R-5409 fragm

Prawa osobiste i zborowe

Drogo umiłowany Pastorze!

Nigdy wcześniej nie uważałem tego za rozsądne i konieczne, by pisać do Ciebie, z wyjątkiem jednej okazji, gdy chciałem wyrazić moją miłość i poinformować Cię, że przyjąłem „ślub”. Również obecnie odczuwam pewien opór, by bez potrzeby nie nadużywać Twojego czasu. Wydaje mi się jednak, że powinienem to uczynić.

Przez pewien czas bracia prowadzili w swych domach regularne zebrania, które nie były organizowane przez zbór. W niektórych przypadkach spotkania te prowadzone były przez braci, którzy nie byli ani starszymi, ani diakonami. Innym razem znów pewien brat diakon w swej miłości i gorliwości wykorzystał okazję, by towarzyszyć w spotkaniach początkujących i po jakimś czasie prowadził z nimi regularne zebrania, które były dla nich pożyteczne, ograniczając te spotkania wyłącznie do wieczorów, tak żeby nie odbywały się w terminach regularnych zebrań zgromadzenia.

Sprawa ta została postawiona przed zborem i poddana dyskusji, czego wynikiem było poniższe postanowienie, poddane pod głosowanie i zrealizowane.

„Postanowiono, że chociaż ani na moment nie podajemy w wątpliwość dobrych intencji, miłości i gorliwości dla Pana i braci ze strony tych, których to może dotyczyć, w naszym przekonaniu prowadzenie regularnych zebrań w ......, oddzielnie od spotkań organizowanych przez zgromadzenie jako całość, nie służy duchowej korzyści zboru w ..... oraz utrudnia, między innymi, osiągnięcie przez tutejszy zbór pełnej miary społeczności, której potrzebę w obecnych czasach odczuwamy szczególnie mocno.”

Osobiście poparłem to postanowienie, gdy było ono głosowane. Później jednak, gdy pojawiły się u mnie pewne obawy, czy postąpiłem mądrze, zacząłem nad tą sprawą wiele rozmyślać w modlitwach, przeszukując THE WATCH TOWER oraz Tomy w poszukiwaniu jakiejkolwiek dostępnej pomocy. Ostatecznie doszedłem do wniosku, że przynajmniej jeśli o mnie chodzi, popełniłem błąd przyłączając się do postanowienia, które w moim odczuciu zmierza do tego, by ingerować w wolność i swobodę innych osób.

Wczoraj wieczorem, w trakcie naszego zwyczajnego zebrania gospodarczego sprawa ta ponownie była dyskutowana w związku z tym, że bracia zainteresowani niektórymi z tych spotkań skierowali do zgromadzenia list z prośbą o wyznaczenie prowadzących na te ich spotkania. Po trzech godzinach dyskusji sprawa pozostała nierozwiązana. I teraz okazało się, że zostałem skonfrontowany z poważnym problemem, który jest przedmiotem mojej wielkiej troski. Zająłem przy tym w tej sprawie stanowisko odmienne od pozostałych starszych i jestem jedynym starszym, który reprezentuje taki pogląd, a mianowicie, że postanowienie, które przyjęliśmy, było nierozsądne i niekorzystne, okazując skłonność do rujnowania swobody osobistej i będąc szczególnie krzywdzące dla niektórych z naszych braterstwa.

Przedstawiane jest stanowisko, że przyjęcie tego postanowienia nie ma na celu krępowania cudzych praw ani w jakikolwiek sposób ingerowania w nie. Mnie jednak wydaje się, że w pewnej mierze jest ono „pozorem zła”, którego wolałbym uniknąć, biorąc pod uwagę to, że korzyść, jaka z jednej strony może być osiągnięta przez to postanowienie, należy zestawić z przeważającymi stratami w postaci urazy, jaką może ono spowodować z drugiej strony.

Nie jestem i nie będę kłótliwy, chciałbym jednak znać i czynić wolę Pańską. Znajdując się zaś w takiej sytuacji, że mam odmienne zdanie od pozostałych starszych i niektórych innych członków zgromadzenia, czuję się bardzo zakłopotany i proszę o Twoją poradę. Biorąc pod uwagę obecne i przyszłe interesy zgromadzenia, czuję, że sprawa jest obecnie zbyt ważna, by można było ją pozostawić w sferze wątpliwości.

Pozostaję Twoim bratem w Jego błogosławionej służbie
J. J. B.

Nasza odpowiedź na powyższe

Staraliśmy się wyłożyć w WYKŁADACH PISMA ŚWIĘTEGO, tom VI nasze biblijne przekonania na tematy, które zostały poruszone w tym liście. Chcąc je teraz powtórzyć i dostosować do sytuacji, która wywołała to pytanie, powiedzielibyśmy, co następuje.

Każde spłodzone z ducha dziecko Boże za sprawą swego pomazania ma prawo mówić, głosić i wyznawać słowo oraz posłannictwo swego niebiańskiego Ojca. Prawo głoszenia nie jest ograniczone do biskupów ani do tych, na których włożyli oni ręce, także nie do starszych i diakonów wybranych w biblijny sposób przez podniesienie rąk w zgromadzeniu. Są oczywiście pewne naturalne ograniczenia, takie jak brak zdolności – z różnych powodów – do utrzymania uwagi publiczności. Jedynym wyjątkiem jest apostolskie ograniczenie, że siostry nie powinny publicznie głosić.

