróceni z innych religii na Judaizm. Gdy ta zebrana rzesza ludzi usłyszała mowy różnymi językami wielu oświadczyło najprzód, że ci mówcy byli pijani, lecz później rozpoznali, że owe różne języki wyrażają liczne akcenty zebranych tak, że każdy w swym ojczystym języku mógł słyszeć poselstwo o Jezusie, o Jego śmierci, zmartwychwstaniu, wniebowstąpieniu i o obecnym cudownym wylaniu Ojcowskiego błogosławieństwa, uzdalniającego wiernych do Jego służby, do ogłaszania Jego poselstwa.

Znaczenie Pięćdziesiątnicy

Sam ten dzień jest nader ważnym. Według żydowskiej tradycji, była to rocznica dania zakonu na górze Synaj. Przeto przez kontrast byłoby to pamiątką tego jak Chrystus uwalnia od zakonu i włącza w pierwotne przymierze tych wszystkich, co przystępują do Ojca przez Niego. Był to dzień dobrowolnego dawania potrzebującym; "Z dostatku ręki twej dobrowolnie dasz według tego, jako cię ubłogosławił Pan Bóg twój" (5Moj.16:10). Podobnie i naśladowcy Pana udzielili tym, co byli gotowi przyjąć błogosławieństwa danego im przez Jezusa.

Płomyki ognia pięknie przedstawiały światło prawdy, rozjaśnienie umysłu, które przychodzi przez spłodzenie z Ducha Świętego. Ta Boska moc została znamiennie zamanifestowana w Apostołach, bo choć rzesze wciąż rozeznawały ich za "ludzi prostych i nieuczonych", to jednak poznały również, że oni byli z Jezusem i nauczyli się od Niego; że oni posiadali pewną światłość umysłu i serca, której nie można otrzymać skądinąd. I czy nie jest to prawdą tak samo o wszystkich innych spłodzonych z Ducha Świętego? Kilka dni temu, pewien brat, cieśla, rozmawiając ze mną o tym jak prawda rozjaśniła jego umysł i orzeźwiła jego serce, dodał: "Tak bracie Russell i to jeszcze nie wszystko! Nie tylko, że moja głowa i serce zostały orzeźwione w rzeczach duchowych, ale bez żadnej chełpliwości powiedzieć mogę, że prawda uczyniła mnie światlejszym pod każdym względem. Ona daje mi lepszą równowagę umysłu i zdrowszy rozsądek nawet w moim zawodzie jako cieśla". Wierzymy, że jest to ogólną prawdą. Ci, którym prawda imponuje, z natury nie są światlejsi od innych. Z niektórych Pism można nawet wnosić że będą poniżej przeciętnie światłych; albowiem Apostoł powiedział że nie wielu mądrych, bogatych, wielkich lub uczonych wybrał Bóg, ale przeważnie wzgardzonych u świata. Mimo to jednak daje się zauważyć że ci co głęboko interesują się obecną prawdą, którzy ją miłują i badają pod kierownictwem i instrukcją Ducha Pańskiego i różnych pomocy jakie Bóg przygotował na czas obecny, przewyższają przeciętny stopień ogólnej inteligencji ich współbliźnich. Zaprawdę ktokolwiek ma znajomość prawdy, ma edukację, bez względu czy przeszedł kurs uniwersytecki czy nie. W ostatnich czasach dało się zauważyć, że wielu z tych, co mieli szczególniejsze sposobności uzyskania ziemskiej edukacji, stosunkowo mało z tego skorzystali. Na przykład, zauważmy poniższy wyjątek z dziennika "New York World" (Nowojorski Świat). Ewangelista E.C.Mercer, sam zreformowany (nawrócony) pijak, przemawiając do studentów Northwestern Uniwersytetu, powiedział:

"W ostatnich kilku latach pracowałem w misji przy ulicy Wodnej w Nowym Yorku i dowiedziałem się, że jedna trzecia część mężczyzn, którzy tam przychodzili obdarci i brudni, prosząc o żywność, skradała się z takich, co przeszli uniwersytet. Spotykałem takich w przytułkach dla biednych ścielących łóżka lub usługujących do stołu, a nawet przy zamiataniu ulic. W miesiącu lutym ubiegłego roku (roku 1908) przeszło 400 takich stało w rzędzie przy naszej misji, czekając za chlebem. Siedemdziesiąt pięć procent więźniów w więzieniu Sing Sing stanowią mężczyźni z uniwersyteckim wykształceniem".

