R4609 do 4609

WPŁYW NIEWIASTY.

"Lepszy jest nierychły do gniewu, niżeli mocarz; a kto panuje sercu swemu, lepszy jest, aniżeli ten, co dobył miasta". - Przyp.16:32.

Jan Chrzciciel, przez swą śmiałość i odwagę jako sługa i prorok Boży był zakałą Królowi Herodowi i wszystkim uczestnikom w dzień uroczystości jego. Herod, najwyżsi Kapłani i przedniejsi ludu uważali Jana Chrzciciela i Jezusa za fanatyków. Zapewne chcieliby ich jak najprędzej usunąć, gdyby nie bali się pospolitego ludu, który chętnie słuchał Mistrza i oświadczył się, "że nigdy jeszcze tak nie mówił człowiek" (Jan 7:46). Jana Chrzciciela również uważali za wielkiego proroka.

Nie rozumiemy by Jan nadużył swej misji strofując króla i królową albowiem uważamy za właściwą rzecz dla wszystkich kapłanów i kaznodziei Chrześcijaństwa, ażeby mówili Słowo Boże śmiało, odważnie i wyraźnie, bez obawy naruszenia osobistości, a tą drogą by dać wszystkim słuchającym możność przyjęcia prawdziwego poselstwa. Herodiada widocznie reprezentuje niepospolitą klasę niewiast. Kierowała nią tak nieograniczona ambicja, że wyszła za mąż za człowieka, który wtenczas miał widoki zostać królem. Lecz doznała zawodu, tytuł królewski dany był bratu jej męża, Herodowi Antypasowi.

Przebiegła Herodiada wdzięki swe zwróciła ku niemu, a opuszczając męża swego, stała się królową Herodiadą. Jan Chrzciciel postępek ten począł śmiało strofować jako przestępstwo prawa Bożego i uważał za stosowne przedstawić osobiście swą naukę królowi Herodowi.

Niektórzy przypuszczają, że Herod zaprosił Jana Chrzciciela do swego pałacu, by ten przedstawił mu swe reformy, które wygłaszał. Jan Chrzciciel przy tej sposobności widocznie wykazał błędny postępek króla, przez pożycie z żoną brata Filipa. Herodiada słysząc to, zrozumiała, że gdy tylko król przyjmie napomnienie proroka, ona i jej piękna córka Salomea, będą zmuszone opuścić pałac i pozostać bez domu, ponieważ niemożliwym było dla niej już powrócić do prawego męża swego Filipa. Wpływ i władza Herodiady nad królem doprowadziły do uwięzienia Jana. To nie dało jej jednak spokoju, wiedziała bowiem, że jej stan był niepewny tak długo, jak żył Jan, jego odważna mowa zawsze była w stanie wywrzeć wpływ na króla.

Postanowiła więc za wszelką cenę zgładzić Proroka Bożego. Upatrywała tylko stosownej chwili, aż wreszcie nadszedł dzień uroczystości narodzenia króla, który dał jej sposobność do wykonania ambitnych, niegodziwych i podstępnych zamiarów. W dniu tym zarządziła ona wspaniałą ucztę, na której byli obecni szlachta i książęta. Wina było pod dostatkiem. Wiedziała ona, że wino wzruszy namiętności obecnych i osłabi moralny stan. Ustroiła więc piękną swą córkę Salomeę i przygotowała do wykonania sprośnego tańca, jaki był w użyciu na wschodzie przy podobnych okolicznościach wśród pospólstwa. Tego nigdy nie czyniono w obecności książąt. Było to czymś nadzwyczajnym, a tak oddziałało na nerwy króla, iż ten w zachwyceniu rzekł pod przysięga: "O cokolwiek byś mię prosiła, dam ci, aż do połowy królestwa mego" (Mar.6:23). Możliwe, że i myślał o tym by pojąć ją za żonę i uczynić królową.

