R-5236

PRZEKONYWUJĄCY DOWÓD ZMARTWYCHWSTANIA

"Nie bądź niewiernym ale wiernym.”(Jana 20:27).

Przed tą okazją, przy której były wypowiedziane słowa powyższego tekstu, Tomasz Apostoł nie był świadkiem żadnej manifestacji, czyli okazania się Chrystusa Pana po Jego zmartwychwstaniu. Zdaje się, że Tomasz był człowiekiem sceptycznym, czyli nie prędkim do uwierzenia w coś trudnego do wiary. Słyszał opowiadania innych Apostołów, że widzieli Jezusa przy kilku okazjach, lecz na dowodach przez nich podawanych, Tomasz nie mógł uwierzyć, aby Jezus istotnie zmartwychwstał. On myślał, że jego bracia byli za łatwowierni.

Nie posądzał swoich współuczni, że oni chcieli i jego rozmyślnie zwieść; ale oświadczył im kategorycznie, że na podstawie tego, co oni mówili, on nie uwierzy. Oświadczeniem jego było: "Jeźli nie ujrzę na rękach Jego znaków gwoździ i nie włożę palca mego w te znaki, a ręki mojej w bok Jego, nie uwierzę” (Jan 20:25). Nie zdołacie przekonać mnie, że Jezus żyje; że ktoś zabity w taki sposób jak On, mógł powrócić do życia. Nie wiem skąd to złudzenie przyszło, lecz muszę wam powiedzieć, że wy bracia daliście się łatwo zwieść.

Tydzień później, Jezus ukazał się w górnym pokoju ponownie. Pozdrowiwszy uczniów, zwrócił się do Tomasza ze słowami: "Włóż teraz palec twój a oglądaj ręce moje i ściągnij ręki twoją, i włóż ją w bok Mój, a nie bądź niewiernym, ale wiernym.” Przy innej okazji rzekł uczniom: "Duch nie ma ciała i kości, jako widzicie, że Ja mam” (Luk. 24:39). Zapewne, że to, co uczniowie widzieli nie było duchem; oni widzieli zmaterializowaną istotę – rzeczywiste ciało i kości. Apostoł Tomasz, zobaczywszy Pana i znaki od gwoździ, zawołał: Panie mój i Boże mój!” Wyznał, że Jezus był Panem, że to nie było złudzeniem i że bracia jego nie byli zwiedzionymi. On sam był tym, który został nieomal zwiedzionym przez brak wiary.

Nie ulega wątpliwości, że w tym wydarzeniu Pan dostarczył wszystkim naśladowcom Swoim bardzo korzystnej lekcji. Gdyby żaden z Apostołów nie wątpił w Pańskie zmartwychwstanie, to pozbawieni byliby jednego z najsilniejszych dowodów tego faktu. Sami mogliby później pomyśleć: "Czemu nie podjęliśmy skrupulatniejszego badania w tej sprawie?” Tu więc mieli wyniki ścisłego badania, dowód naoczny i namacalny.

Niektórzy ludzie, już z natury są bardzo ostrożni i zdaje się, że Św. Tomasz był jednym z takich. Nie powinniśmy wnosić, że Pan nie lubi takich charakterów. Z naszego punktu zapatrywania powiedzielibyśmy, że człowiek w pewnej mierze ostrożny i krytyczny, zasługuje na uznanie. Mniemamy, że ludzie łatwowierni, dający się łatwo przekonać, są mniej uznania godni. Powinniśmy więc wysoce cenić osoby, których umysłowa postawa jest podobna do Tomaszowej. Radzi jesteśmy, że tak poważny i trudny do nagięcia myśliciel znalazł się w gronie Apostołów.

W łączności z tym Pan rzekł Tomaszowi: "Żeś Mię ujrzał, uwierzyłeś; błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli”(Jana. 20:29). Zachodzić może pytanie: Co Pan chciał przez to powiedzieć? Myślą Jego mogło być: "Nie schlebiaj sobie, że byłeś takim trudnym do przekonania”; albo też: "Szczególniejszego błogosławieństwa doznają ci, którzy posiadają wiarę – którzy wierzą bez widzenia.

