SM-303

„Kto przeto będzie zbawionym?”

„A ponieważ sprawiedliwy ledwie zbawiony będzie, niezbożny i grzeszny gdzież się okaże?” – 1 Piotra 4:18

Słowa naszego tekstu są uroczyste, z jakiegokolwiek punktu widzenia będziemy na nie spoglądać. Ale dla naszych przyjaciół z rozmaitych wyznań, którzy utrzymują, że śmierć oznacza koniec nadziei, te słowa powinny być nie tylko solennymi, ale przerażającymi w najwyższym stopniu. Zauważają oni śmierć swych przyjaciół i sąsiadów i wiedzą ze statystyk, że dziewięćdziesiąt tysięcy współmieszkańców tej ziemi umiera, co dwadzieścia cztery godziny; i wiedzą oni także dobrze i nie będą się wcale sprzeczać, co do tego, iż bardzo niewielka liczba tych ludzi – choćbyśmy nie wiem jak nasz język sobie wygadali i nie wiem jak pobłażliwymi byli – może być uważana za sprawiedliwą, a nawet mającą sprawiedliwe intencje. Jeżeliby ci drodzy przyjaciele rozważyli poważnie ich własne nauczanie, iż wszyscy z wyjątkiem jedynie sprawiedliwych, z wyjątkiem świętych, idą na wieczne piekielne męki, co, do których nie ma nadziei ulgi w cierpieniach, to wystarczyłoby to na wytrącenie ich z równowagi umysłowej. Na swoje, więc szczęście nie biorą oni zbyt poważnie swych własnych nierozsądnych i nie biblijnych poglądów na ten przedmiot.

Wyglądałoby na to, jakby bardzo wiele ludzi nie miało ochoty być zbawionymi, podobnie jak nie są oni wcale skorymi do wyrzeczenia się grzechu. Słyszeliśmy ludzi mówiących nam, że radzi by byli wślizgnąć się w jakiś mały, ciemny kącik nieba i rozkoszować się chwałą i błogosławieństwami byle tylko mogli uniknąć okropności, o jakich ich błędnie pouczano. Żal nam tych biednych stworzeń. Bo ani to nie mogą się oni cieszyć obecnym życiem, ani widokami na przyszłość. Zamiast nadziei na sławę, cześć i nieskazitelność, jaką powinni cieszyć się według tego, co mówi Apostoł, mają oni jedynie nadzieję uniknięcia męczarń za wszelką cenę – nędzną, niepocieszającą nadzieję, prawie wręcz przeciwną tej, jaką nam stawia przed oczy Ewangelista.

Ten to sam Apostoł wzywa do postępowania takiego, które by się podobało Bogu i zapewnia nas, że: „Tak bowiem hojnie wam dane będzie wejście do wiecznego królestwa Pana naszego i zbawiciela Jezusa Chrystusa” (2 Piotra 1:11).

Właściwym jest, ażebyśmy zbadali, dlaczego w tych słowach obiecywane jest obfite zbawienie, podczas gdy w naszym tekście oświadczono, że sprawiedliwy ledwie zbawiony będzie. Zbadajmy nasz tekst szczegółowiej; wydaje się, bowiem niekonsekwentnym mówiąc ogólnie. Wydaje się niezgodnym z tym, czegośmy się mogli spodziewać dla dobra wiecznego człowieka od sprawiedliwego Ojca Niebieskiego, który jest bogatym, mądrym i potężnym ponad wszelkie porównania.

DO KOGO NASZ TEKTS SIĘ ODNOSI?

Zapytujemy najpierw, kto są ci sprawiedliwi, o których mówi nasz tekst? Odpowiadamy, że Apostoł nie odnosi tego do żadnej specjalnej klasy ludzi, ale ogólnikowo nawiązuje to do zasady Boskiego Zakonu, który powiada, iż ten, który czyni te rzeczy żyć będzie, i że wszelkie niezastosowanie się do woli Bożej będzie grzechem „Albowiem zapłata za grzech jest śmierć; ale dar z łaski Bożej jest żywot wieczny, w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rzym. 6:23). Innymi słowy, Apostoł mówi o zarządzeniu Bożym. Bóg obiecał wieczny żywot sprawiedliwym. Gdyby wziął setkę, jako reprezentującą miarę sprawiedliwości, to niemożliwym byłoby dla kogokolwiek zdobyć sto i jeden punktów; bo nie mógłby być więcej niż sprawiedliwym. A gdyby mu brakowało choćby jednego punktu do setki, to nie byłby sprawiedliwym. Gdy się ma setkę, jako miarę sprawiedliwości, to człowiek z dziewięćdziesięciu dziewięciu punktami sprawiedliwego charakteru, jeszcze byłby człowiekiem niesprawiedliwym; i według Boskiego Zakonu nie mógłby mieć wiecznego żywota. Tak, więc Zakon Boży nie daje żadnego uwzględnienia dla grzechu, lecz potępia go, oświadcza, że jakakolwiek niesprawiedliwość to grzech (1 Jana 5:17).