Mając tak szerokie spojrzenie na Boże pełnomocnictwo za sprawą pomazania, czyli autoryzacji ducha świętego, uważamy, że nikt nie ma prawa przeszkadzać innym. Zgodnie z tym, jak Jezus powiedział do apostoła Jana: „Nie zabraniajcie mu” – Mar. 9:39.

Mimo to jednak, chociaż nikt nie może przeszkadzać bratu ani go wiązać, to jednak sami możemy zrezygnować z niektórych własnych swobód. Uznając, że Bóg jest Bogiem porządku i że każda dobra sprawa udaje się dzięki porządkowi i respektowaniu pouczeń naszego Pana, że Jego naśladowcy winni zgromadzać się razem jako jedno Ciało, uświadamiamy sobie, że zajmując miejsce w Ciele, tracimy pewną część naszej osobistej niezależności, wolności i przywilejów. Czynimy to z zadowoleniem, ponieważ wierzymy, że jest to wolą Pańską, zgodnie z tym, jak nas pouczył: „Nie opuszczając wspólnych zebrań naszych” [Hebr. 10:25 NB]. Tak więc wszyscy, którzy stają się uczestnikami, czyli członkami, zgromadzenia studentów Biblii, odstępują tym samym od niektórych swoich osobistych praw. Działają razem z innymi jako zgromadzenie, podejmując decyzje, jakie zebrania są pożyteczne, a które niekonieczne, kto z członków będzie najlepszym, by prowadzić i służyć zgromadzeniu, a kto będzie wykonywał inne posługi.

Z tego punktu widzenia nie byłoby rzeczą właściwą, by bracia będący członkami zgromadzenia inicjowali nowe zebrania, ale nadal czuli się częścią pierwotnego zgromadzenia. Gdyby członek zboru indywidualnie rozpoczął inne zebranie, oddzielne od tych, które organizowane są przez jego zgromadzenie, to oznaczałoby, że je ignoruje, że przerywa związek ze swoim dawnym zgromadzeniem, co dalej wskazywałoby, że w żadnym sensie nie powinien uważać się za sługę czy za członka macierzystego zgromadzenia i nie powinien korzystać z wynikających stąd przywilejów. Reaktywując swoje osobiste swobody, pozbywa się przywilejów wynikających z członkostwa w zgromadzeniu.

Stąd też, mając to na uwadze, powiedzielibyśmy, że bracia i siostry, którzy uczestniczyli w organizowaniu nowych zebrań, najwidoczniej mieli tylko najlepsze intencje i najprawdopodobniej nie rozważali w tym momencie rzeczywistego znaczenia i wyrazu ich działań przy organizowaniu takich zebrań.

Wyglądałoby też na to, że macierzyste zgromadzenie wraz z jego starszymi i diakonami nie w pełni zaspokoi­ło wszystkie pragnienia i potrzeby zboru, gdyż inaczej nie zrodziłyby się takie intencje czy powody do rozpoczynania nowych spotkań poza programem działania zboru. Słudzy zborowi powinni zawsze zachowywać ostrość widzenia, by zwracać uwagę na to, czy duchowe potrzeby zainteresowanych są zaspokajane. W tym celu trzeba też wybierać i wyznaczać wystarczająco wielu starszych i diakonów.

Chociaż sympatyzujemy z uczuciami tych, którzy podjęli inicjatywę waszego postanowienia zborowego w tej sprawie, to jednak skłonni jesteśmy wątpić, czy było to mądre posunięcie. Wierzymy, że dla wszystkich byłoby lepiej, gdyby każda ze stron wyznała swój błąd. Zgromadzenie i starsi mogliby słusznie stwierdzić: Żałujemy, drodzy bracia i siostry, że nie mieliśmy właściwego poglądu na sytuację, który umożliwiłby nam na czas i właściwie zaspokoić potrzeby zgromadzenia w zakresie zebrań. Przyrzekamy, że będziemy wierniej wykonywać nasze obowiązki w przyszłości.

Ci zaś, którzy zaczęli nowe zebrania, mogliby naszym zdaniem z powodzeniem powiedzieć: Żałujemy, drodzy bracia i siostry, że nie popatrzyliśmy szerzej na tę sprawę i nie zwróciliśmy się z prośbą o takie spotkania, tak by zaspokojenie tej potrzeby mogło stać się częścią porządku zborowego.

Po takich przeprosinach i rezygnacjach wierzymy, że cała sprawa naprawiłaby się sama, napięcia by zanikły, a wszyscy poczuliby ulgę. Prawdopodobnie też rezultat nie odbiegałby zbyt daleko od obecnej sytuacji, z tym że nowe spotkania byłyby częścią porządku zborowego.

The Watch Tower, 15 lutego 1914, R-5409 (fragment)
Straż 1/2014

Do góry