SCRS-458

Wielki Pomazaniec

Nasz dzisiejszy tekst znajduje się w 61 rozdziale Proroctwie Izajasza, werset 1: „Duch Panującego Pana jest nade mną; przeto mię pomazał Pan, abym opowiadał Ewangelię cichym, posłał mię, abym związał rany tych, którzy są skruszonego serca...” – Izaj. 61:7.

Z naszego tekstu, drodzy przyjaciele, dowiadujemy się, że prorok mówi o Chrystusie – Jezusie, Głowie, i Kościele, który jest Jego Ciałem. Nie muszę wam przypominać, że słowo „Chrystus” znaczy 'pomazaniec' i że od samego początku Bóg zaplanował, że będzie miał wielkiego Pomazańca, który wykona Jego zamiary.

Od początku Bóg przewidział, że grzech pojawi się na świecie. Wiedział też, że nasi pierwsi rodzice upadną. Pismo Święte nas informuje, że zapewnił On zbawienie od wyroku, jaki zawisł nad światem w rezultacie grzechu. Jak zobaczymy, nie był to taki wyrok, o jakim opowiadali nam ojcowie, nie wyrok wiecznych mąk, jakoby wielki Stworzyciel był źle usposobiony wobec swoich dzieci, przywodząc do egzystencji tysiące milionów ludzi z wyraźnym zamiarem męczenia ich przez całą wieczność. Nie było tak; ale, jak przedstawia to Biblia, Bóg wydał na ludzką rodzinę wyrok śmierci. Ogłosił, że z powodu grzechu nasi pierwsi rodzice nie są dalej godni żyć wiecznie. On ich stworzył i powołał do wiecznego życia w przyjaznych warunkach ogrodu Eden. Gdyby byli nieposłuszni i stali się grzesznikami, stosował się do nich wyrok: „Śmiercią umrzesz”, a nie: żyjąc, żyć będziesz w męczarniach.

Drodzy przyjaciele, źle odczytaliśmy nasze Biblie. Dzięki Bogu nasze oczy zrozumienia otwierają się coraz szerzej i coraz lepiej widzimy, że trudności z Biblią nie biorą się z samej Biblii, lecz z jej błędnych interpretacji, jakie pojawiły się w „ciemnych wiekach” i od dzieciństwa pozostawiły tak niezatarte wrażenie w naszych umysłach, że myśleliśmy o naszym Bogu jako o najpotężniejszym, wręcz niemożliwym do wyobrażenia nieprzyjacielu ludzkości. Teraz nasze oczy zrozumienia otwierają się – o co modlił się Apostoł – i zaczynamy widzieć to, co on twierdził, że zobaczymy. Pamiętacie, jak powiedział: „Dlatego zginam kolana moje przed Ojcem (...) abyście w miłości wkorzenieni i ugruntowani, wraz ze wszystkimi świętymi zdołali ogarnąć duchem, czym jest Szerokość, Długość, Wysokość i Głębokość, i poznać miłość Chrystusa, przewyższającą wszelką wiedzę” – miłość Bożą przewyższającą wszelkie zrozumienie [Efezj. 3:14,17-19 NB].

Dopiero otwierają się nam oczy, drodzy przyjaciele. Widzimy większą długość i większą szerokość, widzimy więcej z wysokości i więcej z głębokości Bożej miłości każdego dnia i jak wierzę, w rezultacie tego osiągamy większe uznanie dla Niego i Jego miłości. Ufam, że światło coraz bardziej dociera do wszystkich serc i umysłów. A ponieważ miłujemy Boga, cieszymy się, mogąc czynić te rzeczy, które są miłe w Jego oczach. Już nie jest tak: Zrobisz to, czy pójdziesz do piekła? Nie, moi drodzy braterstwo, myśl jest całkiem przeciwna. Mamy przyjemność służyć naszemu Ojcu, który nas kocha i który uczynił dla nas wielkie rzeczy oraz obiecał jeszcze większe rzeczy w przyszłości dla swego ludu. Cieszymy się, będąc Jego dziećmi; cieszymy się, będąc pod Jego opieką. Dziwnie byśmy się czuli odcięci od naszego Mistrza. Może być tak, że pewne rzeczy wchodzą między naszego Boga a nasze serca. Poeta pięknie wyraził nasze pragnienie, by trzymać się blisko Pana:

„Nie pozwól, by powstały z ziemi ciemne obłoki,
które Cię skryją przed sługi Twego wzrokiem”.

Cieszymy się, ponieważ Go ujrzeliśmy, zobaczyliśmy Go oczyma naszego zrozumienia, gdyż nasze oczy zostały otwarte. W przeszłości trudność stanowiło to, że nie widzieliśmy Boga; widzieliśmy fałszywe przedstawienie Boga. A apostoł Paweł pokazuje nam, że dokładnie taki sam problem dotyczył wielu w jego dniach – że Szatan, „bóg tego świata zaślepił umysły niewierzących” [2 Kor. 4:4 NB].

Dlaczego Szatan tak postępował? Dlaczego Szatan fałszywie przedstawiał „Boga wszelkiej pociechy i Ojca miłosierdzia” [2 Kor. 1:3]? Sądzę, drodzy braterstwo, iż było tak dlatego, że gdyby świat poznał Boga i Jego prawdziwy charakter, większość z przyjemnością czyniłaby Jego wolę. Ale świat Go nie zna i Szatan próbuje trzymać świat w tym zaślepieniu odnośnie prawdziwego Boskiego charakteru, Jego rzeczywistego zamiaru i planu. Dlaczego? Ponieważ gdy stał się Jego przeciwnikiem, mając upodobanie w fałszywym przedstawianiu Boga i przekręcaniu Biblii, ludzkość odciągana jest od dobrego, odciągana od Boga. Świat, ciało i diabeł mają wiele powabów, by zwracać na siebie uwagę, a ponieważ ludzie nie mają Boga, którego by chwalili i któremu oddawaliby swoje serca, oddają serca światu, ciału i diabłu.

