R4957 do 4958

W RZECZACH OJCA MEGO"

Łukasz 2:40-52

"Cóż jest żeście Mię szukali? Izaliście nie wiedzieli, że w tych rzeczach, które są Ojca Mego, Ja być muszę?" - Łuk.2:49.

Cudowne Dziecię Betlejemskie rosło, pomnażając się w mądrości, a łaska Boża była nad Nim. To doskonałe dziecię, doskonały ten chłopiec, przewyższał, rzecz jasna, niedoskonałe dzieci. Obecne sposoby kształcenia młodzieży były naonczas nieznane. Młodzież ówczesna uczyła się przeważnie tylko przez swoją styczność ze starszymi; historia również przechodziła z pokolenia na pokolenie, z wyjątkiem tylko uczonych. Żydowscy chłopcy mieli jednak lepsze warunki od innych narodowości, a to z powodu szczególniejszej służby, jaka z polecenia Bożego była sprawowana w świątyni i w synagogach w dniach Sabatu. Służbą tą było odczytywanie ludowi wyjątków z zakonu i proroków. Tym sposobem dzieci Żydowskie miały dobrą sposobność słyszenia Słowa Bożego. "Mając Mojżesza i proroków, niechże ich słuchają" (Łuk.16:29). Mało było takich, co mieli lepszą sposobność od tej - niewielu było takich, co umieli czytać, lecz Jezus był jednym z tych niewielu. Jego umiejętność czytania nie pochodziła z wyszkolenia się w młodości, ale z powodu jego doskonałego umysłu, który umiał objąć wszystko, co doń dochodziło. To też Biblia była dla Jego umysłu zawsze otwartą księgą.

Te przewyższające zdolności Jezusowe są wykazane w tym, że gdy chodził do synagogi w Swym rodzinnym mieście Nazarecie, Jego wyższa zdolność czytania była tak powszechnie ceniona, że służbę odczytywania Pism ludowi, powierzano zwykle Jemu (Łuk.4:16). Ludzie się dziwowali, mówiąc: Jakżeż Jezus zna pismo, nigdy do szkoły nie chodząc? I wszyscy Mu dawali świadectwo i dziwowali się wdzięczności Jego słów (Łuk.4:22). Wyjaśnieniem całej tej sprawy jest to, że Jezus był doskonałym, podczas gdy wszyscy w około Niego byli niedoskonali.

Nasze niniejsze badanie odnosi się szczególnie do

wydarzenia, jakie miało miejsce, gdy Jezus był dwanaście lat stary. Jego "rodzice" byli bardzo religijni i stosując się do Zakonu Mojżeszowego, udawali się na Święta Wielkanocne do Jeruzalemu na każdy rok. Przy tej okazji Jezus był z nimi. Wyraz "rodzice" nie znaczy, iż zrozumieniem Św. Łukasza było, że Józef był ojcem Jezusa, podobnie jak nie rozumiała tego Maria, gdy wyraziła się o Józefie "ojciec twój" (w.48). Józef był przybranym ojcem Jezusa, przybranym rodzicem; a Jezus był jego przybranym synem. Język ten jest taki sam, jaki w podobnych okolicznościach używany jest i dziś, przeto nie potrzebuje być przedmiotem jakiejkolwiek rzeczowej krytyki.

Można przypuszczać, że zgromadzenie się w Jeruzalemie wszystkich Żydów z Palestyny, a nawet z całego świata, znaczyło wielkie masy ludu, może ponad milion osób. Mieszkańcy różnych okolic podróżowali zwykle razem, jako jedna karawana lub jak to teraz jest nazywane "kompania pielgrzymów". Według Żydowskiego zwyczaju, chłopca uznawano "synem zakonu", gdy doszedł do dwunastego roku życia. Młodzian stawał się wtenczas odpowiedzialny przed zakonem i odtąd zobowiązany był obserwować jego przepisy, święta itd.

Jezus Wielki Badacz

W czasie będącym pod naszą rozwagą Jezus doszedł do dwunastego roku życia. On dobrze wiedział o Swym dziwnym narodzeniu i o wielkich proroctwach koncentrujących się na Nim, z którymi zaznajomiła Go Jego matka. Przeto był on baczny na wypełnienie Swej misji - na czynienie woli Swego Ojca niebieskiego. Jezus przypuszczał może, iż ponieważ młodzian Żydowski w dwunastym roku życia wchodził pod przepisy akonu, przeto zarządzenie to mogło być wskazówką Jego drogi i obowiązku - że to może był czas na rozpoczęcie Jego misji.

Przeto On postanowił zasięgnąć w tej sprawie informacji od najwyższych powag w celu dowiedzenia się od nich, jakie są nauki Zakonu w tym przedmiocie. Od czasu do czasu usiłował nawiązać rozmowę z nauczonymi w Piśmie, Faryzeuszami i Doktorami. Jezus nie chciał popełnić omyłki, przeto nie zadawalał się osobistym zdaniem, lecz żądał odnośników do zakonu i proroków, aby mógł tę sprawę Sam rozsądzić, a nie polegać tylko na zdaniach drugich osób. Podczas większej części świąt Wielkanocnych, ci wielcy mężowie Jego narodu, byli zajęci różnymi publicznymi funkcjami, przeto najlepsza sposobność do rozmowy z nimi była przy końcu świąt i to tylko, gdy udało Mu się zwrócić na Siebie ich uwagę. W tym też celu kierował się do nich z coraz to nowymi pytaniami odnośnie różnych figur i symbolów, oraz ich właściwego znaczenia.