To jest podstawa oświadczenia Apostoła, iż sprawiedliwa osoba nie mogłaby pozyskać więcej niż zbawienie według Boskiego Zakonu. Nie mogłaby ona powiedzieć jak tego niektórzy nauczają: „Panie, ja zrobiłem więcej, niż ode mnie wymagano; byłem więcej niż sprawiedliwym. Na mocy mej sprawiedliwości mógłbym rościć sobie pretensję do spełnienia przez Ciebie obietnicy wiecznego żywota, ale będąc więcej nawet niż sprawiedliwym mam rezerwę zasługi, której mogę udzielić innym ludziom”. Taka jest, do pewnego stopnia, teoria naszych przyjaciół katolickich. Polegając na tym modlą się do Marii, do Apostołów i niektórych innych świętych, o których sądzą, że odłożyli dla nich nadmiar swoich zasług. Słowa Apostoła są w przeciwieństwie do tej myśli zapewniając, iż nikt nie może być więcej, niż sprawiedliwym i że konsekwentnie Boża obietnica zbawienia dla sprawiedliwych nie mogłaby być czymś więcej niż tym, czym była uczyniona. Sprawiedliwy ledwie może być zbawiony; czyli inaczej powiedziawszy: nie pozostanie mu żadna pozostałość zasługi, żadna jej nadwyżka. Potrzeba mu wszelkiego wysiłku, do jakiego jest zdolny, aby zadość uczynił mierze sprawiedliwości.

Z tego punktu widzenia słowa Apostoła są bardzo jasne, wiele znaczące, bardzo racjonalne; i od razu pojmujemy znaczenie ostatniej części naszego tekstu: „Niezbożny i grzeszny, gdzież się okaże”. Jakież będzie on miał widoki? Innymi słowy chce on przez to powiedzieć, że gdyby Boski Zakon postanowił wieczny żywot tylko dla tych, którzy są absolutnie doskonałymi w oczach Bożych, jakąż szansę, jakie widoki miałby którykolwiek z grzeszników potępiony czy to za wiele, czy to za mało przekroczeń; a co do niezbożnych – tych, co nie chcą uznać swej odpowiedzialności przed Wszechmocnym, gdzie by się oni mogli okazać, co za nadzieje mogliby mieć? Wywnioskowana odpowiedź brzmi: Żadnych! Boski Zakon potępiłby ich, osądziłby ich.

Ale nic w Pismach nie wskazuje na to, by Boski Zakon miał ich skazać na wieczne męki. Boski Zakon powiada natomiast: „Oto dusze wszystkie moje są, jako dusza ojcowska tak i dusza synowska moje są; dusza, która grzeszy, ta umrze” (Ezech. 18:4). Wieczny żywot jest darem Bożym (Rzym. 6:23) i będzie dany tylko tym, którzy mają Jego zatwierdzenie, tylko sprawiedliwym. A skoro niezbożni nie dostaną tego daru od Wszechmocnego, a niemożliwym jest dla nich dostać go z innego źródła, dlatego jest widoczne, że nie mogą oni żyć ani w mękach, ani inaczej – że będą ukarani wiecznie trwającym zniszczeniem.

KTÓRZY SĄ SPRAWIEDLIWI?

