R-5903

Prośba Macedończyka

- 2 czerwca 1916 – Dzieje Ap. 16:6-15 -

Druga podróż misyjna św. Pawła – Wyraźny dowód Boskiego nadzoru nad wszystkimi sprawami Bożego Kościoła – Skierowanie ewangelii do Europy – Głoszenie w Filippi – Lidia z Tiatyry i jej dom uwierzyli.

„Przepraw się do Macedonii i pomóż nam” – Dzieje Ap. 16:9.

Po spotkaniu starszych zorganizowanym w Jerozolimie św. Paweł i Barnaba pozostali przez jakiś czas w Antiochii. Lecz widząc, że było tam wielu pracowników i że spora część pola była tylko w małej części zagospodarowana, zaplanowali drugą podróż misyjną. Barnaba i jego siostrzeniec Jan Marek udali się w jedną stronę, a św. Paweł w drugą, wraz z Sylasem, którego poznał na naradzie jerozolimskiej i o którym mówiono, że jest obywatelem rzymskim, podobnie jak św. Paweł. I to ich obu dotyczyć będzie dzisiejsza lekcja.

Ich trasa wiodła przez Syrię i Cylicję do miast Derbe i Listra. Tam umacniali oni wiarę tych, których Pan przyjął już wcześniej w wyniku pierwszej podróży misyjnej apostoła oraz wskutek oddziaływania Prawdy w międzyczasie. W Listrze spotkali młodego Tymoteusza, syna żydowskiej matki, dobrze zaznajomionego ze Słowem dzięki niej i dzięki swej babce – jego ojciec był Grekiem (2 Tym. 1:3-5).

Zauważamy, że wśród kwestii prezentowanych zborom była decyzja jerozolimskiej narady starszych, że prawo żydowskie nie ma być wiążące dla pogan, z wyjątkiem kilku rzeczy, jakie odnotowaliśmy w ramach naszego ostatniego studium. Niektórym wydaje się niespójne, że w tym samym czasie, kiedy apostoł obwieszczał tę decyzję braciom, zarządził obrzezanie Tymoteusza. Gdy to jednak dobrze zrozumiemy, uznamy, że postępowanie św. Pawła było jak najbardziej konsekwentne. Obrzezanie nie było częścią prawa Mojżeszowego, ale zostało wprowadzone już za Abrahama, wieki wcześniej, jako znamię lub znak dla wszystkich dzieci Abrahamowych (1 Mojż. 17:9-14). Rada w Jerozolimie nie postanowiła, żeby odtąd nie obrzezywali się Żydzi, lecz że nie powinno się tego uważać za rzecz niezbędną dla chrześcijan.

Chodzi o to, że sam fakt, iż ktoś jest dzieckiem Abrahama według ciała, nie jest wystarczający, by uczynić z niego nowe stworzenie w Chrystusie, stąd też i obrzezanie ciała tego nie dokona. Ponieważ nowe stworzenie jest przyjmowane przez Boga jako członek Ciała Chrystusowego, musi jako nowe stworzenie posiadać obrzezane serce, aby się stać duchowym Izraelitą, czy poprzednio ten ktoś był Żydem, czy poganinem. Obrzezanie serca oznacza odcięcie – odłączenie od ciała, jego celów, nadziei, pragnień itd.

Widzimy zatem, że nie mogło być obiekcji co do obrzezania Tymoteusza – duchowo nie pomogłoby mu ono ani nie przeszkodziło – jeśli zostało wykonane z jasnym zrozumieniem, że jest to tylko obraz, a nie że prawdziwe obrzezanie czyniło z Tymoteusza członka Ciała Chrystusowego, czyli Kościoła. Matka Tymoteusza była Żydówką, on był Żydem, nawet jeśli jego ojciec był Grekiem. A skoro fakt ten był ogólnie wiadomy Żydom, z którymi wchodzili w kontakt w trakcie swych podróży, to ktoś mógłby zapytać, czy Tymoteusz jest obrzezany. Gdyby nie był, mogłoby powstać podejrzenie, że jest żydowskim odstępcą. Zaś obrzezanie gwarantowało mu istotnie większy wpływ na nich i bliższy dostęp do ich serc.

Ewangelia skierowana do Europy

Po sukcesach misji aż do momentu, który stanowi początek naszego dzisiejszego badania, apostoł wspominał podróż przez Azję Mniejszą. Widocznie nie wszystko przebiegło pomyślnie, aż doszedł on do wniosku, że Pan przeszkodził im w ich wysiłkach, dlatego w zakłopotaniu zaczął rozglądać się za innym polem działania. Ta chwila niepewności była dla Pana okazją, by nim pokierować. Apostołowi przyśnił się człowiek ubrany po macedońsku, który machał do niego, błagając: „Przepraw się do Macedonii i pomóż nam”.

