SM-565

„Języki na kształt ognia”

„A znamiona tych, co uwierzą, te naśladować będą: W imieniu mojem diabły wyganiać będą, nowemi językami mówić będą; węże brać będą, a choćby co śmiertelnego pili, nie zaszkodzi im; na niemocne ręce kłaść będą, a dobrze się mieć będą.” – (Mar. 16:17, 18).

Ze wszystkich części świata, a szczególnie z wybrzeża Pacyfiku, nadchodzą raporty, które ich przyjaciele nazywają świeżym błogosławieństwem Zielonych Świątek – wylaniem Ducha Świętego, i.t.p., a które ich przeciwnicy nazywają religijnym obłąkaniem. Ruch jest wśród tak zwanego „świętego ludu” różnych sekt i partii – „misyjnych”, jak zebrania ich są powszechnie zwane. Ludzie, którzy szukali tego i rościli pretensje do „boskiego uzdrawiania” zdaje się, iż są tymi, wśród których najwięcej się to przyjmuje. Wśród tych są, niektórzy, którzy dają świadectwo głębokiej szczerości i powierzchownej znajomości Słowa Bożego. Chociaż w ogóle prędcy do mówienia, ale powolni do słuchania, oni przez opieszałość albo bojaźń, lekceważą systematyczne badanie Boskiego poselstwa. Oni zdaje się, że podchodzą pod głowę wspomnianą przez Proroka, „Lud mój wygładzony będzie dla nieumiejętności”. – (Oz. 4:6).

Raporty o ruchu w różnych kierunkach wydają się być tak niedorzeczne, że nam nie chce się wierzyć w nie, przypuszczając, że odkąd one były wysłane przez cywilną prasę, to fakty muszą być błędnie przedstawione. Teraz, mimo to, ten „Płomień”, jak jest to nazywane, dosięgnął miasto Pittsburgh, gdzie w jednym Chrześcijańskim Stowarzyszeniu Misyjnym mieliśmy okultystyczną demonstrację tego złudzenia.

To co tu widzimy, odpowiada dobrze ogólnym raportom pochodzącym skądinąd. Zebrania są „wariackie”, wszystko jest zamieszaniem, modlitwy do Boga są wyciem albo wzdychaniem lub szczekaniem. Niekiedy jeden „otrzyma błogosławieństwo” i upadnie w stanie podobnym do odrętwienia na podłogę i leży sztywny przez kilka godzin. Inny znów rozpoczyna mówić jakiegoś rodzaju szwargotanie zmieszane z angielskim. Zaś jeszcze inny w sposób gardlany szczebiocze i potem daje tłumaczenie w angielskim. Ci, jest powiedziane, że posiadają „nieznane języki” Zielonych Świątek; lecz pamiętajmy, że obcokrajowcy obecni przyjmują te języki za wiarogodne i otrzymują Ewangeliczne Poselstwo od nich, według natchnionego zapisu. – (Dz. Ap. 2:8).

Ludzie znajdujący się na tych zebraniach mało dają baczenia na to, co jest wypowiadane przez te „języki” i ich tłumaczenia. Niektórzy są tylko ciekawi i znajdują się tam jako na bezpłatnym przedstawieniu; inni tak są opanowani w ich pożądaniu, że są gotowi czynić wszystko byle tylko otrzymać zachwycenie albo „obcy język”, niż wzdychać w ich modlitwach do Boga o te „dary”, jako świadectwa Jego łaski. Szaleńcze ściskanie i całowanie i kulanie po podłodze (zaraportowano skądinąd) są świadectwami, że ci biedni ludzie są zapewne pod jakimś wpływem ducha. I to zapewne nie wygląda, iż to jest „z ducha zdrowego zmysłu”. – (2 Tym. 1:7).