Przechodząc teraz do jeszcze ściślejszego badania przedmiotu, pytamy: Którzy są sprawiedliwymi wśród ludzi? Pisma odpowiadają: „Jako napisano: Nie masz sprawiedliwego ani jednego” (Rzym. 3:10). Znowu tu oświadczają, iż Jezus był jedynym sprawiedliwym i że On umarł Sprawiedliwy za niesprawiedliwych dla pojednania nas z Ojcem. Lecz teraz powstaje pytanie: Jeżeli Zakon Boży jest tak surowy, że jedynie całe sto procent punktów zyska Jego zatwierdzenie i możliwość uzyskania żywota wiecznego, jakaż nadzieja pozostaje dla naszego rodzaju, którego większość zamiast stania się w dziewięćdziesiąt dziewięć procent doskonałymi, czyli sprawiedliwymi, nie mogłaby rościć sobie słusznych pretensji do więcej niż dwudziestu pięciu procent, z wyjątkiem może kogoś, kto mógłby wytrzymać próbę czterdziestu lub pięćdziesięciu procent, gdy niektórzy z naszego biednego rodu ludzkiego, zrodzonego w grzechu i poczętego w nieprawości, mogliby się popisać zaledwie może dziesięciu punktami – konsekwentnie z dziewięćdziesięciu punktami niesprawiedliwości w swym naturalnym organizmie?

Gdzież jest nadzieja, według Boskiego Zakonu, zarówno dla najlepszych jak i dla najgorszych z naszego upadłego rodu?

Ach, odpowiadamy, w tym właśnie jest klucz do Ewangelii Chrystusowej, która zapewnia nas, że jako my wszyscy odziedziczamy nasze niedoskonałości od naszych rodziców, a ci od swoich i tak ostatecznie od Adama, dlatego Jezus Chrystus, dawszy Siebie na Okup, czyli odpowiadającą cenę za Ojca Adama, położywszy Swoje życie za grzech Adamowy, ma odpowiadającą zasługę reprezentowaną w wartości Jego śmierci, jako ofiary za grzech. To, z Boskiego punktu widzenia jest pełnią zadośćuczynienia za występek Adamowy i stąd jest dostateczną w wartości do skasowania tego długu i potępienia, ale dostateczną w swej wartości do usunięcia wpływów tego grzechu i potępienia, jakie zaraziły dwadzieścia tysięcy milionów z naszego rodu. Podziwiamy tu łącznie Mądrość, Miłość i Sprawiedliwość Bożą! Jego Mądrość dozwoliła na opracowanie planu za pomocą, którego Jego Sprawiedliwość mogłaby być w całej pełni wymierzona Adamowi, grzesznikowi – a pośrednio jego rodzajowi przez niego – a mimo to pozostawić dosyć miejsca na to, by we właściwym czasie Jezus przez Swoją ofiarę za wszystkich mógł złożyć zadośćuczynienie za grzechy całego świata. Bo jak wszyscy zostali potępieni w jednym, tak słusznym byłoby ze strony Boga, by wszyscy byli usprawiedliwieni, czyli by mieli darowane przez zasługę jednego Odkupiciela, aby skasowanie grzechu przez zasługę cennej krwi Jezusowej dotyczyło nie tylko Ojca Adama, ale wszystkich jego dzieci, którzy uczestniczyli z nim w jego potępieniu (Rzym. 5:18-19).

Ktokolwiek jasno patrzy na powyższy argument, to nie tylko widzi, iż niema żadnego sprawiedliwego wśród rodzaju ludzkiego, ale widzi także, że Jezus, dzięki Jego ofierze, przygotowany jest do usprawiedliwienia, czyli okrycia i wybaczenia, oraz usunięcia wszelkiej niesprawiedliwości świata. Ale, że nie jest zamysłem Boga sprzyjać niesprawiedliwości, ciemnocie itp., On tak urządził, iż tylko ci, co dobrowolnie przyjmą Jezusa i wyrzekną się grzechu a nawrócą się do sprawiedliwości w miarę swych zdolności – tylko ci mają mieć pełną korzyść z Jego zarządzenia, które w obecnym czasie zwane jest usprawiedliwieniem przez wiarę, czyli czynienie sprawiedliwym przez wiarę.

