R-5673

Ostatnia bitwa króla Saula

- 23 maja [1915] – 2 Sam. 2-5 -

Strapiony, szuka porady u wróżki w En-Dor – Oszukany przez złe duchy – Przegrana bitwa – Saul i Jonatan pobici – „Pieśń o łuku”, czyli marsz żałobny Saula – Dawid królem Judy – A potem całego Izraela.

„Pan jest mocą moją i tarczą moją. W nim zaufało serce moje i doznałem pomocy” – Psalm 28:7 (NB).

Dzisiejsze studium obejmuje ciekawy okres w historii Izraela i doświadczeniach Dawida, Bożego ulubieńca. W związku z tym, że był prześladowany i ścigany przez króla Saula, nie było dla Dawida bezpiecznego miejsca. Pragnąc w nim mieć raczej przyjaciela niż przeciwnika, Filistyni dali Dawidowi i jego towarzyszom miasto Syklag. Rezydując tam, Dawid wyruszał przeciwko Amalekitom, ale nigdy przeciwko Izraelitom. Nie mógłby z własnej woli walczyć z ludem Pana, ale czuł wolną rękę, jeśli chodzi o walkę z tymi, o których Pan oświadczył, że mają być zgładzeni, gdyż ich nieprawość się dopełniła i na więcej nie było Bożego przyzwolenia.

Tymczasem zbliżał się kres panowania Saula. Ponowna inwazja Filistynów wymagała od niego zmobilizowania całej armii, a i tak był pełen obaw o rezultat. Chociaż jako król miał na rozkaz Boży wypędzić z kraju wszystkie wiedźmy, wróżbitów i tych, co twierdzili, że porozumiewają się ze zmarłymi, to i tak żyli oni jeszcze tu i ówdzie. W skrajnych emocjach, widząc, że Pan mu nie odpowiada, król Saul udał się do En-Dor, do kobiety mającej ducha wieszczego, o której niektórzy mówią [Jalkut Szimoni XI w.], że była matką królewskiego hetmana, Abnera.

Wróżka, upewniwszy się, że nic jej nie grozi, nawiązała kontakt z upadłymi aniołami, które, jak twierdziła – zresztą podobnie jak nadal twierdzą wszyscy spirytualiści – były duchami osób nieżyjących. Niewątpliwie była uczciwa i przekonana, że tym, którego wezwała, jest duch Samuela. Biblia jednak zapewnia, że „umarli o niczym nie wiedzą” [Kazn. 9:5]. Samuel spał wraz ze swymi ojcami, czekając na poranek zmartwychwstania, i nie mógł udzielić żadnej rady, nie mógł nic wiedzieć o przebiegu bieżących spraw.

Złe duchy wszakże, zarówno w tamtym czasie, jak i obecnie przez media, podawały się za zmarłych i wykorzystując wyższą wiedzę, odpowiadały zamiast nieżyjących. W tym przypadku odpowiedź na postawione pytania głosiła, że król przegra bitwę następnego dnia oraz że on sam i jego synowie zostaną zabici.

Nie wiemy, jakim sposobem upadli aniołowie wiedzą tak dużo o ludzkich sprawach, ale wiemy, że nie jest mądrą rzeczą zadawanie się z nimi, gdyż Pan tego zabronił. Ich jedynym celem jest zwodzenie ludzi, a jak pisze św. Paweł, poprzez sny i objawienia wprowadzili do Kościoła rozmaite diabelskie doktryny (1 Tym. 4:1), które, wchłonięte przez nasze wyznania wiary, jak mucha w maści spowodowały, że zaczęły one cuchnąć (Kazn. 10:1).

Szczęściem dla ludzi okazałaby się świadomość tego, czego tak jasno uczy Biblia, a mianowicie, że umarli są umarłymi i nie mogą przekazać żadnego rodzaju informacji, że nie odczuwają ani radości, ani cierpienia, ale po prostu są w stanie zawieszenia procesów życiowych, czekając na świt lepszego dnia, kiedy to Emanuel, Mesjasz, wywiedzie poznanie chwały Boga dla wszystkich; będzie to wynikiem Jego ofiary okupowej na Kalwarii. Nauczanie, że zmarli są bardziej żywi, niż byli za życia, jest nie tylko bezsensowne, ale sprzeciwia się Pańskiemu Słowu i stało się podstawą wszystkich poważnych błędów, jakie zaburzyły u chrześcijan zdolność rozumowania. Nikt nie modliłby się za umarłymi ani nie odprawiałby za nich mszy celem wybawienia ich z czyśćca, gdyby ludzie wiedzieli, że ich zmarli przyjaciele tylko śpią, aż do poranku zmartwychwstania.