ZŁE SŁOWA ZE ZŁEGO ŹRÓDŁA

Jest to zupełną prawdą, że było zamieszanie w Zielone Świątki, spowodowane przez tak wielu mówiących nagle obcymi językami; lecz nic podobnego nie znajdujemy w zapisie aby obejmowało obłąkanie albo fanatyzm; ani też nie moglibyśmy się spodziewać od tak zdrowych w logice, jakimi byli Apostołowie, jak to ich listy wykazują. Ale przeciwnie, nasze doświadczenia potwierdzają oświadczenie Św. Pawła, że działanie Ducha Bożego w sercach i zmysłach naszych było przychylne do rozwinięcia większej zdrowotności zmysłu z powodu naszego baczenia na Słowo Boże i jego mądrość pochodzącą z góry. Czytelnik z Los Angeles, Cal., pisze, że jego sąsiadka otrzymała ten tak zwany dar języków; i że Chińczyk posiadający dobrą reputację słysząc ją powiedział, że on rozumiał ją dosyć dobrze – że ona mówiła jego językiem chińskim. Gdy nalegano o wytłumaczenie to odmówił, mówiąc, że wymawianie było najnikczemniejsze z nikczemnych.

Naszym wyrozumieniem jest, że fakty usprawiedliwiają konkluzję, że te „płomienie” pochodzą od nieczystego ducha, od szatana; że on teraz wytwarza nędzne sfałszowanie dla zwodzenia klasy ludzi, których on nie może dosięgnąć przez Spirytyzm, Chrześcijańską Wiedzę, Hipnotyczną Nową Myśl, ani przez wyższy krytycyzm ewolucyjnych teorii.

Zachodzi pytanie, dlaczego Pan dozwala szatanowi omamiać uczciwe dusze? Odpowiadamy, że On dozwolił na te „doktryny diabelskie” już wiele stuleci temu między poganami (1 Tym. 4:1), niektórzy z nich niewątpliwie są także uczciwymi. Czas na związanie szatana jeszcze nie nadszedł – chociaż my wierzymy, iż jest bardzo bliski. (Obj. 20:2.) Niewątpliwie Szatan rozumie lepiej niż my, jak związanie albo powstrzymanie nastąpi, i skrzętnie manewruje, aby go uniknąć; podczas gdy Bóg jest chętny dozwolić mu na jego czynności, albowiem to może teraz służyć celowi – przesiewającej pracy – która musi dosięgnąć i dotknąć każdą klasę i stan wyznających Chrześcijan wszędzie; by ich wypróbować, aby oni udowodnili kim są. Tym sposobem uważamy tę klasę za jedną z wielu złudzeń naszego dnia. Zaznaczmy sobie silne słowa Apostoła odnośnie tego dnia prób, z którymi ten Wiek się zakończy i następny będzie wprowadzony. On powiada: „A przetoż pośle im Bóg skutek błędów, aby wierzyli kłamstwu”. Dlaczego: Aby ci, (którzy upadną) byli wszyscy (tym sposobem) osądzeni – by się okazali jako niegodni, nie będący w harmonii z Bogiem – jako niesposobni do należenia do klasy „Oblubienicy”. Lecz dlaczego tak? „Przeto, iż miłości prawdy nie przyjęli”, ale mieli przyjemność w nieprawdzie. – ( 2 Tes. 2:10-12; Mat. 24:23, 24).

W innych słowach: „Teraźniejsza Prawda” była posyłana tu i tam przez wszystkie związki Chrześcijaństwa, aby, jak magnes, który ściąga wszystkie odrobiny stali w otoczeniu swojego wpływu, tak Prawda może pociągnąć wszystkich „prawdziwych Izraelitów”, do dalszego wyszkolenia i dojrzałości przygotowania ich do „przemiany” chwały Królestwa. W międzyczasie, Pan dozwala Szatanowi na zorganizowanie różnych ludzkich agencji, z tych, którzy nie należą do jego „Wybranych”, aby tacy odpadali dalej i dalej od Prawdy, aż ostatecznie nikt się „nie ostoi” z wyjątkiem Wybranych, i ci „jakoby morze szklane zmieszane z ogniem”. (Obj. 15:2.) Wszyscy inni upadną mniej więcej, chociaż niektórzy będą następnie wyzwoleni z katastrofy – „zachowani, wszakże tak jako przez ogień.” – (1 Kor. 3:15).