Konsekwentnie też widzimy, iż są pewni sprawiedliwi na świecie według tego obmyślonego zarządzenia, chociaż nie ma faktycznie sprawiedliwych według ścisłej miary Zakonu. Niemniej jednak nie możemy jeszcze twierdzić, jakoby wielu było sprawiedliwych, nawet przy tym dobroczynnym zarządzeniu uczynionym przez Boga. Bo stosunkowo niewielu z naszego upadłego rodu słyszało dotychczas jedyne Imię dane pod Niebem i wśród ludzi, przez które mamy być zbawieni. Nie słysząc o nim nie mogli przecież w nie wierzyć, a nie wierząc, nie mogli się stać usprawiedliwionymi przez wiarę w Jego krew, bo wiara przychodzi ze słuchania – słuchania posłannictwa Pana. O tych to sprawiedliwych, (czyli usprawiedliwionych przez wiarę w krew Chrystusową) mówi Apostoł i ich związek z Boskim Zakonem jasno jest wykazany przez jego oświadczenie: „Przetoż teraz żadnego potępienia nie masz tym, który będąc w Chrystusie Jezusie nie według ciała chodzą [z jego grzeszną zdeprawowaną skłonnością], ale według Ducha [według doskonałej miary Bożego Zakonu, możliwie najbliżej jego rzeczywistego znaczenia, szwankując jedynie tam, gdzie ich niedoskonałości i ułomności wynikające z upadku czynią posłuszeństwo niemożliwym z ich strony]. Albowiem zakon Ducha żywota, który jest w Chrystusie Jezusie, uwolnił mię od zakonu grzechu śmierci. Bo co niemożnego było zakonowi, w czem on był słaby dla ciała, Bóg posławszy Syna swego w podobieństwie grzesznego ciała i dla grzechu, potępił grzech w ciele, Aby ona sprawiedliwość zakonu była wypełniona w nas, którzy nie według ciała chodzimy, ale według Ducha”. – Bo, jak Apostoł powiada gdzie indziej: „Albowiem ciało pożąda przeciwko duchowi, a duch przeciwko ciału; a te rzeczy są sobie przeciwne, abyście nie to, co chcecie, czynili” (Rzym. 8:1-4; Gal. 5:17).

Wyznawca Chrystusa, który poświęcił się Panu i służbie sprawiedliwości i który został spłodzony z Ducha Świętego, uznany jest za Nowe Stworzenie, oddzielne i odmienne od jego ciała, w którym pociąg do grzechu może jeszcze panować wbrew jego nowemu umysłowi, nowej woli, sprawiedliwej intencji serca. Przy pomocy swego umysłu może on wypełniać Zakon Boży doskonale; pod tym względem nie powinien on odstąpić ani od jednej joty, ani od jednej kreski; z serca powinien miłować sprawiedliwość a nienawidzić nieprawość. Ale i tak, choćby jego ciało stopniowo było ujarzmione, nie może się on spodziewać odnieść nad nim pełnego zwycięstwa wcześniej aż dopiero całkowicie umrze, aż on, jako Nowe Stworzenie, spłodzone z Ducha, będzie zrodzony z Ducha w Pierwszym Zmartwychwstaniu.

BOSKIE MIARY NIEOBNIŻONE

Religia chrześcijańska nie jest tylko jedyną, która przedstawia Boga, jako miłującego i miłosiernego względem grzesznika, ale jest ona jedyną, która przedstawia myśl miłosiernego zbawienia grzesznika, bez złamania czy uchylenia w jakimkolwiek stopniu Boskiego Zakonu, miarodajnej sprawiedliwości. Bóg nie mówi do grzesznika: „Ty masz tylko dwadzieścia procent charakteru; skasuję wymaganie pozostałych osiemdziesięciu procent i traktować cię będę, jako doskonałego”. Ani też nie przedkłada takiej propozycji temu, który się przyznaje do pięćdziesięciu procentowego charakteru. Boski Zakon wymaga od każdego z osobna pełnych stu procent jeszcze w dalszym ciągu, ale umożliwia wszystkim osiągnięcie pełnej doskonałości. W jaki sposób? W dwojaki sposób: (1) Człowiekowi, posiadającemu tylko dwadzieścia procent charakteru doliczone są pozostałe osiemdziesiąt procent, jako jego udział w zasłudze Ofiary Chrystusowej za grzech Adamowy. Człowiekowi posiadającemu pięćdziesiąt procent charakteru brakujące pięćdziesiąt procent są doliczane, czyli policzone w podobny sposób. (2) Ale wymagane jest od obydwu, że powinni utrzymywać to co mają, by ich serca były w pełnej mierze stuprocentowe; by byli pilnymi i zmierzali nie do czego innego jak jedynie do doskonałości. Będą wzięci pod uwagę i osądzeni według miary ich serc i umysłu oraz woli, a nie według niedoskonałości ich ciała.

W międzyczasie oczekiwanym będzie od nich, aby wytrzymali próby, przejścia i uciążliwości, które będą dopuszczone na nich, celem wypróbowania prawdziwości ich wiary i jej utrwalenia, celem wypróbowania szczerości ich miłości względem sprawiedliwości a ich odrazy ku nieprawości, a także celem podtrzymania ich w ich postanowieniu utrzymania przymierza ich z Panem. Jeżeli prób tych nie przetrzymają, nie mogą być przyjęci do klasy, która obecnie jest powoływaną, klasy świętych, Królewskiego Kapłaństwa, „Maluczkiego Stadka”, którym upodobało się Panu dać Królestwo.

