R5676 do 5677

KONIEC WIEKÓW - WARUNKI PODOBNE.

"Jeżeli świat was nienawidzi wiedzcie, że mnie pierwej, niżeli was, miał w nienawiści". - Jan. 15:18.

Przez wyraz "świat" Pan Jezus nie miał na myśli Pogan, bo inaczej powiedziałby: Poganie. Gdyby Jezus użył tego wyrażenia (Poganie) to miałby On na myśli ludzi, niepozostających w przymierzu z Bogiem. Lecz używając wyrazu "świat" zdaje się, iż przez to ma się rozumieć obecny ustrój społeczny - tj. ludzi żyjących w obecnym porządku rzeczy; bo obecnego ustroju nie mogłoby być bez ludzi. Zapewne Jezus miał na myśli religijnych przywódców - przedstawicieli ludu.

W owym czasie szczególny porządek rzeczy tworzyli nauczeni w Piśmie. Faryzeusze, Sadyceusze, arcykapłani, doktorzy Prawa, to jest tych, co tłumaczyli Zakon. Zatem ci, co reprezentowali Zakon, - byli i przedstawicielami ludu, ci, więc stanowili ówczesny porządek rzeczy - świat. Oni to o ile wiemy, nienawidzili Jezusa. Pan Jezus o nich powiedział, iż nienawidzą światłości. Nienawidzili Go nie dlatego, żeby im wyrządził jaką krzywdę, lecz z powodu Jego nauki i światła jakim przyświecało Jego życie, które było przeciwne ich życiu, ich celom, planom i zamiarom. Gdyby oni uznali naukę Jezusa w takim razie wszystkie ich zamiary, jakie mieli przez wszystkie lata spełzłyby na niczym. Stosownie do ich celów i zamiarów i według ich pojęć nasz Pan i Jego naśladowcy wydawali się im szaleńcami, bo usiłowali czynić rzeczy (według nich) niemożliwe.

Głównymi oponentami naszego Pana byli przywódcy religijni, nauczyciele i politycy żydowskiego narodu. Na on czas były dwie partie: Saduceuszy i Faryzeuszy. Saduceusze nie wierzyli, czego nie widzieli. Byli agnostykami (niewierzącymi), zaś Faryzeusze należeli do sekty religijnej bardzo skrupulatnej i uchodzili między ludem żydowskim za najświątobliwszych ludzi. Przestrzegali bardzo akuratnie zewnętrzne formy i ceremonie, lecz jednocześnie (jako klasa) byli ludźmi wysokomyślnymi, mający siebie za najsprawiedliwszych, a zarazem byli wielce niesprawiedliwymi. Ktokolwiek zapoznał się z nauką Jezusa, to więcej nie dbał o którąkolwiek z tych sekt, ani o ich nauki, a tym bardziej nie uważałby ich za wielkich w ich narodzie. Sekty te zawsze walczyły ze sobą, lecz gdy chodziło o walkę z Jezusem, ci religijni przywódcy połączyli się przeciwko Niemu.

Sekty te łącznie z nauczonymi w Piśmie i doktorami Prawa podburzyły lud, by żądał ukrzyżowania Jezusa. Nie przypuszczamy, aby ci ludzie uczeni, odznaczający się nauką i inteligencją, by razem z pospólstwem na ulicy wołali i żądali oswobodzenia Barabasza a ukrzyżowania Jezusa, lecz raczej przypuszczamy, iż podburzali lud, a sami zajęli stanowisko ludzi poważnych. W każdym razie sposób ich postępowania przyczynił się do śmierci Jezusa. Złość, jaką pałali przeciw Niemu, była tak zawziętą i nienawistną, że za wszelką cenę postanowili stracić Jezusa. Po kilkakroć knuli spiski na Jego życie, lecz nie mogli doprowadzić do skutku, dopóki nie przyszła "Jego godzina". Faryzeusze przyznali, że Jezus uczynił wielki cud, wskrzeszając Łazarza, a ponieważ to mogło wywrzeć na lud wielki wpływ i do pewnego stopnia osłabić ich władzę i odciągnąć lud, przeto postanowili Go dla tego cudu zgładzić.

Najwyższy kapłan Kajfasz powiedział: "Nam jest pożyteczne, aby jeden człowiek umarł za lud a nie wszystek naród zginął" (Jan 11:49-53). Przywódcy narodu Izraelskiego obawiali się, żeby nauka Jezusa nie owładnęła całego narodu i żeby lud nie odwrócił się od nich, bo mówili: "Jeżeli go tak zaniechamy, wszyscy weń uwierzą i przyjdą Rzymianie a wezmą nam to miejsce nasze i lud". Nadto mówili: "My jesteśmy dozorcami tego narodu. Rzymski rząd nie zajmie się tym pospólstwem. Jeżeli my się tym nie zajmiemy, to sprawa Boża upadnie. Zatem lepiej będzie, jeżeli zgładzimy tego człowieka". Trudność, w jakiej się znajdowali była ta, że mieli fałszywe pojęcie o sprawie Bożej, jak również o swoim narodzie. Przestali oni liczyć się z Bogiem mniemając, że oni sami mieli wszystko wykonać i wszystkie sprawy załatwić, zapominając, że Bóg jest wszechmocnym, i że On jest kierownikiem Swojego dzieła.