NIE NATCHNIONY ZAPIS

Obrałem ten szczególny tekst dla dwóch powodów:

(1) Albowiem jest to jeden z najczęściej przytaczanych przez tych, którzy bronią tę myśl, że wszyscy Chrześcijanie powinni być znani przez te szczególne dary w nim zaznaczone, i być zdolni do mówienia nieznanymi językami, do wyrzucania diabłów, uzdrawiania chorych, itp.

(2) Albowiem życzeniem moim jest, aby wykazać wam i zwrócić waszą uwagę, że te słowa nie są częścią pierwotnej Ewangelii Św. Marka. Jest dobrze znanym dla wszystkich krytycznych badaczy, że Ewangelia Św. Marka kończy się szesnastym rozdziałem i ósmym wierszem. Od dziewiątego wierszu do zakończenia rozdziału, jak jest pokazane w naszym zwyczajnym wydaniu Biblii, było dodane do oryginalnego rękopisu. Jako dowód tego służy nam fakt, że te wiersze nie znajdują się w pierwotnym rękopisie Nowego Testamentu. Najstarszy Grecki rękopis i najwięcej wiarogodny w każdy sposób, jest znany jako Watykański rękopis, 1209, i Synaicki rękopis – oba pisane gdzieś blisko 350 roku. Żaden z tych nie zawiera wierszy od dziewiątego do dwudziestego, włączając nasz tekst. Najwcześniejszy Grecki rękopis zawierający te wiersze jest Aleksandryjski, któremu przypisują datę na piąte stulecie. Przeto, to zdaje się raczej zadziwiającym dla nas, że pomiędzy scholastykami może być ktoś, kto by używał tych słów naszego tekstu jakoby one były Boskiego natchnienia albo Apostolskiego autorytetu.

Mimo to, konkluzje oparte na tych słowach zasługują na nasze rozważenie tego w każdy sposób, z powodu faktu, że Pismo Św. jasno wykazuje, że nasz Pan i Apostołowie, oraz niektórzy członkowie pierwotnego Kościoła dużo z tych darów Ducha Świętego używali mniej więcej według sposobu opisanego w tych sfałszowanych słowach, któreśmy wzięli za nasz tekst. Dlatego, zwracamy waszą uwagę na to, w co my wierzymy, iż jest Biblijnym nauczaniem na przedmiocie „darów Ducha Świętego” i „owoce Ducha”.

„DARY” W PIERWOTNYM KOŚCIELE

Czy nasz Pan kiedykolwiek mówił nieznanym językiem nie jest opisane; ale że On wyganiał demony, uzdrawiał chorych i wzbudzał umarłych, jest zapisane; a także fakt, że On posłał Swoich uczniów przybranych w moc i autorytet do czynienia tych samych rzeczy, jest także oznajmione. Powinniśmy zauważyć, jednak, że chociaż Jezus dokonał wiele cudownych rzeczy, to jednak one są wyraźnie zaznaczone, iż były dla znamion – „Jezus czynił te rzeczy by objawić [naprzód] swoją chwałę” – wspaniałą pracę swojego Królestwa, które ma zupełnie uwolnić ludzkość z niewoli grzechu, choroby, demonów i śmierci, stosownie jak prawa Królestwa będą przestrzegane. Jednakże nie powinniśmy rozumieć, że to było Boską wolą w czasie naszego Pana, ani odtąd, aby wszystkie choroby były uzdrawiane przez Boską moc, aby wszystkie demony były wyganiane, itd., ale raczej, aby tylko dostateczna praca była dokonana dla dania świadectwa o zmianie dyspensacji – by dać świadectwo Jezusowi i Jego uczniom – wiarogodność ich służby i nauczania jako Boskie.

