R-5251

PRZYSPOSABIANIE BOSKIEGO NARZĘDZIA

Lekcja z drugiej Księgi Mojżeszowej 2:11-25.
"Błogosławieni ciszy; albowiem oni odziedziczą ziemię” – Mat. 5:5.

Rozważność Boskiej opatrzności wprowadza nas często w zdumienie. Życie nasze jest tak krótkie, a ograniczenia nasze są tak liczne, że wszelkie plany, jakie byśmy układali muszą być pchane do uskutecznienia tak prędko jak tylko jest to możliwym. Lecz nie tak jest z Wszechmocnym, który "od wieków aż na wieki jest Bogiem” (Ps. 90:2). On ma nieograniczony czas do Swojej dyspozycji, a stosownie do tego sprawuje Swoją władzę z majestatyczną rozważnością. Wierni Jego znajdują wielką pociechę w tym zapewnieniu, że Bóg zna koniec na początku i że wszystko sprawuje według rady woli Swojej. Badacze Pisma Świętego doznają błogosławieństwa w proporcji jak dowiadują się, że Boska wola jest zawsze wolą dobrą – sprawiedliwą, mądrą i miłościwą.

Edukacja Mojżeszowa jest w Piśmie Świętym zsumowana krótko w orzeczeniu, że on "był wyuczony we wszelkiej mądrości egipskiej”. Legendy mówią nieco o jego wyszkoleniu w ówczesnej filozofii, a także, iż miał on być bardzo zdolnym generałem; lepiej jednak będzie dla nas trzymać się zapisków biblijnych. Zbliżał się czas, w którym Bóg zamierzył wyprowadzić Izraelitów z Egiptu i wprowadzić ich do ziemi, którą obiecał Abrahamowi, że w słusznym czasie ją otrzymają – co miało być obrazem na jeszcze większe wybawienie przez kogoś większego aniżeli Mojżesz, a które przybliża się obecnie.

Opatrznościowe kierownictwo Boże może być i zauważone w doświadczeniach Mojżeszowych, o którym jest powiedziane, że był "najpokorniejszym mężczyzną na ziemi” (4 Moj. 12:3). Do stanowiska, na jakim Bóg zamierzył umieścić Mojżesza, On chciał człowieka pokornego; a doświadczenia i lekcje dane Mojżeszowi pomogły do wyrobienia w nim pokory. Nie trudno jest zauważyć, że gdyby to był człowiek dumny i arogancki, to wcale nie nadawałby się do obowiązków i odpowiedzialności, jakie miały być włożone na niego jako wodza, który miał wyprowadzić figuralny lud Boży z niewoli do granic ziemi Chananejskiej. Prawdopodobnie żaden człowiek na ziemi nie miał większych odpowiedzialności jak te, które ciążyły na Mojżeszu w ostatnich czterdziestu latach jego życia. Możemy być pewni, że jego doświadczenia w poprzednich osiemdziesięciu latach, przygotowały go do tych trudnych obowiązków.

Jako adoptowany syn księżniczki egipskiej, Mojżesz był niezawodnie ulubieńcem dworu, a więc i w niebezpieczeństwie rozwinięcia w sobie pychy i arogancji. Jako ochrona przed tym były zapewne jego rysy hebrajskie, które zdradzały jego pochodzenie z narodu poniżonego i wzgardzonego. W warunkach i okolicznościach takich miał on przed sobą jedną z dwu dróg: albo zignorować Hebrajczyków i przechylić się zupełnie na stronę Egipcjan, albo też trzymać się wiarą Boskich obietnic danych Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi, a których dziedzicami byli Izraelici.

To było niezawodnie pierwszą próbą dla Mojżesza. Czy okaże się on wiernym Bogu i Jego obietnicom należącym do przyszłości? Czy wiara jego będzie dosyć silna, aby podzielić swój los z narodem ujarzmionym i gnębionym, a tym samym narazić się na niełaskę faraona, jego rodziny i wszystkich wpływowych Egipcjan? Św. Paweł nadmienił, że Mojżesz okazał się zwycięzcą w tych sprawach. Obrał sobie raczej "złe rzeczy cierpieć z ludem Bożym, niżeli doczesną mieć z grzechu rozkosz” – aniżeli rozkoszować się bogactwami i zaszczytami, z których mógłby korzystać jako przybrany członek rodziny królewskiej (Żyd. 11:24-26). Możemy wnosić, że gdyby w zupełności stanął po stronie Egipcjan, mógłby z czasem stać się panującym faraonem.