Słyszałem osobiste świadectwa wielu osób; niektórzy bardzo jasno dawali do zrozumienia, że ponieważ nie znali Boga, to Go nie kochali. Stąd też nigdy nie nawiązali z Nim relacji. O tym mówi właśnie św. Paweł, gdy stwierdza: „Aby im nie świeciła światłość Ewangelii chwały Chrystusowej, który jest wyobrażeniem Bożym” [2 Kor. 4:4] – nie świeciła w ich sercach. To dla tej przyczyny „bóg świata tego zaślepił ich umysły”, przekręcając fakty, przekręcając nauki Biblii, fałszywie przedstawiając charakter Tego, który dał nam biblijne poselstwo. Gdy jednak miłość w naszych sercach się rozwija i zaczynamy lepiej rozumieć Boży charakter, jakaż zachodzi wielka przemiana! Jak stwierdza Apostoł: „Ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu waszego na to, abyście doświadczyli, która jest wola Boża” [Rzym. 12:2]. Jaka zmiana! Dlaczego nie dzieje się w ten sposób z większą ilością ludzi? Ponieważ, jak już powiedzieliśmy, nie każdy człowiek widzi. Tylko nielicznym zostały otworzone oczy zrozumienia. Tylko nieliczni rzeczywiście dostrzegają prawdziwy charakter Boga.

Znaczna większość znajduje się pod zarządem Przeciwnika, myśląc, że Bóg jest wielkim diabłem. A jak można należycie czcić diabła? I jak moglibyśmy należycie czcić naszego Boga, gdybyśmy przypisywali Mu cechy diabła? Mówię to z całą rozwagą i otwartością, bo nie umiem sobie wyobrazić, jak by to było możliwe. Nie leży to w mocy mojego umysłu wyobrazić sobie jakiegoś diabła, który może być gorszy niż wy, i żeby mi mówiono, iż nasz Ojciec Niebieski taki był, jest i zawsze będzie. Tylko pomyślcie! Bóg posiadający wszelką moc, by uczynić cokolwiek i wszystko – wszechpotężna moc – zajmujący się tym, by wywieść na świat miliony ludzkich istot, wiedząc z góry, predystynując i od razu zamierzając, że będą one cierpieć wieczne męki z rąk diabłów! Nie wierzę, że sam Szatan jest aż tak zły, a czy sądzicie, że czciłbym Szatana? Ani trochę, moi drodzy przyjaciele! Czy myślicie, że mógłbym czcić mojego Boga, gdybym miał takie złe zrozumienie Jego charakteru? To niemożliwe. Próbowałem i byłem uważany za dobrego chrześcijanina w tych warunkach. Usiłowałem żyć zgodnie z prawem, braterstwo, a jednak moje serce nie było dotknięte w taki sposób, jak zostało dotknięte, gdy poznałem miłość Bożą przewyższającą wszelkie poznanie. Jeszcze nie mogę w pełni pojąć tej miłości. Z wolna nabywam lepszego jej zrozumienia i mam nadzieję, choć ona „przewyższa wszelkie poznanie”!

Nie dbam o to, jak bogaci jesteście pod względem chrześcijańskiego doświadczenia albo jak długo jesteście w Pańskiej rodzinie; jeśli dokonaliście odpowiedniego postępu, ta miłość przechodzi wszelkie wasze zdolności pojmowania. Jeśli wzrastacie, będziecie znajdować coraz więcej powodów, by cenić i naśladować Bożą dobroć, miłość i moc. Sprawy te będą dla was z każdym dniem cudowniejsze.

Ów wielki nasz Bóg zaplanował od początku, że jeśli grzech pojawi się na świecie, On nie pozwoli, żeby trwał wiecznie, i tak też powiedział. Wyraźnie powiedział naszym pierwszym rodzicom po okazaniu przez nich nieposłuszeństwa, że przyjdzie czas, gdy nasienie niewiasty zmiażdży głowę węża. Było to wyrażenie symboliczne, przedstawiające proroczo, że sprawiedliwość, w jakiś sposób identyfikowana z rodzajem ludzkim, pokona ostatecznie grzech pokazany w Szatanie i w wężu, który był instrumentem Szatana będącego przyczyną upadku. Bóg nie powiedział ojcu Adamowi i matce Ewie, jak to uczyni, w jaki sposób nasienie niewiasty potrze lub zmiażdży głowę węża i było kwestią ich wiary, czy to w ogóle będzie miało miejsce. Było to kwestią zaufania, czy Bóg wykona to, co zapowiedział. Drodzy przyjaciele, jest to nadal kwestią wiary. Bóg nie zmiażdżył jeszcze głowy węża. Szatan ciągle nie jest starty, nieprawdaż? Jest jak najbardziej żywy.

Gdyby głowa węża była zgnieciona czy zmiażdżona, zmiażdżony byłby grzech i takie jest tego znaczenie. Grzech ma być zgnieciony, a to jeszcze nie zostało wykonane, mamy jednak mocną wiarę i ufność w Bogu, że się to dokona. Dzisiaj i wy, i ja widzimy coraz wyraźniej, że czas, kiedy się to wykona, to czas ustanowienia Królestwa Chrystusowego na świecie; a to Królestwo drogiego Syna Bożego będzie mocą Bożą między ludźmi dla ich wybawienia z mocy Szatana. Szatan zostanie zgnieciony – związany na tysiąc lat. Wszystkie złe wpływy pokazane w wężu zostaną podporządkowane pod uzdrawiającą moc wielkiego Wybawiciela naszej rasy.

Obali On wszelki grzech i nieposłuszeństwo i przywiedzie wszystkie rzeczy do harmonii z Boskimi wymaganiami sprawiedliwości, mądrości, miłości i mocy, a zniszczy wszystko, co nie osiągnie tej harmonii. O, Biblia jest tak piękna i jasna, a my o tym nie wiedzieliśmy – tak wspaniale prosta, opowiadając nam cały czas o tym wielkim Królestwie; nie tylko opowiadając, ale mówiąc też, w jaki sposób to Królestwo będzie ustanowione, kto będzie je ustanawiał oraz dając nam symboliczne obrazy wskazujące na pozaobrazy. Prorocy mówili o królestwie, królestwie Izraela i że jego królowie obrazowali nadchodzące Królestwo. Bóg dawał ludziom najwyższych kapłanów, a wszyscy ci najwyżsi kapłani na swym urzędzie jako uzdrowiciele, lekarze, instruktorzy i nauczyciele ludu oraz pomagający im podkapłani byli obrazowi.