Ani też uzdrawiania te nie były dokonywane jedynie na tych, którzy nawrócili się do Pana – na tych, którzy przyjęli Go jako Mesjasza, uwierzyli w Niego i stali się Jego uczniami. Lecz przeciwnie, cuda zapisane nie były dokonywane na tych, którzy byli Pańskimi uczniami, ale na tych, którzy byli poczytywani za grzeszników. Jako ilustrację, weźmy wypadek niedołężnego człowieka przy sadzawce Betesda. Było tam pięć ganków, które były bezustannie zapełnione mnóstwem ludzi chorych, jak to czytamy. „W tych leżało mnóstwo wielkie niedołężnych, ślepych, chromych, wyschłych”. Atoli, tylko do jednego z tych Pan rzekł: „Wstań, weźmij łoże twoje, a chodź.” Że ten człowiek nie był wierzącym w Jezusa, jest widoczne także z opowiadania, jak to czytamy: „A on uzdrowiony nie wiedział, ktoby to był co go uzdrowił”. A że nie był świętym jest także poświadczone przez opowiadanie: bo czytamy, że Jezus później rzekł do niego: „Otoś się stał zdrowym, nie grzesz więcej, aby co gorszego na cię nie przyszło”. (Jana 5:3,13,14) Inne świadectwa około tej samej linii mogłyby być dane, ale są nie potrzebne.

UŻYWANIE I WARTOŚĆ TYCH DARÓW

Po śmierci naszego Pana, zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu przyszło błogosławieństwo Zielonych Świątek, chrzest Ducha Świętego. Jako jawność albo świadectwo co do tego chrztu, lecz nie część tego, były dane dary podobne do tych, które Jezus sprawował; i te były w ogóle podzielone między wszystkich wierzących swego czasu, jak to czytamy, że Duch był udzielony każdemu w kościele pod miarą, by korzystano zarówno – dla swojej korzyści i dla ogólnego pożytku sprawy z którą wszyscy byli zapoznani – ustanowienie Kościoła. Apostoł Paweł pisząc do Koryntów (1 Kor. 12:4-31), jasno wykazuje, że Duch Święty, działał w pierwotnym Kościele. Niektórzy mieli dar języków, inni dar uzdrawiania, inni znów dar tłumaczenia języków itd., gdy zaś jeszcze inni mówili wieloma językami, i niektórzy znaczniejsi Apostołowie, oczywiście cieszyli się wszystkimi tymi darami. Apostoł napomina Kościół w ogóle, aby nie tylko pożądał i pragnął tych darów, ale rozpoznawał między nimi, że niektóre z nich są więcej zasługujące niż inne. Apostoł zaleca dalej, aby ten, który miał dar języków, że powinien się modlić, aby otrzymał także dar tłumaczenia języków. – (1 Kor. 12:29-31;1 Kor. 14:1).

Apostoł wyraźnie przepowiada o ustaniu tych „darów”, mówiąc: „Bo choć są proroctwa, te zniszczeją; choć języki, te ustaną; choć umiejętność, wniwecz się obróci”. (1 Kor. 13:8) On wyraźnie nadmienia powód ustania tych darów, że Kościół stopniowo przyjdzie do większe- go rozwoju stanu, w którym te dary nie będą już dłużej potrzebne, lecz ustąpią miejsce wyższym, szlachetniejszym i więcej pewniejszym okazaniem mieszkania Ducha Świętego. On powiada: „Albowiem po części znamy i po części prorokujemy, ale gdy przyjdzie to, co jest doskonałego, tedy to, co jest po części, zniszczeje.” On ilustruje to przez powiedzenie: „Pókim był dziecięciem, mówiłem jako dziecię, rozumiałem jako dziecię, rozmyślałem jako dziecię; lecz gdym się stał mężem, zaniechałem rzeczy dziecinnych”. (1 Kor. 13:9-11.) My nie osiągnęliśmy jeszcze miary doskonałości i pełnego członkostwa w Chrystusie, i nie osiągniemy go aż w naszej przemianie w Pierwszym Zmartwychwstaniu; ale jako członkowie Pańskiego ciała, Jego Kościoła, Jego Eklezji, zrobiliśmy postęp z niemowlęcego stanu na początku tego wieku. Jest to w harmonii z Apostolskim poleceniem, mleko jest dla niemowląt, a silniejszy pokarm dla tych więcej rozwiniętych; i że to jest naszym obowiązkiem, jako Pańskich naśladowców w Szkole Chrystusowej, by wzrastać w łasce i znajomości i miłości.