Ale co najgorsze, owa teoria, że zmarli są żywi, stała się podstawą poważnych bluźnierstw przeciwko Bogu, do których mniej lub bardziej przyłączają się wszystkie denominacje, tak jak to przedstawiają w swoich kredach. Bluźnierstwa te przejawiają się w stwierdzeniach na temat charakteru i planu Boga, które byłyby hańbą dla każdego diabła i dalekie są od charakteru i przymiotów Boga wszelkich łask, Ojca wszelkiego miłosierdzia, od którego zstępuje wszelki datek dobry i wszelki dar doskonały (Jak. 1:17).

„Pieśń o łuku”

Gdy Dawid usłyszał o wyniku bitwy, wyraził swe współczucie dla Saula i Jonatana w pięknej pieśni, znamiennej poprzez fakt, że nie ma w niej najmniejszej wzmianki o tym, jak Saul go prześladował i nastawał na jego życie. Jest to pochwała dla Saula za to, co zrobił dobrego. Opowiada o czułej miłości Jonatana, przewyższającej miłość niewieścią. Ów poemat został zanotowany w 2 Sam. 1:17-27. Marsz żałobny z oratorium [G. F. Haendla] „Saul” to podjęta przez współczesnych muzyków próba wyrażenia uczuć Dawida do Jonatana i Saula zawartych w „Pieśni o łuku”; przez to utożsamiany jest dzisiaj z usługą pogrzebową dla osób zasłużonych.

W bitwie zostali zabici synowie Saula, w tym Jonatan. Saul został ranny. Z obawy przed dostaniem się w ręce Filistynów, którzy zamęczyliby go na śmierć, Saul rozkazał swemu giermkowi, żeby go zabił, jednak w końcu król sam przebił się własnym mieczem.

Młody Amalekita, wiedząc, jak bardzo Dawid był prześladowany przez Saula i myśląc, że wyświadczy mu przysługę, przyniósł wieść o śmierci Saula i przekazał Dawidowi koronę króla i bransoletę, która była na jego ręce. Oświadczył, że to on przebił Saula na jego prośbę – przypuszczalnie zmyślił tę część historii, aby przysporzyć sobie chwały. Dawid natomiast przyjął tę wieść całkowicie inaczej, niż by się można było spodziewać, mówiąc: „Jakże! Nie bałeś się podnieść swej ręki, aby zabić pomazańca Pańskiego?” [2 Sam. 1:14 NB]. Następnie polecił go zabić, zaś Saula i Jonatana opłakiwał aż do wieczora.

Przez wszystkie te lata Dawid czekał na Pana, w pełni przekonany, że w końcu to on będzie królem Izraela, ale w żaden sposób nie przyspieszał wydarzeń, zawsze gotowy podjąć obowiązki i urząd króla, gdy tylko Pan mu go przydzieli. Jakiż wspaniały przykład mamy w postępowaniu Dawida! Jak wiele mogą się chrześcijanie od niego nauczyć w zakresie cierpliwego oczekiwania na Pański czas we wszystkich swoich sprawach – nie tylko czekania na Królestwo, gdy się modlą: „Przyjdź królestwo twoje”, ale również czekania na Pańskie kierownictwo i opatrzność w przekonaniu, że dzięki Niemu wszelkie sprawy obrócą się ku ich dobru. Jakże często chrześcijanie popełniają ten błąd, że oglądają się na Pańską opatrzność i obiecane wsparcie w swych sprawach, a potem próbują działać na własną rękę, nierzadko doznając rozczarowania.

Dawid zdał sobie sprawę, że prawdopodobnie dla niego i jego towarzyszy nadszedł czas, by odejść z kraju Filistynów i poprzez kapłana oraz efod pytał o to Pana. Otrzymał odpowiedź, że ma iść do Judei. Pytał więc, do jakiego miasta, i uzyskał informację, że ma to być Hebron. I tam przeniósł się on i jego towarzysze z rodzinami, zaś plemię Judy, jego własny szczep, z miejsca uznało go za króla. Jednak dopiero po siedmiu latach stał się on królem całego Izraela. W międzyczasie okazało się, że Iszboszet, syn Saula, przeżył i Abner, hetman Saula, pomazał go na króla Izraela. Król Judei Dawid nie wywierał nacisku na inne pokolenia, tylko dalej czekał na Pański właściwy czas.