Stąd ich stanowisko odnośnie do poczytywanej im sprawiedliwości jest zależne od stopnia wierności ich serca ku Panu a nie jest zależne od ich rzeczywistych przymiotów. Gdzie się wiele posiada, tam się i wiele wymaga; gdzie się mało posiada, tam mniej się wymaga, o ile to się tyczy ciała, pod warunkiem jednak, iż serce posiada pełną stuprocentową miarę wierności względem Boga i sprawiedliwości.

W tym obrazie, jaki przedstawiliśmy, podaliśmy ilustrację słów Apostoła: „A zakon przytem nastąpił, aby obfitował grzech; lecz gdzie się grzech rozmnożył, tam łaska tem więcej obfitowała” (Rzym. 5:20). W jednostce, w której grzech rozmnożył się tak, iż zniszczył osiemdziesiąt procent charakteru, pozostawiając go tylko dwadzieścia procent, grzech rozmnożył się więcej, niż w osobie, w której zniszczył pięćdziesiąt procent, a pięćdziesiąt pozostawił. A posłannictwo Apostoła mówi, że łaska Boża w Chrystusie, przebaczająca i usprawiedliwiająca, czyli poczytująca za sprawiedliwego jest w tym stosunku. Czyli inaczej mówiąc, ten, w którym się grzech rozmnożył najwięcej, może mieć więcej łaski do rozmnożenia się w jego wypadku. A jeszcze innymi słowy, Pan bierze nas takimi, jakimi jesteśmy według ciała; a jeżeli byśmy przyjęli Chrystusa i oddaliśmy się całkowicie Jemu, to sądzeni jesteśmy nie według ciała, ale według ducha, intencji, woli.

„GDZIE SĄ: GRZESZNY I NIEZBOŻNY?”

Cóż, więc mamy powiedzieć o grzeszniku i niezbożnym; gdzie oni się okażą? Zauważmy, że Apostoł nie mówi, iż okażą się oni w piekle, wzdychający w męczarni! Nie powiedział on tak, jak to powiedział brat Jonathan Edwards, iż sprawiedliwi będą spoglądali z wałów Nieba na wieczne męki swoich przyjaciół, sąsiadów, braci, sióstr i rodziców, którzy pomarli bez przyjęcia Chrystusa. Apostoł pyta: Gdzie oni się okażą? Czyli w nowoczesnym języku: Jakie oni będą mieli widoki na zbawienie? Odpowiadamy na to, że nie mają oni widoków. Ci, którzy nie są usprawiedliwieni przez wiarę w Chrystusa według Boskiego zarządzenia, nie mają żadnych widoków u Boga w obecnym czasie. Są oni nieusprawiedliwieni. Są oni, jak Apostoł powiedział i myśmy byli swego czasu: „Między którymi i my wszyscy obcowaliśmy niekiedy w pożądliwościach ciała naszego, czyniąc to, co się podobało ciału i myślom, i byliśmy z przyrodzenia dziećmi gniewu, jako i drudzy” (Efez. 2:3); Albo jak w innym miejscu mówi: „Iżeście byli naonczas bez Chrystusa, oddaleni od społeczności Izraelskiej i obcymi od umów obietnicy, nadziei nie mający i bez Boga na świecie” (Efez. 2:12).

Nie ich to przywilej, jakby to niektórzy chcieli nam wmówić, powoływanie się na Boga, jako na swego Ojca, a na chrześcijan, jako na swych braci. Przeciwnie, my naszą teologię czerpiemy od naszego Odkupiciela, który powiedział, iż niektórzy są ze swego ojca diabła, bo jego dzieła pełnią (Jana 8:44) i z obwieszczenia Apostoła, kiedy mówi, iż Szatan teraz jest skuteczny w synach niedowiarstwa (Efez. 2:2), którzy bez pytania są w olbrzymiej większości, podczas gdy święci, którzy kroczą śladami Jezusa, są w nielicznej mniejszości, idąc przeciw prądowi tego świata. Weźmy na przykład słowa Apostoła, kiedy mówi: „W których bóg świata tego [Szatan] oślepił zmysły, to jest w niewiernych, aby im nie świeciła światłość Ewangielii chwały Chrystusowej, który jest wyobrażeniem Bożem” (2 Kor. 4:4). Nie mamy, więc nic do powiedzenia, co się tyczy niezbożnych i grzesznych w obecnym czasie. Nie więcej możemy im dać nadziei, że mogą być zbawieni w nieuświadomieniu, jakby im na przykład mogło dać zapewnienie, iż będą zbawieni w buncie. Bóg ma tylko jedyny sposób na zbawienie, a ten jest przez wiarę w cenną krew Chrystusa i przez wysiłki o przyjęcie do harmonii z Jego sprawiedliwym zakonem przez zasługę Zbawiciela.