W czasie ukrzyżowania Chrystusa Pana było co najmniej pięć set wierzących braci. Apostoł mówi, że Jezus był widziany (po Swoim zmartwychwstaniu) od tylu naraz (1 Kor. 15:6). Później jednak bracia potrzebowali wierzyć bez widzenia, jedynie na podstawie świadectw drugich. My również zaliczamy się do tej kategorii wierzących. Wszyscy członkowie Kościoła, w całym wieku ewangelicznym, wierzyli bez widzenia jakichkolwiek zewnętrznych demonstracji. Czy z tego powodu Pan ma szczególniejsze upodobanie w nas, nie wiemy; lecz nie myślimy aby tak sprawa się miała. Czy uwierzymy na małych dowodach, czy dopiero na większych, zależy od budowy naszego mózgu. Nam się zdaje, że Bóg zarządził, aby wszyscy powołani mieli dosyć dowodów dla ich wiary. A od czasów apostolskich, On dał nam wiele dodatkowych dowodów dla podtrzymania naszej wiary. Mamy pewne korzyści z powątpiewania Tomasza i z Pańskiej demonstracji wykazującej zmianę Jego natury.

WIARA OŚRODKIEM CHRZEŚCIJAŃSKIEGO ROZWOJU

Ktoś mógłby tu zapytać: Czemu Jezus położył taki nacisk na ważność wiary? Czemu On jakoby dał do zrozumienia, że bez wiary Tomasz nie mógłby wcale być Jego uczniem? Niektórzy mówią, że nie mogą zrozumieć, dlaczego wiara miałaby mieć jakąkolwiek zasługę i dla czego Bóg miałby nagradzać kogokolwiek za jego wiarę. Ich zdaniem, Bóg powinien nagradzać tylko za to, co ktoś czyni. Mówią więc: "Czynimy wszystko tak dobrze jak tylko możemy.”

Pismo Święte wszędzie podtrzymuje tę myśl, że kto nie czyni dobrze, na ile może, otrzyma karania; lecz ono także wysuwa i uwydatnia tę drugą myśl – że Bóg nagradza lud Swój według wiary; że kto nie może postępować wiarą, nie może być uczniem Pańskim i że bez wiary niemożliwym jest dostać się do królestwa.

W Boskim zarządzeniu, ośrodkiem chrześcijańskiego postępu jest wiara – wiara w to, co Bóg uczynił i w to, co obiecał jeszcze uczynić. Potrzebna też jest wiara w to co, z łaski Bożej, umożliwia nam pewne przywileje w czasie obecnym. "Bez wiary nie można podobać się Bogu”(Żyd. 11:6) – jest oświadczeniem Jego Słowa. To jednak nie znaczy, że zawsze tak będzie, albo, że Bóg na zawsze odrzuci tych, którzy z powodu ich szczególniejszej budowy umysłowej, nie mogą posługiwać się wiarą. Znaczy wszakże, iż w obecnym czasie On nie zbawia innych oprócz wiernych.

Pismo Święte wykazuje jednak dość wyraźnie, że po wybraniu Kościoła i nagrodzeniu wiernych, Bóg będzie miał do czynienia ze światem i to przez tych, co w tym życiu postępowali wiarą. Przez Chrystusa i Kościół spłyną w przyszłości błogosławieństwa na całą ludzkość. I w tym wieku przyszłym, mniej wiary będzie potrzeba aniżeli obecnie. Królestwo Chrystusowe będzie ustanowione i wyraźnie zamanifestowane. Naonczas ludzie nie będą musieli postępować wiarą, bo Boskie błogosławieństwa będą widoczne i wyraźne, gdy zaś w czasie obecnym musimy postępować wiarą a nie widzeniem.