Dla Mojżesza jednak, Boska obietnica dana Abrahamowi, a powtórzona Izaakowi i Jakubowi, a wciąż jeszcze niewypełniona, była więcej pożądaną aniżeli wszystkie bogactwa i zaszczyty ziemskie. Zatem próbę wiary i wierności Mojżesz przeszedł zwycięsko. Postanowił stanąć po stronie Bożej za wszelką cenę! Zawsze były podobne próby, tak w Izraelu cielesnym, jak i duchowym; i próby takie są i teraz. Świat wystawiał różne przynęty Żydom, aby zaniechali swojego przymierza z Bogiem; i podobnie wystawia przynęty chrześcijanom, aby zaniedbali swoją duchową społeczność z Bogiem.

Wciąż jeszcze jest prawdą, że "przyjaźń tego świata jest nieprzyjaźnią Bożą” (Jak. 4:4); i dlatego każdy, kto chce być w przyjaźni z Bogiem, będzie w nieprzyjaźni u świata; albowiem królestwo ciemności bardzo się różni i sprzeciwia Królestwu światłości i wszystkiemu co należy do tegoż Królestwa. Jak prawdą było w czasach Mojżesza, tak dotąd jest prawdą, że "kto chce żyć pobożnie, bywa prześladowany” (2 Tym. 3:12). Lecz nie zawsze tak będzie; albowiem wielka zmiana przychodzi. W przyszłym Królestwie Chrystusowym, miłośnicy sprawiedliwości będą wywyższeni i nagradzani, gdy zaś miłośnicy grzechu będą karani.

ZNIECHĘCENIE MOJŻESZA

Ufając w Boskiej obietnicy, Mojżesz wierzył, że nadchodził czas wybawienia Izraelitów z niewoli. Wiedział dobrze o swoim cudownym zachowaniu i polegał na Boskiej obietnicy, iż było to znakiem, że Bóg ma dla niego pewne specjalne dzieło do wykonania. Był więc gotowym i chętnym do rozpoczęcia tego dzieła. Nie wiedział o tym, że nie był jeszcze odpowiednio przygotowanym do tak wielkiego zadania. Nic pewno nie było tak dalekim od jego umysłu jak to, że będzie potrzebował jeszcze czterdzieści lat szkolenia. Przypuszczając, że zbliżała się chwila uderzenia o wolność dla Izraelitów, on był gotowym. Postanowił wzbudzić w Izraelitach zaufanie do siebie. Chciał im dać poznać, że chociaż był wychowany i wyuczony na dworze faraona, uczucia jego były z nimi i że mogą zaufać jemu jako ich wodzowi.

Sposobność okazania swej miłości do swych braci nadeszła, gdy zobaczył, że pewien Egipcjanin znęcał się nad jednym z nich niesłusznie. Wmieszał się w ten bój i Egipcjanina zabił, wybawiając Hebrajczyka od maltretowania. Mojżesz zauważył, że żaden z Egipcjan nie widział tego, więc zagrzebał zabitego w piasku. Był pewnym, że bracia jego po cichu rozniosą tę wiadomość, że on jest ich przyjacielem i obrońcą, i zaczną spoglądać na niego jako na wodza, skoro Boska opatrzność otworzy im sposobność do wyjścia z Egiptu. Lecz marzenia te rozwiały się, gdy następnego dnia sprawdził, że pomiędzy jego braćmi nie ma takiej lojalności jak on spodziewał się. Zauważył, że zamiast dać mu uznanie jako obrońcy, oni byli gotowi wydać go władzom egipskim, za pomoc wyświadczoną jednemu z nich.

Zniechęcony do najwyższego stopnia i obawiając się o swoje życie, Mojżesz uciekł na puszczę Madiańską. Zdawało się jakoby jego wierność i czterdziestoletnia edukacja były daremne. On mniemał, że przygotowywany był na wodza dla Izraelitów, aby ich poprowadzić do ziemi obiecanej ich ojcom. W jednej godzinie nadzieje te zostały rozbite, stał się wygnańcem; nie mógł pokazać się ani Egipcjanom, ani swoim rodakom. "Zmarnowane życie” – było niezawodnie jego komentowaniem – czterdzieści lat stracone w pielęgnowaniu nadziei i ambicji, które nigdy nie miały być zrealizowane.