Światło Prawdy, wyjawia błąd.

Co się tyczy prawdziwego ludu Bożego Pan Jezus powiedział jako podane jest w naszym tekście: "Jeśli was świat nienawidzi, wiedzcie, że mię pierwej niżeli was miał w nienawiści". Daje się zauważyć, że w miarę jak naśladowcy Jezusa są wiernymi swemu Panu na tyle są prześladowani i znienawidzeni. Przez długi czas pierwotny Kościół był prześladowany najpierw przez Nerona, potem przez Dioklecjana i innych cesarzy rzymskich. Następnie zaczął się wyłaniać system Antychrysta, który fałszywym przedstawieniem prawdy stara się naśladować Królestwo Boże na ziemi. Właściwy jego początek można datować od roku 539. System ten również nienawidził i prześladował prawdziwy Kościół mając go w wielkiej pogardzie. Prawdziwi naśladowcy Jezusa zawsze byli uważani za dziwaków, że nie byli ludźmi myślącymi, że za bardzo literalnie brali słowa Jezusa i że za wiele myśleli o przyszłym Królestwie, zamiast myśleć i działać na korzyść doczesnego Królestwa. Potem nastąpiła długa noc krwawych prześladowań, szczególnie podczas okresu tysiącletniego absolutnej władzy papieży (od roku 799 do roku 1799.) Prawdziwi naśladowcy Jezusa, byli przeważnie ludzie biedni, nie wielu było między nimi uczonych albo wielkich, lecz byli mocnymi i bogatymi w wierze, jako napisano: "Nie wiele mądrych według ciała, nie wiele możnych, nie wiele zacnego rodu jest powołanych". "Azaż Bóg nie obrał ubogich na tym świecie, aby byli bogatymi w wierze i dziedzicami królestwa, które obiecał tym, którzy Go miłują?" - 1Kor.1:26; Jakub 2:5.

W naszych czasach rzecz dzieje się podobnie. Na ile lud Boży stara się naśladować stóp Jezusa, jako swego Pana i na ile starają się, aby ich światło przyświecało drugim, w takim stosunku to światło będzie wykazywało błędne pojęcia, fałsz i obłudę obecnego porządku i stanu rzeczy na świecie. Jak to działo się za czasów Jezusa, że głoszona Prawda karciła i wykazywała błędy, a z tego powodu głoszący prawdę byli znienawidzeni i prześladowani, tak się rzecz ma i dzisiaj. Jak za czasów pierwszego przyjścia Chrystusa wodzowie religijni mieszali się do polityki, tak podobnie i dziś, mniej lub więcej religijni przywódcy zajmują się polityką. Planują oni, aby wprowadzić pewne reformy i mówią: "Gdybyśmy tylko mogli zniszczyć uprawianie białego niewolnictwa i używanie trunków, to prawie, że byłby to "Złoty Wiek" - Tysiąclecie - a wybranie rozumnych urzędników dopomogłoby do wprowadzenia nowego i lepszego porządku rzeczy. Chociaż sympatyzujemy z dobrymi chęciami tych ludzi, to jednak możemy powiedzieć, że tego rodzaju planowanie, nie zgadza, się z Planem Bożym, co się tyczy przyszłego Królestwa. Instytucje, jakie obecnie istnieją nie mają być reperowane, poprawiane, lecz mają być zastąpione: "Nową ziemią i nowym niebem", to jest zupełnie nowym ustrojem tak religijnym, jak i społecznym.

Nie jest naszym zamiarem krytykować dobre chęci reformatorów, którzy starają się i usiłują łatać stare suknie. Owszem pochwalamy wszystko, cokolwiek dąży ku dobremu i do sprawiedliwości. My pozostawiamy świat w spokoju, niech czyni, co uważa za dobre, tak dla siebie jak i dla drugich, lecz naszym zadaniem jest, by wykonywać wolę Bożą odnoszącą się do Jego Planu i reform, które On wprowadzi. Rozkazanie, jakie otrzymujemy jest, by być gotowymi i uzdolnionymi do wzięcia udziału w Królestwie i abyśmy pomagali innym, którzy również starają się by ich powołanie i wybór uczynić pewnymi i okazali się gotowymi wejść do Królestwa. Królestwo to jest już bardzo blisko i ono to będzie Boskim narzędziem, które zniszczy grzech a wprowadzi sprawiedliwość.

Przedstawianie światłości za ciemność.