„Dary” te panowały w kościele przez wiele lat w czasie, kiedy Apostoł pisał do świętych w Koryncie, których napominał, że oni powinni pragnąć najlepszych darów. On znalazł ich podobnym dzieciom, zainteresowanych głównie w mówieniu nieznanymi językami, i łagodnie strofował ich za uważanie to za wysokie osiągnięcie i świadectwo wielkiej łaski z Bogiem. Nie aby on znieważał mówienie nieznanymi językami; bo, jak on wyjaśnił, że on może z wdzięcznością powiedzieć, że on mógł mówić większą liczbą języków niż oni wszyscy; ale życzeniem jego było aby oni zrozumieli, że oni mogą posiadać te dary a jeszcze być daleko od tego aby być przyjemnymi Panu. On dał im do zrozumienia, że „owoce” Ducha były wyższym okazaniem i lepszym świadectwem niż „dary”. Albowiem „dary” były cudami, jak i języki, tłumaczenia, itd.; zaś „owocami” była wiara, nadzieja, radość, miłość. Kiedy on ich napominał, by pragnęli najlepszych „darów”, to on dodał sugestię odnośnie „owoców” Ducha jako jeszcze lepsze, mówiąc: „A ja wam jeszcze zacniejszą drogę ukażę” – (1 Kor. 12:31). Świadectwo Boskiej łaski daleko ponad te „dary”.

Aby okazać lepszą wartość owoców Ducha, miłość w sercu i w życiu (z ich współistnieniem radości, pokoju, dobrotliwości, itd.) on daje ilustrację, mówiąc: „Choćbym mówił językami ludzkimi i anielskimi, a miłościbym nie miał, stałem się jako miedź brząkająca, albo cymbał brzmiący” – (1 Kor. 13:1). Jak mosiężna trąba wydaje głos kiedy się w nią dmie, jednak nie ma ocenienia w sobie, tak niektórzy posiadający cudotwórczość, dar języków, itd., mogą ćwiczyć to w niedbały sposób i może im brakować prawdziwego Ducha Pana i jego Prawdy. Moc sprawowania cudów może być i działać przez nich, a jednak mogą nie mieć więcej pokrewieństwa do niej niż ma cymbał do mocy, która go uderza. Weźmy jeszcze wyższe dary prorokowania i wyrozumienia tajemnic i umiejętności, a nawet wzniosłą zdolność osiągniętą do tego stanu, żeby przenosił góry za pomocą wiary, wszystko to, jak Apostoł oświadcza, byłoby niczym, chyba, że owoce Ducha byłyby rozwinięte, mianowicie Miłość. Różne te dary mogłyby służyć celowi, ale bez miłości cel byłby tylko dla drugich, a nie mógłby być błogosławieństwem dla samej indywidualności.