MOJŻESZ, PASTERZ

Zniechęcony ten wygnaniec usiadł zmęczony przy studni, do której pasterze przyprowadzili swe trzody do pojenia. Pomiędzy innymi były też córki Jetra i pewne grono pasterzy niegrzecznych, którzy nie tylko, że nie zaofiarowali dziewczętom pomocy w czerpaniu wody dla ich owiec, ale sprzeciwiali się im i owce ich odganiali od studni. Mojżesz, powodowany uczuciami sprawiedliwości, nie tylko stanął w ich obronie, ale pomógł im, naczerpał wody dla ich owiec i szedł z nimi aż do ich domu. Jetro okazał wielką wdzięczność cudzoziemcowi, który naonczas nie objawił mu swej tożsamości. Ten, który wyuczony był wszelkiej umiejętności egipskiej, który prawdopodobnie był też egipskim generałem, został w zupełności upokorzony, sposobny do uczenia się nowych lekcji.

Mojżesz ożenił się z jedną z córek Jetra i pozostał skromnym pasterzem przez czterdzieści lat. On nie rozumiał w tym czasie Boskiego kierownictwa w swoich sprawach, lecz we wszystkich tych latach uczony był pokory i zupełnego poddaństwa Boskiej woli. Gdy dostatecznie lekcji tych nauczył się, nadszedł czas, aby ten podwójnie wyuczony sługa Pański zajął stanowisko, do którego nigdy by nie nadawał się gdyby doświadczeń tych nie przechodził.

Boskie postępowanie z Mojżeszem ilustruje ogólną zasadę Boskiego postępowania z tymi, których On chce uczynić sługami do pewnej specjalnej służby. Pan nasz Jezus, gdy jeszcze był w stanie duchowym, udowodnił Swoją najzupełniejszą wierność Wszechmocnemu. W celu większego wywyższenia, dana Mu była sposobność odkupienia ludzkości, aby przez to mógł dopełnić Boski program. On ochotnie podjął tę sposobność. "A choć był Synem Bożym, wszakże z tego, co cierpiał, nauczył się posłuszeństwa” (Żyd. 5:8). Apostoł oświadcza też, że z powodu zademonstrowania Swego posłuszeństwa woli Ojca, aż do śmierci i to śmierci krzyżowej, Jezus został nader wywyższony, otrzymał "imię nad wszelkie imię” – posadzony będąc "wysoko nad wszystkie księstwa i zwierzchności, i mocy, i państwa, i nad wszelkie imię, które się mianuje, nie tylko w tym wieku, ale i w przyszłym” – Filip. 2:9-11; Efez. 1:20-23; 1 Piotra 3:22.

Podobnie w Wieku Ewangelii Bóg wzywa z tego świata pewne grono świętych, Maluczkie Stadko, takich, którzy mają uczestniczyć z Jezusem w Jego przyszłym dziele, to jest błogosławieniu wszystkich rodzajów ziemi. Bóg obiecał to jeszcze Abrahamowi, gdy powiedział jemu: "W tobie i w nasieniu twoim błogosławione będą wszystkie rodzaje ziemi”. Chcący dostąpić tego specjalnego powołania, muszą zademonstrować swoją wierność Bogu – "Przez chwałę i zelżywość, przez niesławę i dobrą sławę, jakoby zwodziciele, wszakże prawdziwi”. Czasami wierni Pańscy byli też maltretowani, jak to sprawa się miała z Apostołem Pawłem, który mówi: "Staliśmy się jako śmieci tego świata, i jako omieciny u wszystkich, aż dotąd” – 1 Kor. 4:13; 2 Kor. 6:8.

Ataki takie pochodziły często od biednych, zaćmionych niewolników grzechu, a czasami i od takich, którzy, jak mówi Pismo Święte, byli w nieświadomości dobrowolnie. Jakkolwiek było i jest, wszyscy synowie Boży, przyjmowani teraz do członkostwa w Królewskim Kapłaństwie, w klasie Oblubienicy Chrystusowej, muszą być doświadczeni pod względem ich pokory i posłuszeństwa Boskiej woli. Tylko ci, co lekcji tych dobrze nauczą się i będą przypodobani obrazowi miłego Syna Bożego (Rzym. 8:29), uznani zostaną za godnych "dziedzictwa świętych w światłości” – będąc odpowiednio przygotowanymi do chwały, czci i nieśmiertelności w Boskiej naturze, co przyobiecał Bóg wiernym członkom Kościoła – Kol. 1:12-13; Rzym. 2:7; 2 Piotra 1:4.

W.T. R-5251-1913
Straż 05/1958 str. 77-79

Do góry