Cóż, więc? Czy jest jakaś nadzieja dla niezbożnego i grzesznego? Odpowiadamy: Tak, jest nadzieja. Boskie Słowo wyraźnie przedstawia tą nadzieję mówiąc nam, iż w odpowiednim czasie – wszystkie narody ziemi będą błogosławione; że we właściwym czasie każde kolano się pokłoni i każdy język będzie wyznawał, na chwałę Bogu; że we właściwym czasie, kiedy się Jego sprawiedliwe postępki staną widocznymi, wszystkie rzeczy, które Bóg uczynił przyjdą i wielbić Go będą; że we właściwym czasie Chrystus, który skosztował śmierci za każdego człowieka, odzieje się w Jego wielką moc i będzie królował i ześle na każdego członka rodu błogosławieństwo umiejętności z otwarciem oczu ich pojmowania, teraz zamkniętych przez Szatana, boga świata tego, na skutek nieuświadomienia, przesądu, itd. (1 Tym. 2:4; Ps. 22:27-28).

Nasz drogi Odkupiciel zapewnia nas, że te dzieci gniewu, bez Boga i bez nadziei w świecie, zaślepione przez Szatana, trzymane przez niego w niewoli z racji upadku ich natury, nie zostały wtrącone do miejsca wiecznej męki, ale jedynie są uśpione w śmierci, w swych grobach, wyczekując na czas, kiedy Bóg ustanowi Swoje królestwo sprawiedliwości pod całym firmamentem, czasu, kiedy Jego Królestwo Tysiąclecia będzie kontrolowało świat, kiedy Szatan będzie związany i nie będzie miał dłużej dozwolone na zdradziecką robotę wśród narodów; i że wówczas nie tylko żyjący w owym czasie otrzymają błogosławieństwo Jego pouczenia i wspomożenia, ale także i wszyscy, którzy są w swych grobach, wyjdą – nie zejdą z Nieba ani nie wyjdą z piekła czy z czyśćca, lecz ze swych grobów (Jana 5:25-29).

Jakże to dziwne, iż tak długo byliśmy zwodzeni, że słuchaliśmy głosu człowieka zamiast głosu Syna Człowieczego! Co to za pokój przychodzi z posłannictwa, że niezbożni przestali się kłopotać a znużeni mają odpoczynek, śpiąc w grobach, w Szeolu, w Hadesie, w grobie! Jakże się cieszymy z tego, iż zapewnia On nas, że nie tylko Maluczkie Stadko Jemu wiernych, uczestnicy Pierwszego Zmartwychwstania, wynijdą, ale także wielka masa ludzkości nieuznana przez Boga, która weszła do grobu, jako dzieci gniewu, wynijdzie! I powiada On nam, w jakim celu. Powiada On, że „wynijdą do powstania z umarłych [powstania z grzechu i stanu śmierci] przez sądzenie” – oszlifowanie, nagrodą za każdy dobry wysiłek.

W ten sposób w ciągu Wieku Tysiąclecia niezbożni i źli czasu teraźniejszego mają mieć jeszcze lepszą sposobność, niż mają obecnie, do poznania Boga i Jezusa Chrystusa, którego On posłał; a przez posłuszeństwo sposobność do umiejętności udzielonej im wtedy, by mogli, jeżeli zechcą, osiągnąć żywot wieczny i pełną restytucję, doskonałość na poziomie ludzkim z ziemią za swój Raj (Iz. 11:1-11; Iz. 35:1-10).