Postępując jeszcze dalej w swoim porównywaniu, Apostoł wykazuje, że nawet wspaniałomyślność nie jest wystarczającą; bo chociażby on był wspaniałomyślny i wydałby wszystko na żywność ubogich i oddałby ciało swoje na spalenie w jego wierności Panu, to jednak gdyby nie rozwinął miłości, wielkiego owocu Ducha, to nie mógłby mieć udziału z Panem w Jego Królestwie, jako członek Ciała Chrystusowego. Przeto, On zakończa tymi słowami: „Lecz z nich największa jest miłość” – (1 Kor. 13:13) – daleko ponad wszystkie dary, mimo to, jak zaszczytne i użyteczne one mogą być. Rozwijając swój argument, on wykazuje, że z czasem te dary ustaną, zaś łaska, ten owoc Ducha, będzie trwać – trwać do końca wieku – zaiste, daleko poza nim, w wieczną przyszłość. Odnosząc się do „owoców” Ducha, które on pragnął uprawiać i oceniać za więcej zasługujące nad „dary”, on powiada: „A teraz zostaje wiara, nadzieja, miłość; lecz z nich największa [najważniejsza ze wszystkich] jest miłość” bo miłość nigdy nie ustaje. Ona będzie nie tylko istotną wartością, bez której nie można osiągnąć wejścia do żywota wiecznego i niebieskiego stanu, ale trwać będzie przez całą wieczność, stanowić będzie wartościową charakterystykę wszystkich, którzy będą się cieszyć Boską łaską na zawsze.

KORZYŚĆ Z „DARÓW” W KOŚCIELE

Mały blask rozjaśni nam wartość, owszem niemal konieczność darów w Kościele w jego

niemowlęcym stanie. Apostoł wyjaśnia charakter ich religijnych zebrań: kiedy się zbierali, jeden miał psalm, drugi się modlił, inny podał proroctwo. Zebrania ich były tym sposobem interesujące, zapraszające i korzystne. Spodziewanie się przyjścia poselstwa od Pana przez nieznany język, i prospekt otrzymania tłumaczenia tegoż, także pociągało wierzących razem do utrzymywania ich zainteresowania i dopomagało do dania im pokarmu do rozmyślania i rozbierania. Bo w początku oni nie posiadali Biblii. Nowy Testament nie był jeszcze napisany; a Stary Testament, był napisany na pergaminie, i były nie tylko niedogodnymi do używania, ale bardzo kosztownymi, i synagogi, które mogły posiadać całkowitą kopię były uważane za bardzo szczęśliwe, które to kopie zachowywano z wielką starannością i jedynie odczytywano z nich w dzień sabatu słuchającemu ludowi, tym, którzy uczęszczali. Pierwotny Kościół będąc wyrzucony z synagog, znajdował się prawdziwie bez jakiegokolwiek szczególnego środka nauczania, z wyjątkiem tego, co mogli sobie przypomnieć w umyśle o Panu i Prorokach, na ile oni słyszeli o nich w krótkim życiu. Stąd to obmyślenie Pana dla darów prorokowania przez nieznane języki i tłumaczenie tychże, były wszystkie przeznaczone do ich nauczania ich polegania na Panu i do przyciągania razem dla wzajemnego nauczania i pokazania im, że Ewangeliczne poselstwo nie było dane im indywidualnie, lecz zbiorowo jako Kościołowi. Wszystkie te ważne stanowiska były dobrze obsłużone przez dary, i że w słusznym czasie wierzący byli nauczani by spoglądali poza dary i uprawiali owoce Ducha.