Z cielesnego punktu zapatrywania, wydaje się, jakoby obecnie nad światem nie rządził Bóg, ale jakoby świat rządzony był przypadkiem lub przez samego szatana – bo warunki na świecie wcale nie są takie, jak byśmy spodziewali się, że byłby, gdyby Bóg był Królem i Rządcą nad światem. I z tego powodu musimy postępować wiarą, aby doznać pewnych błogosławieństw w czasie obecnym. W przyszłym Królestwie Chrystusowym, cokolwiek będzie przeciwne sprawiedliwości, zostanie poniżone, gdy zaś miłośnicy sprawiedliwości, będą mieli powodzenie. Tedy będą czasy postępowania widzeniem.

W obecnym czasie musimy postępować wiarą, ponieważ wystawione jest przed nami pewne szczególne i wielkie zbawienie. "Wysokie powołanie” jest wyjątkowym przywilejem, dla szczególnej klasy. W przyszłym wieku zaś ludzkość wytrącona z umysłowej równowagi przez upadek, zostanie uwzględniona i stopniowo będzie podnoszona z upadku i degradacji. Potrzebujący więcej pomocy, doznają więcej a potrzebujący mniej, doznają mniej. Sprawy będą tak rozjaśnione, że nie będzie wymówki za czynienie złego; czyny dobre zaś będą posłusznych stopniowo podnosić do ludzkiej doskonałości. W Boskich prawach i wymaganiach nie ma sprzeczności; wszystkie wymagania Jego są sprawiedliwe, rozumne i harmonijne.

ZMIANA NATURY CHRYSTUSA PANA

Stawiając samych siebie w położenie uczni, w owych czterdziestu dniach po zmartwychwstaniu Pana, możemy łatwiej wyobrazić sobie ich poważne zakłopotanie. Niektórzy z nich byli świadkami dziwnych objawów – widzieli postać jakoby Jezusa, lecz nie zawsze jednakową i nie wiedzieli jak to tłumaczyć. Przy jednej okazji pokazał się jako ogrodnik, przy innej, jako podróżny i t. p. Nie widzieli znaków identycznych i w rzeczywistości nie byli pewni, czy widzieli Pana, czy kogoś innego. Przy pewnej okazji, stanął w pośrodku nich, bardzo podobny do Siebie, lecz drzwi zamkniętych nie otworzył. Nie mogli sobie wyobrazić jak ludzka istota mogła wejść do mieszkania przez drzwi zamknięte. Byli więc w poważnym zakłopotaniu.

Pismo daje nam do zrozumienia, że Pan pokazywał się w różnych postaciach z tego powodu, iż Bóg wzbudził Go od umarłych do innego stanu aniżeli był przed ukrzyżowaniem. Zabity został Jezus ciałem (człowiekiem), ale ożywiony został na poziomie duchowym – duchową istotą. "Pan jest Tym duchem” – mówi Pismo Święte (2 Kor. 3:17). Drugim Adamem jest Sam Pan z nieba; nie jest nim ziemski Jezus. Pojaśnienie to możemy teraz łatwo przyjąć i zrozumieć, bo żyjemy po zesłaniu Ducha świętego. Rozumiemy więc, że po Swoim zmartwychwstaniu, Jezus był duchową istota, lecz na podobieństwo aniołów, On mógł gdy zachodziła potrzeba, ukazać się w podobieństwie człowieka. Wcale nie wątpimy, że gdyby Jezus miał jakiś powód, aby ukazać się w tym samym ciele, jakie miał poprzednio, On mógłby to uczynić; mógłby drzwi otworzyć a uczniom wzrok zaćmić tak, aby otwierania i zamykania drzwi (przy Jego wchodzeniu i wychodzeniu) nie widzieli. Jednakże, biblijne zapiski wykluczają taki wniosek, ponieważ podają wyraźnie, że "drzwi były zamknięte;” nie, że Apostołowie nie widzieli jak drzwi otwierały się i zamykały, ale, że one wcale nie otworzyły się. Drugim razem – gdy Tomasz był obecnym – Pan pokazał się w taki sam sposób, gdy "drzwi były zamknięte” – (Jana. 20:19, 26).