Tymczasem Abner zebrał wojsko przeciwko sługom Dawida i doszło do zawziętej bitwy, z której siły Dawida wyszły zwycięsko, a inni przegrali. W końcu Abner, rozgniewany na Iszboszeta, zaproponował Dawidowi, że syn Saula zostanie wasalem króla i pomoże skierować serca wszystkich Izraelitów ku niemu. Król Dawid docenił tę propozycję, ale niewątpliwie zastanawiał się, czy było to zgodne z wolą i obietnicami Pana. Sprawy potoczyły się jednak inaczej, gdyż Joab, siostrzeniec Dawida i hetman jego wojsk, podstępnie zabił Abnera. I znów widzimy, że reakcja Dawida była przeciwna do panującego wówczas nastawienia. Zamiast cieszyć się ze śmierci Abnera, król go opłakiwał i zganił swego siostrzeńca za to, że obrał zły kierunek postępowania. Miał dość odwagi, by w obecności swego własnego utalentowanego żołnierza wychwalać męstwo Abnera jako również wielkiego wojownika; oświadczył bowiem: „...wódz, i to wielki, poległ dziś w Izraelu” [2 Sam. 3:38 NB].

Król wszystkich Izraelitów

Niedługo potem inni, bez porozumienia z Dawidem, zabili Iszboszeta i na dowód jego śmierci przynieśli królowi jego głowę, oczekując zapewne nagrody. Jednakże i oni zostali zganieni. Przecież zabili króla. Zasłużyli więc na taką samą karę i też zostali zgładzeni. Pozwalało to zademonstrować przed ludem, że Dawid kierował się w swym postępowaniu zasadą sprawiedliwości, co było dość niezwykłe w jego czasach, a my możemy dodać, że niezwykłe jest nadal. Wszystko to przysłużyło się do tego, że król zdobył przywiązanie ludu, który dostrzegł, że ich władca nie jest samolubny, ograniczony, ale jest człowiekiem otwartego umysłu i wielkodusznym nawet dla swoich przeciwników i wrogów. Wydawał się mieć ogromne poszanowanie dla sprawiedliwości, ale też znaczne współczucie dla nieprzyjaciół.

Król Dawid miał trzydzieści siedem lat, gdy w końcu posłowie jedenastu plemion udali się, by z nim obradować, zaznaczając, że byliby zaszczyceni, mając go za króla nad całym Izraelem. Działo się to około siedem i pół roku po śmierci króla Saula i prawdopodobnie około siedemnaście lat po tym, jak Dawid został najpierw namaszczony przez Samuela. Wiara i cierpliwość znaczą każdy jego krok w ciągu tych lat i ukazują nam charakter króla Dawida tak, jak inaczej nie moglibyśmy go poznać. Jego wielkość zaznaczyła się głównie w okazywaniu oddania Bogu i posłuszeństwa względem Boskiej woli.

Uznanie króla jako władcy wszystkich plemion Izraela wyznacza trzecie wylanie świętego oleju pomazania na jego głowę.

W międzyczasie Dawid był coraz potężniejszy w pokonywaniu swych wrogów – wrogów Pana – tych, których zniszczenie zapowiedział Bóg. Na nowo przypominamy naszym czytelnikom, że Pan oznajmił, iż nieprawość Amorejczyków dopełniła się i tak stało się Jego wolą, że mieli oni zostać wygładzeni z ziemi. To, czy mieli być zabici w bitwie, czy przez zarazę albo głód, nie miało dla nich znaczenia – Boski wyrok śmierci musiał zostać wykonany.

Wprawdzie w każdej chwili Bóg dozwalał na panowanie chorób, wojen, głodu, zarazy i śmierci na świecie, przygotowywał jednak dla ludzi odkupienie, zbawienie przez wielkiego Odkupiciela. Królestwo Mesjasza przejmie wkrótce kontrolę nad ziemią i przerwie panowanie grzechu i śmierci, doprowadzi do związania Szatana i spowoduje, że światło Boskiej Prawdy zaleje ziemię. Wtedy wszystkie niewidzące oczy zostaną otwarte, a niesłyszące uszy będą odblokowane, aby poznać i zrozumieć prawdziwego Boga i Jego prawdziwego Mesjasza.

W międzyczasie ci, którzy polegli od izraelskiego miecza, nie będą nic wiedzieć o upływie czasu. Zostaną wzbudzeni w Królestwie Tysiąclecia, kiedy wszyscy śpiący w prochu ziemi obudzą się. Znajdą się wówczas w najbardziej korzystnych warunkach, jakich można by pragnąć – wolni od kajdan niewiedzy i przesądu, w Królestwie Mesjasza gotowym pomóc im w uporaniu się ze słabościami i zepsuciem oraz odzyskaniu ludzkiej doskonałości utraconej w Edenie, a odkupionej na Kalwarii.

The Watch Tower, 15 kwietnia 1915, R-5673
Straż 2/2015

Do góry