Stopniowo Nowy Testament wyszedł – cztery Ewangelie, Listy Apostoła Pawła, Piotra, Jana, Jakuba, itp., i z tym wzrostem napisanych nauczań potrzeba darów stosownie zamierała. One nie były potrzebne jak pierwotnie do ustanowienia Kościoła ani dla jego nauczania. Jest to dosyć w harmonii z tym, że w ogólnych Apostolskich listach Nowego Testamentu, w porównaniu mało znajdujemy odnoszenia się do „darów” Ducha, lecz wytrwałe doradzanie odrzucania naleciałości ciała i uprawianie owoców Ducha Świętego. Nigdzie nie nadmieniono, aby lud Pański miał się spodziewać powtórzenia albo bezustannego trwania błogosławieństw Zielonych Świątek, (nieznanych) języków itp. ale raczej mamy zmierzać do doskonałości – doskonałości, która będzie osiągnięta tylko w zmartwychwstaniu, na które oni mają się przygotować przez uprawianie owoców łask Ducha. Powinniśmy zauważyć ostrożnie, że jeden chrzest Ducha Świętego, który przyszedł na wierzących na początku, był tu obiecany, że będzie powtórzony, i że był odłącznym i odrębnym od „darów”, które pierwotnie towarzyszyły, lecz które następnie miały ustąpić miejsce na owoce i łaski Ducha, i ustąpiły im.

„UCISKANIE PRZEZ SZATANA”

Pismo Święte wyraźnie naucza, że Szatan miał wiele do czynienia z przyprowadzeniem matki Ewy do pokuszenia, które przyprowadziło ojca Adama do nieposłuszeństwa. On jest w Piśmie Świętem sprawiedliwie nazwany „mordercą od początku”. Pośrednio on jest mordercą 20,000,000,000 naszego rodu, które już poszły do grobu. Pośrednio, przynajmniej wszystkie choroby, ból i smutek można tym sposobem przypisać jemu. On ma więcej do czynienia z nami przez złudzenia i pokuszenia naszej słabości ciała. On wprowadził większość naszego rodu ze złego w gorsze, umysłowo, moralnie i fizycznie. Bo powinniśmy uznać, że grzech w swojej każdej formalności jest postępowaniem na śmierć – każda grzeszna i nieczysta myśl ma swój oddziałujący skutek na naszym umyśle i ciele, zmierza do wytworzenia w nim słabości i choroby – umierającego stanu.

Naturalnie i dosyć właściwie nasuwa się pytanie: czy Pan Jezus nie jest jeszcze zainteresowany w uwolnieniu wszystkich tych „uciśnionych przez Djabła”? (Żyd. 2:14) I jeżeli tak, czy nie mamy się spodziewać, że uzdrawianie chorób i wyganianie demonów byłoby jeszcze Pańską pracą przez cały ten wiek – nie mając względu na fakt, że teraz jego Kościół został ustanowiony w świecie na dobrej podwalinie, i nie potrzebuje tych „darów” do nauczania, mając w tym miejscu w rękach wszystko, Biblię, Stary i Nowy Testament? Odpowiadamy: tak – niewątpliwie wszystko to jest prawdą. Dlaczego, wtedy, jest pytanie, czy takie uzdrawianie chorych nie ma się rozwijać teraz? Dlaczego nie powinno to być jednym z głównych obowiązków i przywilejów wszystkich wierzących, według sposobu ich Pana i Apostołów?

Odpowiadamy, że chociaż Pan proponuje wielką pracę jako Dobry Lekarz w uzdrawianiu chorób świata, umysłowo, moralnie i fizycznie – chociaż On proponuje, że to ostatecznie będzie uskutecznione na wyższą skalę niż wszystko cokolwiek On uczynił za Pierwszej Obecności, jednak na to nie jest jeszcze czas. Co Jezus i jego uczniowie uczynili w początku wieku jakeśmy widzieli dotyczyło tylko bardzo małego ułamku świata – tylko bardzo małego ułamku wprawdzie tych, z którymi oni mieli styczność. Rzeczywista sprawa uzdrawiania i naprawiania, według Pisma Św., należy do przyszłości, do wieku Tysiąclecia, do epoki, która nastąpi za wtórej obecności naszego Pana – należy do Jego pracy jako Proroka, Kapłana i Króla w podźwignięciu i błogosławieniu wszędzie wszystkich, którzy stanowią miliony, których On odkupił Swoją drogocenną krwią. Praca tego wieku nie jest pracą restytucji, z wyjątkiem tym, jak to już zauważyliśmy było w pierwotnym Kościele, to było tylko znakiem nadejścia dobrych rzeczy. Praca tego Ewangelicznego wieku nie jest pracą uzdrawiania i przywracania ludzkości do zdrowia.