Apostoł uznał ten sen za Pańskie kierownictwo i natychmiast udał się w podróż, która zawiodła go do Europy. Mamy tutaj dowód Boskiego nadzorowania wszystkich spraw Jego Kościoła. Nie był On przeciwny skierowaniu poselstwa do Azji Mniejszej, bo dotarło tam ono później, prawdopodobnie w bardziej sprzyjającym okresie. Teraz jednak był czas wysłania ewangelii do Europy. Zdecydowanie Pan mógł skierować swe poselstwo na południe przez Afrykę i dalej od Europy, ale każdy szczegół Boskiego planu ma swój „właściwy czas”. I teraz z Boskiego rozporządzenia wieść o Bożej łasce w Chrystusie miała pójść do Greków, którzy naówczas zajmowali w świecie czołową pozycję w literaturze i sztuce.

Przypuszcza się, że mniej więcej w tym czasie Łukasz, lekarz, został przydzielony św. Pawłowi do towarzystwa. Pan najwidoczniej zadbał o to, by człowiek wykształcony jako pisarz i lekarz stał się osobistym sekretarzem św. Pawła i dzięki temu listy apostoła mogły dotrzeć do wielu kościołów tego okresu, jak i do ludu Pańskiego aż po dzień dzisiejszy. Łukasz napisał nie tylko jedną z Ewangelii, ale też Dzieje Apostolskie, a także spisał prawie wszystkie listy św. Pawła.

Mamy tu inny przykład przywilejów, jakie są udziałem różnych członków Ciała Chrystusa. Łukasz nie mógł być apostołem Pawłem ani też wykonać jego pracy. Ale mógł być zaszczytnie i skutecznie użyty do szerszego rozpowszechnienia Prawdy. Tak jest też z nami. My nie możemy być apostołami. Nie możemy uczynić niczego wielkiego. Jeśli jednak jesteśmy napełnieni duchem Pańskim, to naszym przywilejem jest być w jakimś stopniu użytym w służeniu Prawdzie. Każda usługa dla Pana i dla braci, nawet umycie nóg czy dowolna podrzędna posługa, jest zaszczytnym przywilejem.

Filippi zaszczycone ewangelią

Zdaje się, że pierwszym miejscem w Europie, w którym zwiastowano „dobrą nowinę”, było Filippi, jedno z ważniejszych miast Macedonii. Pewnego sabatniego dnia, jak zwykle, apostoł i jego towarzysze szukali tych, którzy wielbili Boga i z nadzieją wyczekiwali Królestwa, jakie Bóg obiecał. Wiedzieli bowiem, że takie osoby będą lepiej przygotowane na przyjęcie poselstwa, jakie miał przekazać apostoł – że Jezus zjawił się jako odkupiciel i założył podwaliny tysiącletniego Królestwa, składając siebie na ofiarę; oraz że ostatecznie błogosławieństwa wynikające z Jego ofiary będą dostępne dla każdego stworzenia, ale że teraz, zanim Bóg zajmie się ogólnie całym światem, Pan powołuje duchowy Izrael, „malutkie stadko”, aby jego członkowie byli królami i kapłanami z Jezusem w zarządzaniu błogosławieństwami Tysiąclecia.

Najwidoczniej nie było synagogi w Filippi i sprawa mogła wyglądać niekorzystnie dla św. Pawła i towarzyszących mu osób. Usłyszeli jednak o małym religijnym spotkaniu odbywającym się w każdy sabat nad brzegiem rzeki, za bramą miasta. Było to w zasadzie spotkanie modlitewne i miejsce Bożej społeczności. Ponieważ jego uczestnicy nie posiadali pomieszczeń synagogalnych, nie mieli prawdopodobnie zwojów Pism Świętych, stąd też nie było czytania Zakonu, lecz jedynie modlitwa i wielbienie.

Wszystko to sprzyjało poselstwu ewangelii, jakie miał przedstawić apostoł. Przemówił do tych, którzy się tam właśnie spotkali, chwaląc i podkreślając ważność stanu ich serc, pełnych czci i chwały dla Dawcy wszelkiego dobrego daru. Potem przeszedł do obwieszczenia im dobrej nowiny o ofierze Jezusa, o Jego śmierci i zmartwychwstaniu oraz o drugim przyjściu w mocy i wielkiej chwale. Na pewno im wykazał, że teraz zaproszenie skierowane jest do tych, którzy mają być współofiarnikami z Jezusem i że ich nagrodą będzie współdziedzictwo z ich Panem w Jego tysiącletnim Królestwie jako członkowie Jego Ciała, Kościoła – Rzym. 8:17; 2 Tym. 2:11-12; Gal. 3:29.