Chociaż Jezus mógłby przybrać Swoje pierwotne ciało i w nim przebywać jako duch, to jednak On nie uczynił tego. Gdyby tak postąpił, to uczniowie byliby zwiedzeni i mniemaliby, że On powstał w tym samym ciele, w którym był ukrzyżowany. Przeto pokazywał się w różnych postaciach, czyli w różnych ciałach, ale w warunkach i okolicznościach takich, aby nie potrzebowali wątpić o Jego tożsamości. Pan wiedział, że po otrzymaniu Ducha świętego, uczniowie zrozumieją tę sprawę doskonale. To też nie próbował pojaśnić im to zaraz, a tylko trzymał ich w pewnej styczności z Sobą, wiedząc, że po zesłaniu Ducha świętego, oni sprawę tę dobrze zrozumieją.

Naszą myślą więc jest, że ciała w jakich nasz Pan ukazywał się, były zmaterializowanymi ciałami. To nie było złudzeniem. Przeciwnie, to było zamierzone, aby uczni ochronić od złudzenia. Jako ludzie cieleśni, oni nie mogli zrozumieć przemiany ludzkiej natury na duchową. Przeto Jego ukazywania się były w celu wspomożenia ich w największej trudności – aby ochronić ich od myślenia i mówienia, że "On nie powstał.”

ZMARTWYCHWSTANIE ŹLE POJMOWANE

Uczniowie mogli zauważyć, że po Swoim zmartwychwstaniu, Pan zademonstrował władzę zupełnie inną aniżeli miał przed śmiercią. Ukazał się w okresie owych czterdziestu dni kilkakrotnie, ale każdym razem tylko na krótki czas. Było to widocznie w tym głównie celu, aby pokazać uczniom, że był istotą duchową; że mógł przychodzić i odchodzić niespostrzeżenie, jako wiatr; że mógł, w razie potrzeby, ukazać się w ciele a następnie znikać; że mógł przybierać raz taką postać, to znowu inną i t. d. To wszystko miało być dla ich nauki, aby ochronić ich od zwiedzenia.

Nie możemy wyobrazić sobie, w jaki inny sposób Jezus mógłby lepiej zademonstrować Swoje zmartwychwstanie i umocnić wiarę w Swoich uczniach. Gdyby pozostał z nimi zawsze jako człowiek to byliby zniewoleni do wierzenia, że był On nadal tym samym człowiekiem, w tym samym ciele i nie mogliby zrozumieć Jego słów: "A oto Jam jest z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata. Amen”(Mat. 28:20). Lecz teraz oni mogli zrozumieć, że jak w owych czterdziestu dniach, On mógł pokazywać się i znikać z przed ich ócz, chociaż w rzeczywistości pozostawał z nimi niewidzialny, podobnie po wstąpieniu do nieba On mógł, w innym znaczeniu, być z nimi przez cały wiek Ewangelii, a powrócić osobiście, gdy będzie potrzeba, przy końcu tegoż wieku.

W tym nie ma żadnego złudzenia, a raczej jest uniknięciem złudzenia. Należy pamiętać, że wzięło kilka manifestacji, aby utwierdzić ten fakt, iż Jezus był zmienioną istotą. Gdyby uczniowie odnieśli to wrażenie, że Jezus wstąpił do nieba jako człowiek, popadliby w poważne trudności, tak jak sprawa się ma z naszymi przyjaciółmi, chrześcijanami nominalnymi, którzy mniemają, że Jezus powstał i wstąpił do nieba z tym samym ciałem, które zawisło na krzyżu. Mniemają również, że Jezus nadal przebywa w tym ciele zranionym, że ma przebite ręce, nogi i bok.

Gdy zapytujemy: jeżeli, według ich mniemania, Jezus nosi na Sobie znaki i skazy zranionego ciała, czy nie znaczyłoby to, że i naśladowcy Jego będą na zawsze nosili skazy i rany swych ciał? Odpowiadają: Tak! Przypominamy takim, że niektórzy z wiernych Pańskich byli w najokropniejszy sposób maltretowani przed śmiercią; byli żywcem rozrywani na części, ścinani i t. p. Jeżeli te znaki, sińce i rany będą nosili i w niebie, to będzie tam bardzo zeszpecone grono.