Nie ulega wątpliwości, że "mądrość z góry pochodząca jest najprzód czysta, potem spokojna, mierna, powolna, pełna miłosierdzia i owoców dobrych", co jest, jak oświadczył to Apostoł: "duchem zdrowego umysłu". - Jak.3:17; 2Tym.1:7.

Lekcja dla nas

Chociaż nie możemy godzić się z tymi, co uczą że należy się spodziewać i modlić o powtórzenie owego chrztu Duchem Świętym, to jednak wierzymy że lud Boży ma dochodzić do podobnej postawy serca, jak byli bracia w dniu Pięćdziesiątnicy, aby dostąpić łask i przywilejów jakie są nasze przez Chrystusa. Miała być tylko jedna Pięćdziesiątnica. Nie będzie drugiego podobnego wylania Ducha Świętego, na ile to tyczy się Kościoła. Duch Święty, jaki tam był wylany na Kościół, mieszka z nami dotąd i błogosławieństwo jego jest przywilejem wszystkich poświęconych, których Bóg przyjmuje do Swej rodziny. Jednakowoż zanim ktoś jest przygotowany na otrzymanie właściwego błogosławieństwa od Ducha Pańskiego, musi wpierw być usprawiedliwionym z wiary, musi mieć serce wolne od miłości grzechu i musi uczynić solenne postanowienie, czyli ślub, iż będzie służył Panu, prawdzie i braciom - dopiero wtedy będzie w odpowiednim stanie do otrzymania błogosławieństwa, oświecenia, pociechy i społeczności Ducha Świętego. Chociaż byłby rozpalony pragnieniem służenia Panu, prawdzie i braciom, postąpi mądrze, gdy będzie naśladował sposób rychłego Kościoła i będzie czekał, badał i modlił się - aby sam mógł być napełniony Duchem, zanim zajmie rolę przedstawiciela Bożego dla drugich. Z biblijnego punktu zapatrywania nikt nie jest upoważniony do głoszenia Ewangelii, jeżeli wpierw nie otrzyma tego pomazania i upoważnienia przez Ducha z wysokości. "Pomazał mię Pan, abym opowiadał Ewangelię cichym". - Iz.61:1.

Sprzeciwiając się niebiblijnemu pojęciu modlenia się o nową Pięćdziesiątnicę, nie przeoczajmy tego ważnego faktu, że dokąd nie otrzymamy naszej cząstki z błogosławieństwa owej pierwszej Pięćdziesiątnicy nie możemy posiadać doskonałego pokoju Bożego, ani nie możemy być Jego właściwymi i skutecznymi sługami i przedstawicielami. Oby to pobudziło wszystkich wiernych Pańskich do gorliwego starania się o jak największą miarę Ducha Świętego - aby czuwali i modlili się o to, czuwali nad słowami, myślami i czynami, nad kierownictwem Boskiej opatrzności i nad sposobnościami do Jego służby, modląc się: "Nie opuszczaj nas w pokuszeniach, ale nas zbaw od onego złego". Prośmy Go również abyśmy, przy Jego pomocy, mogli być jak najwięcej opróżnieni z światowych ambicji i pożądliwości, a napełnieni coraz więcej umysłem, czyli usposobieniem Chrystusowym. Wielu znajduje, że "ślub" jest bardzo pomocnym pod tym względem, więc wciąż jeszcze zalecamy takowy wszystkim naśladowcom Chrystusa Jezusa, jako dobry środek do trzymania nas w czujności i blisko Pana - pod cieniem Wszechmocnego.

W.T. 1909 - 8.

Straż 1938 str. 92 - 94.