W odpowiednim czasie wielki Najwyższy Kapłan, Chrystus Jezus, i podkapłani, Kościół w chwale, będą kapłaństwem dla świata, aby instruować ludzi, uzdrawiać ich choroby i pomagać im w trudnościach. Kapłaństwo Aarona było jedynie obrazowe, wskazując na owo przyszłe, chwalebne spełnienie. Biblia idzie dalej, pokazując, że kiedyś te dwa urzędy – urząd królewski i kapłański – będą połączone w jednej osobie. Nie będzie jednego króla i jednego kapłana, lecz będzie Król-Kapłan. Tak rzekł Bóg przez proroka Dawida, mówiąc o Jezusie, jak pisze nam apostoł Paweł – Dawid powiedział, że ten Mesjasz będzie kapłanem na wieki według porządku Melchisedeka.

A kim był Melchisedek? Był wielką postacią z czasów Abrahama, w której złączone były dwa urzędy: króla i kapłana. A św. Paweł stwierdza, że Melchisedek był obrazem na Chrystusa w Jego tysiącletnim Królestwie, łączącego oba urzędy. Będzie On królem, żeby rządzić, i kapłanem, żeby pouczać, błogosławić, podnosić i uzdrawiać – stanowiąc połączenie wszystkiego.

Później, jak pamiętacie, Bóg poinstruował Izrael odnośnie sposobu, w jaki mieli być pomazywani jego królowie i w jaki mieli otrzymywać pomazanie kapłani. Pamiętacie, że nakazał im sporządzić specjalną maść, czyli olej – olej pomazania. Żaden król nie był pomazany jak należy bez wylania na niego tego oleju, ani też żaden kapłan nie był należycie pomazany, nie otrzymawszy pomazania tym samym olejem. W myśl Pisma Świętego ten święty olej pomazania przedstawiał ducha świętego, który miał być uważany za coś bardzo szczególnego i odmiennego niż wszystko inne.

Bóg tak to urządził, że w obrazie olej ten – złożony z owych szczególnych składników – będzie czymś, czego nie mógł posiadać nikt oprócz najwyższego kapłana i króla. Była to specjalna kompozycja; żaden Żyd nie mógł sobie sporządzić takiego oleju, z wyjątkiem tych, którzy mieli do tego prawo dla tego specjalnego celu. W ten sposób, jak widzicie, Bóg pokazał symbolicznie, że w stosownym czasie pomaże niektórych duchem świętym i że to pomazanie będzie w specjalnym celu.

Nasz tekst omawia tę szczególną sprawę – omawia pomazanie owego „królewskiego kapłaństwa”. Czytamy: „Duch Panującego Pana jest nade mną; przeto mię pomazał Pan, abym opowiadał Ewangelię cichym, posłał mię, abym związał rany tych, którzy są skruszonego serca...” itd. – dalej powiedziane jest o tych wielkich rzeczach, jakie będzie wykonywał ów wieki Król i Kapłan.

A oto szczególne punkty: Pomazanie, przede wszystkim, a następnie: Dlaczego pomazanie? Pomazanie, bracia i siostry, zaczęło się w pewnym czasie i miejscu oraz w odniesieniu do pewnej osoby. Była ona tym pierwszym, kto został tak pomazany. Kto był tą osobą? O, wszyscy to wiecie; był nią nasz Pan, Jezus Chrystus. A kto Go pomazał? Pamiętacie bardzo dobrze. Było to w Jordanie, kiedy Zbawiciel osiągnął pełnię ludzkiej doskonałości, będąc trzydzieści lat pod Zakonem i kiedy poświęcił się, by czynić wolę Boga aż do śmierci. Tam został pomazany przez Ojca. Tam został przez Ojca przyjęty, a przyjmując Go, Ojciec powiedział: Ach, zgodziłeś się wykonać tę ważną rzecz i przez wzgląd na twoją obietnicę uczynienia tego udzielę ci namaszczenia na ten wysoki urząd. Zostaniesz pomazany, by stać się wielkim wybawicielem świata, ponieważ poświęciłeś samego siebie.

I jak pamiętacie, mamy zapis, że Jezus został ochrzczony, co symbolizowało Jego śmierć; gdy zaś powstał z wody, zstąpił na Niego duch święty w cielesnym kształcie, podobnym do gołębicy i spoczął na Nim. Nie znikła, sfrunęła prosto na Niego, ale była jedynie zewnętrznym przejawem Bożej mocy, jaka spłynęła na Jezusa, upoważniając Go i namaszczając, naznaczając Go jako Tego, który będzie Chrystusem – Pomazańcem – Królem, Kapłanem i Tym, w którym ześrodkują się wszystkie obietnice, jakie Bóg uczynił od dni Adama i Ewy. One wszystkie odnosiły się do Owego Wielkiego i spoczywały na tym, który jako nasienie niewiasty miał ostatecznie zmiażdżyć głowę węża.

Czy człowiek Jezus zmiażdżył wężową głowę? Nie, nie zrobił tego. Nie zmiażdżył głowy wężowi. Głowa węża nie jest jeszcze zgnieciona. Skąd zatem to opóźnienie? O, chodzi tu o jeszcze jeden szczegół planu! Wąż miał Mu najpierw zmiażdżyć piętę. Czy wąż ma zmiażdżyć piętę tego nasienia po tym, jak zostanie zmiażdżona głowa węża? O, nie! Najpierw musi nastąpić zgniecenie pięty. Żaden wąż ze zmiażdżoną głową nie zrani ci pięty albo innej części twego ciała. Zatem wąż miał najpierw czas na zmiażdżenie pięty. Co oznacza pięta? Nie jest to część ciała decydująca o życiu. Można mieć zgniecioną piętę, można ją mieć zranioną, ale nie przesądza to w kwestii życia; gdy jednak głowa jest zmiażdżona, jest to kwestia przesądzająca o życiu. W ten sposób, jak widzicie, Bóg pokazał, że pewne nieznaczne i chwilowe zranienie dotknie tego Pomazańca, ale w przypadku węża będzie to całkowite zniszczenie, pokazane w zmiażdżeniu głowy.