„JAKIEŚ LEPSZE RZECZY DLA NAS”

Ktoś może powiedzieć: „Przyznajemy, że skoro Chrystus przyjdzie, a Szatan będzie związany i prawdziwa znajomość Pańska napełni ziemię, a równie łatwo będzie czynić dobrze, jak czynić źle, to te warunki uczynią Wiek Tysiąclecia przychylniejszym dla niezbożnych i grzesznych niż wiek obecny. Ale czy takie zapatrywanie nie podsuwa myśli jakoby Bóg był niesprawiedliwym, gdy teraz zrobił drogę tak wąską, tak trudną? Czyby to nie dawało do zrozumienia, iż Bóg jest stronniczym i że tym pilniej zdążającym do sprawiedliwości dał ostrzejsze próby, utrapienia, prześladowania?”

Odpowiadamy, iż takie zapatrywanie byłoby dowodem niedoskonałego zrozumienia Boskiego Planu. Nie bierze ono, bowiem wcale pod uwagę oświadczenia Pana, iż ci wybierani przez Niego w Wieku Ewangelii, którzy powoływani są do kroczenia śladami Jezusa na wąskiej drodze i którzy mają poświęcić swoje ziemskie interesy, mają mieć daleko większą zapłatę, daleko wspanialsze zbawienie niż to postanowione dla świata w ogóle. Człowiek był z ziemi ziemski, ziemskim wyobrażeniem Boga i przystosowanym do ziemi ciałem i krwią, itd. Kiedy jego grzech stracił dlań doskonałość jako człowieka, jego odkupienie i naprawienie ma go przywrócić do doskonałości człowieczeństwa w harmonii z Bogiem. Ale to nie ma uczynić z ludzi istot duchowych ani też uczynić ich zdatnymi do stanu niebieskiego. Propozycją Bożą jest przywrócić rodzaj ludzki ogólnie do ludzkiej doskonałości w ziemskim mieszkaniu, który, jak On powiada, „Jeden rodzaj przemija, a drugi rodzaj nastaje; lecz ziemia na wieki stoi” (Kaz. 1:4). Ale Boską zapłatą dla Kościoła jest to, że to „Maluczkie Stadko” jest przyjęte, jako Oblubienica Chrystusa i Jego Współdziedziczka w sławnym Królestwie Tysiąclecia. Zasiądą oni z Nim na Stolicy Jego. Będą uczynieni z Nim wspólnie uczestnikami Boskiej natury i będą podzielać Jego sławę, cześć i nieskazitelność.

Apostoł oświadcza, „Przeto, że Bóg o nas coś lepszego przejrzał, aby oni bez nas nie stali się doskonałymi”, (o nas – o Kościele) coś lepszego postanowił, niż dla Starożytnych Świętych (Żyd. 11:40). Oni będą pierwszymi w osiągnięciu doskonałości ludzkiej natury, podczas gdy dla nas dana jest obietnica uczestniczenia z Chrystusem w Niebieskiej naturze, której ciało i krew nie mogą odziedziczyć. Gdy się, więc rozpatrzy różnicę w nagrodzie, mając jednocześnie na uwadze różnicę zbawienia, to zauważy się, iż ci obecnie wybierani i usprawiedliwiani oraz powoływani do poświęcenia natury ludzkiej a otrzymania natury Boskiej, mają znaczną przewagę pod każdym względem nad pozostałą częścią rodzaju, co do tego, iż im jest przyznawana sama śmietanka Boskich bogactw łaski i miłosierdzia. Niemniej jednak błogosławieństwo świata ludzkości będzie tak wielkie, iż nic innego nie pozostanie do życzenia. W ciągu Wieku Tysiąclecia wszyscy chętni i posłuszni mogą powrócić do ludzkiej doskonałości w szerokim na cały świat Edenie (Raju).

„BĘDĄ POCHWYCENI I WYGŁADZENI”