Salomea nie omieszkała zaraz powiadomić o tym matki swej zapytując, o jaki podarek ma prosić króla. Możemy sobie przedstawić, co za zdziwienie okazała dzieweczka, która na życzenie matki miała zażądać "na misie głowy Jana Chrzciciela" (Mat.14:8). Jak musiało to niszczyć wszelkie widoki pięknych wrażeń i wzniosłych rzeczy! - Z jakim lękiem widocznie musiała prosić Salomea o tak nadzwyczajny i zbrodniczy podarunek. By dodać jej odwagi, matka poinformowała ją, że śmierć Jana Chrzciciela jest dla nich najpotrzebniejszą rzeczą, - że każdego dnia są w niebezpieczeństwie utraty stanu i poniżenia.

Przemówiła widocznie do córki: "To jest nieoszacowany podarek, którego ty musisz żądać od króla". Wpływ niewiasty nad królem i córką jej, tym sposobem dokonał swego dzieła. Wesoła przeszła Salomea wśród zachwycających się nią dworaków, a dziękując za ofiarowany jej wybór podarku królewskiego - zażądała, by jej dano na misie głowę proroka.

Sumienie króla nie pozwalało na to. Zasmucił się bardzo słysząc takie żądanie, lecz pycha i chęć przysłużenia się Herodiadzie przezwyciężyły. Czuł on, że wstydem byłoby dla króla nie dotrzymać słowa i tym sposobem pokazać się niehonorowym wobec współbiesiadników. Pięknie postępek ten potwierdza myśl Słowa Bożego, "bojaźń ludzka sprowadza sidło" (Przyp.29:25, 2Tym.1:7, Żyd. 13:6) a nauka stąd dla ludu Bożego, by oddawał pierwszeństwo Bogu i Jego sprawie, rządząc się sumieniem i Słowem Bożym. Historia podaje nam, że ta bojaźń nie dawała spokoju sumieniu Heroda aż do końca jego życia. A gdy wieści dochodziły go o Chrystusie i Jego wielkich cudach, mawiał, że duch i moc Jana zstąpiły nań.

Powyższa lekcja wskazuje nam dwa mocne i dwa słabe charaktery. Silne charaktery posiadali Jan i Herodiada, jeden ku dobremu i dla Boga, drugi dla samolubnych ambicji i pobłażania grzechowi. Pierwszy prowadził naród ku dobremu, ku przysposobieniu wiernych do przyjęcia poselstwa Mesjaszowego, drugi zaś prowadził Króla i Herodiadę do hańby, morderstwa i sromoty, rzucając plamę na jej charakter. Charakter pierwszego przyczyni się do tego, że Jan w przyszłości będzie jako jeden z klasy "zacnych świętych" i otrzyma "lepsze zmartwychwstanie" - razem z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem i wszystkimi prorokami w ziemskiej fazie Tysiącletniego Królestwa.

Postępek i charakter Herodiady uczynił z niej istotę nieszczęśliwą a w końcu, namówiwszy króla do pewnego uczynku, spowodowała jego wygnanie, a tym sposobem podobny los gotując i sobie. Według nauki Pisma Świętego, jej przyszłość będzie "zmartwychwstanie ku pohańbieniu i wzgardzie wiecznej" (Dan.12:2). Do tego stopnia jak się dała zdegradować i nie skorzystała z dobrych sposobności, możemy być pewni, że zadziwi się bardzo w Tysiącleciu, jak wielką szkodę uczyniła sobie przez ten niewłaściwy postępek. Setki lat upłynie pod warunkami królestwa Chrystusowego, zanim taki zbrukany charakter oczyści się od wstydu i pohańbienia i stopniowo dojdzie do prawdziwej szlachetności i doskonałości ludzkiej; jeżeli zaś uchybi w swej powinności, umrze wtórą śmiercią, czyli "wiecznym zatraceniem".

W.T.1910 - 153.

Strażnica 1925 str. 43,44.