My jednak mówimy, że to zmiażdżenie jeszcze się nie dokonało. Świadczymy o tym fakcie, mimo że minęło już dziewiętnaście wieków. Dlaczego taka zwłoka? Apostoł Paweł wyjaśnia, wskazując na „tajemnicę, zakrytą od wieków i od pokoleń, a teraz objawioną świętym jego” [Kol. 1:26 NB]. Jaką tajemnicę? Ach, tę tajemnicę, że w Boskim zamyśle, w Bożym planie Wielkim Pomazańcem miał być nie tylko Jezus, lecz również Kościół, który miał być Jego Ciałem. Apostoł mówi, że tajemnicą jest to, że Chrystus będzie miał grono towarzyszące, wybraną klasę: Jezus jako Głowa i Kościół jako Jego Ciało, gdyż „onego dał za głowę nad wszystkim kościołowi, który jest ciałem jego” [Efezj. 1:22-23]. Jesteśmy Ciałem Chrystusowym i członkami, każdy z osobna [1 Kor. 12:27]. Jak piękne jest to złączenie razem, widzicie; nie ma co do tego wątpliwości, nie ma tu miejsca na wątpliwość; Pismo Święte przedstawia to bardzo jasno!

Teraz, moi drodzy przyjaciele, fakt jest taki, jak wyjaśnia tę sprawę Apostoł, że tak jak ów święty olej pomazania, przedstawiający ducha świętego, był wylany na głowę najwyższego kapłana, na głowę Aaronową i ściekał na jego brodę, ściekał aż i na podołek szat jego [Psalm 133:2], tak Bóg zaplanował, że pomazanie Królewskiego Kapłaństwa powinno się rozpocząć od Głowy, Jezusa – On był owym Pomazańcem – a następnie powinno zstępować ku dołowi na wszystkich członków Ciała przez całe te dziewiętnaście stuleci, wyraźnie aż do samego końca, do skompletowania całego Ciała Chrystusowego. Jeśli wy i ja przystępujemy do Chrystusa, przystępujemy do namaszczonego grona, do Ciała, które zostało tak pomazane.

Nie było tak, że Bóg zmienił swój plan, że najpierw powiedział: Pomażę mego Syna, Syna mego jednorodzonego i dam Mu wykonać to dzieło, i że potem pojawiła się druga myśl: Sądzę, że lepiej dam Mu Kościół, klasę Oblubienicy. Nie, nie. Apostołowie Paweł i Piotr wyjaśniają nam, że Bóg wiedział o całej sprawie i miał ją w swoim planie od założenia świata – nie była to wcale jakaś druga myśl. Taki był od początku Boski cel. Trzymał On go tylko w sekrecie i dlatego było to tajemnicą, jak stwierdza Apostoł, „zakrytą od wieków i od pokoleń, a teraz objawioną świętym jego” – że mieliśmy być współdziedzicami z Jezusem i razem członkami Ciała Chrystusowego, Oblubienicy Chrystusa. A zatem, drodzy przyjaciele, praca prowadzona już ponad osiemnaście wieków jest pracą pomazywania tego Ciała. Pomazanie, jakie osiemnaście stuleci temu zstąpiło na naszą Głowę, na Pana, rozszerzyło się w dniu Pięćdziesiątnicy na Ciało. Od Głowy przesuwa się ku członkom i zstępuje coraz niżej i niżej; jeśli wy i ja jesteśmy przyjęci do tegoż Ciała Chrystusa, wchodzimy pod to pomazanie. Wszyscy, których Bóg w ten sposób przyjmuje, stają się członkami tej pomazanej klasy, czyli członkami Chrystusa. „Pomazańcem” jest Chrystus. Słowo „Chrystus” znaczy „Pomazaniec”, jak zaznaczyliśmy na początku. A więc cały Kościół, Głowa i Ciało, jest Bożym Pomazańcem.

A do czego są oni pomazani? Odpowiadamy, że pomazani są, by przeprowadzić wielkie dzieło Boga. Jakie dzieło? Boskie wielkie dzieło zaplanowane od początku, jak zobrazowane jest to w Biblii, na przykład w sprecyzowanej po raz pierwszy obietnicy dla Abrahama, gdy Bóg rzekł: „W nasieniu twoim błogosławione będą wszystkie narody ziemi”. Kto jest nasieniem? Nasieniem jest Chrystus, mówi Apostoł (Gal. 3:16,29). Czy ma na myśli jedynie Jezusa? O, nie. Szczegółowo wyraża się w Gal. 3:29, mówiąc o Kościele: „A jeśliście wy Chrystusowi, tedyście nasieniem Abrahamowym, a według obietnicy dziedzicami”. Widzicie więc, braterstwo, że jest Boskim zamiarem, aby ta wybrana klasa, której Jezus jest Głową – ta pomazana klasa – była Bożym przedstawicielstwem w błogosławieniu świata.

Aha, powiecie, teraz rozumiem! Rozumiem, dlaczego świat nie był błogosławiony! Zawsze się dziwiłem, dlaczego Bóg nie błogosławił światu. Dziwiłem się, dlaczego było dozwolone, aby narody pogańskie upadały, a tysiące milionów szły na śmierć. Byłem ciekaw, dlaczego. Ja także, moi drodzy przyjaciele. Nawet już jako dziecko zwykłem mawiać: „To wydaje się dziwne, że kocham pogan bardziej, niż kocha ich Bóg”. Starałem się zbierać centy, pięcio- i dziesięciocentówki, aby przeznaczyć je na misje w pogańskich krajach. Mówiłem sobie: Bóg ma wszelką moc, a pozwala tym stworzeniom niszczeć w śmierci – wtedy myślałem, że pozwala im On iść na wieczne męki, gdy tymczasem sam siedzi w niebie i spokojnie się temu przygląda, mówiąc: Zbierajcie pieniądze, bo jak nie uzbieracie, to wyślę ich do piekła. Moi drodzy przyjaciele, wtedy nie znaliśmy naszego Niebieskiego Ojca. Jak widzicie, było to nieporozumienie. To nie jest Jego duch; to nie jest umysł Boga. Źle to rozumieliśmy. Teraz to widzimy w Boskim wspaniałym planie, że najpierw zamierzył On wybrać nasienie Abrahama, pomazaną klasę i to właśnie robi do tej pory. Tyle jak na razie osiągnął – a nawet nie całkiem, ponieważ klasa ta nie jest jeszcze kompletna. Wy i ja mamy nadzieję, że przy łasce i pomocy Bożej uda nam się nasze powołanie i wybranie uczynić mocnym i pewnym, tak byśmy mogli być członkami w tym Ciele Chrystusowym; że uczynimy pewnym nasze powołanie i wybranie do członkostwa w Kościele w chwale, bo w ciągu tego życia są w Kościele tacy, którzy otrzymali ducha świętego, ale którzy nie będą w Ciele Chrystusa za zasłoną. O, zostało to jasno pokazane! To dlatego jesteśmy wzywani, żeby „uczynić swoje powołanie i wybranie pewnym” [2 Piotra 1:10]. To dla tej właśnie przyczyny mamy powiedziane, że musimy tak biec, abyśmy otrzymali nagrodę [1 Kor. 9:24]. Dlatego też mamy zalecone uważać, by nikt nie wziął naszej korony [Obj. 3:11]. Koronę przydzielono nam zaraz po tym, jak zawarliśmy przymierze z Bogiem. Jak tylko otrzymaliśmy pomazanie duchem świętym, zostaliśmy policzeni za członków Ciała Chrystusowego. Spośród tych, którzy dowiodą swej całkowitej wierności, gdy przejdą za zasłonę, każdy będzie mieć swoją koronę – ci, których imiona są zapisane w Barankowej księdze żywota [Obj. 21:27] jako „pełni zwycięzcy” [Rzym. 8:37].