Można powiedzieć, że którzy trzymają się takich poglądów, nie wierzą w istotne odkupienie – w odkupienie, o jakim Pismo Święte uczy. Takim cytujemy: "On wylał na śmierć duszę Swoją” i: "Położył ofiarą za grzech duszę Swoją.” Tak – odpowiadają my wierzymy, że On Swoje ludzkie ciało ofiarował za nas. Na to odpowiadamy: Jego ludzkie ciało odkupiłoby tylko ludzkie ciało Adamowe. Adam zaś był czymś więcej aniżeli tylko ciałem. Duszą Adama była tym, co zgrzeszyło – i Jezus musiał też położyć duszę Swoją na Okup za Adama. – (Iz. 53:10, 12).

Jeżeli ciało nie było częścią Jezusa to wynikałoby z tego, że nie Jezus umarł, ale Jego ciało; nie On został upokorzony, ale Jego ciało i nie On opuścił chwałę, ale Jego ciało. Więcej nawet: Jeżeli Jego ciało nie było w rzeczywistości Jezusem to On zwiódł całą ludzkość do myślenia, że był człowiekiem; zwiódł też Apostoła do mówienia, że "Ten który był bogatym, dla nas stał się ubogim” (2 Kor. 8:9). W takim razie, mówić o Nim, że był kuszonym na podobieństwo nas – jak mówi to Apostoł Paweł – byłoby błędem, bo Jezus nie mógłby być kuszonym podobnie jak my, gdyby był innej natury. Widzimy więc, że te różne ludzkie pojęcia są mylne, gdy zaś nauki Pisma Świętego są harmonijne.

ZMARTWYCHWSTANIE ŚWIATA

Pierwsze zmartwychwstanie – zmartwychwstanie Chrystusowe – rozpoczęło się chwalebna przemianą naszego Pana, około dziewiętnaście stuleci temu i zmartwychwstanie to będzie dopełnione, gdy ostatni członek ciała Chrystusowego dostąpi swej przemiany z natury ziemskiej do niebiańskiej, Boskiej natury. Zmartwychwstanie świata nie rozpocznie się prędzej aż cały Kościół dostąpi swej przemiany. Ojcowie święci będą pierwszymi, którzy zmartwychwstaną w naturze ludzkiej; lecz zmartwychwstanie ich nie będzie w tym samym czasie, co Kościoła, ale później – jak powiedział Apostoł: "Aby oni bez nas nie stali się doskonałymi.” – (Żyd. 11:39, 40).

Wskrzeszanie od umarłych ludności tego świata rozpocznie się, prawdopodobnie, dopiero około pięćdziesiąt lub sto lat po ustanowieniu Królestwa Bożego. W czasie tym jednak, proces zmartwychwstawania – stopniowego podnoszenia – będzie działał pomiędzy narodami naonczas żyjącymi. W miarę jak narody, ludy, rodzaje i języki będą rozbudzane, dochodzić też będą stopniowo do znajomości prawdy, z którą ich wola musi godzić się, zanim proces zmartwychwstania rozpocznie w nich działać. Dzieło to będzie wzmagać się i trwać będzie przez całe tysiąc lat panowania Chrystusowego.

Zmartwychwstanie świata dopełni się w zupełności dopiero przy końcu Tysiąclecia, gdy zaś zmartwychwstanie Kościoła dopełnione będzie w początku tegoż. Z tego względu niewłaściwym byłoby powiedzieć, że zmartwychwstanie sprawiedliwych i niesprawiedliwych nastąpi jednocześnie. Faktycznie, ludność tego świata nie zmartwychwstanie w zupełności prędzej aż przy końcu Tysiąclecia zostanie przekazana Bogu Ojcu; albowiem jednym z wyników upadku była utrata łaski i społeczności z Ojcem Niebieskim, a ludzkość nie prędzej zostanie uwolniona z tego szczegółu upadku, aż Pośrednik dokona Swego dzieła w nich.

W.T. R-5236-1913
Straż 04/1957 str. 53-56

Do góry