Bez względu na to, czy wielu, czy tylko kilkoro wzięło udział w tym spotkaniu, było tam jedno serce, którego prawy stan pozwalał na przyjęcie poselstwa. Chodzi o kobietę imieniem Lidia, sprzedawczynię purpury. Pochodziła ona z Tiatyry, z tego właśnie obszaru – Azji Mniejszej – dokąd apostoł nie mógł się udać, by tam głosić. Prawdopodobnie przebywała ona w Filippi tymczasowo, zajmując się sprzedażą barwników z purpury lub też odzieży farbowanej purpurą. Barwniki te były w dawnych czasach znacznie droższe niż obecnie, a znajomość tajemnicy ich wyrobu przynosiła spore korzyści finansowe. Stąd też przypuszcza się, że finansowo Lidia znajdowała się w całkiem dobrym położeniu. Prawda nie tylko otworzyła jej serce i rozjaśniła jej oczy zrozumienia, ale ponadto niewiasta ta była od razu gotowa okazać posłuszeństwo w pełnym poświęceniu i poprzez symbolizujący to poświęcenie chrzest z wody – „ona i dom jej”.

Nie zawsze religijni rodzice mają religijnie usposobione dzieci. Kilka takich przypadków jest wzmiankowanych w Piśmie Świętym. Osobiste doświadczenie także nas uczy, że szczerze poświęcony Panu rodzic, prowadzony przez Jego Słowo, zasadniczo ma dobry wpływ na tych, którzy są mu najbliżsi i znajdują się pod jego opieką. Taki wpływ powinien być nadzieją, przedmiotem modlitw i starania każdego rodzica. Jednak można to osiągnąć tylko poprzez dbałość, roztropność w słowach i uczynkach. Podporządkowanie się temu wymaga, by każda myśl serca została poddana woli Bożej.

Niemniej jednak rodzice, którym nie udało się poznać Prawdy i dostrzec w niej odpowiedzialności, jaką mają aż do chwili, gdy dzieci wyrosną spod rodzicielskiego pouczania, nie mogą się bezlitośnie ganić, jeśli ich dzieci nie okazują poważania ani im, ani ich religijnym przekonaniom. Powinni raczej pamiętać, że Pan jest całkowicie zaznajomiony z sytuacją i będzie ich oceniał tylko za to, co uczynili lub czego nie uczynili po poznaniu Go i otrzymaniu możliwości zrozumienia wskazówek jego Słowa odnośnie ich własnego życia, jak i wychowywania ich dzieci w ćwiczeniu i napominaniu Pańskim (Efezj. 6:4).

„I wymogła to na nas”

Fakt, że domownicy Lidii uwierzyli, przemawia za tym, że była ona matką dorosłych już dzieci; i że były one całkowicie pod jej wpływem, skoro wraz z nią wielbiły prawdziwego Boga, odrzucając bożki powszechne w Filippi. Jako że nie jest wspomniany jej mąż, możemy wnosić, że była wdową. Stąd też bez porozumienia z kimkolwiek miała prawo zaprosić apostoła i jego towarzyszy do swego domu i udzielić im gościny. Wygląda na to, że dobrze zdawała sobie sprawę, iż posiadając pod swym dachem takich gości – sług Bożych i braci Chrystusa – to ona i jej dom dostępowali większego zaszczytu niż sami ugoszczeni. Zwróćcie uwagę, jak wyraża się, zapraszając: „Skoroście mnie uznali za wierną Panu, wstąpcie do domu mego i zamieszkajcie. I wymogła to na nas”.

Ostatnie stwierdzenie wskazuje, że apostoł nie bardzo chciał się komukolwiek narzucać i nie używa argumentacji typu: „Oczywiście ja i moi towarzysze, którzyśmy mówili wam kazanie, powinniśmy znaleźć u was schronienie” – jakkolwiek była to prawda. Apostoł raczej nie czyni wzmianki na ten temat. W istocie, gdy Lidia zaproponowała gościnę, nie zostało to zaakceptowane od razu, lecz z podkreśleniem, że uczniowie Jezusa nie chcieliby być intruzami. Wynika to ze stwierdzenia, że ona to na nich wymogła – stopniowo ich przekonała i doprowadziła do przyjęcia jej zaproszenia. Jak przyjemnie jest widzieć, gdy dzieci Boże tak mądrze postępują w tego typu sprawach! I gdy potrafią w ten sposób wywrzeć jedni na drugich dobry wpływ!

The Watch Tower, 15 maja 1916, R-5903
Straż 3/2018

Do góry