Mając zatem zapisane nasze imiona w Barankowej księdze żywota, powinniśmy uważać, by nie zrobić nic takiego, co spowodowałoby, że Pan uznałby nas za niewiernych i wymazał nasze imię z księgi życia. Jest to naszym zadaniem, by nie czynić niczego, co zagrażałoby naszemu prawu do tej korony, tak że przypadłaby ona komuś innemu. W gronie wybranych nie znajdzie się nikt, kto ma jakieś braki; każda korona będzie mieć właściciela. Czy będziesz jednym z nich, czy ja nim będę, to zależy od naszej wierności – a nie od sumy pieniędzy, jakie zaoszczędziliśmy, żeby przeznaczyć trochę na rzecz jakiejś misji; ani nie od ilości zaśpiewanych pieśni czy wygłoszonych kazań. Niektórzy spośród nas w ogóle nie potrafią głosić. Bóg uczynił sprawę tak jasną i prostą, że wynik zależeć będzie od stanu serca. To, czego potrzeba, to wierności serca.

Jeśli masz prawego ducha, pełne przekonanie, by czynić wolę Boga, wtedy będziesz trwać w Jego miłości, gdyż przyjąłeś Jego warunki, oddałeś Mu swoje serce, odwróciłeś się od grzechu, a On cię zaakceptował; „Sam Ojciec miłuje was” [Jan 16:27] – rzekł Jezus. Mówię wam, moi drodzy, Bóg was kocha! To takie wspaniałe, że wielki Bóg kocha mizerne ludzkie istoty, jakby nie było – wraz z naszymi niedoskonałościami, bo wszyscy mają dział w upadku. To wspaniałe, że w ogóle zwraca On na nas uwagę. Mamy na to słowa Jezusa: „Sam Ojciec miłuje was” – wszystkich, którzy przyjęli Jego warunki w Chrystusie, którzy poświęcili Mu swoje życie i starają się chodzić śladami Mistrza.

Apostoł zaś stwierdza: „Bóg za nami” [Rzym. 8:31]. On jest po naszej stronie. On będzie nam pomagał. Apostoł mówi też, iż ma On taką moc, że może nam pomóc oraz sprawia, że „tym, którzy miłują Boga, wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu, to jest tym, którzy według postanowienia Bożego powołani są” [Rzym. 8:28]. Wszystkie rzeczy działają dla ich dobra! Moi drodzy przyjaciele, jest to lepsze zapewnienie niż cokolwiek innego na całym świecie! Żadne inne zapewnienie temu nie dorówna – Boskiemu zapewnieniu, że On nas kocha i sprawi, że wszystko współdziałać będzie dla naszego dobra jako Nowych Stworzeń! Obietnica ta jest oczywiście dla tych wszystkich, którzy są Jego dziećmi według ducha.

Apostoł mówi, że Bóg w nas działa. Czy tak mówi? Tak. „Jego bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków” [Efezj. 2:10 NB]. Teraz działa On w tobie. Bóg działa we mnie? Tak. W jaki sposób? Przez swoją opatrzność i przez swoje Słowo.

Znam kilka wspaniałych przykładów. O jednym usły­szałem dziś przy stole. Pewien biedny właściciel szynku w Wisconsin poznał Prawdę i spowodowało to wielką przemianę w jego życiu – uczyniło zeń innego człowieka. W ciągu czterech lat od tamtej chwili został jednym ze starszych zborowych. Wspaniała przemiana! Tak więc Apostoł stwierdza: „Albowiem Bóg jest, który sprawuje w was chcenie i skuteczne wykonanie” – według czego? – „według upodobania swego” [Filip. 2:13]. Jak? Przecież daje wam niezawodne obietnice. Co każe wam odłożyć? „Złożywszy z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla, biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami” [Hebr. 12:1 NB]. Dlaczego? Gdybyście nie wiedzieli o Bożym planie, nie wiedzielibyście o żadnym wyścigu o jakąkolwiek nagrodę. A w jakim celu biegniecie? Czy staracie się biegnąć do nieba? Czy staracie się uniknąć piekła? O, nie! Gdy dochodzimy do zrozumienia tego, co Biblia wystawia przed nami, przed Kościołem Chrystusa – ową „koronę chwały” – gdy o niej słyszymy i rozumiemy, co się z tym wiąże, pragniemy poznać warunki i okoliczności. A Pan będzie gotowy udzielić nam nagrody, jeśli pozostaniemy wierni.

Wszystkie te cudowne rzeczy? – spytacie. Żadna ziemska korona nie może być jak ta. Żadna ziemska perspektywa nie da się z tym porównać. Żadne wizje polityczne nie mogą zaproponować czegoś takiego. Nic nie da się porównać z tą koroną. Mówicie wraz z Jezusem: Jest to „bardzo droga perła”, wielkiej wartości. Sprzedam wszystko, co posiadam – mój czas, moje talenty, moje pieniądze, moją posiadłość, moje wpływy, wszystko, co mogę oddać albo wykorzystać, wszystko, żeby tylko uwielbić Boga i być Mu przyjemnym – żeby otrzymać Jego łaskę i żeby On mógł mnie przyjąć jako jednego ze swych świętych w chwale i dać mi współdziedzictwo ze Zbawicielem w tym wspaniałym Królestwie.