Czas Restytucji jeszcze nie nastał, i nie nastanie jak Apostoł wykazuje, aż za wtórej obecności naszego Pana. (Dz. Ap. 3:19-21) Teraz znajdujemy się w czasie, kiedy praca bardzo odwrotna od tej jest w czynności – ofiarnicza praca. Wszyscy przyznają, że nasz Pan nie używał Swojej uzdrawiającej mocy na Swoją własną korzyść, ale przeciwnie, że On ofiarował, położył, Swoje życie w służbie prawdy i sprawiedliwości: że w trzech i pół latach, On wydawał Swoją żywotność – kiedy „moc wychodziła z niego gdy uzdrawiał ich wszystkich” – że w czasie Jego ukrzyżowania był bardzo słaby, jak świadczy o tym pocenie się krwią, i fakt, że On nie był zdolny niesienia Swojego własnego krzyża jak uczynili inni w procesji. Wszyscy przyznają, że Apostołowie nie używali swojej mocy dla swego własnego przywrócenia, ani też nie mamy zapisu, aby oni modlili się o uzdrowienie samych siebie albo, aby oni modlili się jedni za drugich by mogli być uzdrowieni z choroby. Nawet kiedy Thophimus był chory bliski śmierci, Apostoł nie nadmienia o modleniu się aby był uzdrowiony; a kiedy Tymoteusz miał trudność trawienia pokarmów, to zamiast modlenia się o przywrócenie mu zdrowia, albo posłania mu poświęconej chusteczki albo serwetki, Apostoł napisał mu odnośnie jego diety: „Samej wody więcej nie pijaj, ale używaj po trosze wina dla żołądka twego i częstych chorób twoich”. (1 Tym. 5:23) Wszyscy muszą przyznać, wtedy, że uzdrawiani byli ci poza obrębem Kościoła, i oczywiście było tylko na pewien czas, i nie stanowiło podstawy, aby kościół miał się spodziewać cudownego pośrednictwa na korzyść swoich członków. Ale całkiem przeciwnie, ci wszyscy byli napominani, aby składali swoje życie, a nie starali się go oszczędzać, zachowywać dla siebie, które obejmowałoby modlenie się o wyzwolenie z tych chorób albo dolegliwości, które przyszły na nich jako rezultat z ich samozaparcia, służenia, ich poświęcenia. Raczej, oni mieli ulubienie w nich, gdy ćwiczyli się w rozumnej roztropności i pieczy, które zdziałałoby jak najwięcej z wszystkich ziemskich sposobności jako część szafarstwa do używania w służbie Mistrza.

Widzimy wtedy, że w Pańskim porządku przywracania fizycznego zdrowia i siły nie było przeznaczone ani dla Jezusa, Głowy Kościoła, Jego ciała, ale dla świata. Widzimy także, że czas na to jeszcze nie przyszedł, aby udzielać z tego błogosławieństwa dla świata, ale, że jest odłożony aż ofiarowanie Kościoła z jego Panem będzie uskutecznione – aż uwielbiony Kościół, uczestnicy Niebieskiego Królestwa z Odkupicielem, zleją błogosławieństwa restytucji, zdrowia, umysłowego, moralnego i fizycznego, wszędzie przez całą ziemię, udzielając wszystkim najzupełniejszej sposobności do przywrócenia, do uwolnienia z mocy grzechu i śmierci i z całego panowania wielkiego przeciwnika, który będzie wtedy związany na tysiąc lat, aby nie zwodził więcej narodów, aż by się skończyło tysiąc lat. – (Obj. 20:2, 3; Żyd. 2:14, 15).

SM-565 – 577
Brzask 06/1938 str. 85-89

Do góry