Rzeczy te wydają się światu wielce niedorzecznymi, bo nie tylko nie zgadzają się z ich zamiarami i pojęciami, ale niszczą je doszczętnie. Mowa o ustanowieniu Królestwa Chrystusowego na ziemi niszczy doszczętnie plany i nauki Kościelnictwa. Gdyby ludzie pojmowali tę rzecz jak my, to stałoby się to klęską dla wszystkich denominacji. Ludzie nie popieraliby tych systemów finansowo, lecz raczej staraliby się czynić sprawę Bożą. Gdyby nasze poglądy, pozyskały zaufanie w ludzi i zostały przyjęte to o tyle te systemy stałyby się niepopularnymi. W porównaniu z prawdą musiałyby się wszystkie zawstydzić. Z tego powodu opiekunowie tych systemów są przekonania, ażeby można się utrzymać na zajmowanych stanowiskach koniecznie potrzeba ciemność nazwać światłością. Myślą, że przez stawianie przeszkód, jak palenie naszych książek i gazet, rzucanie oszczerstw itp. ich stanowisko się poprawi i zdaje się im, iż to, co czynią jest rzeczą rozumną. Wiedzą oni dobrze, że gdyby większość ludzi poznała prawdę, - na ten czas ich systemy runęłyby.

"Wielkie i wyniosłe słowa".

Instytucje kościelne roszczą pretensje, że przez osiemnaście stuleci świadczyły i głosiły o Królestwie Chrystusowym. Kościół Rzymsko-Katolicki mówi: "Patrzcie jak wielką instytucję myśmy stworzyli! Jak wiele pieniędzy mamy ulokowanych! Przypatrzcie się jak wszystkie rządy liczą się z nami i mamy nadzieję, że niezadługo ujmiemy kontrolę nad wszystkimi rządami, a wtedy zdobędziemy świat!". Podobnie mówią Metodyści, Baptyści i inni. "Musimy podbić świat, a w ten sposób zostanie ustanowione Królestwo Chrystusowe!".

Tym sposobem starają się przeprowadzić własne plany i zamiary. Przy badaniu Pisma Św., używają sekciarskich okularów, i zdaje się im, że "Kościół" znajduje się teraz w takich warunkach, że niezadługo spowoduje, że wszelkie się kolano skłoni i wszelki język będzie wyznawał Boga. Dalej mówią: "Jeżeli ci Badacze będą chodzić i mówić ludziom, że Pan Jezus nadmienił, że prawdziwy Kościół stanowi tylko "maluczkie stadko", to ludzie wspomną sobie na to, cośmy im mówili, o wielkiej liczbie. Na przykład: Co powiecie o trzodach takich jak Kościoły: katolickie, luterańskie, baptystów, metodystów, presbiterian itp. Czy nie głosimy światu, że liczba Chrześcijan na świecie obecnie wynosi czterysta milionów? Czy mamy pozwolić, aby jacyś ludzie bez władzy i znaczenia mieli wykazywać, że do prawdziwego Kościoła należy tylko garstka, zaś reszta pozostałych (do których my należymy,) to tylko ci co mają nie uzasadnione pretensje. To znaczy, że nasze wielkie instytucje nie są prawdziwymi. Ci ludzie starają się wywrócić świat a nas podać w niesławę, zatem musimy z nimi coś uczynić zanim nie będzie za późno!

Wóz ognisty.

Że nienawiść istnieje na to nie ma żadnej wątpliwości. Lud Boży stara się o prawdziwy ideał, którym jest przypodobanie się obrazowi swojego Pana, jako przedstawiciela Jezusa Chrystusa. Lecz nie to jest, dla czego religijni przywódcy mają ich w nienawiści. Im głównie chodzi, aby nie naruszać ich instytucji, nie kołysać ich okrętem! Oni się bardzo obawiają, iż ich okręt - czółno - może się wywrócić z nimi w morze. Owszem, duch świata, jaki posiadają ci przywódcy religijni jest powodem nienawidzenia przedstawicieli Pańskich. Są jednak dobrze myślący ludzie we świecie, którzy dopatrują się Prawdy a to staje się przyczyną większego jeszcze obrażenia dla tych kościelników, którzy nie są w zupełnej harmonii z Bogiem.

Do czego to wszystko ostatecznie doprowadzi nie możemy teraz powiedzieć, lecz są niektóre Pisma, które zdają się wskazywać, że ostateczny los Kościoła zakończy się prześladowaniem. Eliasz był obrazem na Kościół. Jego ostatnim doświadczeniem był wóz ognisty, który stał się przyczyną, że Eliasz był wzięty ze świata. Może, więc się stać, że Kościół przy końcu tego Wieku będzie wzięty podczas wielkiego ucisku i że wóz ognisty przyczyni się, że Kościół zostanie przyjęty do chwały, czci i nieśmiertelności, do udziału z Jezusem w Boskiej naturze. "Nie bój się o maluczkie stadko, albowiem upodobało się Ojcu dać wam Królestwo". "Jeżeli z Nim cierpimy, z Nim też królować będziemy". - Rzym.2:7; 8:17; Łuk.12:32; 2Tym.2:12.

W.T. 1915 - 131.

Strażnica 1920 str. 186 - 189.