Ktoś jednak może powiedzieć: Bracie Russell, to jest jedynie ambicja, by dostać wysokie stanowisko. Bracie, cóż z tego, jeśli byłaby to jedynie ambicja. Czy jest w tym coś złego? Ależ oczywiście, odpowiesz, to jest samolubne. Czyż bardziej samolubne będzie pragnienie niebiańskiej korony niż korony ziemskiej? Bardziej samolubnie byłoby pragnąć nieśmiertelności i mieszkać z Bogiem, który nas uczynił, czy być burmistrzem miasta? Nie. A poza tym, prawdziwą istotą Boskiego postanowienia, by dać te korony, by udzielić owych błogosławieństw temu Kościołowi, jest to, by błogosławione były wszystkie rodzaje ziemi. Ach, jakże inny podkreśla to aspekt! Nie ma bowiem nic samolubnego w pragnieniu, by każdego błogosławić. Każdy dobry mężczyzna i każda dobra kobieta ma takie życzenie nawet dziś. Jeśli nie masz pragnienia, by komuś błogosławić, to coś jest z tobą nie tak.

Zatem, jest pewne, że jeśli posiadasz zmysł Boży, będziesz pragnąć czynić dobro wszystkim ludziom, jak tylko nadarzy się okazja, a specjalnie i w szczególności domownikom wiary. Takie jest stanowisko Pisma Świętego i taka powinna być twoja i moja postawa. Gdybym więc ja dzisiaj chciał wyświadczyć dobro jednemu, dwóm, tuzinowi lub stu czy tysiącowi ludzi i gdybyś ty, skoro mogłem ja, też chciał uczynić dobrze jednemu, dwóm, setce czy tysiącowi – gdybyśmy my mieli takie pragnienie, to czy Bóg nie uczyni dobra dla milionów z naszej rasy w swoim czasie i swoim sposobem? Czyż nie byłoby to coś wielkiego – przemienić naszą ziemię w ogród Eden, od północy aż po samo południe i ze wschodu na zachód? Czy nie byłoby wspaniale móc w tym uczestniczyć? Uważam, że byłoby, i wy też tak uważacie. Każda rozsądna osoba tak pomyśli. Boski plan jest tak cudowny i tak całościowy, że żaden zdrowy rozum mu nie zaprzeczy. Zaprzeczanie to szaleństwo. Wszystko w Bożym planie jest piękne i harmonijne.

Mamy społeczne organizacje do zwalczania epidemii, do walki z alkoholizmem i innymi szkodliwymi zjawiskami. Czy nie chciałbyś być po stronie Wielkiego Króla, który ma wszelką mądrość i siłę, niezbędną, by całkowicie uporać się z tymi sprawami, jak i z każdą inną oraz sprowadzić błogosławieństwo na każdego członka rodzaju ludzkiego, aby ci biedni, upadli ludzie, którzy są niewolnikami grzechu, słabości, niedoskonałości i śmierci, mogli być uwolnieni z więzów Szatana, bo tym to właśnie jest i tak to określa Biblia – niewolą Szatana – żeby mogli być wyzwoleni od bólu, choroby, smutku, zepsucia i mogli wznosić się coraz wyżej i wyżej z tej nędzy i śmierci z powrotem do pełni obrazu Boga, jak było w Edenie? Czyż nie będzie to wspaniałą pracą?

Czy nie byłbyś najszczęśliwszym mężczyzną, a ty najszczęśliwszą kobietą, jak sobie to można tylko wymarzyć, gdy pomyślicie, że bierzecie udział w takiej pracy? Na pewno bylibyście. A to jest dokładnie to, do czego nas Bóg zaprosił. Jeśli będziemy wierni, mamy być dziedzicami Boga i współdziedzicami z Panem Jezusem Chrystusem w wielkim Królestwie, o które Jezus nauczył nas modlić się i o które się modlimy: „Przyjdź królestwo twoje; bądź wola twoja jako w niebie, tak i na ziemi”. Nie można poprosić o nic lepszego. Jeśli uda ci się uzyskać to, że wola Boża będzie się wykonywać na ziemi tak, jak jest wykonywana w niebie, to dostaniesz wszystko, o co byś mógł prosić. Nasz Pan Jezus wiedział dokładnie, jak się modlić i był w swych sformułowaniach bardzo skrupulatny. Tak więc czekamy na Królestwo drogiego Syna Bożego, czekamy na usunięcie grzechu i podniesienie sprawiedliwości, która sprowadzi takie błogosławieństwo. A potem co? Gdy dostaniemy nasz dział w Królestwie, drodzy przyjaciele, wtedy nadejdzie czas wypełnienia się pierwszego zapisanego proroctwa i „nasienie niewiasty zmiażdży głowę węża”.

Tym nasieniem niewiasty, jak wiemy, był Chrystus – Jezus, Głowa, i Kościół, Jego Ciało. Ale, ale, bracie Russell – mógłby ktoś powiedzieć – nie masz na to wersetu. Nie ma wersetu, który mówi, że Kościół jest częścią nasienia niewiasty. O, zaiste, mam takowy, drogi bracie. Nie mówiłbym o tym, gdybym nie miał. Apostoł Paweł jest moim autorytetem – najlepszym autorytetem tuż obok samego Mistrza. A apostoł Paweł stwierdza, mówiąc o Kościele, o Ciele Chrystusa, którego, drodzy bracia, będziecie, jak ufam, członkami, i mam nadzieję, że ja też będę, wraz ze wszystkimi świętymi Boga zewsząd – „Bóg pokoju zetrze Szatana pod nogi wasze w rychle” [Rzym. 16:20]. Szatan ma mieć potartą głowę. Taki ma być jego koniec.

Nie mówimy też o Szatanie niczego przez złośliwość. Wierzymy, że będzie to dla niego dobry obrót spraw. Sprawował on rządy przez sześć tysięcy lat, panując w grzesznych i strasznych warunkach, i to wystarczy; gdy zostanie pozbawiony egzystencji, będzie to dla każdego najlepszą możliwością, myślimy, że dla niego również. Tak, jego głowa ma być starta „pod nogi wasze”. Tak właśnie stwierdza Apostoł w Liście do Rzym. 16:20: „Bóg pokoju zetrze Szatana pod nogi wasze w rychle”. Było to wypowiedziane osiemnaście wieków temu. Teraz to już bardzo niedługo, nieprawdaż? Myślę, że już prawie jesteśmy u celu. Osiemnaście stuleci temu! Teraz jest już blisko. Czy mogę bezpiecznie tak twierdzić, czy nie?