Nikt nie powinien przypuszczać, iż nauczamy Uniwersalizmu, z wyjątkiem w bardzo ograniczonym znaczeniu, jak o tym poucza Biblia; mianowicie, że jest uniwersalne odkupienie i że ma być uniwersalna sposobność zbawienia, która przypadnie w udziale każdemu członkowi rodzaju Adamowego, czy to w obecnym życiu czy w przyszłości, według zarządzeń Królestwa Tysiąclecia. Jak w obecnym czasie Apostoł, mówiąc o Kościele oświadcza, iż jeżeli grzeszymy świadomie już po otrzymaniu znajomości Prawdy, po skosztowaniu dobrego Słowa Bożego i mocy wieku, jaki przyjdzie, jeżeli odpadniemy na stronę, to niemożliwe będzie już odnowienie społeczności z Bogiem i błogosławieństwa żywota wiecznego. Ta sama zasada będzie się stosowała do świata w ogóle, kiedy będzie na rozprawie o wieczny żywot w ciągu Wieku Tysiąclecia. Ktokolwiek, więc będzie korzystał z błogosławieństw tego sławnego czasu a nie skłoni się ku wierności względem Boga i sprawiedliwości i nie będzie doprowadzony do wyrobionego charakteru, temu nie będzie dozwolone na przejście poza Wiek Tysiąclecia do wiecznej przyszłości, lecz będzie on z kretesem zatracony, zniszczony. Ten sam Apostoł Piotr, mówiąc o tym, powiada: „I stanie się, że każda dusza [jednostka], która by nie słuchała tego proroka [wielkiego Kaznodziei, Mesjasza, w ciągu Tysiąclecia], będzie wygładzona z ludu” (Dz. Ap. 3:23). Natomiast wszyscy, którzy słuchają, czyli są posłuszni będą wprowadzeni na właściwą drogę i pozyskają wieczny żywot przez Jezusa Chrystusa Pana naszego.

Lecz tacy, którzy nie są godni życia w bieżącym wieku, jak też tacy, co będą znalezieni niegodnymi żywota wiecznego w Wieku Tysiąclecia, nie będą zachowani przez Moc Boską na całą wieczność, aby byli męczonymi. Przeciwnie, Apostoł powiada, że tacy będą traktowani, „jako bydło bezrozumne, które za przyrodzeniem idzie, sprawione na ułowienie i skazę, bluźniąc to, czego nie wiedzą, w tej skazie swojej zaginą” (2 Piotra 2:12). Jak Św. Paweł powiada: „Których koniec jest zatracenie, których Bóg jest brzuch, a chwała w hańbie ich, którzy się o rzeczy ziemskie starają”, nie zachowanie na męczarnie (Filip. 3:19). Jest to w zupełnej zgodności z oświadczeniem Pisma, że ten, kto ma Syna ma żywot; ale ten, kto nie ma Syna, nie będzie widział żywota, ale zapalczywość Boską (wyrok Boży) spadłą na niego; a z racji zaniedbania przyjęcia Chrystusa umrze Wtórą Śmiercią (1 Jana 5:12).

Niech nam wolno będzie wyraźnie zaznaczyć w związku z tym, że Pisma wykazują, iż stopień naszej umiejętności jest miarą stopnia naszej odpowiedzialności w obliczu Boga. Niemowlęta i idioci, którzy nie posiadają żadnej umiejętności, nie posiadają żadnej odpowiedzialności i najwidoczniej nie zasłużą sobie na chłostę, czyli na karę w ciągu Wieku Tysiąclecia. A co zaś do pogan i do tych w krajach cywilizowanych, każdy posiada pewną miarę umiejętności i pewną miarę sumienia; a odpowiedzialność każdego mierzona jest tym, jak może rozróżniać dobre od złego i słuchać lub nie słuchać swojego sumienia. Im więcej światłości, więcej inteligencji, więcej umiejętności świat będzie miał, tym większa będzie jego odpowiedzialność i większymi będą utrapienia na wypadek niewierności.

Nie mówimy o Kościele, którego członkowie mają otrzymać swoje utrapienia w tym obecnym życiu, by – jak Apostoł mówi – nie mogli być sądzonymi ze światem w przyszłości, w Sądnym Dniu świata, w Wieku Tysiąclecia. Mówimy tu o tych, którzy mają więcej lub mniej światłości sumienia, czyli światłości Słowa Boskiego, ale którzy nie czynią użytku z tego światła, którzy w większym lub mniejszym stopniu żyją wbrew podszeptom swego sumienia. Niech tacy wiedzą z zupełną pewnością, iż odpowiednio do tego jak lekceważą światło, jakie posiadają składają oni dla siebie chłosty, kary na przyszłość i że zależnie od tego jak widzą i postępują właściwie, ścieżka ich przyszłości jest równa. To jest zasada, jaką Pan obwieścił, mówiąc: „Ten zasię sługa, który by znał wolę pana swego, a nie był gotowym, ani czynił według woli jego, wielce będzie karany; Ale który nie znał, a czynił rzeczy godne karania, mniej plag odniesie; a od każdego, komu wiele dano, wiele się od niego upominać będą: a komu wiele powierzono, więcej będą chcieć od niego” (Łuk. 12:47-48).

SM-303 – 315
Brzask 04/1935 str. 54-58

Do góry