Gdy czas do powrotnej podróży się zbliżył, Jezus nie skończył jeszcze Swego dociekania się Pism o tym przedmiocie. Rodzice Jego, mniemając, że był w towarzystwie krewnych, uszli dzień drogi, zanim zauważyli, że Jezusa w kompanii nie było. Wrócili się tedy, podróżując drugi dzień, a dnia trzeciego znaleźli Go w Świątyni dysputującego nad sprawą dla Niego najważniejszą - nad tym, kiedy On powinien, według Zakonu, rozpocząć Swoją misję. Jezus widocznie zakończył Swoje wywiady i znalazł zadawalającą odpowiedź, że choć jako dwunastoletni chłopiec stawał się odpowiedzialny zakonowi, to jednak nie mógł wystąpić jako nauczyciel i kaznodzieja prędzej, aż dojdzie do trzydziestego roku życia. Sprawa ta została widocznie w umyśle Jego ustalona, akurat przed powrotem Jego rodziców.

Józef, przybrany ojciec Jezusa, nie powiedział nic, pozwalając swej żonie Marii strofować Jezusa za Jego zaniedbanie Swego obowiązku względem nich - za to sprawienie im kłopotu, nieprzyjemności i zmartwienia przez Swoje pozostanie w Świątyni. Słowa Jezusa w parafrazie można by skreślić następująco: - Czyż nie wiedzieliście, żem osiągnął dwunasty rok życia? Czyż nie jest to Waszym zrozumieniem, że w tym wieku, Ja staję się synem Zakonu? Czy nie wiedzieliście, że to może znaczyć, iż dla Mnie ma rozpocząć się wielki obowiązek w łączności z Moją służbą niebieskiemu Ojcu? Czy nie ostrzegaliście Mnie sami, że Ja mam szczególniejszą misję do wykonania i że powinienem się pilnie dopytywać jak i kiedy mam to dzieło rozpocząć? Czemu tedy jesteście zdziwieni i zmartwieni Moim pozostaniem w Świątyni? Czy nie pomyśleliście sobie, że Ja, jako syn Zakonu mógłbym mieć teraz pewne zobowiązania i że powinienem wykorzystać każdą sposobność, aby się dowiedzieć, co w tych rzeczach, które są Ojca Mego mam czynić? Uspokójcie się; już teraz nie będę Wam czynił dalszych trudności. Przez badanie i radzenie się nauczonych w Zakonie, poznałem, że na razie nie mogę jeszcze nic rozpocząć w wyznaczonej mi służbie. Przeto jestem gotów powrócić z Wami do domu i zapewniam Was, że będę tak wiernym i posłusznym jak byłem dotąd, zaś to Moje jakoby zlekceważenie Waszych życzeń w obecnym wypadku było z tej przyczyny, że myślałem, iż Wy wiedzieliście, że Ja, przy obecnej okazji, będę się starał dowiedzieć, czy nie czekają mnie czasem jakie obowiązki w rzeczach Mego Ojca i przeto nie będziecie spodziewać się mego powrotu do domu wraz z Wami.

"Jezus pomnażał się w mądrości"

W ostatnim wierszu naszego badania czytamy: "A Jezus pomnażał się w mądrości i we wzroście i w łasce u Boga i u ludzi". Odkupienie ludzkości miało być dokonane przez męża a nie przez chłopca, bo i ten przez którego grzech wszedł na świat nie był chłopcem. Przeto Jezus, aby mógł być odpowiednim okupem za Adama i za całą ludzkość, musiał wpierw dojść do zupełnej dojrzałości męskiej.

Ostatni ten wiersz obejmuje cały okres z życia Jezusa od dwunastego do trzydziestego roku. Przez osiemnaście lat On wzrastał w mądrości i w łaskach, czyli w przymiotach charakteru. Jezus nie pomnażał się w łasce u Boga, w tym znaczeniu, że stawał się mniej grzesznym, a więcej sprawiedliwym, ale raczej w tym, że stawał się coraz dojrzalszym - dochodził do doskonałości męskiej. Podobnie jak owoc w swym rozwoju, może być tak doskonałym w swoim gatunku na początku jak przy końcu, lecz wzrasta pod względem wielkości i lepszego smaku, a tym samym w ocenie swego gospodarza.

Podobnie rzecz się miała z Jezusem. Doskonałe niemowlę wyrosło na doskonałego chłopca; doskonały chłopiec na doskonałego młodzieńca; a ten młodzieniec na doskonałego mężczyznę, a w trzydziestym roku życia był On dojrzałym i gotowym do poświęcenia się na ofiarę przyjemną Bogu, za ludzkość - "Sprawiedliwy za niesprawiedliwych".

W.T. 1912 - 31.

Straż 1931 str. 42,43.