A jednak zajmie to jeszcze dobrą chwilę, zanim Szatan zostanie całkowicie zgnieciony. Wąż przedstawia bowiem znacznie więcej niż tylko samego Szatana, nie jedynie osobę Szatana. Symbolicznie wąż jest obrazem grzechu. Pamiętacie, że gdy Izraelici wędrowali po pustyni, zostali pokąsani przez ogniste węże. Węże te wskazywały na wszelkie rodzaje grzechu powodujące ból i śmierć. Pamiętacie, że Mojżesz wystawił wtedy miedzianego węża na drzewcu i Izraelici byli ratowani, spoglądając na niego. Zatem ów wąż, który ma być teraz starty, to nie tylko Szatan, ale cały grzech, w każdej postaci i formie. Ma on być zgnieciony, całkowicie wymazany. A jak długo potrwa przeprowadzenie tego? Wiem dokładnie, jak długo. Zajmie to dokładnie tysiąc lat. Skąd to wiem? Ponieważ tak mówi Biblia – ta wspaniała księga, moi przyjaciele, o której niegdyś sądziliśmy, że nie jest mądrą księgą i w której wszyscy nasi profesorowie znajdowali zobrazowanie prawdziwego piekła. Jednak owe poglądy ich zmyliły, prowadząc ich do zamieszania, niewiedzy i przesądów.

Wierzenia „ciemnych wieków” przywiodły nas wszy­stkich do zabobonu, który zamroczył nasze umysły i sprawił, że wszyscy wzdychali. Objawienie podaje nam symboliczny obraz, że „piły wszystkie narody” [Obj. 17:2, 18:3]. Mówię wam, że gdy spoglądam wstecz i myślę nad tą sprawą, to wydaje mi się, że nasze doświadczenie z błędem było bardziej upijaniem się niż cokolwiek innego, o czym udaje mi się pomyśleć. Byliśmy oszołomieni. Nigdy nie byłem pijany, ale byłem oszołomiony i zamroczony. Myślę, że w taki sposób to działało. Teraz, gdy trzeźwiejemy, możemy bardziej trzeźwo myśleć i uważniej rozumować oraz lepiej pojmować Boże Słowo – jakie błogosławieństwo płynie stąd dla naszego serca i naszego życia. Nie da się tego nijak porównać z czasem, gdy byliśmy przepełnieni tą fałszywą doktryną, jaką nalewano do „złotego kubka”. Kubek był w porządku. Kubek złoty to znakomity rodzaj kielicha, ale do złotego kielicha dostaliśmy złe wino. I powiedziano nam, że to wino pochodzi ze Słowa Bożego – było to ogromnym wprowadzeniem w błąd.

Zatem cały ten grzech, cały błąd i wszystkie te nieporozumienia są częścią węża i jego głowa ma być zgnieciona. Zajmie to tysiąc lat królowania Chrystusa, żeby zniszczyć wszelki grzech i wszelkie zło oraz podnieść ludzi z brudu i słabości i przywieść ich z powrotem do obrazu i podobieństwa Boga.

Popatrzcie na te wszystkie wyznania wiary, wszystkie tezy, które nam przekazywano jako zamysł Boga. Jedno twierdzi to, drugie tamto. Przypatrzcie się im wszystkim i zapytajcie ludzi, czy wierzą w te kreda, a przekonacie się, że od razu zaczną się kręcić. Powiedzą: Nie, to nie jest to, w co wierzymy; teraz tak nie twierdzimy. No cóż, cieszę się, że nie. Tym lepiej dla nas. Nie czułbym się tutaj tak bezpiecznie, gdyby wyznawali swoje kreda w taki sposób, jak robiono to niegdyś. Pamiętacie, że gdy byli do kogoś uprzedzeni, budowali stos i palili na nim danego człowieka; myśleli przy tym, że jest to służba dla Boga. My mówimy, że było to poważne zaślepienie i cieszymy się, że ludziom, inteligentnym ludziom szerzej otwierają się oczy, żeby widzieć, iż nie taki jest Boski program, Boży duch, ani nic temu podobnego. Cieszymy się, że to wiemy, drodzy przyjaciele. Wszelkie te kreda z przeszłości wyznawali nasi poczciwi przodkowie, a byli oni tak samo dobrzy, jak byliśmy my, wierząc w nie jako z założenia dobre. Nie mieliśmy nic złego na myśli, lecz byliśmy zwiedzeni, ale jesteśmy oczywiście lepszymi osobami, uwolniwszy się od tych rzeczy, tych wierzeń, które tak nam przeszkadzały. Nauczyciel mówi: „Każdy prorok jest pewny swojej wizji”. Każdy nauczyciel jest upewniony. Ale w tym wieku nie znajdziecie ani jednego duchownego, który by choć przez minutę pomyślał o bronieniu przekonań własnej denominacji. I nic dziwnego. Byłby bardzo niemądrym człowiekiem, gdyby spróbował. Zanim by skończył, ujawniłaby się jego głupota.

Był taki jeden drogi brat metodysta, który pomyślał, że spróbuje. Nazywał się dr E. L. Eaton. Niektórzy z was o nim słyszeli. Dr Eaton zaprosił nas do dyskusji nad Słowem Bożym*. Gdyby nas poprosił o dyskusję nad metodyzmem, byłoby to coś innego, ale on chciał debaty na temat Słowa Bożego. I dyskutowaliśmy o Słowie Bożym, traktując brata Eatona niezwykle uprzejmie, niezależnie od tego, czy on nas traktował w podobny sposób, czy też nie. Był to z jego strony tak słaby pokaz, że jego zgromadzenie w ogóle go już nie chciało; nie chciało go też ani nie powoływało żadne inne przez około pięć lat. Później założył on małe zgromadzenie na Zachodzie. Z tego, co chciał zaprezentować, wyszło żałosne fiasko – mimo to jest to bardzo zdolny człowiek. Jednak, moi drodzy przyjaciele, nikt nie może obronić średniowiecznych wierzeń, zwłaszcza w świetle Boskiego planu wieków, tak jak obecnie przyświeca on z Bożego Słowa. Jest absolutnie niemożliwe, aby ktokolwiek z nich potrafił to zrobić – zestawić te kreda z Boskim planem. Jeśli jednak, braterstwo, znajdziecie kiedyś coś lepszego niż to, co posiadamy, to koniecznie pamiętajcie, proszę, żeby mi o tym powiedzieć. Chcę jak najlepiej. Jesteśmy wszakże pewni, że nie ma nic lepszego.

* Tłumaczenie pełnego zapisu debaty między pastorem Russellem a doktorem Eatonem z 1903 roku jest przygotowane do wydania.

Mamy więc na uwadze Pomazańca, Bożego Pomazańca, który ma błogosławić świat. Ma to być klasa namaszczonych. Mają oni być połączeni z Jezusem, a Jezus ma być ich Głową. Przyjęci są przez Boga; On przygotowuje to pomazane nasienie Abrahama, które według Jego obietnicy miało błogosławić świat. A świat od sześciu tysięcy lat czeka, by dostać to błogosławieństwo, dla którego Bóg wybiera Kościół.

A co będzie następne w kolejności? Królestwo, mądrość i poznanie Boga, które napełni całą ziemię, i moc Boża, która zmierzy się i rozprawi ze wszystkimi problemami, jakimi teraz kłopocze się ludzkość. A cała ta mądrość Boga, Boża moc i Jego miłość oraz sprawiedliwość – wszystko to jest skoncentrowane w Jezusie Chrystusie, a z łaski Bożej my się do Niego w tym zaliczamy i mamy mieć pełny udział wraz z Nim w cierpieniach obecnego czasu, w cierpieniach na rzecz sprawiedliwości, ale mamy też z Nim dzielić przyszłą chwałę. A potem co? Jak to co? Więcej już nic. To już wszystko, co się z tym wiąże. To jest cały Boży plan. Jest to jednak chwała, która będzie trwać całą wieczność. Czy Jego plan obejmuje umarłych? W istocie. Są oni członkami narodów ziemi. Wasze siostry, wasi bracia, ojcowie, matki, jak i moi, są umarłymi, jest ich wielu, ale błogosławieństwo obejmie wszystkich. Boże miłosierdzie jest obszerne, błogosławiące wszystkich, a potem będziemy mieć radość z doskonałości i bycia z Nim.

Teraz w tym namiocie wzdychamy, obciążeni słabościami, obciążeni świadomością tego, co w nas złe, obciążeni przez złe uczynki innych. Musimy walczyć z tymi przeciwnościami. Pan mówi, że jest to dla nas dobre – musieć walczyć, aż się rozwiniemy i staniemy podobni do naszego Pana Jezusa. Chociaż Jego ciało było doskonałe, cierpiał prześladowania w ciele; mówiono wszystko, co złe, przeciwko Niemu. Musiał to znosić – takie było proroctwo Pisma Świętego. A co Jezus powiedział? Powiedział: „Czy nie mam pić kielicha, który mi dał Ojciec?” [Jan 18:11 NB], i pił go. A wielka była nagroda otrzymana za taką świętość – świętość w sensie całkowitego poddaństwa woli Boga. Pan rzekł bowiem: „Zstąpiłem bowiem z nieba, nie aby wypełniać wolę swoją” [Jan 6:38 NB]. To była świętość, lojalność, zupełne oddanie samego siebie czynieniu woli Ojca, cokolwiek by to nie było.

Pamiętacie, że opowiada nam o tym św. Paweł. Opowiada, jak Jezus opuścił chwałę, jaką miał z Ojcem przed powstaniem świata, jak uniżył samego siebie i przyjął kształt niewolnika. Stał się człowiekiem i poniżył się aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej. „Dlatego też Bóg wielce go wywyższył i obdarzył go imieniem, które jest ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zginało się wszelkie kolano na niebie i na ziemi...” [Filip. 2:9-10 NB]. To było ową wielką chwałą, jaka spotkała Jezusa za Jego wierność. Tak, to było wielkie błogosławieństwo, i o takim samym błogosławieństwie, moi drodzy bracia i siostry, Pan mówi, że ma je przygotowane dla was i dla mnie, i dla tych, co mają zmysł Chrystusowy, ducha Chrystusowego i Chrystusowe usposobienie. Mamy iść Jego śladami i złożyć z siebie wszelki ciężar i obstępujący nas grzech i „wytrwale biec w wyścigu przed nami”. Mamy patrzeć na Jezusa, sprawcę naszej wiary, aż stanie się On jej dokończycielem [Hebr. 12:1-2]. Dokończy On naszą wiarę, dając nam udział w chwalebnym zmartwychwstaniu, udział w Jego Królestwie chwały, czci i nieśmiertelności. „Kto zwycięży, dam mu siedzieć z sobą na stolicy mojej” [Obj. 3:21].

Czy będzie to dla ciebie wystarczającą nagrodą, mój drogi bracie, moja droga siostro? Czy to wystarczy, czy to jeszcze nie dosyć? „Gdy się ocucę, nasycony będę obrazem obliczności twojej” [Psalm 17:15]. I ty będziesz nasycony; będzie to więcej niż rekompensatą za wszystkie te niewielkie cierpienia, jakie znosiliście i nadal znosicie, moi drodzy braterstwo. Jeśli czynicie postęp jako dobrzy chrześcijanie, nie ma wątpliwości, że już w obecnym czasie uznacie przeżycia i doświadczenia tego świata za nieporównywalne z chwałą, jaka się w was objawi, uważając, jak robi to apostoł Paweł, że wszystkie wycierpiane lub ofiarowane rzeczy są niczym w porównaniu do niezmiernie wielkich i cennych rzeczy, jakich Pan zamierzył udzielić. Jeśli takie jest wasze nastawienie, możecie być zadowoleni, że Bóg rozpoczął w was dobre dzieło. Możecie być zadowoleni, że On przeprowadza je w waszym sercu; z zadowoleniem pozwolicie Temu, który zaczął to dobre dzieło, je również dokończyć. Bądź wola Twoja, a nie moja wola – to wasza modlitwa. Będziecie też coraz bardziej ufać, że Pan jest mądry, Pan jest dobry i że wszystkie doświadczenia, jakim dozwala przychodzić na was i na mnie, na cały Jego lud, będą tylko służyły naszemu powodzeniu. Chcemy więc nadal Mu ufać, nawet tam, gdzie nie możemy Go odszukać.

Pastor C. T. Russell

Convention Report Sermons, CRS-458
Konwencja w Asbury Park, N. J., 28 czerwca 1914
Straż 2/2014

Do góry